Szukanie boga.pdf

(245 KB) Pobierz
70428765 UNPDF
2009
Szukanie Boga
Edward Guziakiewicz
dramat ● scena młodych ● slang
Jest to dramat o tematyce religijnej, w którym brzmią echa
tekstu o Abrahamie (z Księgi Rodzaju, rozdz. 18), komemoro-
wanego we wspólnotach neokatechumenalnych. Bohaterami tego
utworu są współczesne nastolatki.
Dramat ukazał się drukiem w 1998 roku. W Internecie jest
prezentowana jego nowa wersja, odwołująca się do slangu mło-
dzieżowego. Bohaterowie posługują się językiem dosadnym i so-
czystym — a skrupulatny i rzetelny polonista z pewnością za-
kwestionowałby prawie wszystkie wypowiadane kwestie i dialo-
gi, uznając, że zostały zbudowane w oparciu o niedopuszczalne
wulgaryzmy.
Zabiegi warsztatowe sprawiły, że problemy głównych boha-
terów wyostrzyły się i nabrały wyrazu. Jednak religijna wymowa
dramatu — jak się wydaje — na tym nie straciła, a wręcz prze-
ciwnie.
Copyright © Edward Guziakiewicz
ISBN 978-83-925439-3-0
2009
70428765.006.png
O SOBY
ROMA
MATKA Romy
OJCIEC Romy
TOMASZ
WIKTORIA, siostra Tomka
SYLWESTER, kolega Tomka
GRZEGORZ, kolega Tomka
DZIECI
STARZEC I
STARZEC II
2
70428765.007.png 70428765.008.png
O DSŁONA P IERWSZA
Podwórko, trzepak, piaskownica, na środku ławka, w głębi wejście do ka-
mienicy, na parterze widać uchylone okno .
TOMASZ
Marzyły mi się dawniej loty w kosmos, wyobraź sobie. Obcykałem sobie
mapę nieba, Mars ― tu, Wenus ― tam, Saturn, Uran, Neptun i Pluton. Najbliżej
Słońca ― Merkury. Z zapartym tchem gapiłem się w gwiazdy. Teraz wieczory
mnie dołują. (pokazuje do góry) . Zapytasz, dlaczego? Bez obciachu, niczego nad
nami nie ma. Oprócz szczerzącej kły mroźnej próżni i zagubionych okruchów
materii. Wszechświat straszy nas pustką. Niewiele nam może zaoferować.
ROMA
Tak to, biedaku, widzisz? Nigdy nie stawiałam pod znakiem zapytania two-
jej inteligencji, tym niemniej czasami odnosiłam wrażenie, że wprost uwielbiasz
przegraną. To mnie zawsze bolało. Leziesz na samo dno. Czy tej pustki nie ma
przypadkiem w tobie? (podnosi się z ławki i wykonuje taneczne pas) Popatrz!
Dookoła tętni życie, w dzień świeci słońce, nocą wschodzi księżyc, mijają pory
roku, wiosną przyroda eksploduje zielenią. Nie wpada ci to w oczy?
TOMASZ
Nie jestem porąbany i mam ślepia. Nie mogę powiedzieć, żebym tego nie
widział. Przyroda żyje, ty też, lecz to za mało, pyszczku, żeby być szczęśliwym.
Można się tym cieszyć po pijaku, chociaż chlanie to generalnie zgubna rzecz.
Wytrzeźwiejesz i czujesz, że nie tego szukałeś. (wstaje i podchodzi do trzepaka)
ROMA
A co mi tam, zaryzykuję, chociaż może cię wkurzę. Muszę ci to powie-
dzieć. Wydaje mi się, iż nie wierzysz w Boga. Tego ci brakuje!..
TOMASZ
Mała, coś ty? (próbuje podciągnąć się na trzepaku) Wierzę. To znaczy:
wierzę i nie wierzę. Tak sobie myślę, że gdyby On naprawdę istniał ― nie pa-
pierkowym istnieniem w katechizmach czy w rozprawach filozofów ― to prze-
3
70428765.009.png 70428765.001.png
cież urządziłby ten świat inaczej, z głową. Gdyż czegoś ważnego w nim zabra-
kło. To świat na maksa przegrany, Romo, bezsilny, w agonii, skazujący cię na
prymitywną wegetację. Każdy dzień życia to kolejny gwóźdź do trumny. A two-
je pragnienia w nim się nie liczą. Czy tego chciał dla ludzi Ten, w którego mocno
wierzysz? (na stronie z oczywistą ironią) Doskonały Bóg stwarza niedoskonały
świat. Jakby dla kontrastu, psiamać. Żeby lepiej przy nim wypaść...
ROMA
Ech, te twoje ciemne okulary! Niby to studiowałeś filozofię, liznąłeś tego i
owego, ale... Sterczą ci na nosie i nie widzisz barw. (podchodzi do trzepaka) To
utkwiło gdzieś w tobie. Tu coś ci się przekręciło. (dotyka jego piersi) Tak tam
mroczno, że nawet z noktowizorem nie ma po co się pchać. I dlatego świat jest
dla ciebie przegrany, a Bóg zakłamany i fałszywy. Nie umiesz się cieszyć, nie
potrafisz wskrzesić w sobie odrobiny fantazji. Ja wszędzie czuję bliskość Boga,
nie tylko w kościele ― w budzie, na rolkach, na stadionie, na dyskotece, na kon-
cercie...
TOMASZ
Tanie bajery. Bez obrazy, jesteś niepoprawną romantyczką i zachwycałabyś
się nawet tym śmierdzącym wysypiskiem śmieci za miastem, siedliskiem koma-
rów, much i robali. (wraca na ławkę i siada na niej okrakiem) Ale czemu się
dziwić? Starzy chuchają na ciebie jak na saską porcelanę. Mają takiego słodkiego
bobasa. Sądzę wszakże, że gdyby życie, jak księżyc, odsłoniło przed tobą drugą
stronę, gdybyś pojęła, że świat jest dżunglą, wypełnioną dzikimi bestiami, łakną-
cymi szmalu, władzy i rozkoszy, gdybyś dojrzała, że górą są w nim najwięksi
zwyrodnialcy, zmieniłabyś punkt widzenia. Czy musisz się o cokolwiek martwić:
o kasę, o żarcie, o ciuchy, o manele, o metę na noc?
ROMA
No, wiesz? Jesteś uszczypliwy, Tomku, i powinnam się na ciebie obrazić. I
ja mam zmartwienia, a któż ich nie ma. Nie wyolbrzymiam ich jednak tak jak ty i
z byle powodu nie podnoszę krzyku. Nie kryję, czasami coś mi dolega, ale czy to
ma oznaczać, że tym samym cały świat jest chory i cierpiący? Bez przesady z tą
ponurą miną. Dlaczego miałabym patrzeć na wszystko przez pryzmat moich
zmartwień? (siada na ławce)
TOMASZ
Dobra, nie zamierzam się z tobą kłócić, wycofuję się, a ty nie rób z siebie
przemądrzałej suki. Podzielimy racje na pół i będziemy kwita. A jeśli widzisz na
4
70428765.002.png 70428765.003.png
moim nosie ciemne okulary, to doradź mi, jak je zdjąć. Co mam zrobić, by nie
przysłaniały mi świata? (przysuwa się do niej)
ROMA
Suka? Ależ ty wstawiasz teksty. Nie przeginaj, Tomku, bo będziesz miał
przekichane. Jak je zdjąć? To proste. Gdybyś zaczął się modlić, odsłoniłby się
przed tobą świat ducha, przesycony dobrocią i miłością...
TOMASZ
Ja, modlić się? Z różańcem w ręku, klepiący pacierze? Zawodzący gorzkie
żale? Idź się dygaj z pingwinami. Do kogo i po co? Może jak w osławionej grze
Pascala powinienem się zaasekurować ― tak, na wszelki wypadek, bo a nuż po
śmierci wpadnę w łapy surowego Sędziego?
Wolę raczej własne założenie i uważam, że jest ono bardziej na miejscu.
Otóż, uważam, że jeśli Bóg istnieje, to lepiej niż ja sam wie, czego mi potrzeba, a
jeśli Go nie ma, to i najgorliwsze prośby nie pomogą. Zafajdany wszechświat,
który ich wysłucha przecież mi nie odpowie.
ROMA
Ależ ty motasz! Modlić się, to wychodzić na spotkanie Boga, który cierpli-
wie czeka, to szukać Go, tak jak się szuka prawdziwego przyjaciela ― nie z myś-
lą o doraźnym zysku lub stracie. Jeśli odkryjesz Go tak jak ja, zaznasz spokoju i
szczęścia... (wstaje i podchodzi do piaskownicy, podnosi porzucone wiaderko i
stawia je na obrzeżu)
TOMASZ
He, he, he. Robisz mi niezły pasztet w głowie. Jak mogę spotkać się z kimś,
kogo w ogóle nie znam? I nie mam pojęcia, jak wygląda? A nawet nie wiem, czy
istnieje? To tak, jakbym stale szlajał się w pobliżu dworca kolejowego, jak idiota
wyczekując kogoś, kto nigdy się do mnie nie wybierze. W pale się nie mieści!
Wzięliby mnie za bezdomnego, lumpa lub ćpuna.
ROMA
Tomku, nie chcesz mnie zrozumieć! Przekręcasz złośliwie prawie wszyst-
ko, co mówię. Przecież Bóg czeka; nie jest przypadkowym przyjezdnym; a poza
tym zostawił wyraźne znaki, drogowskazy życia duchowego, które do Niego
prowadzą. I przypuszczam, że je dobrze znasz. (siada na obrzeżu piaskownicy)
Chodzi mi przede wszystkim o Pismo święte, zwane księgą życia, prawdziwego
życia... Ono jest utrwaloną na piśmie mową Boga.
5
70428765.004.png 70428765.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin