Szmagier Krzysztof - 07 zgłoś się - 18. Bilet do Frankfurtu.pdf

(1629 KB) Pobierz
1041708733.001.png
Bilet do Frankfurtu
07 zgłoś się
Kolekcja książek
o poruczniku Borewiczu
Krzysztof Szmagier
Bilet do Frankfurtu
Kalkowski stał dziwnie zamyślony. Ciemny kolor garnituru podkreślał cienie pod
oczyma mężczyzny. Tuż za nim roześmiana Czechowicz rozmawiała z opasłym,
ciemnoskórym mężczyzną w białym garniturze. Była to kobieta tuż po czterdziestce,
ciemnowłosa, bardzo zgrabna. Miała na sobie minis pódnicę i bluzkę z głębokim
dekoltem. Ostry makijaż nadawał jej wulgarny wygląd.
Sitek, lekko zgarbiony, prawie chudy, w ciemnych okularach, miał w sobie coś ze
szczura. Żegnał się właśnie z mocno opalonym mężczyzną, typem południowca.
Sekretarka, piękna młoda kobieta, rozejrzała się dookoła. Sięgnęła po tacę z
kieliszkami i przeszła z nią po gabinecie, wśród gości skromnego przyjęcia. Tu i ówdzie
słychać było angielszczyznę. Dziewczyna z uśmiechem częstowała alkoholem. Sięgnęła
teraz po tacę z kanapkami.
-
Proszę, panie ministrze - uśmiechnęła się czarująco. - A pan dyrektor? - zwróciła
się do Kalkowskiego.
Zajęty rozmową, podziękował.
Kiedy, obchodząc stolik, sekretarka znalazła się tuż za nim, nachyliła się nieznacznie
w jego kierunku. Na jej twarzy malowała się troska.
-
Zjedz coś - powiedziała szeptem. - Od rana nie miałeś nic w ustach. - I przeszła
dalej z przyklejonym znowu do twarzy uśmiechem.
Kalkowski po chwili otworzył szufladę biurka. Wyjął dokumenty i spojrzał na
gabinet pełen ludzi. Przez chwilę przyglądał się uważnie Czechowicz. Mimo wieku miała
figurę nastolatki. Rozmawiała z ożywieniem. W pewnym momencie przechodzący tuż za
nią Sitek szepnął jej coś dyskretnie.
Sekretarka, piękna młoda kobieta, rozejrzała się dookoła. Sięgnęła po tacę z
kieliszkami i przeszła z nią po gabinecie, wśród gości skromnego przyjęcia. Tu i ówdzie
słychać było angielszczyznę. Dziewczyna z uśmiechem częstowała alkoholem. Sięgnęła
teraz po tacę z kanapkami.
-
Proszę, panie ministrze - uśmiechnęła się czarująco. - A pan dyrektor? - zwróciła
się do Kalkowskiego.
Zajęty rozmową, podziękował.
Kiedy, obchodząc stolik, sekretarka znalazła się tuż za nim, nachyliła się nieznacznie
w jego kierunku. Na jej twarzy malowała się troska.
-
Zjedz coś - powiedziała szeptem. - Od rana nie miałeś nic w ustach. - I przeszła
dalej z przyklejonym znowu do twarzy uśmiechem.
Kalkowski po chwili otworzył szufladę biurka. Wyjął dokumenty i spojrzał na
gabinet pełen ludzi. Przez chwilę przyglądał się uważnie Czechowicz. Mimo wieku miała
figurę nastolatki. Rozmawiała z ożywieniem. W pewnym momencie przechodzący tuż za
nią Sitek szepnął jej coś dyskretnie.
Nie przerywając rozmowy, skinęła potakująco głową.
Mężczyzna tytułowany przed chwilą ministrem skrzywił się z powątpiewaniem.
-
Przedstawię to wyżej - powiedział do Kalkowskiego - ale myślę, że nie mamy co
marzyć o takich inwestycjach. Podniosły się głosy, czy rzeczywiście powinniśmy
budować hotele bez otwieranych okien, a za to wyposażone w klimatyzację, zżerające
prąd i wymagające konserwacji. Ta zachodnia moda obróci się przeciwko nam.
Urządzenia do klimatyzacji staną, a my będziemy wybijać szyby w nieotwieranych
oknach, żeby się nie udusić... To dobre na Manhattanie.
Po tej wypowiedzi w gabinecie zapadła cisza. Kalkowski ożywił się nagle.
-
Pani Ewo, jeszcze szampana! - zawołał.
-
Radzieckiego. Bez klimatyzacji - dodał, siląc się na żart.
-
Myślę, że towarzysz minister rozpatrzy nasze propozycje, a my dowiemy się o
rezultatach - usłużnie skonstatowała Czechowicz.
Podniosła kieliszek.
-
Za powodzenie! - uśmiechnęła się.
Wszyscy wypili.
- A w ogóle to na razie będziecie mieli NIK na głowie - odezwał się minister, nie
patrząc na Kalkowskiego. - Potem jeszcze pogadamy.
Na twarzy Czechowicz na chwilę pojawił się niepokój. Kalkowski wyglądał na
przybitego.
Spotkanie dobiegało końca. Goście zaczęli się żegnać.
Sitek odstawił kieliszek i niby przypadkiem przeszedł obok Kalkowskiego.
-
O piątej - powiedział półgłosem. - To jest zaraz za stacją benzynową. Łatwo
trafisz.
Kalkowski kiwnął nieznacznie głową.
W drzwiach zrobiło się małe zamieszanie. Kilka osób jednocześnie opuszczało
gabinet. Dyskutowali jeszcze, żegnali się. Po chwili Kalkowski został sam. Usiadł za
biurkiem, zamyślony. Sięgnął po leżące na blacie zdjęcia i patrzył na nie przez chwilę.
Na pierwszym planie widać było palmy, w tle luksusowy hotel i fragment basenu.
Wreszcie z niechęcią rzucił fotografie na biurko. Drzwi otworzyły się bezszelestnie i
do gabinetu weszła sekretarka. Patrzyła na-Kalkowskie-go uważnie, z troską.
-
Zmęczony jesteś - powiedziała. Kalkowski kiwnął potakująco głową. Dziewczyna
położyła na biurku teczkę z papierami do podpisu.
-
Sitek złożył podanie o urlop. Dyrektor, zdaje się, odmówił. Prosił, żebyś ty to
podcyfrował.
-
Wiem - westchnął. Sięgnął po podanie.
-
Co w domu? - zapytała delikatnie, jakby poruszała drażliwy temat.
- Jeszcze nic - odpowiedział Kalkowski, nie patrząc na nią. - Jutro to podpiszę. - Z
niechęcią odsunął od siebie papiery. - Ładnie wyglądasz
-
stwierdził bezbarwnie.
- Mama wraca dopiero w poniedziałek - odrzekła i uśmiechnęła się smutno, z
lekkim wyrzutem. - Ale chyba nie mam co liczyć, że dziś... - zawiesiła głos.
Kalkowski znowu bez słowa zaprzeczył ruchem głowy.
Ewa zabrała pisma i w milczeniu wyszła z pokoju.
Zachodzące słońce żarzyło się czerwoną plamą w szklanej ścianie Intraco.
Kalkowski wyszedł z budynku i skierował się w stronę kremowego poloneza. Przez
chwilę siedział zamyślony za kierownicą, po czym zapalił silnik i ruszył wolno z
parkingu. Samochód na górze miał umocowany bagażnik.
Za szklanymi drzwiami stał Sitek. Przez lekko przydymione okulary optyczne niemal
nie widać było jego oczu. Tylko ruch głowy zdradzał, że obserwował Kalkowskiego.
Ubrany w luźny płaszcz typu Burberry i kapelusz z dużym rondem, wyglądał trochę jak
postać z filmów o Alu Capone.
Kiedy tuż obok niego stanęła Czechowicz, wskazał głową w stronę parkingu i
powiedział coś do niej wyraźnie wzburzony. Wzruszyła lekceważąco ramionami i zrobiła
krok do przodu. Drzwi rozsunęły się samoczynnie.-Wyszli z biurowca, kierując się na
parking.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin