Magiczne przygody kubusia puchatka - 0 _ MOSSAD ATTAC.pdf

(304 KB) Pobierz
3660394 UNPDF
CZĘŚĆ PIERWSZA: MOSSAD ATTAC
  
Był piękny majowy poranek... Prosiaczek, Kubuś Puchatek, Tygrysek i Królik siedzieli w domku u 
Kłapouchego.
­ Leje jak skurwysyn ­ jęknął Królik.
­ Ta... Nawet miodka pitnego nie mam się ochoty napić ­ wysapał Kubuś.
­ Jak chcecie to mam wino HERACLES ­ Classic Płońsk Aperitif ­ zaproponował Kłapouchy.
­ Jak kosztowało więcej jak 3 zł to nie pijemy ­ odrzekł Prosiaczek.
­ Kosztowało 3.40 zł. Chceta? Jak ni to som se golnę ­ rzekł rozjuszony Kłapouchy.
­ Dobra, dawaj ­ rzekł Królik leniwie otwierając butelkę.
­ Coś się gówno nie chce otworzyć ­ sapnął.
­ Nożem go ­ zaczął kibicować Prosiaczek.
­ Szabli kurwa, szabli! ­ Tygrysek poczerwieniał niczym alkoholik na ciężkim głodzie.
­ Na! ­ wrzasnął Puchatek wykonując cięcie podłużne nożem w kierunku butelki.
­ ŁŁŁŁŁAAAAAAA!!! ­ rozległ się krzyk Królika. Okazało się, że Kubuś w swoim heroicznym 
ataku na butelkę obciął Królikowi obie dłonie. Butelka z hukiem rozbiła się o ziemię...
­ Ja pierdolę... Kurwa, Królik! Coś ty zrobił??? ­ rzekł mocno rozczarowany Tygrysek.
­ ŁAAA, ŁAAA! ­ darł się Królik.
­ Zlizujcie z podłogi ­ rzucił się na kolana Prosiaczek.
­ ŁAAA, ŁAAA! ­ darł się coraz ciszej Królik.
­ Niech ktoś go zamknie bo mi sąsiedzi będą się burzyć, że strasznie hałasuje ­ zamruczał Kłapouchy.
­ Łaa... aa... bum ­ Królik z powodu dużej ilości straconej krwi zemdlał.
­ I co teraz łosie? Mam zapaskudzony cały dywan. Perski! Tkany pod Wilkowniczkami Górnymi! 
Patrzta! Tu wino, a tu krew. Jak ja to wszystko umyję??? ­ jęczał Kłapouchy.
­ A co zrobymy z Kłapobrzuchym (hic!)? Zapytał nieco podchmielony Prosiaczek.
­ Wyjebać go za drzwi, bo zapaskudzi całe mieszkanie! Tygrysek nie mógł ścierpieć straconego wina.
­ Nie no panowie, biedak się wykrwawia... Niech ktoś zadzwoni po Pana Sowę. On będzie wiedział co 
zrobić! ­ Puchatek nie tracił zimnej krwi.
­ Halooo? Pan Sowa? Mamy problem. Królikowi odpadły dłonie i strasznie krwawi. A teraz nagle 
zasnął. Niech pan przyjedzie bo zapaskudzi mi całe mieszkanie... Kłapouchy lekko załamany 
przekonywał właśnie Pana Sowę.
­ I co? ­ zapytał Tygrysek.
­ Już leci ­ odparł Kłapouchy. Po chwili Pan Sowa stał już w drzwiach jego domku.
­ Wy debile... ­ Pan Sowa jak zwykle nie mógł stracić okazji ukazania swojej wyższości 
intelektualnej.
­ Który głąb obciął Królikowi dłonie???
­ Ja nic nie wim! Nic nie wim i nic nie powim! ­ krzyczał podniecony Tygrysek.
­ Bo one tak same... To znaczy on stał, otwierał żur i nagle dłonie mu odpadły. Palił niemca Puchatek.
­ Taa, jasne. A tym zakrwawionym nożem to się pewnie podpierał??? Pan Sowa jak to zwykle w 
takich sytuacjach bywa odkrył w sobie żyłkę detektywa.
­ Prosiaczek! Gadaj co tu się stało! ­ wrzasnął Pan Sowa do Prosiaczka.
­ Nic mu nie mów! To na pewno agent Mossadu! Zobacz jaki ma nos! To na pewno jakaś żydo­
masoneria! Gazem go! ­ Puchatek słynący ze swoich antysemickich poglądów nagle poczerwieniał.
­ Noo więc my... to znaczy strasznie padał deszcz... i Kłapouchy dał nam żur... i Puchatek chciał mu 
pomóc... i Królikowi odpadły dłonie ­ wystękał Prosiaczek.
­ Obcinając mu dłonie??? ­ Pan Sowa nie krył bezsensu tej opowieści.
­ Nie wierzę w ani jedno słowo! Według mnie cała ta sprawa wyglądała tak: Królik i Puchatek byli na 
kacu i potrzebowali klina, a że Puchatek miał tylko miód postanowili się udać na poszukiwanie czegoś 
mocniejszego. Po drodze spotkali Prosiaczka. Gdy byli u Królika okazało się, że tamten wszystko 
wypił więc udali się do Tygryska. Tygrysek miał tylko LSD i haszysz ale nic do picia. Więc po 
zażyciu po jednym kwasiku udali się do Kłapouchego. Kłapouchy miał wino. Gdy więc Królik wziął 
się do opróżniania butelki, Puchatek podstępnie zadał mu parę ciosów nożem w plecy. Jednakże nie 
trafił i obciął mu dłonie. Czyż nie było tak?
­ NIE! ­ odpowiedzieli chórem wszyscy (oprócz Królika).
­ Przyszedłeś tu leczyć czy pierdolić głupoty? Zamknij dzioba bo jak ci przypierdolę to ci pióra dupą 
wyjdą! ­ krzyczał Prosiaczek, który właśnie zauważył, że Królik strasznie posiniał.
­ No dobra... już go leczę... Ale pamiętajcie... "The truth is out there"...
­ Te! Molder! SIAT­DA­FAK­AP! ­ wrzasnął Tygrysek. Po chwili Królik był cały i zdrowy i leżał 
spokojnie na łóżku.
­ Królik jest cały, ale bardzo wyczerpany. Musi dużo odpoczywać. A, i przydałaby mu się transfuzja ­ 
Pan Sowa zbierał się do wyjścia.
­ Fuzja? My nie jesteśmy pedałami! ­ odrzekł stanowczo Tygrysek.
­ Transfuzja!... A zresztą nie ważne. Ja spadam. Na razie debile! ­ Pan Sowa zamknął z hukiem za 
sobą drzwi.
­ Ty skurwielu! ­ rzucił się na Królika Tygrysek.
­ Wylałeś całe jebane wino. Nawet się nie podzieliłeś. Wybryknę ci dupę do mózgu! ­ Tygrysek skakał 
po Króliku.
­ Przestań... przestań... A zresztą... Pobrudziłeś mi cały jebany dywan... Te Tygrysek, to skakanie jest 
całkiem fajne ­ rzekł Kłapouchy przyłączając się do Tygryska. Nagle ziemia zadrżała i do pokoju 
wkręcił się Gofer robiąc sporą dziurę w podłodze.
­ So jeft, kurwa ?
­ Nic nie jest. Spierdalaj! ­ Puchatek wymierzył mu soczystego kopa prosto w wystającą z ziemi 
głowę. W między czasie kuracja wstrząsowa Tygryska i Kłapouchego odniosła zamierzony skutek. 
Królik się obudził...
­ Może byście kurwa ze mnie zeszli, co ­ Królik sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego.
­ Ops, trzeba wiać... ­ rzekł Puchatek udając się po cichu w stronę drzwi.
­ A, to ty, chodź tu, chodź no tu... ­ Królik szybko zauważył sprawcę wypadku. Puchatek biegiem 
rzucił się w stronę drzwi. Niestety Pan Sowa zatrzasnął je tak mocno, że Kubuś nie miał siły ich 
otworzyć. Odwrócił się na pięcie i krzyknął:
­ Tygrysek, Kłapouchy, Prosiaczek Trzymać skurwiela! ­ cała gromadka rzuciła się na przerażonego 
Królika. Po chwili Królik siedział związany w kącie.
­ Panowie! Ten złoczyńca musi odpokutować za zniszczenie tak cudownego napoju jakim jest 
HERACLES Classic Płońsk Aperitif. Mam pewien plan. Tygrysku masz przy sobie kartoniki z LSD? 
­ rozpoczął dyskusję Puchatek.
­ Mam... Jeszcze trzy ­ odparł Tygrysek.
­ Dawaj. Zafundujemy Królikowi darmową przejażdżkę ­ powiedział z szyderczym
uśmiechem Puchatek.
­ Pojebało cię??? Nie dość, że rozjebał wino, to jeszcze mam mu fundować darmowego tripa??? ­ 
Tygrysek nie mógł uwierzyć w słowa Puchatka.
­ Nie o to chodzi... Mam pewien plan. Dasz mu wszystkie trzy a Kłapouchy wprowadzi go w złego 
tripa!
­ Hehehe! Zajebiście... Powiemy mu, że za chwilę jest koniec świata, albo że zaraz będzie w jego 
domu impreza disco polo albo techno ­ rzekł zadowolony Tygrysek.
­ Hihihi ! Albo że zamiast fiuta ma marchewkę... ­ zaśmiał się Prosiaczek.
­ Też mi dowcip? I co to da? ­ zapytał Kłapouchy.
­ Nie kapujesz? Króliki uwielbiają marchewkę... Po paru godzinach nie wytrzyma i będzie ją chciał 
zjeść. I albo złamie sobie kręgosłup albo odgryzie sobie fujarę... Hihihi! ­ Prosiaczek śmiał się coraz 
głośniej.
­ Hehehe, dobre, ale mam coś lepszejszego ­ rzekł Kłapouchy.
­ Dobra, dawać go ­ rzekł Puchatek i wcisnął przerażonemu Królikowi trzy porcje LSD do mordy. Po 
chwili Królik zaczął niezrozumiale bełkotać co wskazywało na stan przed podróżą.
­ Dobra Kłapouchy, możesz zaczynać ­ rzekł Tygrysek.
­ Drogi Króliku... mam złą wiadomość ­ rzekł Kłapouchy najposępniej jak tylko potrafił.
­ Cierpisz na dziwną chorobę... Objawia się ona tym, że odpadają ci wszystkie kończyny...
­ Bylyfyzytsyf??? ­ wybełkotał zdziwiony Królik.
­ Noo... a potem masz wielką ochotę ciągnąć wszystkim druta... hehe ­ dołożył Puchatek.
­ A jedyną kuracją jest nasranie ci na łeb ­ warknął przez zęby wciąż wściekły Tygrysek.
­ Ale najpierw masz wielką ochotę biegać w kółko i wydawać dźwięk "PI PI PI PI" ­ zakończył 
Prosiaczek. Już po chwili ku uciesze wszystkich Królik biegał wokół stołu i darł mordę. Po paru 
minutach nagle przestał i upadł bezwładnie na ziemię...
­ Te Królik, co ci jest ? ­ zapytał Kłapouchy.
­ Moje nogi... Popatrzcie na moje nogi... zgubiłem... odpadły... nie ma... łaaaaa!!!!! ­ darł się 
przerażony Królik.
­ Noo... poważna sprawa... ­ zachichotał Prosiaczek.
­ Kłapouchy zrób mu zdjęcie ! ­ krzyknął Puchatek 
­ A teraz ręce... ratujcie moje ręce... łojezu AAAAA ! ­ Królik popadał w coraz głębszą paranoję... ­ 
tymczasem Kłapouchy pstrykał kolejne zdjęcie.
­ Wyślę je do całej jego zasranej rodziny, hehe ­ cieszył się.
­ Zasranej...? TAK! Niech ktoś mi nasra na głowę... Błagam, osrajcie mnie! Proszę ­ Królik był bliski 
płaczu. Nie dokończył jednak gdyż wielkie gówno wylądowało mu na twarzy... Po chwili drugie... i 
trzecie... Gdy wszyscy już się wypróżnili Królik zaczął dochodzić powoli do siebie...
­ Och... już mi lepiej... popatrzcie nogi mi odrosły...
­ Uwaga! ­ przerwał mu Tygrysek.
­ Inwazja żółtych kuleczek! Chować się!
­ Królik wstał, rozejrzał się i z krzykiem wybiegł z domku.
­ Nic mu nie będzie? ­ zaniepokoił się Prosiaczek.
­ Nie tam... Jego trip będzie trwał około 48 godzin... Niebezpieczeństwo jest małe, bo samochodów u 
nas nie ma... co najwyżej może spierdolić się z drzewa jak będzie myślał, że umie latać. Albo dostanie 
od kogoś w mordę... ­ stwierdził doświadczony Tygrysek.
­ No to posprzątajmy tu trochę... ­ rzekł Kłapouchy. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Krzyś. 
Był ubrany w białą koszulę, na niej miał czarną skórzaną marynarkę i spodnie "piramidy". Wszedł do 
sali podśpiewując: "Kolorowe sny kiedy ja ­ dotykam siebie".
­ A ten gej czego tu chciał? ­ zapytał Puchatek.
­ Czołem załoga! ­ wykrzyknął Krzyś.
­ Wal się na ryj ­ zamruczał Tygrysek po czym wszyscy oprócz Krzysia wybuchnęli śmiechem.
­ Co się stało z Królikiem? Spotkałem go po drodze. Biegł jakby go coś goniło i darł się jak opętany ­ 
zapytał Krzyś.
­ Królik się trochę źle poczuł. Ale za dwa dni mu przejdzie ­ odparł Kłapouchy.
­ A czemu tu tak brudno...? I dlaczego tu tak dziwnie pachnie tym... no... HEJ! to przecież jest 
ALKOHOL! ­ krzyknął Krzyś.
­ Braaawooo... ­ jęknął Tygrysek.
­ Jak mogliście... Mama mi mówiła, że alkohol zabija... od niego się umiera... nie wolno go pić... 
zawiodłem się na was... Idę do domu... i powiem mamie! ­ rzekł Krzyś i trzasnął drzwiami.
­ Idź i ją tu przyprowadź... nasram na jej grób ­ rzekł na odchodnym Tygrysek.
­ Taa. Zarżniemy ją koncertowo... ­ dorzucił swoje Kłapouchy.
­ Wiecie co... nie chce mi się tu siedzieć... chodźmy przejść się po lesie... ­ zaproponował Prosiaczek. 
I cała czwórka wybiegła na dwór w poszukiwaniu kolejnej przygody... 
KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin