MOOR LOVE - Carol Lynne [PL].pdf

(365 KB) Pobierz
647071529 UNPDF
Miłość z wrzosowiska
MOOR LOVE
Carol Lynne
Rozdział pierwszy
Wyglądając przez okno, Caleb obserwował jak pociąg pokonuje swoją trasę przez
wiejską okolice Yorkshire. Nadal nie mógł uwierzyć, że tu był. Zajęło to niemal rok
papierkowej roboty, aby otrzymać studencką praktykę, ale ten dzień wreszcie nadszedł.
Szybko przejrzał folder z informacjami, który otrzymał. Uśmiechając się do siebie
zamknął skoroszyt. Czytał to tak wiele razy, że nauczył się go już na pamięć. Będzie pracował
dla Jona Cooka na małej farmie owiec w środkowej części kraju obok nadmorskiego
miasteczka Whitby.
Zgodnie z informacjami, które otrzymał, będzie wykonywał sam całą pracę. Zaraz
potem jak jego mama przeczytała to, starała się desperacko odwieść go od wyjazdu. Nie, pan
Cook nie był seryjnym mordercą ani nikim podobnym.
Pan Cook dziewiętnaście lat temu przeżył wypadek samochodowy. Wypadek odebrał
życie jego ojcu i zostawił go z wyraźnym utykaniem i niemożnością rozmawiania. Ostatnio
coraz częściej powtarzające się upadki w czasie pochylania się nad owcami pogorszyły jego
wcześniejsze dolegliwości. Niezdolny do właściwego opiekowania się swoimi owcami, pan
Cook w końcu zgodził się skorzystać z programu pomocy w ramach praktyk studenckich.
Caleb już wiedział, że będą mieli problem, ponieważ pan Cook uparcie utrzymywał, że
nie potrzebuje pracownika przez cały rok, ale program umieszczał studentów jedynie na taki
okres czasu. Kiedy Caleb zacznie pracę, powinien być tam przez wyznaczony czas albo
ryzykuje utratę kredytu studenckiego.
Kiedy ponownie oparł czoło o szkło, Caleb pogrążył się we własnych problemach.
Ujawnił się przed mamą, kiedy miał szesnaście lat, ale nadal czekał, aby powiedzieć ojcu.
Kiedy lata mijały, wciąż obiecywał sobie, że to zrobi, ale czas wciąż nie był dobry.
Po rozwodzie rodziców, Caleb i jego mama przeprowadzili z powrotem do Kansas,
pozostawiając ojca i rodzinną farmę. Dzieciństwo spędzał na boisku do baseballu i w centrum
handlowym zamiast w stodole i na pastwisku.
Był wysyłany do Iowa na dwa tygodnie każdego lata, aby spędzić je z ojcem. To właśnie
wtedy czuł, że różnice między nimi narastają. Zazwyczaj spędzał cały czas siedząc na
werandzie albo przed starym telewizorem. To nie tak, że nie chciał pomagać ojcu na farmie,
po prostu nie wiedział jak to robić. Jego ojciec nie był zbyt cierpliwy i często denerwował się,
kiedy starał się wyjaśnić jak wykonać poszczególne zadania.
Caleb stwierdził, że trzymanie się od siebie z daleka sprawia, że obaj są szczęśliwsi. To
wszystko zmieniło się po jego ujawnieniu się. W wieku szesnastu lat, Caleb zdecydował ze to
najwyższy czas, aby zakasać rękawy i nauczyć się wszystkiego, co tylko mógł o owcach. W
czasie poprzedzającym jego dwutygodniową wizytę, Caleb przeszukiwał Internet, czytając
każdy artykuł, jaki udało mu się znaleźć.
Tłumaczenie: GeDeTe
www.gedete.blog.onet.pl
1
Wiedział, że w te wakacje wreszcie powie ojcu, że jest gejem i chciał wcześniej
wytworzyć jakąś więź pomiędzy nimi. Wkrótce odkrył, że czytanie o owcach a właściwa
opieka nad nimi to dwie całkowicie różne rzeczy.
Jego ojciec był trochę bardziej cierpliwy w stosunku do niego, ale Caleb nadal uważał,
że jeszcze wiele musi zrobić zanim powie ojcu prawdę. Od tamtego czasu realizuje to
postanowienie, naprawdę lubi uczyć się o zwierzętach trzymanych na farmie, nie tylko o
owcach, ale o świniach, bydle a nawet o kurach.
Kiedy nadszedł czas, aby złożyć papiery na studia, Caleb wybrał Uniwersytet Stanowy
w Kansas, ponieważ mieli bardzo dobry program rolniczy. Wiedział, że nie chce być
farmerem ani ranczerem, ale dowiedział się, że jest wiele zawodów, w których można zrobić
karierę mając wiedzę rolniczą.
W ostateczności, zdecydował zrobić dwa kierunki rolnictwo i marketing. Na drugim
roku odbył rozmowę kwalifikacyjną z państwową firmą żywieniową i wydawało mu się, że
jest to ścieżka zawodowa, która najbardziej się mu podoba.
Może ten rok wzmocni jego postanowienie o rozmowie z ojcem. Cholera, to nie może
dalej tak ranić. Odrywając wzrok od niesamowitej scenerii, Caleb ponownie spojrzał na
teczkę z informacjami. Zastanawiał się, jaki jest stosunek pana Cooka do geji. Czy będzie
oczekiwał, że odsunie od siebie tą część swojego życia na następny rok?
Caleb nie był pewien jak tolerancyjni są ludzie w i wokół Whitby. Dorastał smakując
dosyć aktywnego życia seksualnego i jeśli będzie musiał to powstrzyma swoje pożądanie, ale
to nie będzie łatwe. Przynajmniej miał pewność, że jego orientacja jest znana. Nawet, jeśli nie
mógłby angażować się w swoje ulubione zajęcia, nie chciał ukrywać się już dłużej.
Jon Cook miał trzydzieści sześć lat, był jedynie trzynaście lat starszy od Caleba, ale z
kilku listów, które otrzymał od pana Cooka, wydawał się o wiele starszy. Może wynikało to z
niemożności mówienia. Caleb nie był pewien, ale listy zawsze były bardzo dobrze napisane i
zwięzłe.
Znak obok drogi i z głos spikera z głośnika nad jego głową zawiadomiły, do że
dojeżdżają do Whitby. Caleb szybko schował skoroszyt do torby z laptopem zanim spojrzał
na swoje nowe rodzinne miasto. W odległości mógł zobaczyć ocean. Caleb nie mógł sobie
przypomnieć czy kiedykolwiek był tak blisko oceanu. Cóż, przeleciał nad nim podczas
podróży do Anglii, ale to było zupełnie, co innego. To zdecydowanie był nowy rozdział w
jego życiu.
Nie było możliwości, aby to miejsce było prawdziwe. Wyglądało raczej jak dekoracja
filmowa z wąskimi, krętymi brukowanymi uliczkami pomiędzy malowniczymi budynkami.
Pociąg zatrzymał się i Caleb zauważył kilka osób w zgromadzonych w swoich
samochodach w miejscu gdzie pan Cook miał się z nim spotkać na stacji, Caleb nie mógł
przestać zastanawiać się jak wygląda jego nowy pracodawca.
Zarzuciwszy plecak na ramiona, Caleb podniósł torbę z laptopem i pociągnął jedną ze
swoich walizek w stronę drzwi. Kiedy miał już je na peronie szybko wrócił po pozostałe.
Nerwy i mało jedzenia skręcały mu żołądek, kiedy wysiadł z pociągu z ostatnim bagażem.
Pierwsza rzecz, jaka w niego uderzyła był przytłaczający zapach morza. Zatrzymał się
na chwilę, aby zadrzeć głowę do góry i popatrzeć jak mewy latają po zachmurzonym niebie.
Rozglądając się nie natychmiast zauważył kogoś, kto byłby podobny do tego jak sobie
wyobrażał, że wygląda właściciel farmy owiec. Oczywiście miał jedynie w umyśle młodszą
Tłumaczenie: GeDeTe
www.gedete.blog.onet.pl
2
wersje swojego ojca. Zauważył samotnego mężczyznę opierającego się ciężko na lasce po
jednej stronie. Oddech uwiązł Calebowi w klatce piersiowej.
Cholera, jeżeli to rzeczywiście był Jon Cook, na pewno nie wyglądał jak żaden z
farmerów, których dotychczas spotkał. Ciężko przełknął grudkę niedawno, co powstałą w
piersiach, Caleb skierował kroki do wysokiego ciemnowłosego mężczyzny, zostawiając swój
bagaż tam gdzie go postawił przed chwilą.
Różnica wielkości stała się nawet bardziej widoczna, kiedy staną przed nowym
pracodawcą.
- Nazywam się Caleb Winters. Pan Cook?
Caleb wyciągnął rękę w powitaniu. Pan Cook uścisnął ją z serdecznym potrząśnięciem.
Caleb nie mógł uniknąć myśli, że jego dłoń została pochłonięta przez opaloną twardą rękę
mężczyzny przed nim.
Jego penis zaczął także zwracać uwagę. Jak tylko ich dłonie rozłączyły się pan Cook
zaczął pośpiesznie pisać w notesie, który trzymał na szyi. Caleb czekał, obserwując jak długie
palce trzymają pióro.
Mała karteczka została wyrwana i wręczona mu. Caleb wziął ją i przeczytał:
“Proszę nazywaj mnie Jon. Mój ojciec był panem Cook.”
Caleb ponownie spojrzał na Jona i uśmiechnął się.
- Miło cię poznać Jon.
Jon skinął z aprobatą zanim wskazał na nie załadowany bagaż. Poza torbą, którą
właśnie niósł, Caleb spakował się w dwie dość duże walizki. Waga nie przekraczała
wymogów, ale ledwie. Zaczął podnosić dwie na raz, ale Jon złapał ręką jedną z rączek.
Caleb spojrzał w najbardziej niebieskie oczy, jaki kiedykolwiek widział. Nie cierpiał
wdawać się w zawody tak wcześnie w znajomości, ale Caleb wiedział, że Jon nie będzie w
stanie nieść ciężkiej walizki z uszkodzonym kolanem.
- W porządku. Poradzę sobie. – powiedział starając się po raz kolejny dźwignąć walizki.
Jon uderzył laską granatową walizkę i potrząsnął głową. Poddając się Caleb zrobił krok
w tył. Patrzył jak Jon z łatwością podnosi walizkę i odwraca się w stronę parkingu.
Caleb podążył za nim, zmagając się z jedną, którą niósł. Patrzył jak żyły i mięśnie na
przedramieniu Jona uwydatniają się pod dużym obciążeniem. Mimo ze jego pracodawca
nadal opierał się ciężko o laskę, wydawał się silniejszy niż Caleb przypuszczał. Skąd mógł
wiedzieć. Zawsze był dość małym facetem. Spędzał wiele godzin w siłowni przez ostatnie
cztery lub pięć lat, ale jedyne, co osiągnął to wyrzeźbienie jego nadal szczupłego ciała.
Jon z łatwością wrzucił walizkę na tył ciężarówki. Caleb wrzucił plecak na siedzenie
umieścił torbę z laptopem na ziemi. Z dwiema wolnym rękoma szarpnął, aby dźwignąć
pozostał torbę na bok ciężarówki.
Dwa opalone ramiona otoczyły go i pomogły zakończyć zadanie. Impet uwolnienia
ciężkiego obiektu wytrąciło Caleba z równowagi wystarczająco, aby otarł się o twardą klatkę
piersiową Jona. Usłyszał szybki oddech i spojrzał przez ramię.
- Przepraszam. – wymamrotał.
Jon patrzył na niego z góry. Wpatrywał się w niego kilka sekund zanim w końcu się
cofnął i wrócił na miejsce pasażera.
Co? Miał prowadzić? Pamiętał oczywiście. Angielscy kierowcy jeżdź po drugiej stronie
drogi. Uśmiechnął się do siebie. Caleb podniósł komputer i wgramolił się do szoferki.
Tłumaczenie: GeDeTe
www.gedete.blog.onet.pl
3
Umieścił ciężką czarną torbę na kolanach, mając nadzieję, że ukryje wyniosłość, która
zaskoczyła go przed chwilą. Zanim uruchomił ciężarówkę, Jon uderzył w siedzenie i wręczył
Calebowi cienki notatnik.
Otwierając go Caleb zauważył, że zawiera spisany opis czynności, do których Jon
potrzebuje jego pomocy. Wszystko wyglądało jak na razie na proste. Caleb miał jedynie
nadzieję, że wypełni obowiązki zgodnie z oczekiwaniami, Jona. Nigdy nie był dobry w życiu
zgodnie z oczekiwaniami i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Co wcale nie oznacza, że nie
starał się wystarczająco.
Jadąc przez wiejską okolicę, Caleb nadal nie mógł uwierzyć, że tu był.
- Tak tu pięknie. – szepnął głośno spoglądając, na Jona.
Zauważył lekko uniesiony kącik z jednej strony perfekcyjnych ust, Jona. Wyglądało na
to, że powiedział właściwą rzecz. Były dwie możliwości, co jest bardziej piękne, widok za
oknem albo widok siedzący obok niego.
Przestań! Skarcił się. Była olbrzymia różnica między tym, że Jon wiedział, że jest gejem i
afiszowaniem się przed nim z bezustanną twardością.
Caleb po raz kolejny starał się skoncentrować na kartce w swojej ręce.
Caleb,
Mam nadzieję, że twoja podróż przebiegła bez problemów. Zostawiam ci wolny czas abyś się
zaaklimatyzował do różnicy czasów na następne dwa dni. Mam nadzieję, że to dostatecznie. Jeśli nie,
proszę nie wahaj się powiedzieć. Będąc szczerym, nie nawiedzę tego, że jestem niezdolny samodzielnie
zająć się swoimi owcami. Mój lekarz zapewnia mnie, że moje kolano zdrowieje, ale tymczasem,
potrzebuję twojej pomocy z owcami na wrzosowiskach. Mają skłonność do włóczenia się i to będzie
twoim zadaniem, aby sprawdzać codziennie płot i czy owce są zdrowe. Dość często potrafią wydostać
się za ogrodzenie i wędrować po drodze. Straciłem już kilka z mojego stada przez nieuważnych
kierowców. Teren jest kamienisty i pagórkowaty wiec nie jestem w stanie zrobić tego sam. Będziesz spał
w pokoju gościnnym obok mojego. Jeżeli coś w załączonym liście jest niejasne lub niezadowalające,
proszę mówi mi o tym szybciej niż później. Uwzględnienie szybko tych rzeczy pozwoli właściwie
zbudować nasze relacje na najbliższy rok.
Z poważaniem,
Jon
Caleb zamknął notatnik i spojrzał na towarzysza.
- Zgadzam się, co do całości. Proszę nie krepuj się robić tego samego w stosunku do
mnie. Czytanie o czymś jest tylko pierwszym krokiem w prawdziwej nauce o czymś. Jestem
pewien, że coś schrzanię, zawsze to robię, ale korzystam ze wskazówek i wyjaśnień.
Jon obdarzył go delikatnym kiwnięciem głową bez spoglądania na niego. Caleb
zastanawiał się jak to będzie nie mieć nikogo do tak naprawdę do rozmawiania przez
następny rok. Spoglądając w bok przez okno mówił sobie, że to na razie pierwszy dzień.
Tłumaczenie: GeDeTe
www.gedete.blog.onet.pl
4
Rozdział drugi
Siedząc na swoim ulubionym wapiennym kamieniu, Caleb wpatrywał się w stado
pasące się w dolinie przed nim. Nie mógł uwierzyć, że był w Anglii już od dwóch miesięcy.
Jego część czuła się jakby był w domu. Chwila, kiedy wysiadł z ciężarówki pierwszego dnia
zdawała się być tak odległa.
Kiedy owce zaczęły kierować się na zachód, Caleb wstał i wytrzepał tył jeansów. Zrobił
sobie przerwę z Border Collie Jona, ale nadszedł czas, aby wrócić do pracy.
- Chodź Champ! – zawołał na trzyletniego czarno białego psa. Champ podążał obok
Caleba, kiedy schodził w dół zbocza. Na początku był zaskoczony, że pies Jona nie ma
imienia.
Kiedy przybyli na farmę, Champ witał obydwu z entuzjazmem. Caleb schylił się i
drapał psa za uszami.
- Jak się wabi? – zapytał Jona.
Jon zapisał w notesiku na szyi.
„Nie ma imienia.”
Caleb był w szoku.
- Żartujesz sobie ze mnie? Jak możesz mieć psa bez imienia?
Jon patrzył na niego przez kilka sekund zanim napisał:
„Nie mogę go wołać.”
Poczuł, że się czerwieni.
- Przepraszam, nie pomyślałem o tym.
Ponownie skierował uwagę na psa. Nie był pewien czy to zakłopotanie czy wstyd
trzymało jego głowę w dole, ale Jon zaraz postukał go w ramię.
Ponownie patrząc w górę otrzymał kolejną karteczkę.
„Możesz go nazwać, jeśli chcesz.”
Wciąż nie mógł tego zrozumieć, ale właśnie tam klęcząc na twardym podjeździe Caleb
zaszłą tracić głowę dla Jona Cooka.
- Champ? – zapytał, szukając u Jona zgody. – Zawsze chciałem mieć psa imieniem
Champ. Moja mama miała kilka psów, ale to był pudle, bardzo dziewczęce.
Zobaczył, że Jon naprawdę uśmiecha się po raz pierwszy, kiedy kiwał głową na zgodę.
Od tamtego dnia, Champ stał się jego niemal stałym kompanem. Szybko zauważył, że
Champ był bardziej przyjacielem Jona niż ktokolwiek inny. Bez możliwości do uczenia psa
komend, Champ był raczej bezużyteczny jako pasterz.
Caleb postanowi, że sam nauczy Champa jak wykonywać prace. Ćwiczyli każdego dnia
przez ponad miesiąc i Champ był naprawdę pojętny. Zdecydował się nauczyć psa nie tylko
komend głosowych, ale także znaków rękoma. Zamówił także przez Internet gwizdek dla
psów.
Nie powiedział o niczym Jonowi. Miał nadzieję zaskoczyć pracodawcę, kiedy on i
Champ zrealizują plan. Miał nadzieję, że po tym jak wyjedzie Champ będzie mógł pomagać
Jonowi doglądać owiec.
Tłumaczenie: GeDeTe
www.gedete.blog.onet.pl
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin