Jan Brzechwa-Przygody rycerza Szaławiły.pdf

(95 KB) Pobierz
10288433 UNPDF
Jan Brzechwa
BAŚNIE I POEMATY
PRZYGODY RYCERZA SZAŁAWIŁY
Pana Soczewkę, jak pewno wiecie,
Gdy wojna się skończyła,
Wsiadł rycerz Szaławiła
Na bułanego konia.
Za giermka wziął gamonia,
Co po wsiach kury kradł,
I milcząc ruszył w świat.
Miał giermek Roch na imię.
Nos odmrożony w zimie
Na gębie mu wykwitał
Jak rzepa pospolita.
A nade wszystko Roch
Spać lubił, bo był śpioch.
Miał rycerz zbroję podłą
I niewygodne siodło,
Do tego uprząż biedną
I strzemię tylko jedno,
Lecz za to żył w nim duch,
Co starczyłby za dwóch.
Tylko na jedną nogę
Przy bucie miał ostrogę,
Gorący w walkach udział
Sprawił, że włos mu zrudział.
Nietęgą postać miał,
Lecz rycerz był na schwał.
Mawiali o nim Szwedzi,
Że w nim stu diabłów siedzi,
Tatarzy z trwogi słabli
Na widok jego szabli,
A Turcy - zwykła rzecz -
Zmykali przed nim precz.
Gdy wojna się skończyła,
W świat ruszył Szaławiła,
Roch za nim zwolna człapał,
Bo miał niewielki zapał
Do przygód. Nadto Roch
Niechętnie wąchał proch.
Rzekł rycerz: "Jestem głodny
To objaw niezawodny,
Że gdzieś tu jest zamczysko
Albo oberża blisko.
Na pieczeń mam dziś chęć
Mój giermku! Za mną pędź!"
Z pół mili ujechali,
A już gospoda w dali
Gospoda "Pod Fijołkiem",
Więc rycerz z swym pachołkiem
Przed bramą z konia zsiadł:
"Tu - rzecze - będę jadł!"
Koń dawniej rżał - dziś nie rży,
Gdy staje przy oberży,
Wiadomo - rycerz w nędzy,
A owsa bez pieniędzy
Nie daje przecież nikt:
Pan chudy - chudy wikt.
Toteż niepewnie trochę
Wszedł Szaławiła z Rochem
Do izby dość przestronnej,
Gdzie przy pieczeni wonnej,
Która zapiera dech,
Siedziafo zuchów trzech.
Rzekł tedy Szaławiła:
"Hej, gospodyni miła,
Nam też tu podaj pieczeń,
A proszę - bez złorzeczeń.
Bo płacę, kiedy mam,
Dziś nie mam, stwierdzam sam."
Zaśmiała się szynkarka:
"A to z was niezła parka,
Wynoście się czym prędzej,
Nic nie dam bez pieniędzy,
Włóczęgów mamy dość,
A taki gość - nie gość!"
W rycerzu moc ożyła:
"Jam - rycerz Szaławiła,
Do króla jegomości
Chodziłem nieraz w gości,
Król brał mnie grzecznie wpół
I sadzał za swój stół.
Ugaszczał mnie szach perski
I regent holenderski,
Królowa Izabela
I król węgierski Bela,
I nawet Wielki Fryc -
Lecz nie płaciłem nic!"
To rzekłszy rycerz godnie
Podciągnął sobie spodnie.
"Niech miła gospodyni
Trudności mi nie czyni,
Nie jadłem od dwóch dni,
Aż w brzuchu mi się ckni."
Tu głos zabrały zuchy:
"Brzuch pusty, język suchy,
Któż ścierpi taką dolę?
Siadajcie tu przy stole,
Pieczeni jest w sam raz
By nią ugościć was.
I piwa do wieczerzy
Nie zbraknie dla rycerzy.
Hej, gospodyni, żywo
Nieś chleb, mięsiwo, piwo,
Talerze, szklanki, nóż,
Prosimy siadać już!"
Rzekł rycerz Szaławiła:
"Przemowa nader miła,
Ogromnie sobie cenię
Szlachetne zgromadzenie,
Chodź, Rochu! Oto Roch:
Mój giermek - leń i śpioch.
"A my jesteśmy zuchy,
Wesołe pasibrzuchy.
Kochamy opowieści
O bohaterskiej treści.
Mów, Szaławiło, mów,
Słuchamy twoich słów!"
Za stół przybysze siedli,
Porządnie się najedli,
Roch aż językiem mlasnął,
Ze stołka spadł i zasnął,
A rycerz wziął się wpół
I swą opowieść snuł:
"Mam dwieście lat z kawałkiem,
Lecz jestem młody całkiem,
Mój ojciec miał trzy wieki,
Gdy zamknął swe powieki,
A mój stryjeczny dziad
Żył ponad pięćset lat.
Walczyłem ja w Wenecji,
W Hiszpanii, Grecji, Szwecji,
Pod Warną i nad Marną,
Choć miałem zbroję marną,
Mnie w Moskwie Batu-Chan
Czterdzieści zadał ran.
Gdy mi odrąbał głowę,
Myślałem: "Juź gotowe!"
Lecz zbiegli się lekarze,
Puszkarze, rusznikarze,
Przyszyli głowę znów
I - proszę - jestem zdrów!
W Warszawie Bonaparte
Powiedział do mnie żartem:
"Do Pyr jedź, Szaławiło,
Tam jeszcze cię nie było!"
Odrzekłem: "Rozkaz, Sire.
Wyjeżdżam dziś do Pyr."
Przyjeżdżam tam koleją,
A w Pyrach już się leją
Kozacy i Prusacy,
I nasi beliniacy.
Pif-paf! Pif-paf! Pif-paf!
Ruszyłem do nich wpław.
Złapałem wnet dowódcę
I mówię mu pokrótce,
Że rozkaz mam i władzę,
Że ja dziś pułk prowadzę.
Dowódca z gniewu zżółkł,
A ja prowadzę pułk.
Kozacy tył podali,
Prusacy się poddali
Wraz z całą artylerią
(Mówię to całkiem serio),
A cesarz do mnie rzekł:
"Wspaniały jesteś człek!
Mianuję cię marszałkiem,
(Mówię to serio całkiem)
Masz legię honorową,
(Daję wam na to słowo)
I będziesz księciem Pyr."
Odrzekłem: "Rozkaz, Sire!"
Tak! Różnie w życiu bywa!"
Tu rycerz łyknął piwa,
Zapalił papierosa,
Kłąb dymu puścił z nosa,
Uderzył dłonią w stół
I swą opowieść snuł:
"Za króla Władysława
Ciekawsza była sprawa:
Chciał zdobyć król warownię,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin