Szmagier Krzysztof - 07 zgłoś się - 21. Przerwany urlop.pdf

(1631 KB) Pobierz
1041776948.001.png
Przerwany urlop
07 zgłoś się
Kolekcja książek
o poruczniku Borewiczu
Krzysztof Szmagier
Przerwany urlop
Nad jeziorem zachodziło słońce. Nawet najmniejszy wiatr nie poruszał gładkiej
powierzchni wody. Jedynie kolory mieniące się na wodzie dodawały ruchu
nieruchomemu krajobrazowi. Nagle w ciszę wdarł się głos kukułki, a potem ostry dźwięk
silnika motorówki. Spokojną taflę wody rozbiła para nart wodnych. Dziewczyna świetnie
manewrowała podczas zakrętów łodzi.
Borewicz uwolnił się z objęć przystojnej brunetki i wstał z koca. Wciągnął szybko
spodnie. Ze złością spoglądał na hałasującą motorówkę.
- Strefa ciszy, psia krew! - krzyknął z oburzeniem.
-
To ci filmowcy. Mówiłam, że coś tu kręcą. Widziałam Stalińską - powiedziała
niemal z dumą dziewczyna.
Borewicz obejrzał się z uśmiechem, już spokojny. Jego towarzyszka, wkładając
podkoszulek, spoglądała zalotnie spod rzęs.
- Przyjdziesz na wieczorek zapoznawczy?
Borewicz usiadł w rowerze wodnym i nie odpowiadał. Dziewczyna zwinęła koc i
podeszła do brzegu.
- Czy ty troszkę nie przesadzasz? - zapytał po chwili z przekąsem.
Zerknęła na niego z zaciekawieniem.
-
Nie, dlaczego?
Po zakolu rzeki płynęła łódź z baldachimem. W łodzi siedziała kobieta ubrana w
staroświecką suknię z epoki, zakrywającą sylwetkę aż do ziemi, w ręku trzymała
parasolkę. Słońce prześwietlało tiulowe koronki.
-
Czy ty słuchasz, co ja mówię? - krzyknął w jej stronę reżyser.
Kobieta spojrzała na brzeg.
-
Mam dosyć - poskarżyła się. - Jestem cała przemoczona.
Łódka przybiła do pomostu.
- To co, jestem wolna? - zapytała.
Reżyser spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, ukrywając zniecierpliwienie.
-
Trzeba mieć do ciebie anielską cierpliwość - powiedział. - Tak, zrób sobie
przerwę.
- To idę się wykąpać.
Po chwili kobieta zdjęła strój. Najpierw perukę, następnie suknię. Pod peruką miała
krótko ostrzyżone włosy. Została w kostiumie kąpielowym. Podeszła do brzegu, aby
sprawdzić wodę. W tym samym czasie do pomostu podpłynął Bo-rewicz. Spojrzał z
uśmiechem na gwiazdę.
-
Proszę uważać. "Woda jest zimna - ostrzegł ją.
-
Rzeczywiście, okropnie... - wstrząsnęła się, dotykając tafli stopami. - Nie boi się
pan tak daleko wypływać?
Borewicz uśmiechnął się szerzej.
-
To sprawa treningu.
-
Albo braku wyobraźni - wypaliła bez zastanowienia.
- Do wszystkiego można się w życiu przyzwyczaić. - Ton Borewicza był
dwuznaczny.
-
Ma pan na myśli pływanie czy życie?
- I tu, i tam są zwolennicy płytkiej i głębokiej wody. Ale najlepiej zaczynać od
strzałki.
-
Od czego? - spytała gwiazda, udając naiwność.
- Od strzałki. - Borewicz z miną pedagoga wyciągnął ręce przed siebie. - Kładzie
się pani... o tak na wodzie, nogi wyprostowane, kopią, ręce do przodu. Pokazać?
Stalińska uśmiechnęła się lekko.
-
Tak. Z chęcią popatrzę.
Borewicz rzucił się na wodę. Popłynął popisową strzałką, wybijając stopami strugi
wody. Zatrzymał się.
-
Proszę, niech pani spróbuje. - Gestem zaprosił ją do wody.
Aktorka stanęła na brzegu pomostu. Starała się wyglądać na nieśmiałą, przestraszoną.
-
Nie wiem, czy potrafię - krygowała się. Borewicz spojrzał na nią poważnie.
-
Ważna jest sprawa brania powietrza. Stalińska zdjęła sztuczne rzęsy i nieudolnie
przymierzyła się do strzałki. Uśmiechnęła się, lekko zakłopotana, udając, że chce
zrezygnować.
-
Chyba bym się bała.
-
Troszkę odwagi. Będę w pobliżu. Zrobiła krok do przodu. Uniosła wolno ręce.
Nagle wskoczyła ostro do wody i popłynęła motylkiem szybko do przodu.
Spojrzał ze zdumieniem i powoli ruszył za nią. Aktorka zawróciła i dopłynęła do
Borewicza, który wyraźnie się zmęczył. Z trudem łapał powietrze. Kobieta uśmiechnęła
się lekko.
-
Ważna jest sprawa brania powietrza. Wyciągnęła rękę.
-
Stalińska.
Borewicz podał jej rękę, lekko zmieszany.
-
Borewicz.
-
No to dalej... strzałką? - uśmiechnęła się przekornie.
-
Tak, jasne - odpowiedział Borewicz już całkiem swobodnie.
Popłynęli spokojnie razem. Wokół nich pieniła się woda.
Niedaleko przepływała dziewczyna na nartach wodnych, wzbijając falę, która z
łomotem uderzała o pomost.
Borewicz i Stalińska wyszli z wody.
-
No to co pan właściwie robi?
-
Widzi pani, pracuję w takim resorcie, w którym pani środowisko lubi mieć
przyjaciół, ale niechętnie się z nimi pokazuje. Jestem gliniarzem. Milicjantem.
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.
-
A to mnie pan zaskoczył.
-
Ze nie robię wrażenia faceta, który nie odróżnia kaloryfera od akordeonu?
-
Stare dowcipy. - Aktorka machnęła lekceważąco ręką.
Sięgnęła po ręcznik i wytarła mokre włosy.
-
Pani Stalińska proszona na plan! - usłyszeli nagle głos z megafonu.
Aktorka oddała Sławkowi ręcznik.
- Muszę lecieć. Podobno macie dziś wieczorek zapoznawczy. Jestem zaproszona?
Borewicz zakrztusił się ze śmiechu.
-
No... ciekawa propozycja. Gwiazda w ramionach milicjanta.
- Niech pan nie przesadza. Mieszkam w domku numer dziewięć. Już idę! -
krzyknęła w stronę ekipy filmowej i szybko ruszyła pomostem.
Na tarasie ośrodka wypoczynkowego panowała cisza. Przy stolikach siedziało kilka
osób. Stalińska w długiej sukni z parasolką w ręku podeszła do Borewicza.
- Przyszłam się z panem pokazać - uśmiechnęła się zaczepnie.
Borewicz wstał od stolika i poczekał, aż aktorka usiądzie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin