Fakty i Mity 20.2009.pdf

(9922 KB) Pobierz
107097811 UNPDF
O władzy, miłości i rozpaczy za klasztorną furtą
WYZNANIA BYŁYCH ZAKONNIC
ß Str. 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 20 (480) 21 MAJA 2009 r. Cena 3,50 zł (w tym 7% VAT)
...leżą na Kielecczyźnie
– w mateczniku
Gosiewskiego. To największe
w Polsce zakłady
wydobywające wyjątkowo
wartościowe kruszywa
skalne. Setki ciężarówek
dostarczają je za darmo na...
prywatne folwarki ludzi
PiS-u i budowle kościelne.
ß Str. 13
ISSN 1509-460X
107097811.022.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 20 (480) 15 – 21 V 2009 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
„New York Times” zastanawia się, czy cała histeria związana
z grypą, za przeproszeniem świńską, to nie medialna kaczka
stymulowana przez żądne krociowych zysków koncerny far-
maceutyczne. W takiej dokładnie konstatacji „NYT” jest spo-
ro dni za „FiM”.
Unia albo śmierć
Papie Benedyktowi XVI podczas wizyty w Izraelu wbito nóż
w plecy. I to kto? Rodacy mu wbili. Niemieckie media – co-
raz bardziej niechętne obecnemu pontyfikatowi – napisały, że
potępienie antysemityzmu przez Ratzingera było sztuczne, bez-
osobowe i ogólnikowe. Komentatorów szczególnie zdenerwo-
wały słowa o „zabiciu”, a nie „zamordowaniu” Żydów (bez
podania liczby). Ta wizyta to fiasko – słychać głosy nad Re-
nem. Cóż, cytując Napoleona: swoi biją najmocniej.
ni. Jak zwykle zagranicznych obserwatorów dziwią nie-
co telewizyjne reklamówki naszych partii politycznych.
W końcu co ma wspólnego z Europą bulwersująca skądinąd
decyzja prezydent Warszawy o przyznaniu wysokich nagród
dla urzędników ratusza? Nic, ale PiS-owi udało się wywo-
łać zamieszanie, a lud się cieszy, bo ma igrzyska i o czym
gadać. W tej całej wyprawie na Brukselę nie chodzi bo-
wiem o żaden spór programowy, o żadne idee. Oprócz 7,6
tys. euro uposażenia i kilku tysięcy euro diety miesięcznie
chodzi tylko o to, aby przetestować wojsko i przygotować
pole pod przyszłoroczne wybory samorządowe i prezydenc-
kie, a może także przyśpieszone parlamentarne.
Niestety, bardzo optymistycz-
ne prognozy przewidują, że do urn
może pójść najwyżej 19 procent
rodaków. W całej Europie anali-
tycy spodziewają się dość niskiej
frekwencji, co sprzyja karnym, fa-
natycznym ugrupowaniom, nie-
chętnym pogłębianiu integracji eu-
ropejskiej. Już w tej chwili w PE
nie brak takich, którym marzy się
powolny demontaż i powrót do
luźnej unii celnej. Znaleźli nawet
swojego guru – prezydenta Czech
Vaclawa Klausa. Powinien on się
antyklerykałom podobać, gdyż za-
blokował ratyfikację czeskiego kon-
kordatu i liczne kościelne przywi-
leje. Ale poza tym Klaus to kon-
serwatysta, który nie rozumie
współczesnego świata. Nie chce
żadnej integracji i uważa, że tyl-
ko naturalna konkurencja w Eu-
ropie gwarantuje jej rozwój.
W ustach prezydenta skądinąd
niezbyt bogatych Czech brzmi to
jak dywersja. To raczej szefom Niemiec albo Francji powin-
no zależeć na ograniczeniu integracji. Z ich punktu widzenia,
Unia do tej pory się nie sprawdziła. Ich założenie było takie,
że wspólny, wielki, europejski rynek zdominują silniejsi, bo-
gatsi, posiadający znane marki – czyli oni. Słabszym damy
kasę i szansę, żeby się podciągnęli i mogli kupować nasze
produkty. Na razie jednak krezusi dokładają do interesu,
a po drodze jest dużo wpadek, np. wielkie firmy przenoszą
się na wschód, a Polska stała się tygrysem eksportu. No
i jeszcze ten kryzys gospodarczy oraz rosnące bezrobocie
(w Niemczech w 2010 roku może dojść nawet do 30 pro-
cent). Zwycięstwo eurosceptyków w wyborach do PE mo-
że sprawić, że rządy państw UE staną się zakładnikami na-
cjonalistów. Już jest niemal pewne, że rządy RFN i Austrii
przedłużą okresy zamknięcia swoich rynków pracy przed pra-
cownikami z Europy Środkowo-Wschodniej. Słaba Unia Eu-
ropejska – pozbawiona narzędzi i środków (w tym osobo-
wości prawnej blokowanej m.in. przez Lecha K., który nie
podpisał Traktatu lizbońskiego) – nie oprze się kryzysowi
i niepokojom społecznym, np. demograficznym (brak jedno-
litej polityki imigracyjnej i systemu edukacji). Na przykład
w Polsce kształcimy najlepszych na świecie informatyków,
ale nie mamy w Europie pomysłu, jak ten potencjał wyko-
rzystać, jak na nim zarobić. Obecnie Chiny rocznie rejestru-
ją więcej patentów niż cała UE. Chińczycy rok w rok o 30
procent zwiększają liczbę publikacji naukowych notowa-
nych w światowych rankingach, a Europa o 7. CIA przewi-
duje, że w 2020 roku dominację USA-UE zdetronizuje sojusz
chińsko-rosyjsko-indyjski. W jej analizie możemy przeczytać:
„UE jest tworem niedefiniowalnym politycznie, ekonomicz-
nie, a jej potencjał jest niewykorzystany”. Do czego to mo-
że doprowadzić? W końcu nawet do rozpadu wspólnoty.
A to byłaby katastrofa dla Polski. Zniknie bowiem szansa na
skok cywilizacyjny naszego kraju – budowy publiczne i do-
tacje dla polskich przedsiębiorstw ze środków UE.
6 czerwca 2003 roku, rok przed naszym wstąpieniem do
UE, na okładce „FiM” napisaliśmy „Pełna integracja” i sło-
wa te stały się prorocze. Bowiem tylko dalsza, tj. pełna in-
tegracja Unii Europejskiej i przekazanie na poziom Brukseli
kolejnych kompetencji dadzą Europie siłę i tym samym po-
mogą postawić Polskę na nogi. UE ma dla nas największe
atuty: fundusze strukturalne, jedną z najbardziej stabilnych
walut świata, kapitał relacji międzynarodowych (łatwiej jest
prowadzić wymianę gospodarczą z jedną, wspólną taryfą cel-
ną, zamiast przestrzegać 27 różnych regulacji). Eksporterzy
z UE nie muszą unijnych certyfi-
katów kupować w 27 różnych in-
stytucjach. Wspólna polityka eks-
portowa i umowy otwierają przed
Polską światowe rynki. Owszem,
wiele decyzji Brukseli boli (stocz-
nie, cukrownie), ale plusów jest
o niebo więcej. Poza tym wpad-
ki i zaniedbania leżą po stronie na-
szych rządów.
Unia unifikuje. W projektach
ekspertów unijnych jest m.in.
wprowadzenie gwarancji banko-
wych na jednym poziomie, co za-
pobiegnie przenoszeniu pieniędzy
z jednego kraju do innego. Pro-
spekty emisyjne, liczne obowiąz-
ki informacyjne i wspólne reguły
nadzoru bankowego i giełdowe-
go już spowodowały, że firmy, któ-
re chciały oszukać drobnych ciu-
łaczy, wyniosły się z Polski i kon-
tynentu. Przeciwnicy integracji po-
wiedzą, że to zabiera nam suwe-
renność i niepodległość. Wyobraź-
my więc sobie, że Polska jest samotną wyspą w Europie
i – przy naszych genialnych ekipach rządzących – sama
musi się borykać z problemami imigracji, przemytu, sama
negocjuje warunki eksportu, sama pokrywa koszty niwelo-
wania różnic pomiędzy regionami, sama zdobywa rynki zby-
tu itp. Dziś, kiedy mamy problemy, możemy liczyć na wspar-
cie całej wspólnoty, korzystamy z kasy unijnej, nowych tech-
nologii, szkolnictwa, medycyny, nasi obywatele w państwach,
gdzie nie mamy dyplomatów, mogą liczyć na pomoc placó-
wek pozostałych 26 państw UE. A taki obywatel Turcji mu-
si liczyć sam na siebie.
Współczesna suwerenność to szansa na współdziałanie
i wspólne rozwiązywanie problemów. Musimy dać szansę
sobie, naszym dzieciom i Europie. Im silniejsza frakcja le-
wicowa w Parlamencie Europejskim, tym mniejsza szan-
sa na to, że prawica zdemontuje UE. Tym mniejsza szan-
sa na to, że UE zrezygnuje ze wspólnej polityki rolnej
i ochrony rolników, a także mniejsza szansa na rezygnację
z idei solidarności, dzięki której możemy budować drogi
i szpitale. W interesie Polski nasi politycy, zamiast rzucać
kłody pod nogi zwolennikom silnej Unii, powinni przedsta-
wić program drugiej integracji. Głębszej i mocniejszej.
I to powinno stać się przedmiotem debaty przedwybor-
czej do PE, a nie to, czy Kaczyński pije, czy nie pije. Znaj-
omy wrócił z Rumunii i był zachwycony tamtejszą kampa-
nią, która jest licytowaniem się na pomysły – jak wzmoc-
nić UE! Rumuni boją się, że pomysły Klausa oznaczają dla
nich powrót do ciemnych ulic i narodowej uprawy arbuzów.
Jeden z nestorów polskiej ekonomii, prof. Tadeusz Ko-
walik, powiedział: „Polski bez UE nie będzie. Tylko we-
wnątrz wspólnoty mamy szansę na zachowanie państwo-
wości i samodecydowania o sobie”. JONASZ
W czasie, gdy B16 zastanawiał się, jak zostanie przyjęty w Jero-
zolimie, w obozie koncentracyjnym w Mauthausen całkiem spo-
ra grupa neonazistów zamawiała słynnym gestem pięć piw i wzno-
siła okrzyki „Heil Hitler” przy biernej postawie grup porządko-
wych. W obozie tym zginęło 50 tysięcy Żydów i 50 tysięcy Pola-
ków. Obie społeczności traktowane były tu jako „podludzie”.
Wszystko to smutne, więc wróćmy do kraju, bo tu jest zawsze
wesoło. Oto jego niewysokość prezydent RP Lech Kaczyński
nie ma prawa do urlopu wypoczynkowego. Też tak uważamy,
bo po czym miałby wypoczywać? Chyba że po małpeczkach?
Ale żarty na bok – tak autentycznie (!) stwierdził Sąd Naj-
wyższy, dowodząc, że w kodeksie pracy jest luka i nie ma pra-
wa do płatnego wypoczynku ktoś, kto nie ma nad sobą jakie-
goś zwierzchnika. Z tego to pewnie powodu papież urlopy bie-
rze, bo zwierzchnika ma jak najbardziej. A Lechu to nie ma
nad sobą mamusi, głupi Sądzie Najwyższy jeden?
„Kochani Czytelnicy, na koncie naszego tygodnika jest obec-
nie tylko 501 złotych. Nie wiemy, czy zostanie wydana następ-
na gazeta”. Spokojnie! Mili Państwo, spokojnie! To komuni-
kat ultraprawicowej, ksenofobicznej i skrajnie wrogiej „FiM”
„Gazety Polskiej”, której rozmaite podmioty wzajem oskarża-
ją się teraz o defraudację pieniędzy. Jak pięknie! I w naszym
kraju bywają świetne informacje! W tle mamy jeszcze romans
stulecia. Niemal „Głębokie Gardło”. Krążą pogłoski, że Kur-
tyka uwiódł wicenaczelną „GP”, płacąc jej... teczkami.
„Określenie »Maryjan« to obraza świętej osoby” – owo zda-
nie (dotyczące spotu wyborczego SLD) zostało wypowiedzia-
ne podczas konferencji prasowej. Gdyby autorem była Panien-
ka, zrozumielibyśmy. Któż bowiem chciałby porównania z by-
łym szefem „S”. Ale nie, powiedział to mocno wkurzony Ma-
ryjan właśnie. No i tym samym (jak znamy tych tam na Gó-
rze) wbrukselowzięty nie zostanie!
W lipcu 1960 roku pewien wioślarz brał udział w krótkim obo-
zie kajakowym nad rzeką Obrą niedaleko Zbąszynia (Wielko-
polska). No i co z tego? Jak to co? Ów chwat nazywał się Ka-
rol Wojtyła, więc w miejscu, gdzie ponad pół wieku temu dziar-
sko machał wiosłami, odsłonięto pomnik papieża. W kajaku.
Wszystko z brązu. Nie obyło się oczywiście bez uroczystej mszy.
Ciekawe, czy Papa był kiedyś w Poroninie, bo jeśli tak, to...
Obraz słynący dotacjami
Straszne i dziwne sprawy dzieją się w Świętokrzyskiem. Magia
się panoszy! Symbolem regionu (Świętego Krzyża!) i maskot-
ką go promującą ma być Baba-Jaga! Sympatyczna, kolorowa,
śliczna... Po naszym trupie! – zawyło Forum Kościołów Chrze-
ścijańskich w specjalnej odezwie i liście do pomysłodawcy,
marszałka województwa, określając koncept jako bałwochwal-
czy i – UWAGA! – pogański. Uważajcie z tym „po naszym tru-
pie”. Baby-Jagi niekiedy lubią spełniać życzenia śmiertelników.
Ale musimy być uczciwi: diecezja kielecka Krk stanowisko FKCh
uznała za ośmieszające religię i stwierdziła, że Baba-Jaga jest
pięknym elementem miejscowego folkloru. Przeczytajcie jesz-
cze raz pierwsze zdanie tej informacji. Nie mamy racji?
Tak jak przewidywaliśmy, Super-Wiktora dostał kardynał Dzi-
wisz. Nagrody te od 1985 roku są wręczane najwybitniejszym
polskim postaciom ekranu przez Akademię Telewizyjną. Ostat-
nio chyba noktowizyjną (widzącą głównie czerń).
Niesłychane! Amerykański Senat zamierza bardzo uroczyście
uczcić polską rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 roku. Cieka-
we jak? Spalą przed Kapitolem opony monster trucków?
W Arabii Saudyjskiej, który to postępowy kraj jest najwięk-
szym na Bliskim Wschodzie sojusznikiem USA (a więc i na-
szym), sędziowie Sądu Najwyższego orzekli, że mąż ma pra-
wo bić żonę, gdy ta jest zbyt rozrzutna.
W wielkiej amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN sensacja,
która u nas trafiłaby najwyżej do gazetki wydawanej przez
sołtysa Pcimia Dolnego. Znany z prawienia od lat moraliza-
torskich kazań słynny ksiądz Oprah przyznał się do długotrwa-
łego romansu z kobietą. Nawet rozważa zrzucenie sutanny
i ślub. Wierni w Miami Beach na Florydzie są wstrząśnięci.
Wierni z setek polskich parafii ani trochę. Wszak to dla nich
chleb powszedni.
K ampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego w peł-
107097811.023.png 107097811.024.png 107097811.025.png
Nr 20 (480) 15 – 21 V 2009 r.
GORĄCY TEMAT
3
trzeba mu przede wszyst-
kim wykupić miejsce na
cmentarzu, czyli tzw. po-
kładne. Za 20-letnią dzierżawę „dział-
ki” płacimy z góry czynsz, którego
wysokość zależy od prestiżu i usytu-
owania danej nekropolii oraz poda-
ży wolnych kwater (na wsi 300–800
zł, w miastach od 2 tys. zł w górę,
a w niektórych diecezjach zryczałto-
wane 20 proc. od wypłacanego przez
ZUS zasiłku pogrzebowego wynoszą-
cego obecnie 6193,10 zł).
Zrozumiałym uzasadnieniem
owej opłaty są zróżnicowane koszty
administrowania obiektem, oświetle-
nia, sprzątania terenu, wywózki śmie-
ci, dostarczania wody itp.
Sam pogrzeb to wydatek mini-
mum 4–5 tys. zł. Dużo? No cóż, ce-
ny materiałów (trumna, kwiaty)
kaucji na wypadek jakiegoś przypad-
kowego zniszczenia przez robotni-
ków sąsiedniego grobu. O ile kau-
cję rozumiem i ani myślałam prze-
ciwko niej protestować, tak 520 zł za
wyrażenie zgody wydało mi się or-
dynarnym złodziejstwem. No bo ni-
by za co?! Na cmentarzu nie umia-
no mi przedstawić uzasadnienia tej
opłaty. Dowiedziałam się tylko, że
nie mam co dyskutować z nimi o pie-
niądzach, bo „kwestia cen uregulo-
wana jest odgórnym zarządzeniem
kurii biskupiej” – skarży się „FiM”
pani Helena , 80-letnia rencistka
(utrzymująca się za 1260 zł miesięcz-
nie), która przed niespełna rokiem
pochowała na Zarzewie męża.
Sprawdziliśmy jeszcze sytuację na
pozostałych dwunastu łódzkich cmen-
tarzach pozostających we władaniu
archidiecezji i okazało się, że reke-
Poprosiliśmy kurię biskupią w Ło-
dzi o wyjaśnienie, dlaczego oprócz
niebagatelnych opłat za kwatery
cmentarne winszują sobie dodatko-
wego haraczu od nagrobków.
– Jest to à la podatek od nieru-
chomości. Te pomniki stawiane są
przecież na gruncie niebędącym wła-
snością inwestorów, więc my, jako
właściciele, musimy z góry przewi-
dywać sytuację, że po 20 latach grób
przestanie być opłacany i trzeba bę-
dzie nagrobek zburzyć, a nikt tego
za darmo nie zrobi – poraził nas
kościelną logiką inspektor ds. cmen-
tarzy ksiądz Grzegorz Klimkiewicz .
Czyżby wyburzenie drogiej bu-
dowli kosztowało aż cztery razy wię-
cej niż najtańszej?
– Do niedawna obowiązywała
opłata w wysokości 10 proc. wartości
Niekwestionowanym liderem
w dziedzinie wyłudzania od wdów
i sierot kasy za pomniki jest archidie-
cezja łódzka, bowiem na najpodlej-
szym nawet cmentarzu pozostającym
we władaniu abp. Ziółka et consortes
jest drożej niż w Warszawie czy Kra-
kowie. Dla porównania:
warszawski cmentarz Wolski
– za zgodę na posadowienie pomni-
ka nic się nie płaci, natomiast „prze-
pustka” uprawniająca do wjazdu sa-
mochodu na cmentarz kosztuje 406,60
zł (380 zł plus 7 proc. podatku VAT).
Taczką można całkiem gratis;
Kraków, cmentarz parafialny
przy ul. Zawiłej – „co łaska”;
Lublin, ul. Lipowa – za nagro-
bek z granitu żądają 270 zł, piaskow-
ca – 100 zł, a za lastryko – 50 zł.
Wjazd na cmentarz (z możliwością
cmentarze archidiecezji kato-
wickiej – „Według istniejącego od
dawna zwyczaju opłata za postawie-
nie nagrobka wynosi 10 proc. jego
wartości” – czytamy w specjalnej in-
strukcji abp. Damiana Zimonia .
Zapytaliśmy ekspertów, jak ra-
dzić sobie z łupieżcami.
– Administrator ma prawo usta-
lać wysokość opłat za korzystanie
z cmentarza, w tym również pobierać
opłaty za pomnik, jeśli jest to zapi-
sane i ujawnione w regulaminie, ale
nie może ich dowolnie zawyżać. Je-
śli nadużywa pozycji dominującej i ce-
ny są horrendalne lub choćby znaczą-
co wyższe niż na innych okolicznych
cmentarzach, obywatel powinien
złożyć do nas skargę i podejmiemy
stosowne działania, żeby przywołać
zarządcę do rozumu – zapewnia
Zachowaj nas od pochówku
Wielebni opracowali patent na wyciskanie
pieniędzy z kamienia. Najlepsze w tym
nielegalnym procederze wyniki uzyskuje
archidiecezja łódzka...
i usług (eksportacja, udział wieleb-
nego w ceremonii) są precyzyjnie do-
stosowywane do wysokości zasiłku,
a biznesmeni z tej branży starannie
pilnują, żeby rodzinie zmarłego nie
zostawić więcej niż na chusteczki
do ocierania łez...
Wydawać by się mogło, że są to
już wszystkie bezwzględnie koniecz-
ne nakłady na zapewnienie zmarłe-
mu spokoju do czasu, kiedy pod groź-
bą eksmisji trzeba będzie przedłużyć
arendę jego cmentarnej kwatery
o kolejne 20 lat. Niestety, najbar-
dziej pazerni wielebni nie mają cier-
pliwości, żeby tak długo czekać, więc
wymyślili patent na wyciskanie
pieniędzy z kamienia...
Jest w naszym kraju niemal re-
gułą, że prędzej czy później rodzina
zmarłego zmobilizuje się finansowo
na pomnik lub choćby skromną pły-
tę nagrobną. I oto w niektórych die-
cezjach po zapłaceniu rachunku ka-
mieniarzowi ludzie dowiadują się, że
za inwestycję na cmentarnej działce
muszą jeszcze uiścić kilkusetzłotowy
haracz... kurii biskupiej.
– Rzecz działa się w Łodzi, na
cmentarzu rzymskokatolickim św.
Anny na Zarzewie, gdzie moja ro-
dzina ma od kilkudziesięciu lat miej-
sce, w którym chowani są zarówno
zdeklarowani katolicy, jak i ateiści.
Zarządzający cmentarzem kierownik
Krzysztof Chlebos oświadczył, że
zgoda na pomnik kosztuje 400 zł plus
120 zł za wpuszczenie samochodu,
czyli w sumie prawie połowę mojej
renty. Ale to jeszcze nie wszystko,
bowiem żądają dodatkowo 1000 zł
tierzy arcybiskupa Władysława Ziół-
ka wszędzie trzymają tę samą cenę.
A jak się rzeczy mają w okoli-
cach Łodzi?
– Miasto i prestiż cmentarza są
bez żadnego znaczenia, bo wszystkie
opłaty „nagrobkowe” jednolicie okre-
śla kuria biskupia. Za najbardziej te-
raz popularny granit kolorowy trze-
ba zapłacić 400 zł, za jasny 200 zł,
a za zwykłe lastryko 100 zł. Jeśli zaś
chodzi o transport, to tylko taczka
jest za darmo, bo wjazd samochodu
na cmentarz kosztuje 120 zł, nato-
miast wózka na dwóch kółkach – 40
zł. Niezależnie od materiału, z któ-
rego wykonany jest nagrobek. Z kau-
cją podobnie: 1000 zł, z tym, że na
ogół pieniądze zakłada kamieniarz
wykonujący prace montażowe – wy-
liczyła nam szefowa cmentarza rzym-
skokatolickiego w Pabianicach.
Mówi pani Jadwiga (samotna
wdowa z emeryturą w wysokości
1380 zł):
– Kupiłam najtańszy nagrobek,
bo na inny mnie po prostu nie stać.
Gdy na łódzkim cmentarzu św. An-
toniego przy ul. Solec dowiedzia-
łam się, ile kosztuje samo otwarcie
bramy, postanowiłam ograniczyć wy-
datki na jedzenie i zaproponowałam
kamieniarzowi, że zapłacę mu nawet
200 zł, jeśli wwiezie elementy pomni-
ka na cmentarz taczką. Chciałam zro-
bić tym hienom na złość. Niestety,
fachowiec odmówił, choć grób mę-
ża znajduje się zaledwie kilkadzie-
siąt metrów od bramy. „Boję się pod-
paść tej czarnej mafii, bo wykończą
mnie później finansowo” – tłuma-
czył mi kamieniarz.
pomnika, ale kamieniarze (idąc na
rękę klientom) oszukiwali nas, za-
niżając faktury, dlatego zmieniliśmy
cennik. A jeśli chodzi o tę różnicę,
to lastryko łatwiej po latach ska-
mienować i wywieźć na śmieci – plótł
androny wielebny.
Po chwili przypomniał sobie jesz-
cze jeden powód...
– Jest to również takie à la we-
wnętrzne ubezpieczenie na wypadek
zniszczenia nagrobka, co zdarza się
dosyć często, zwłaszcza na mogi-
łach usytuowanych w pobliżu śmiet-
ników. Cmentarz na własny koszt
przeprowadza wówczas naprawy,
a droższy pomnik więcej nas kosz-
tuje – przekonywał ks. Klimkiewicz.
Zmiękł, gdy nasz dziennikarz
(występujący w charakterze „wnucz-
ka pragnącego postawić pomnik
dziadkowi”) zaczął nieco ostrzej
z nim polemizować i napomknął
o stosowaniu przez kurię nielegal-
nych praktyk monopolistycznych.
– No dobrze, wobec tego proszę
przynieść fakturę za pomnik. Arcy-
biskup upoważnił mnie do udziela-
nia w wyjątkowych przypadkach zni-
żek, więc jeśli kwit będzie wiarygod-
ny, zastosujemy korzystniejszą tary-
fę, ale nie mniej niż 10 proc. warto-
ści – zastrzegł świątobliwy inkasent.
korzystania z prądu i wody) kosztu-
je 80 złotych;
Lublin, ul. Unicka – jak wy-
żej. W kancelarii poinformowano nas,
że abp Józef Życiński wzoruje się
na swoim starszym koledze z Łodzi,
ale jest trochę mniej pazerny;
Białystok, cmentarz parafii far-
nej przy ul. Raginisa – zero opłat!;
Poznań, cmentarz parafii Naj-
świętszego Serca Jezusa i św. Flo-
riana – zero opłat! (od 1 kwietnia
2009 r.);
Poznań, cmentarz Górczyński
– 100 zł (pomnik oraz wjazd samo-
chodu);
Wrocław, cmentarz przy ul. Buj-
wida – żadnych opłat za nagrobek,
wjazd samochodem kosztuje 100 zł;
Sopot, cmentarz parafialny przy
ul. Malczewskiego – 10 proc. od uwi-
docznionej na fakturze ceny pomni-
ka. – Proszę porozmawiać z kamie-
niarzem, wpisze taką kwotę, żeby do
zapłaty nie było więcej niż 200–300
zł – wytłumaczył nam dobrodziej opie-
kujący się tym biznesem;
Radom, zabytkowy cmentarz
przy ul. Limanowskiego – zgoda na
nagrobek (niezależnie od materiału)
kosztuje 300 zł. Za jednodniową
przepustkę dla samochodu zapłaci-
my 80 zł (110 zł za dwudniową);
Ireneusz Maciąg , zastępca dyrekto-
ra lubelskiej delegatury Urzędu Ochro-
ny Konkurencji i Konsumentów.
Pobieranie opłat za prawo
podjęcia prac przy grobach w wy-
sokości uzależnionej od wartości
użytego materiału kamieniarskie-
go, czyli także żądanie kwoty okre-
ślonej procentowo w stosunku do
wartości nagrobka, stanowi zaka-
zaną praktykę polegającą na na-
rzucaniu nieuczciwych cen, co jawnie
narusza ustawę o ochronie konkuren-
cji i konsumentów. Powiem więcej:
wręcz ją gwałci, jeśli nie ma uzasad-
nienia w kosztach (np. poborze wo-
dy, prądu itp.) związanych z umożli-
wieniem przez administratora prze-
prowadzenia takich prac. Żaden Sąd
Antymonopolowy nie uwierzy, że
„czarni” ponoszą jakoby wyższe kosz-
ty przy budowie nagrobka z drogie-
go materiału niż w przypadku lastry-
ka. Radę mam jedną: nie bać się
i zgłaszać nam takie historie, bo skar-
gę musi złożyć konkretny obywatel,
żebyśmy mogli kurię uszczypnąć – wy-
jaśnia prawnik z centrali UOKiK.
A zatem... szable w dłoń!
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
PS Zbiór przydatnych przepisów na
stronie internetowej „FiM”.
Ż eby pochować zmarłego,
107097811.001.png 107097811.002.png 107097811.003.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 20 (480) 15 – 21 V 2009 r.
POLKA POTRAFI
Wiosna średniowiecza
Prowincjałki
W Ostródzie z okazji święta 3 Maja
Wartę honorową przy pomniku Tade-
usza Kościuszki pełnili... Krzyżacy. Na niecodzienny pomysł wpadł burmistrz
Jan Nosewicz . Taki miał koncept na promocję miasta.
Jeśli wierzyć badaniom OBOP-u,
ponad połowa współczesnych go-
spodyń domowych nadal wierzy
w zabobony. Wprawdzie rusałki
już wyszły z obiegu, ale inne cu-
da-wianki mają się całkiem dobrze.
Najwięcej przesądów, od stule-
ci szlifowanych przez tęgie babskie
głowy, dotyczy stanu błogosławio-
nego, kiedy to – wiadomo – trzeba
dmuchać na zimne. Wiele z nich
przetrwało do dnia dzisiejszego.
I to nie tylko na zabitych dechami
wsiach, gdzie psy d...mi szczekają.
Ponieważ pomysłowość ludzka
doprawdy nie zna granic, wciąż mó-
wi się, że...
Wzmożone obcowanie z literatu-
rą piękną w okresie ciąży to spraw-
dzony sposób na powicie chodzącej
encyklopedii (w przeszłości poten-
cjalny geniusz mógł być księdzem lub
nauczycielką, dziś na szczęście wybór
jest większy); zbyt częste paradowa-
nie w fartuchu grozi potomstwem
marudnym i płaczliwym; zachlapanie
brzucha podczas prania lub zmywa-
nia garów – przyjściem na świat przy-
szłego alkoholika, a przesadne dba-
nie o urodę, zwłaszcza malowanie ust
– urodzeniem córki... lafiryndy.
Przestrogą dla seksualnie nad-
pobudliwych powinna być ludowa
mądrość mówiąca o tym, że folgując
męskim chuciom przez dwa ostatnie
miesiące ciąży, narażamy dzidziusia
na – uwaga! – ropiejące oczka (dla-
czego, można się tylko domyślać...).
Przykładnych katolików takie za-
ściankowe rewelacje powinny brzy-
dzić. Chociaż w praktyce jest oczy-
wiście inaczej. Całe szczęście, że
światły Kościół pilnuje swojego mo-
nopolu na cuda i od wieków wszyst-
ko co „pogańskie” wypędza z ciem-
nych głów, robiąc miejsce na swoje
obrazy łaskami słynące, święte źró-
dełka i zdrowaśki.
Przykład tego, jak należycie, czy-
li po bożemu, korzystać z mocy
tajemnych, dała w ostatnich dniach
pani Stasia z Lubartowa. Dziarska
emerytka pochwaliła się na łamach
rodzimej prasy, jak to uzdrawia cho-
rą wnuczkę za pomocą... Nowenny
pompejańskiej, „modlitwy, która nie-
jedno życie ocaliła”. Jeśli ktoś chciał-
by spróbować: przez 27 dni deklamu-
je się tzw. część błagalną – „Pomnij,
o miłosierna Panno Różańcowa
z Pompei, jako nigdy nie słyszano, aby
ktokolwiek z Twoich czcicieli, z ró-
żańcem Twoim pomocy wzywający...
bla-bla-bla... Ciebie opuszczony... bla-
-bla-bla... ale przez święty Twój Ró-
żaniec i przez upodobanie... bla-bla-
-bla... dla Twej świątyni w Pompei wy-
słuchaj mnie dobrotliwie. Amen”.
Po odmówieniu części błagal-
nej, nie, na tym nie koniec!,
łubudu znowu na kolana i mo-
dłów ciąg dalszy – część dzięk-
czynna, kolejne 27 dni. Na za-
chętę warto dodać, że już po „bła-
galnych” 27 dobach wnuczka ozdro-
wiała, a wytrwałą Stasię ogarnęła
„zadziwiająca radość i uniesienie”.
Czyli – część dziękczynna odpra-
wiana została ot tak, pro forma!
A nie prościej, a na pewno kró-
cej, byłoby chorobę zamówić i uroki
odczynić u innej, niż ta pompejańska,
baby? JUSTYNA CIEŚLAK
W Błędowej Tyczyńskiej na Podkar-
paciu pojawiła się kobieta zdejmują-
ca klątwy. Tylko w jednym gospodarstwie domowym „zainkasowała” so-
bie za to 11 tysięcy złotych. Z kolei pod Łańcutem jej koleżanka po fachu
postraszyła ludzi wiszącym nad nimi nieszczęściem. Przyszli nieszczęśni-
cy, aby się bronić, karnie przynieśli babie wszystko, o co prosiła, to zna-
czy kurę i całą kasę, jaką trzymali w domu. Większe nieszczęście już ich
nie spotkało.
W Kłaninie (woj. zachodniopomor-
skie) pewien kierowca przekroczył
dozwoloną prędkość, co sfotografował przydrożny fotoradar. Niewiele my-
śląc, chłopina urządzenie ukradł, powodując tym samym straty na około
200 tysięcy złotych. Niestety, kradł wolniej, niż jechał – fotoradar zdążył
przesłać dane do bazy. Za czyn grozi mu do 10 lat więzienia.
Mieszkańcowi Komnina (woj. pomor-
skie) policjanci skonfiskowali samo-
chód, kiedy okazało się, że za kierownicą siedzi pijana kobieta. Dzień póź-
niej po swoje ukochane BMW zgłosił się jej chłopak. Też pijany.
Mieczysław F. przez jakiś czas wy-
najmował w Krakowie pokój u Ta-
deusza B. , dziś podejrzanego o zabójstwo kolegi. Pan Tadeusz zwłoki
swojego lokatora wrzucił do szamba, przysypał liśćmi, ziemią, wapnem
i eternitem, a potem przez ponad rok wraz z żoną korzystał z jego konta
bankowego, przeznaczając ponad 21 tysięcy złotych na bieżące wydatki.
Teraz zarzeka się na wszystkie świętości, że zbrodni nie popełnił, a przy-
jaciela nie uderzył nigdy, nawet otwartą ręką. Grozi mu 25 lat więzienia.
Opracowała WZ
Czytelników korzystne zmiany światopoglądo-
we, które zachodzą w Polsce. Oto kolejny przykład,
że Polacy coraz mniej boją się kleru – biskupów
ostro zgromili uczeni i ludzie kultury.
Na początku maja w mediach pojawił się list w obro-
nie dzieci, które przyszły na świat dzięki metodzie in vi-
tro. Ponieważ chodzi o dzieci prawdziwe, czyli urodzo-
ne, a nie jedynie „poczęte”, au-
torami wspomnianego listu nie
były oczywiście środowiska ka-
tolickie, bo te z zasady koncen-
trują się na zygotach.
List-apel stworzyły dwa ma-
ło dotąd znane stowarzyszenia
(Stowarzyszenie INVI do Obro-
ny Dzieci In Vitro i Stowarzy-
szenie na rzecz Leczenia Nie-
płodności i Wspierania Adop-
cji „Nasz Bocian”), ale poparły nazwiskami autorytety
medyczne oraz kilka znanych postaci ze świata kultury
i nauki. Apel jest bardzo ostrą w tonie krytyką Kościo-
ła oraz prawicowo-klerykalnych mediów, które wspiera-
ją kampanię przeciwko zapłodnieniu in vitro.
Sygnatariusze zwracają się do mediów, rzecznika
praw dziecka i rzecznika praw człowieka o obronę praw
ludzkich dzieci poczętych metodą in vitro. List zarzuca
przeciwnikom metody (czyli środowiskom katolickim)
„agresywną kampanię, u podstaw której leży ideowa za-
piekłość i ignorancja wobec dowodów naukowych”. Owa
nagonka „narusza godność milionów Polaków borykają-
cych się z coraz powszechniejszym problemem niepłod-
ności oraz prawa obywatelskie kilku lub kilkunastu tysię-
cy współobywateli (w większości dzieci), które przyszły dzię-
ki metodzie in vitro na świat”.
Autorzy listu potępiają język mediów używany do
atakowania metody in vitro i nazwania jej „metodą
weterynaryjną”, „zakamuflowaną aborcją”, „diabelską
inżynierią, której celem jest niszczenie życia”. Język ten
narusza godność osób zainteresowanych in vitro, a tak-
że utrwala stereotypy podsycające nienawiść i mogące
doprowadzić do przemocy. Podobnym sformułowaniem
jest słynne „dziecko z probówki”, bo nie tylko wprowa-
dza ono kłamliwą informację co do technicznego prze-
biegu procesu (nie używa się w nim probówek), ale su-
geruje, że osoby, które urodziły się wyniku takiego za-
płodnienia, są mniej ludzkie niż
inne, w jakiś sposób gorsze i od-
mienne. Autorzy listu zwracają
uwagę, że nikt przecież nie na-
zywa ludzi poczętych w sposób
tradycyjny mianem „ludzi z pe-
nisa” albo „ludzi z pochwy”.
List zwraca uwagę, że w wy-
niku nagonki prowadzonej przez
„machinę propagandową Ko-
ścioła katolickiego” coraz wię-
cej osób, które mają dzieci urodzone dzięki in vitro,
ukrywa ten fakt przed otoczeniem ze strachu o ich przy-
szłość. Czują się wobec siły Kościoła osamotnieni, sła-
bi i bezbronni. Autorzy wprost atakują biskupów,
a imiennie Tadeusza Pieronka , który używał najbar-
dziej ostrych i podłych porównań (np. uznał Franken-
steina za pierwowzór in vitro).
Wśród sygnatariuszy jest 8 profesorów – lekarzy, filo-
zofów i prawników, wielu innych utytułowanych medy-
ków oraz aktorzy – Daniel Olbrychski , Krystyna Jan-
da , Krzysztof Globisz , pisarze, reżyserzy i dziennikarze.
Ponieważ biskupi stroją się w Polsce w piórka spe-
cjalistów od moralności, nie ma bardziej skutecznej
broni w walce o deklerykalizację tego kraju, jak dema-
skowanie ich obłudy i pokazywanie prawdy o ich rze-
czywistym „wkładzie” do życia publicznego w Polsce.
Wkładzie w istocie demoralizującym. I za to jestem sy-
gnatariuszom listu szczególnie wdzięczny.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Dwa lata temu stolica Meksyku zezwoliła na zabijanie dzieci nienarodzonych
(...). W tym kontekście zupełnie nowego znaczenia nabiera fakt, że świńska
grypa rozpoczęła się właśnie w Meksyku i dziesiątkuje społeczeństwo tego
państwa. („Nasza Polska”, 29 kwietnia 2009 r.)
¹¹¹
Stara się Platforma łagodnie administrować państwem, ale siły na jego refor-
mę już nie ma. Nie ma nawet siły, by usunąć patologie, które pozostały jako
dziedzictwo po rządach PiS. Mamy więc nadal Rzeczpospolitą, jeśli już nie
IV, to nadal co najmniej „trzecią i pół”.
Egzorcyzmem
w biskupów
(prof. Jan Widacki)
¹¹¹
Prezydent nigdy nie pogodził się z tym, że jego brat nie jest premierem. Nie
podobało mu się też to, że prowadziłem samodzielnie całą politykę euro-
pejską.
(Kazimierz Marcinkiewicz)
¹¹¹
Próbuje nam się wmówić, że chrześcijaństwo nie powinno się zajmować pew-
nymi tematami. Ile namęczą się niektóre gazety, by wypłakać się nad losem
naszej wiary, która nie chce zrezygnować z wymagań stawianych człowiekowi.
(abp Józef Michalik)
¹¹¹
Ostatnio podczas rekolekcji małżeńskich jedna z uczestniczących w nich par
opowiadała mi, że wymyśliła sobie, że będą się kochać w kisielu. Potem in-
ne małżeństwa zbierały informacje, w jakiej ilości wody trzeba rozprowadzić
ten kisiel.
(o. Ksawery Knotz)
¹¹¹
Wiara to kwestia łaski. A ta nie została mi udzielona. Czytałam bardzo wie-
lu teologów – i nic.
(Magdalena Środa)
¹¹¹
Sednem ustroju politycznego i społecznego w Polsce jest jego oligarchiczność.
Karty rozdają tu oligarchie – oligarchia pieniądza, oligarchia władzy politycz-
nej, oligarchia informacji i propagandy, oligarchia religii. Ścieśniając świeckie
skrzydło oligarchii do jednej, dostajemy dwie oligarchie – świecką i religijną.
Takie rozwiązanie ustrojowe od dawna nosi nazwę sojuszu tronu i ołtarza.
(Bohdan Chwedeńczuk, filozof)
Wybrali: OH, AC
SYMBOLE GŁUPOTY
ZŁODZIEJ POWSZEDNI
SZYBKI I WŚCIEKŁY
BARDZO WIELKA MIŁOŚĆ
SUBLOKATOR
T ydzień po tygodniu dokumentujemy dla naszych
107097811.004.png 107097811.005.png 107097811.006.png 107097811.007.png 107097811.008.png 107097811.009.png 107097811.010.png 107097811.011.png 107097811.012.png 107097811.013.png
Nr 20 (480) 15 – 21 V 2009 r.
NA KLĘCZKACH
5
BIBLIA DEKORACYJNA
komisja rządowa zajmuje się ostat-
nio m.in. cerkiewnymi dzwonami
wykopanymi z ziemi w bieszczadz-
kich Lutowiskach. O ich zwrot zwró-
cili się do prezydenta Juszczenki
dawni mieszkańcy tej wsi, przymu-
sowo przesiedleni do Dubczan w ob-
wodzie chersońskim. Polska skłon-
na jest przekazać owe dzwony, ale
niejako w zamian domaga się od
Ukraińców zwrotu naszych dzieł
sztuki pozostawionych na Wscho-
dzie, m.in. obrazu Jacka Malczew-
skiego i rzeźby Cypriana Godeb-
skiego , a także licznych zabytko-
wych militariów ukrytych przez pol-
skie wojsko we wrześniu 1939 ro-
ku. Oczywiście, Ukraińcy na razie
nie chcą o tym słyszeć. Nihil novi
sub sole (nic nowego pod słońcem)!
Ze Szwedami, którzy nam sporo wy-
wieźli podczas „potopu”, czy pod-
czas ostatniej wojny z Niemcami,
którzy na masową skalę wywozili na-
sze skarby kultury narodowej – by-
ło podobnie. Rozmowy na szcze-
blu międzyrządowym trwają już co
najmniej kilkadziesiąt lat... PS
Zapewne jest sporo racji w tych
dramatycznych reakcjach, ale wbrew
pozorom odpowiedzialność za ten
stan ponoszą nie tylko księża, bo
tzw. ukrainizacji tamtejsi Polacy ule-
gają zbyt łatwo, i to od dziesięcio-
leci.
„Rzepa” martwi się, że Polacy
nie czytają Biblii, która w domowych
bibliotekach pełni rolę dekoracji.
Okazuje się, że Pismo Święte zna za-
ledwie 20–25 proc. rodaków i na nic
zdają się nawet uwspółcześnione jej
wydania, wzbogacone komentarza-
mi teologicznymi. Nas to jednak nie
dziwi, bo przecież z czytelnictwem
książek (także świętych) i prasy
w Polsce jest gorzej niż źle. Rodacy
nie kwapią się do zgłębiania tekstów
trudnych, dlatego w najlepszym przy-
padku czytają tabloidy. A ponadto
Biblia na razie nie przekonuje Pola-
ków, że znajdą w niej odpowiedzi na
swe egzystencjonalne troski – wyja-
śnia znawca Pisma Świętego, ks. prof.
Marian Rusecki .
Zdaniem rodziców maturzystów
z Sulęcina, modlitwa za powodzenie
na maturach zabrała uczniom cenny
czas. Dodatkowo rodziców oburzył
fakt, że mimo tolerancji religijnej
uczniom narzucono modlitwę. „Gdy-
by uczniowie tego chcieli, to można
ich było zebrać na korytarzu szkoły
i wspólnie się pomodlić” – pisali do
kuratorium rozżaleni.
swojemu sąsiadowi, choć ten oczy-
wiście otrzymał identyczny list z pa-
rafii. Morał stąd taki: księża z łęczyń-
skiej parafii są realistami i bardziej
niż w religijne zaangażowanie swo-
ich owieczek wierzą w skuteczność
życzliwej presji sąsiedzkiej i czujne-
go oka sąsiadki.
PS
BASKOWIE LAICCY
I POETYCCY
AK
W wyborach lokalnych w hisz-
pańskim Kraju Basków zwyciężyli
socjaliści, zwolennicy świeckiego pań-
stwa, i od razu dało się to zauwa-
żyć. Z roty przysięgi baskijskiego pre-
miera znikło odwołanie do Boga
i katolicyzmu (Baskowie uchodzą za
najbardziej wierną Kościołowi gru-
pę narodową w Królestwie Hiszpa-
nii). Opuszczono pierwsze słowa ślu-
bowania: „Stojąc pokorny wobec Bo-
ga...”, a dodano: „Stojąc na funda-
mencie prawa”. Premier zrezygno-
wał także z przysięgania na Biblię
i kazał usunąć z mównicy krzyż.
A na koniec wyrecytował... wiersz
Wisławy Szymborskiej (po hisz-
pańsku), słynne „Nic dwa razy się
nie zdarza”.
PPr
PATRONKA
U ZAJĄCA
NA URODZINACH
Ustanowienie patronką „pierw-
szokomunistów” trzynastoletniej
dziewicy, która zmarła natychmiast
po przyjęciu pierwszej komunii, to
jeden z przejawów kościelnego czar-
nego humoru. Tym bardziej absur-
dalnego, że śmierć dziecka wywoła-
ną spożyciem pierwszej komunii Ko-
ściół uznał za... cud! Ów „cud” miał
miejsce 12 maja 1333 roku i dostą-
pić go miała w klasztorze dominika-
nek klauzurowych w Val di Pietra
córka bolońskiego hrabiego, bł.
Imelda Lambertini (1320–1333).
Według legendy kolportowanej przez
mniszki z klasztoru św. Marii Mag-
daleny w Val di Pietra, Imelda tak
bardzo pragnęła przystąpić do pierw-
szej komunii – na co wówczas Ko-
ściół nie zezwalał w tak młodym wie-
ku – że z nieba zstąpiła hostia i za-
wisła nad jej głową. Po jej spożyciu
Imelda zamknęła oczy i wyzionęła
ducha. Formalnie kult Imeldy został
zatwierdzony przez papieża Leona
XII dopiero w 1826 roku, a swój naj-
większy rozkwit przeżywał za rzą-
dów papieża Piusa X , który propa-
gował udzielanie pierwszej komu-
nii dzieciom. Patronką dzieci pierw-
szokomunijnych ogłosił bł. Imeldę
Leon XIII w 1896 roku. AK
BS
PAULINI ODMAWIAJĄ
Ojcowie paulini odmawiają nie
tylko różaniec. Ostatnio odmówili
władzom województwa śląskiego, na
terenie którego leży Częstochowa,
udostępnienia wizerunku klasztoru
jasnogórskiego. Województwo chcia-
ło wykorzystać znaną w całej Polsce
sylwetkę klasztoru do zareklamo-
wania regionu na billboardach. Spryt-
ni mnisi zastrzegli jednak przed la-
ty wizerunek swojej siedziby, a obec-
nie odmówili prośbie urzędu mar-
szałkowskiego jego udostępnienia.
Urząd z pewnym rozżaleniem wspo-
mina, że paulini są największymi
w regionie beneficjentami pomocy
unijnej rozdzielanej przez wojewódz-
two. Czyżby ktoś naiwny liczył na
wdzięczność Kościoła? MaK
UKRAINIZACJA
MaK
Polacy zamieszkali na Ukrainie
zarzucają tamtejszemu Kościołowi
rzymskokatolickiemu, że świadomie
rezygnuje z liturgii w ich języku. Jak
twierdzą, właśnie język polski nawet
w latach głębokiego komunizmu, gdy
nie było szkolnictwa polskiego i do-
stępu do polskiej kultury, był jedy-
nym łącznikiem z ojczyzną. Do me-
tropolity lwowskiego, arcybiskupa
Mieczysława Mokrzyckiego , trafił
już w tej sprawie list podpisany przez
600 osób, które zarzucają ekscelen-
cji „manipulację językową w litur-
gii”. Wśród innych zarzutów kiero-
wanych pod adresem księży kat. po-
jawia się też oskarżenie o wykorzy-
stywanie polskich pieniędzy, np. na
remonty świątyń, i jednoczesne świa-
dome rezygnowanie z polskości wła-
śnie podczas modlitwy.
MNISI FRYWOLNI
Na nosie zagrał swoim fanom
ze Strzyżowa i podkarpackim par-
lamentarzystom PiS Jarosław Ka-
czyński , który odwołał umówione
spotkanie, tłumacząc (staroście
R. Gondkowi ), że musi ,,wracać
do chorej mamy”, po czym pojechał
do Święcan pod Jasłem na 60 uro-
dziny senatora Stanisława Zająca (to
ten, który w ubiegłym roku grillo-
wał żeberka z L. Kaczyńskim ).
Tam, po mszy, towarzycho z me-
tropolitą lwowskim abp. Mieczysła-
wem Mokrzyckim na czele balo-
wało w domu ludowym, gdzie spra-
gnionych szampana (w części oficjal-
nej) i frajerskiej wyżerki było tak
wielu, że żona senatora musiała kom-
binować dodatkowe krzesła.
Do końca nie jest jasne, czy by-
ła to inauguracja kampanii PiS na
Podkarpaciu, czy też religijna pere-
grynacja prezesa tej partii w inten-
cji ozdrowienia rodzicielki. JA
Tajlandzcy mnisi mają problem
z klasztornym narybkiem. Okazuje
się, że wśród chłopców nowicjuszy
coraz popularniejsze jest noszenie
kolorowych toreb, obcisłe wiązanie
habitów, ekstrawagancki sposób cho-
dzenia, depilowanie brwi, a nawet...
szminkowanie warg. Jeden z miej-
scowych przełożonych uznał tego ro-
dzaju zachowanie za niewłaściwe, bo
przynoszące ujmę buddyzmowi, i za-
powiedział zorganizowanie specjal-
nych kursów, aby uczyć chłopców
odpowiedniejszego zachowania. No-
wicjusze mają więc szczęście, że nie
trafili do katolickich klasztorów, skąd
zapewne usunięto by ich bez wda-
wania się w dyskusję i bez organi-
zowania kursów.
BÓG NIE CHCE?
Huk spowodowany spadkiem
liczby chętnych do kapłaństwa obu-
dził jasnogórskich paulinów i Kra-
jową Radę Duszpasterstwa Powołań.
Dlatego 9 maja zorganizowali w czę-
stochowskim klasztorze spęd osób,
które wierzą, że modlitwami można
wywołać u młodych ludzi decyzję
służby Kościołowi. Nikt nie zadał so-
bie jednak pytania, dlaczego mimo
permanentnej modlitwy, i to od dłu-
giego czasu, liczba poborowych do
„świętej armii” ciągle się kurczy.
Z drugiej strony, na Jasnej Gó-
rze doskonale zdają sobie sprawę,
że receptą na obecną posuchę są wy-
łącznie modły, skoro niecałe 5 lat
temu podziękował Maryi za opiekę
i przeniósł się do cywila o. Patry-
cjusz K. , który zajmował się w „du-
chowej stolicy”... duszpasterstwem
powołań.
POLSKIE ALBY
EMIGRUJĄ
Okazuje się, że Polacy na emi-
gracji tęsknią już nie tylko za pol-
skim chlebem i polskimi wędlina-
mi, ale w równym stopniu za pol-
skimi albami do pierwszej komunii.
„Chcecie, aby komunia Waszych dzie-
ci z dala od Ojczyzny była tak pięk-
na jak w kraju? Chętnie w tym po-
możemy (...). Ostatnio ubraliśmy dzie-
ci komunijne z Londynu, Rzymu, Ma-
drytu, Kolonii, Stuttgartu i innych
miast. W tym sezonie nasze alby do-
trą po raz pierwszy do dzieci z Wil-
na, Norwegii oraz USA” – reklamu-
je swoje usługi firma z Mrągowa. Co
więcej, alby dla klientów zagranicz-
nych są dokładnie w takich samych
cenach jak dla klientów w Polsce,
a koszt wysłania 20 alb za granicę
wynosi około 200 zł.
MaK
ZAPROŚ SĄSIADA
NA PROCESJĘ
o.P.
„W niedzielę, 17 maja, o dzie-
więtnastej zaproś sąsiada na ma-
jówkę” – apeluje zespół koordyna-
cyjny działający przy parafii pw. św.
Barbary w Łęcznej. Broń Boże, nie
chodzi o wieczorne spotkanie przy
grillu na zakończenie weekendu, ale
o zmobilizowanie sąsiadów do sta-
wienia się na organizowaną przez pa-
rafię wielką procesję maryjną do sied-
miu ołtarzy. W tym celu parafialni
posłańcy dostarczyli wszystkim wier-
nym koperty z listem od proboszcza
wraz z gotowym drukiem zaprosze-
nia, które powinni osobiście wręczyć
MATURA W IMIĘ OJCA
AK
Egzamin dojrzałości jest tak waż-
ny, że bez asysty księdza i modlitwy
ani rusz. Tak było też w Zespole
Szkół Licealnych i Zawodowych
w Sulęcinie. Ksiądz odprawiał mo-
dły, podczas gdy uczniowie już po-
winni rozwiązywać zadania.
DZWON NA TRWOGĘ
I znów powrócił stary jak świat
problem dotyczący zwrotu dzieł
sztuki zagrabionych nam podczas
licznych wojen. Polsko-ukraińska
107097811.014.png 107097811.015.png 107097811.016.png 107097811.017.png 107097811.018.png 107097811.019.png 107097811.020.png 107097811.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin