Hardy Kate - Możesz mieć wszystko.rtf

(832 KB) Pobierz

Kate Hardy

 

Możesz mieć wszystko


PROLOG

 

Czyż nie jest to najbardziej czarujące dziecko, jakie kiedykolwiek widziałaś?

Vicky przytuliła do siebie swoją nową bratanicę. Gdyby ktoś powiedział jej przed rokiem, że Sebastian będzie oczarowany swą córeczką, byłaby mocno rozbawiona. Jej starszy brat miał opinię playboya i sam przyznawał, że nie znosi dzieci. Teraz był głową rodziny i ojcem. I wszystko wskazywało na to, że Chloe Victoria Radley owinie sobie ojca wokół palca.

Tak, Seb. Ona jest czarująca.

Alyssa i ja chcemy poprosić cię o przysługę.

O co chodzi?spytała przekonana, że chodzi o opiekę nad dzieckiem podczas ich nieobecności.

Czy zgodzisz się zostać jej chrzestną matką? Chrzestną matką... Vicky nie miała dzieci. Obaj jej starsi bracia byli szczęśliwymi mężami i ojcami, ale ona wiedziała, że życie rodzinne nie jest dla niej. Nie miała czasu na bycie żoną i matką. Zamierzała zostać profesorem neurologii i zrobić karierę. Aby się sprawdzić, musiała pracować dwa razy ciężej niż zatrudnieni w jej branży mężczyźni. A to wymaga ofiar.

Teraz, trzymając na rękach małą Chloe i czując jej słodki zapach, zastanawiała się przez chwilę, czy jej kariera jest warta takich poświęceń. Szybko jednak odrzuciła od siebie te wątpliwości. Była pewna, że wybrała słuszną drogę. Od dziecka marzyła o tym, by być lekarzem, i to wybitnym. A teraz wiedziała, że jest w stanie zrealizować te marzenia.

Vic, czy dobrze się czujesz?spytał Seb.

Oczywiście.

To nieprawda. Pracujesz zbyt ciężko. Wiem, że chcesz zostać profesorem. Jestem pewny, że postawisz na swoim. Ale nie chciałbym, żebyś zaharowała się na śmierć.

Nic mi nie jest. Przestań mnie strofować.

Napuszczę na ciebie Alyssę. Albo Sophie. Albo obydwie.

To nic nie daodparła z uśmiechem Vicky. Obie jej bratowe też były lekarzami. Alyssa pracowała na oddziale ratownictwa, a Sophie zrobiła specjalizację z chirurgii. – One znają zasady tej gry.

Seb westchnął z rezygnacją.

No dobrze, nie będę się wtrącał. Więc zgadzasz się?

Na co?

Na to, żeby zostać chrzestną matką. – Wzniósł oczy do nieba. – Jesteś beznadziejna. Kiedy zadaję ci pytanie z zakresu neurochirurgii, potrafisz gadać przez wiele godzin. A kiedy pytam o sprawy prywatne...

Nie jestem aż tak monotematyczną maniaczkąmruknęła z uśmiechem Vicky. – Dziękuję wam, propozycja zostania chrzestną matką Chloe jest dla mnie bardzo zaszczytna. Szczególnie że daliście jej drugie imię z myślą o mnie.

Jeśli się okaże, że ma choć połowę twoich zalet, będę z niej bardzo dumnyoznajmił Sebastian.

Vicky zamrugała oczami. Miała wrażenie, że się przesłyszała. Czyżby Seb, który zawsze jej dokuczał, naprawdę zdobył się na komplement?

Widzę, że pod wpływem małżeńskiego życia straciłeś poczucie krytycyzmuzauważyła z uśmiechem.

Nie. Po prostu uświadomiłem sobie, co jest ważne. I wiem, że życie nie polega jedynie na pracy.

Tylko nie próbuj mnie z kimś swatać. Ja nie wtrącałam się do twoich spraw osobistych... ani Charliego.

Nieprawda, Vicky. To ty zorganizowałaś tę dobroczynną loterię, w której ja byłem główną wygraną, żeby odciągnąć na chwilę uwagę fotoreporterów od Charliego, który mógł dzięki temu pomyślnie ułożyć swoje sprawy z Sophie. I to ty skłoniłaś Alyssę do przyjęcia moich oświadczyn.

Nie słuchaj tatyrzekła Vicky do małej Chloe. – Ja się do niczego nie wtrącałam. Po prostu otworzyłam im oczy na kilka spraw, których nie dostrzegali.

I postąpiłaś słuszniedodała Alyssa, która właśnie weszła do salonu. – Czy Sebastian już ci powiedział?

Tak. A ja z radością przyjęłam waszą propozycję.

To świetnie. Ale słyszałam, co on mówi i uważam, że ma rację. Ty naprawdę za ciężko pracujesz, Vic.

I bardzo to lubię. Koniec dyskusjioświadczyła Vicky, a potem, chcąc zmienić temat, spytała:Czy widzieliście już te zdjęcia Chloe?

Oboje połknęli przynętę i zaczęli się zachwycać pierwszymi fotografiami swej córeczki, rezygnując z dalszych uwag na temat prywatnego życia Vicky.

A o to właśnie jej chodziło.


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Jake wszedł na oddział neurologii. Była środa, a on miał zacząć pracę dopiero następnego dnia. Wiedział jednak, że tylko w ten sposób może się przekonać, jak naprawdę funkcjonuje jego nowy oddział, gdyż w czwartek rano wszyscy będą wychodzić z siebie, chcąc zrobić dobre wrażenie na nowym konsultancie.

Wszystko działało bez zarzutu. Mimo sporej liczby pacjentów na oddziale panował spokój, co dobrze świadczyło o sprawności zespołu. Wszędzie panowała nieskazitelna czystość, co również wzbudziło jego uznanie. Pracował w kilku szpitalach, których administracja lekkomyślnie trwoniła pieniądze, zaniedbując tak podstawowe sprawy jak higiena.

Dostrzegł dużą tablicę, z której można się było dowiedzieć, gdzie w danej chwili przebywają poszczególni lekarze. Doszedł do wniosku, że przepływ informacji działa sprawnie, a oddział jest dobrze zarządzany.

W tym momencie pojawiła się przed nim jakaś kobieta. Miała na sobie biały kitel, z jej szyi zwisał identyfikator. Doszedł do wniosku, że jest to najbardziej atrakcyjna kobieta, jaką kiedykolwiek spotkał. Musiała mieć około metra siedemdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu, bo w butach na wysokich obcasach mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Miała też długie nogi i znakomitą figurę oraz ciemne, falujące włosy i szaroniebieskie oczy. A także najbardziej zmysłowe usta, jakie w życiu widział. Wydała mu się piękna jak gwiazda. Poczuł zdenerwowanie i zapomniał, gdzie się znajduje. Miał ochotę zrobić krok do przodu, chwycić ją w ramiona i namiętnie pocałować. Zupełnie jak w kinie.

Co mogę dla pana zrobić?spytała. – Czy pan kogoś szuka?

Jej głos przywołał go do rzeczywistości. Gwiazdy filmowe nie mówią z akcentem typowym dla angielskich klas wyższych. Zauważył pod jej kitlem ciemny kostium, który był zapewne dziełem jakiegoś znanego projektanta, co dowodziło jej zamożności.

Poza tym miała niebawem zostać jego koleżanką, a to wyklucza jakiekolwiek bliższe związki. Nigdy nie umawiał się ze współpracownicami. Wiedział z doświadczenia, że może to prowadzić do poważnych komplikacji.

Od dawna jednak nie spotkał kobiety, która przyprawiłaby go o takie dreszcze zachwytu.

Dziękuję bardzo, jakoś sobie poradzęodparł chłodnym tonem, ale niemal natychmiast zdał sobie sprawę, że postępuje bezsensownie, ukrywając swoją tożsamość. – Jestem Jake Lewisoznajmił, naprawiając błąd i wyciągając do niej rękę.

Zjawił się pan o dzień za wcześnie.

Poczuł, że się czerwieni i wzbudziło to w nim złość na samego siebie. Przecież na miłość boską jestem jej przełożonym!pomyślał z gniewem. Więc dlaczego reaguję jak uczniak na widok nauczycielki?

Przechodziłem tędy i postanowiłem na chwilę wstąpićoznajmił zdawkowym tonem.

Vicky natychmiast się domyśliła, że doktor Lewis wcale nie wstąpił do szpitala przypadkowo, lecz chciał po prostu sprawdzić, jak funkcjonuje oddział na dzień przed rozpoczęciem pracy. Nie miała mu tego za złe, bo na jego miejscu postąpiłaby tak samo.

Podała mu rękę i stwierdziła, że ma mocną, suchą dłoń. Co więcej, zauważyła ze zdziwieniem, że jego dotyk sprawia jej przyjemność. Miała wrażenie, że w jego uścisku było coś osobistego. Niemal pieszczotliwego. Natychmiast odpędziła od siebie te myśli, uznając je za absurdalne. Nigdy wcześniej nie miewała tego rodzaju urojeń. A koledzy z pracy nie byli dla niej potencjalnymi partnerami.

Jak na konsultanta Jake prezentował się trochę... dziwnie. Tanie ubranie, tanie buty. Większość dotychczas spotykanych przez nią wybitnych lekarzy lubiła popisywać się szytymi na miarę garniturami i ręcznie robionym włoskim obuwiem. Pomyślała z nadzieją, że być może Jake Lewis nie dba o wygląd, gdyż skupia się na medycynie.

Obchód właśnie się skończyłoznajmiła. – Ale jeśli pan chce poznać nasz personel, mogę go panu przedstawić.

Nie, poczekam z tym do jutra.

Jest obcesowy, pomyślała z żalem. Miejmy nadzieję, że nie będzie taki w stosunku do pacjentów. Gdyby się uśmiechnął, mógłby wyglądać bardzo sympatycznie. Jest wysoki. Ma ciemne, wyraziste oczy. Ciemne włosy, które spadają mu na czoło, a z tyłu są nieco za długie. I usta, których miałabym ochotę dotknąć...

Ale on za niecałe dwadzieścia cztery godziny zostanie moim przełożonym. A poza tym ja mam na głowie ważniejsze sprawy. Praca: numer jeden. Związki z mężczyznami: zero. Tak od dawna wygląda mój program i tak będzie, dopóki nie zostanę profesorem neurologii. Potem mogę na nowo ocenić sytuację. Ale w żadnym wypadku nie wcześniej.

Czy chciałby pan zobaczyć coś jeszcze?Zdała sobie sprawę, że to pytanie zabrzmiało uwodzicielsko.

Chodzi mi o to, że gdybym panu pokazała pokój dla personelu, szatnię i kuchenkę, nie tracilibyśmy na to czasu jutro.

 ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin