Nasz Żółty Dom - Rozdział I.pdf

(578 KB) Pobierz
http://chomikuj.pl/po-polsku Kobra Nasz Żółty Dom
1
1043078092.001.png
http://chomikuj.pl/po-polsku Kobra Nasz Żółty Dom
TŁUMCZENIECHOMIKUJPL/PO-POLSKU
Kobra
2
1043078092.002.png
http://chomikuj.pl/po-polsku Kobra Nasz Żółty Dom
ROZDZIAŁ I
… Jestem tu bez Ciebie, kochanie…
… Myślę o Tobie, kochanie…
… I śnię o Tobie przez cały czas…
… Jestem tu bez Ciebie, kochanie…
Ale Ty jesteś ciągle ze mną w snach
A tej nocy, skarbie, jesteśmy tylko Ty i ja…
„Here Without You” – 3 Doors Down
1 lipiec
Edward Cullen
Nigdy bym nie pomyślał, że Charlie Swan mógłby przestać być
moim przyjacielem. I miałem rację. Jest nie tylko przyjacielem, ale i
jedną z nielicznych osób, przy których mogę być sobą. Jedyny, który
naprawdę rozumie. Jedyny, który nie wywiera na mnie żadnych presji.
Bo oboje jesteśmy tacy sami. Załamani. Zamknięci w sobie.
Martwi w środku.
W tych czasach zacząłem nosić flanelę.
Możesz się śmiać, a ja się uśmiechnę, bo uwielbiam dźwięk
Twojego śmiechu.
Każdy dzień jest taki sam. Budzę się, biorę prysznic, czasem się
ogolę, a czasem nie. Ubieram się – w dżinsy, bokserkę i flanelową
koszulę, której nigdy nie zapinam do końca. Nieodłącznym elementem
są moje znoszone czarne All Stars’y 1 .
Odpuszczam sobie śniadanie. Jeśli można to nazwać śniadaniem.
Budzę się około czternastej, więc prawdopodobnie byłoby to… Jak
nazywa się ta potrawa? Lunch? Kolacja?
Późny lunch. Tak.
W każdym razie, odpuszczam to siebie.
Siedzę na ganku kilka godzin. Popijam kawę, palę papierosy.
Czasem Charlie do mnie przychodzi. Czasem pobrzdąkam sobie na
gitarze, czasem nie. Ale przeważnie tak.
Zawsze myślę o Tobie, kiedy gram .
Potem około piątej po południu udaję się do pracy. Po drodze
czasem wstąpię do RJ, bo przeważnie jestem wtedy głodny, a Rose i jej
brat James robią wyśmienite hamburgery. Z wyjątkiem ogórków.
1 Firma odzieżowa
3
 
http://chomikuj.pl/po-polsku Kobra Nasz Żółty Dom
Nienawidzę ogórków, ale nie mogę się zmusić, żeby zamówić burgery
bez nich tylko dla mnie. Po prostu wyrzucam je do śmieci.
Zawsze się uśmiechałaś, kiedy oddawałem Ci ogórki .
RJ jest tuż obok mojego baru. Przejąłem go po mojej mamie, gdy
chciała trochę odpocząć. Kochała ten bar. Nadal kocha, ale jest zbyt
stara, żeby pracować, więc wybrała sobie lepsze godziny. Esme już
nigdy nie będzie istotą nocy. Mimo że ja jestem. Prowadzimy „Zmierzch”
razem. Ja dbam o bar, a ona prowadzi biuro, zajmuje się papierkową
robotą i całym tym gównem. I dobrze. Kocham bar. Zawsze chciałem
tam pracować, nie było tu nic, co mogło mi się nie podobać. Był mały
i wystarczająco dla mnie duży jednocześnie.
Powiedziałbym, że jesteśmy małą, pracująca rodziną. Mama jest
tam w ciągu dnia, w nocy barem zajmuję się ja, Alec i moja kuzynka
Tanya pracująca jako kelnerka.
Ty też kochałaś ten bar. Pamiętasz, aniele?
Wracam do domu około trzeciej nad ranem i właśnie wtedy
Charlie do mnie dołącza. Czasami razem siedzimy moim ganku,
czasem na jego werandzie.
Nasze domy są takie same, a jednak nie wyglądają tak samo,
stojąc obok siebie. Dwie historie. Kilka metrów przestrzeni z przodu. Ale
nasz dom jest żółty. Teraz już trochę wyblakły. Muszę go przemalować.
Ale okiennice nadal są białe.
Pomalowałaś drzwi na ciemną czerwień. Zaśmiałem się, bo
ubrudziłaś sobie farbą nos.
Drzwi też muszę przemalować. Muszę znaleźć dokładnie ten sam
odcień czerwieni. To musi być ten kolor. Musi. Inaczej byłoby źle.
Powiedziała, że to doskonały kolor dla naszych drzwi. Drzwi, które
otwierały nasz dom. Powiedziała to samo, kiedy malowała dom na
żółto. Że to najlepszy kolor, bo jest wesoły, a nasz żółty dom będzie się
wyróżniał pomiędzy białych na naszej ulicy.
Drzwi Charlie’go są białe. I też potrzebują odświeżenie. Będziemy
musieli wziąć się za odmalowanie któregoś dnia.
Po drugiej stronie ulicy, dokładnie naprzeciwko, mieszkali Jasper i
Alice. Alice nie była istotą nocy, ale Jasper już tak. Czasami dołączał
do mnie i Charliego na ganku dla wyciszenia. I oczywiście na piwo. Nie
grał na gitarze. Nie, on grał na harmonijce.
Potem po prostu siedzieliśmy przez kilka godzin. Nie rozmawialiśmy
zbyt dużo. Tylko trochę. Mówiliśmy, gdy było to konieczne. Czyli nie za
często. Zamiast tego cieszyliśmy się z ciszy, muzyki i nocy. Wszyscy
kochaliśmy noce. Nieważne, czy to lato czy zima, zawsze tu siedzieliśmy.
Tu, w Nowym Orleanie, nie odczuwaliśmy zimna, przynajmniej na razie.
Teraz jest lato. Lipiec. Czwarty lipiec.
Uśmiechałaś się, kiedy razem patrzyliśmy na fajerwerki .
4
http://chomikuj.pl/po-polsku Kobra Nasz Żółty Dom
Kiedy niebo zaczynało rozjaśniać się od czerni do czerwieni,
rozchodziliśmy się i szliśmy do łóżka. Szedłem do łóżka sam. Brakowało
mi jej. Mojej Belli. Mojej żony.
Czy nasz syn żyje ?
W łóżku leże przez godzinę lub więcej. Myślę o dniach, kiedy
byliśmy razem. Byliśmy tacy szczęśliwi. Wszystko było idealne. Ciąża była
niespodzianką, wielka niespodzianką, ale byliśmy szczęśliwi. Tak
cholernie szczęśliwi. Byłem przy niej cały czas, kiedy zaczął się ten
pokaz. Nie mogłem oderwać wzroku. Obserwowałem ją i jej brzuch,
uśmiechaliśmy się za każdym razem, gdy spotykał się nas wzrok. Zawszy
gdy na nią patrzyłem, ona patrzyła na mnie. Zawsze z tym samym
uwielbieniem.
Tęsknię za Tobą, kochanie .
Mieliśmy wszystko, czego pragnęliśmy. Miałem bar. Mieliśmy nasz
dom. Żółty, wyróżniający się dom, w którym teraz żyłem sam. Dom , w
którym mieliśmy zbudować naszą rodzinę. Razem.
Pamiętasz? Zawsze mówiliśmy, że chcemy mieć dwójkę dzieci .
Marzeniem Belli była praca ze mną w barze lub praca z dziećmi.
Czasami mówiła, że chce zająć się tym i tym, ja wtedy się śmiałem,
dotykałem jej nosa i mówiłem
- A kiedy będziesz spać? Opieka nad dziećmi w ciągu dnia a
potem nad dorosłymi w barze w nocy?
Wysyłała mi groźne spojrzenie i dąsała się, ale nie umiała długo
wytrzymać z tym grymasem. W końcu się rozchmurzała gdy całowałem
ją w to miejsce. To wyjątkowe miejsce na jej kości biodrowej.
Wzdychała. To wyjątkowe, miękkie westchnienie, kiedy chciałem
położyć głowę na jej brzuchu, gdy ona mierzwiła mi palcami włosy.
W naszym łóżku mogliśmy tak leżeć godzinami, zwłaszcza w
weekendy. Zawężało to moje pole myślenia. Byliśmy tylko my we dwoje.
Chichotała, co sprawiało, że moja głowa zaczęła się trząść. To
dlatego, że zdarzało mi się powiedzieć moje myśli na głos, a to zawsze
ją rozbawiało.
Pamiętam dzień, w którym wszystko zmieniło się dla mnie i dla Belli.
To był czwarty lipca i dopiero co skończyłem czternaście lat. Ona od
kilku miesięcy miała trzynaście i ja byłem w niej zakochany po uszy. Nie
ma co ukrywać, to był okres dojrzewania. Moi wszyscy kumple nagle
zaczęli zauważać czym są cycki.
Ona była piękna.
– Bella, skąd to masz? – syknąłem, wskazując na dwie butelki piwa
w jej dłoniach.
Miałem bardzo dobre przeczucie, bo cholernie
dobrze
wiedziałem, jaki rodzaj piwa kochał Charlie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin