Dohner Laurann - Mating Heat 01 - Mate Set.doc

(1172 KB) Pobierz



1

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Laurann Dohner

Mate Set

 

 

 

 

 

 

 

 

tłumaczenie Papercut

 

Rozdział 1

 

    Mika doświadczyła uczucia strachu i niepewności gdy została otoczona przez czterech mężczyzn. A podobno miała być bezpieczna w Bartock. To było miasto jej wujka – ludzie byli poza zasięgiem wilkołaków, było to w prawie, że mieli zostawiać ich w spokoju. Tych czterech mężczyzn, którzy pochwycili ją na chodniku i pchnęli w stronę alejki, nie stosowali się do zasad. Puścili ją, lecz była złapana w rogu między dwoma budynkami, co uniemożliwiało jej ucieczkę.

Trzech z nich było blondynami i każdy był wystarczająco do siebie podobny by zauważyła, że musieli być braćmi. Czwarty był ciemnowłosy i w ogóle niepodobny do swoich towarzyszy. W ciszy obserwowali ją i miała złe przeczucie, że bawili się nią jakby była myszą złapaną w pułapkę.

Nie było wątpliwości kim byli.  Ten najbliżej niej pokazała swoje zęby. Były ostre a jego twarz była zbyt podłużna by mogła być normalna. Pijany mężczyzna po jej prawej stronie był porośnięty taką ilością włosów na swoich rękach, że przypominał włochatą wycieraczkę i chyba że włosy na jego policzkach były normą, jego twarz była strasznie włochata. Również miał dzikie oczy. Pijane wilkołaki najwyraźniej były kiepskie w utrzymywaniu swojego ludzkiego wyglądu i przynajmniej dwóch z nich zmieniło się wystarczająco by mogła zobaczyć czym byli. Zapach alkoholu był wystarczająco silny, że odczuła go oddychając ustami.

Jestem człowiekiem – powiedziała delikatnie – Odwalcie się ode mnie.

- Zdatna do pieprzenia – blondyn po jej prawej stronie popatrzył na nią pożądliwie – Szukaliśmy dziwki i ją znaleźliśmy. Myślę, że kolejność by ją dostać będzie według wieku.

Drugi blondyn zawarczał lekko – Mówisz tak dlatego, że jesteś najstarszy. Idźmy według wielkości. Od najmniejszego do największego wtedy dłużej wytrzyma.

Nie znała tych mężczyzn. Starała się kontrolować swój strach odkąd wiedziała, że zapach uczuć jest dla wilkołaków afrodyzjakiem. To była ostatnia rzecz jaką chciała pachnieć skoro ta czwórka rozmawiała o seksie. Gorączkowo starała się sobie przypomnieć coś co ją wkurzy.

 

 

Natychmiast jej na myśl przyszedł jej były chłopak. Ralph zdradził ją, złapała go na gorącym uczynku, ale on powiedział jej, że to nie jest to na co wygląda jakby jego kutas wewnątrz innej kobiety mógłby wyglądać na coś innego niż było. Złość zapłonęła. Ralph myślał, że ona jest jakąś pieprzoną idiotką.

- Powiedziałam, odwalcie się ode mnie – była dumna z jej czystej złości.

Zwalisty blondyn, ten z zębami i problemem z owłosionymi rękami był najbliżej niej. Węszył, jego brązowe oczy zwęziły się gdy lekko na nią warknął. Spięła się. Był wystarczająco blisko by poczuć jej strach, co najwyraźniej powodowało, że zmysły wilków szalały. Podszedł jeszcze bliżej.

Ciemnowłosy zwilżył swoje usta – Wygląda smakowicie, nieprawdaż kuzyni?

Mika mocniej przycisnęła się plecami do muru. Jej wzrok przesuwał się od jednego mężczyzny do kolejnego. Stanowczo pokazywali jej kim byli, czy mieli to na uwadze czy nie. Nie miała wątpliwości, że właściwie jest w kłopotliwym położeniu. Ugrzęzła w głębokim gównie.

Była uwięziona przy ścianie, bez możliwości ucieczki. Przygryzła swoje wargi mocniej, ale uwolniła je gdy zdała sobie sprawę z tego, że krwawi, już po niej. Mogło to doprowadzić do szału czterech mężczyzn a ona będzie środkiem tego. Jeśli oni zmienią się całkowicie w swoje wilcze formy, rozedrą ją na strzępy.

- Oddychaj przez usta – oświadczyła im – I odsuń się. Jestem człowiekiem i jest to wbrew prawu atakować mnie.

Ciemnowłosy zawarczał i zbliżył się o krok sprawiając, że Mika spiorunowała go wzrokiem. Odpowiedział tym samym spojrzeniem a również z jego spojrzenia wyzierał głód. Miała przesrane, dosłownie i w przenośni jeśli nie opanuję zaraz tych czterech mężczyzn. Najprawdopodobniej nie przeżyje tego ataku, a nawet gdyby przeżyła była pewna, że wolałaby nie przeżyć. Przetrwanie jednego oszalałego wilka było ciężkie. Czterech, to byłby cud. Ale szczęście Miki nie była tak dobre.

- Ściągaj ciuchy i zaprezentuj mi się – drugi blondyn zawarczał na nią.

- Nie jestem wilkołakiem – krzyczała na niego – Nie słuchasz mnie? Nie ściągnę swoich ubrań i jestem pewna jak diabli, że nie upadnę na kolana i ręce by wam pokazać mój tyłek. Jestem człowiekiem. Idźcie i znajdzie jakąś swojego rodzaju skoro chcecie zaliczyć. Zostawcie mnie w spokoju.

- Ona wie o nas – ciemnowłosy zawarczał – Wie co oznacza „ zaprezentować się”[1]. Człowiek czy nie, mówię bierzemy ją.

- Cholera – sapnęła – Zmieniacie formę. Stąd do diabła wiem kim jesteście. Ty musisz ogolić swoje ramiona w najbardziej drastyczny sposób a wy dwoje pokazujecie kły. Nie róbcie tego. Jestem siostrzenicą Omara Dekena. - powiedział drżącym głosem- Jeśli mnie skrzywdzicie, wytropi was każdego po kolei. Jestem pod opieką watahy.

Blondyn podszedł jeszcze bliżej i zaczął znowu węszyć, zmarszczył brwi – Nie jesteś ze stada. Nie jesteś nawet właściwej rasy i nie nosisz męskiego zapachu, więc nie jesteś oznaczona.

- Jestem pod opieką Omara. On was zabija, nie żartuję.

- Kto? - pierwszy blondyn zawarczał – Nie zna go.

Szok uderzył w nią, Ci mężczyźni nie byli zaznajomieni z imieniem jej wujka. Co znaczyło, ze nie byli z regionu Bartock, więc nie byli ze stada. Każdy ze zmiennych w okręgu stu mil[2] znał jej wujka. Cała jej nadzieja by się wydostać z tego bałaganu natychmiast wyparowała. Umrze okropną śmiercią. Przycisnęła się do muru, życząc sobie by się w nią wtopić. Nie byli ze stada Alfy, co znaczyło, że zasady ich nie dotyczyły.

- Jest doradcą Alfy. Jest również najlepszym przyjacielem Alfy Elroy. Znacie go, prawda? Jesteście na jego terytorium – jej głos zadrżał.

Wąchali ją, przybliżając się, okropne obrazy przepłynęły przez jej umysł. Czy będą ją na zmianę gwałcić czy razem zaatakują? Wiedziała, że to będzie boleć. Jej wujek opowiedział jej wszystko o wilkołakach a był ekspertem skoro jest jednym z nich.

Wujek Omar dał jej wskazówki i opowiedział o seksie wilków kiedy go raz spytała gdy była nastolatką czy może umawiać się z wilkołakiem.

Był przerażony na samą myśl o tym, gdy miał cholerną pewność, że żadne chłopak ze stada nie zbliży się do niej, natychmiast odesłał ją do Kalifornii. Zapamiętała co jej powiedział. Wilkołaki są dominującym stworzeniami, wysoce seksualnymi, agresywne i szorstkie. I powiedział jej, że także nie powinna się niczym martwić, bo żaden się do niej nie zbliży.

Prześladowanie ludzi dla seksu było diabelnie nielegalne w większości stad. Jeśli były wzięte siła, większość ludzkich kobiet nie przeżywało albo kończyło się to poważnym leczeniem. To ściągało uwagę na ich rodzaj, co było zbrodnią w społeczeństwie zmiennych. Większość niesparowanych samców tropiło nocą samice wilkołaki dla seksu, ale Mika była bezpieczna od tego gówna. Jeden powiew i unikali ją i zawsze tak było – do teraz.

Dlaczego wyszła z domu? Oh yeah. Była przygnębiona i pragnęła czekolady by się pocieszyć. Każdego roku przyjeżdżała odwiedzać wujka na kilka tygodni, ale zazwyczaj spędzić Gwiazdkę z nim. Przyjechała do Bartock zaledwie sześć godzin temu w gorący czerwcowy wieczór, więc najwyraźniej spacer do sklepu był dla niej złym planem. Oczywiście myślała, że jest bezpieczna. Chodziła do sklepu wiele razy podczas jej wizyt bez pakowania się w kłopoty.

Doskonale wiedziała, że nawet gdyby nic nie zrobili jej wujek skopie im tyłki. Będzie zabijał ich powoli aż zapłacą za każdą zadaną jej torturę, wiedziała, że przetrwanie w ich rękach i szczękach zależy tylko od tego jak bardzo się kontrolują. Jedno spojrzenie na ich zęby i porastające włosy wiedziała, że w ogóle się nie kontrolują.

Było dla niej niewielkim pocieszeniem, że zginą jak tylko jej ciało zostanie odnalezione, tylko tyle jej zostało.

Mika krzyknęła gdy jeden z nich zbliżył się do niej. Chwycił ją za ramiona, obrócił ją a jej ciało przycisnął mocno do muru, czuła jego oddech na karku dopóki nie obniżył swojej twarzy na jej ramię. Nie ruszała się, nie walczyła, wiedziała, że to ich podnieci bardziej. Przycisnął ją mocniej do muru aż ciężko jej było oddychać. Jego kolano musnęło tył jej nóg sekundę zanim wepchnął je między jej uda i rozdzielił jej nogi. Odchyliła nieco głowę, wystarczająco by zobaczyć, że facet ma jej koszulkę w ustach i ciągnie ją mocno. Wzięła głęboki wdech, wpuszczając powietrze do płuc i krzyknęła gdy jej koszula rozdarła się wzdłuż jej boku gdy mężczyzna zadarł głowę. Poczuła panikę, która ją opanowała gdy poczuła jak powietrze uderzyło w jej skórę. Instynkt w jej ciele kazał jej walczyć, ale wszystko co mówił jej wujek pamiętała, że to tylko sprawi, że będą bardziej agresywni.

Ręce ją dotykały i nie było to ręce blondyna, która ją przyszpilił. Jego ręce trzymały ją za ramiona, trzymając je mocno przy jej żebrach.

 

Szorstkie ręce szarpały jej obcisłe jeansy i usiłowały zedrzeć je z jej bioder ale zapomnieli je  najpierw odpiąć. Usłyszała warknięcie zanim ciało przycisnęło ją do muru parę razy i odepchnęło by pozwolić innemu mężczyźnie pracować nad zamkiem od jej jeansów.

Mika krzyknęła jeszcze raz gdy usłyszała, ze zamek ustąpił a jej jeansy były zsuwane w dół. Zamknęła mocno swoje oczy, walcząc ze łzami i zdała sobie sprawę, że to będzie brutalne i prawdopodobnie nie przeżyje tego. Stała nieruchomo ale dyszała – walcząc z chęcią do walki.

Prawie mogła słyszeć głos wujka Omara w swojej głowie, mówiącego jej, że jeśli kiedykolwiek będzie schwytana przez wilkołaka by się nie szamotała. Ostrzegł ją, że nigdy nie wygra z nimi walki. Byli zbyt silni, zbyt szybcy i walka będzie zapłonem by się zmienić i zaatakować swoją ofiarę w brutalny zwierzęcy sposób.

- Co my tu mamy – głos był nowy – głęboki i męski – i wywarczał te słowa.

Dłonie na ciele Miki zamarły a ciało za nią napięło się. Mika jęknęła. Świetnie, kolejny, pomyślała. Teraz zamiast być seks zabawką dla czterech samców, będzie pięciu zaangażowanych w jej najgorszy koszmar.

- Spadaj – mężczyzna trzymający Mikę odwarknął – Jest nasza.

Kilka długich sekund Mika słyszała tylko ciężkie oddechy. Mężczyzna przyciskający ją od tyłu oparł ciężar ciała i przycisnął ją mocniej do muru. Zmierzwił jej blond włosy, ogarniając je z jej karku.

Brzmiało to jak zdzierania betonu.

- Ja widzę to tak – nowy głos warczał – że ona nie jest wasza. Nie jest z waszego stada a mój nos mówi mi, że ona nawet nie jest z naszego rodzaju i jej krzyki, które mnie tu sprowadziły nie brzmiały jakby była chętna.

Blondyn za nią był chyba ochroną odkąd tylko on rozmawiał – Pilnuj swoich spraw i spadaj. Nie dzielimy się więc odejdź zanim moi bracia rozedrą Ci gardło.

Obcy wydał się siebie głęboko brzmiący śmiech – Wy szczeniaki myślicie, że mnie pokonacie? Jesteście nowi w mieście albo byście sikali pod siebie gdybyście mnie znali.

- Kim jesteś? - po brzmieniu stwierdziła, że odezwał się ciemnowłosy.

- Jestem tym kto oderwie wam głowy jeśli nie puścicie tej kobiety.

 

Blondyn, który trzymał Mikę za ramiona odsunął się o krok, całkowicie ją uwalniając. Kolana Miki zadrżały z ulgi. Otworzyła oczy i szarpnęła do góry jeansy. Jej ręce zadrżały ale zmusiła się by szybko zapiąć swoje spodnie. Powoli odwróciła się trzymając swoje ciało blisko ściany.

Jej czterech prześladowców stało blisko niej, ale jej nie dotykali. Jej przerażone spojrzenie przesunęło się z nich na nowego mężczyznę. Nic na to nie mogła poradzić, ale gapiła się na wielkiego psubrata[3] Musiał mieć przynajmniej sześć stóp i cztery cale wzrostu[4] i najprawdopodobniej ważyć dwieście cztery funty[5] albo coś około tego. Silnie wyglądający mężczyzna był ubrany w jeansy i szary sweter. Miał długie czarne włosy sięgające jego szerokich ramion i ogromnych bicepsów.

Jego ramiona zwisały spokojnie po jego dwóch stronach. Szeroka klatka piersiowa masowała do szerokich ramion i jego szczupłych bioder, które doskonale wyglądały w obcisłych jeansach, które ujawniały długie, umięśnione nogi.

Spojrzenie Miki wróciło do oblicza mężczyzny. Częściowo był w cieniu, więc nie mogła dostrzec jego oczu ale mogła zobaczyć dolną część jego twarzy w świetle z alejki. Miał silny podbródek i szeroki nos. Jego pełne, obfite usta były zaciśnięte w linie dezaprobaty.

Jego długie włosy zasłaniały jego oczy, nawet jeśli światło było wystarczające by je dostrzec. Mężczyzna powoli uniósł ręce.

- Chcecie kawałek mnie, szczeniaki? - poruszał palcem, zachęcając ich by podeszli, jego głos przeskoczył z mruczenia do szorstkiego warczenia – Wyzywam was.

Nawet Mika wiedziała, że wyzwanie wilkołaka było nie do przyjęcia. Wilkołaki były upartymi, dumnymi stworzeniami, które nie rezygnowały z walki lub wyzwania. Ton głosu nieznajomego nie pozostawiał wątpliwości, że ich prowokował do ataku.

 

 

 

Nowy facet mruczał i warczał więc nie miała wątpliwości, że również jest wilkołakiem. Wyczuł również, że jest człowiekiem ponieważ wspomniał o tym. Mika przycisnęła się do muru, chcąc odsunąć się od czterech niedoszłych gwałcicieli. Jeśli nieznajomy był w stanie skopać tyłki by uratować ją przed bandą gwałcicieli to ona nie zamierzała tu stać jak stałaby tu zamrożona idiotka. Miała zamiar sprawić, że jego poświęcenie będzie warte i ucieknie przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Poczucie winy zjadało ją trochę gdy czterech mężczyzn zaczęło otaczać nieznajomego. Był większy od swoich przeciwników, ale nadal, czterech przeciwko jednemu nie było dobrą normą. Mika ciężko przełknęła.

- Um, facecie, który mnie uratował...jak masz na imię?

Mężczyzna nawet nie spojrzał w jej stronę – Grady.

- Dziękuję – wyszeptała.

Na pewno opowie wujkowi Omarowi o Gradym. Może wujek nawet zapłaci jego rachunki za szpital i da mu jakąś nagrodą jeśli przeżyje walkę. Była całkowicie pewna, że wujek upewni się, że mężczyzna dostał rekompensatę za to, że jej pomógł. Taki po prostu był.

Lider grupy zamierzył się na Grady'ego ale on to spostrzegł. Mika patrzyła z przerażeniem jak trzech atakuje z różnych stron. Instynktownie szukała broni, wiedząc, ze powinna pomóc mężczyźnie, który przybył ją uratować.

Grady zawarczał zanim stał się psią stertą gdy czterech mężczyzn na niego skoczyło.

Pięciu mężczyzn upadło w warczeniach i latających pięściach. Mika zobaczyła deskę w uliczce i pobiegła by ją chwycić. Drewno było szorstkie i brudne gdy jej palce zacisnęły się na nim, ciężkie gdy podniosła. Obróciła się twarzą do walki. To szaleństwo, pomyślała. Powinnam uciekać.

Walczyła ze swoim sumieniem i ono wygrało, podkradła się do mężczyzny leżącego na ziemi. Ciemnowłosy mężczyzna, który wyleciał ze sterty i wylądował kilka stóp od niej. Potrząsał głową, warcząc, wzrok utkwił na walce po chwili podniósł się po pozycji siedzącej. Walnęła go bez wahania, bijąc sukinsyna z całej mocy deską , zamierzając się nią jakby była kijem baseballowym.

 

 

Mężczyzna zawarczał zanim padł na ziemie. Mika upuściła deskę, która pękła w połowie kiedy miała ciężki kontakt z tyłem jego głowy. Ręce bolały ją od zderzenia ale było to tego warte dopóki nie zaczął się znowu poruszać, starając się podnieść z ziemi. Obróciła się i zauważyła, pełny metalowy śmietnik. Chwyciła go za uchwyty i dźwignęła ciężką, śmierdzącą rzecz z podłoża. Pchnęła go na leżącego mężczyznę więc uderzyło go to mocno, przygniatając go z powrotem. Śmieci wypadły na niego.

Jeden z blondynów krzyknął gdy odleciał w stronę muru gdzie Mika była przyciskana, uderzając tak mocno, że Mika cofnęła się jak wylądował na ziemi po tym jak walnął w mur. Zobaczyła, ze jego nos i usta krwawią. Jej uwagę skierowała się na trzech walczących wilkołaków i uświadomiła sobie, że Grady wygrywa. Bił na miazgę jednego z blondynów a innego mężczyznę miał pod sobą uwięzionego swoimi nogami. Przyszpilony mężczyzna próbował wygramolić się, ale to nie działo ponieważ nie mógł się wydostać spod tych silnych ud.

Grady umiał walczyć. Widziała, że miał dwóch napastników pod kontrolą. Jej ulga była natychmiastowa gdy wiedziała, że będzie z nim dobrze. Skierowała swoje oczy na mężczyznę leżącego na ziemi, który uderzył w ścianę by zobaczyć, że nadal się nie rusza. Mężczyzna leżący pod śmietnikiem, klął, po chwili powoli odsuwał śmieci z siebie a drugą ręką łapiąc się za tył głowy, gdzie Mika przywaliła mu deską. Wyglądał na pokonanego.

Mika odwróciła się i uciekła, biegnąc co sił w nogach w kierunku ulicy. Bartock był całkiem martwe o dziesiątej w nocy, więc nie było dla niej zaskoczeniem, ze nie zobaczyła nikogo na ulicy gdy skręciła za rogiem i pognała w dół chodnikiem. Jej mały domek był trzy bloki stąd. Szybko biegła dopóki jej palący bok kazał jej zwolnić. Już nigdy więcej nie wyjdzie sama w nocy. Za żadną cholerę. Jeśli będzie chciała czekolady, zadzwoni po wujka Omara by jej przyniósł albo będzie wystarczająco sprytna by kupić ją zanim się ściemni.

Oddychała ciężko i szła gdy usłyszała za sobą dźwięki, który sprawił, że się obróciła. Szok przeszył ją gdy zobaczyła mężczyznę, idącego chodnikiem, który ją uratował. Zamarła gdy Grady zmierzał w jej stronę, jego długie nogi szybko pochłaniały chodnik zmniejszając odległość między nimi. Mimo że głowę miał opuszczoną i nie miał swetra, wiedziała, że to on.

 

Grady miał na sobie sprany czarny top, który był rozdarty na jego brzuchu. Uniósł głowę gdy był około dziesięć stóp od niej, zatrzymał się i patrzył na nią.

Nigdy nie widziała tak ciemnych oczu. Był atrakcyjny, ale nie w taki przystojny sposób w jakim zazwyczaj gustowała[6] Nadal cholernie dobrze wyglądał w czystym, męskim sensie. Męskość jako opis pasowała do niego idealnie. Jego włosy były długie, zmierzwione i wyglądające dziko. Miał długie czarne rzęsy i jego ciemne, intensywne spojrzenie spoglądało na nią spod nich. Strach przemknęło przez jej kręgosłupie. Nikt nie powinien mieć tak ciemnych i nie wyglądały na ludzkie. Walka najprawdopodobniej spowodowała taki wygląd, uświadomiła to sobie.

Dlaczego tu jest? Nie była pewna czy chciała znać odpowiedź. Patrzyli się na siebie.

Mężczyzna poruszył się pierwszy biorąc krok w jej stronę a następnie kolejny. Mika zamarzła w miejscu. Jeśli spróbuje uciec od niego wtedy jego instynkt każe mu ją gonić. Była przesiąknięta faktami dotyczącymi wilkołaków od kiedy wujek Omar wtaczał je do jej głowy odkąd miała pięć lat i zdała sobie sprawę z tego, że piesek, który się z nią czasami bawił w rzeczywistości był jej wujkiem Omarem. Była przypadkowym świadkiem jego przemiany więc musiał jej powiedzieć prawdę. Czasami duży pies nie jest tym powinien być.

Była zaniepokojona tym jak wysoki jest Grady gdy zatrzymał się krok od niej by popatrzeć na nią z góry. Mika, która miała pięć stóp i cztery cale wzrostu[7] nigdy przedtem nie czuła się niska w całym swoim życiu kiedy spojrzała w twarz temu bardzo wysokiemu mężczyźnie. Nigdy przedtem nie postrzegała siebie jako drobniutką, ale tak się właśnie czuła w tym momencie. Mężczyzna o słusznym rozmiarze przytłaczał ją.

- Dziękuję za ocalenie – powiedziała miękko.

Jego niesamowite oczy zamrugały i ona nie mogła dostrzec tęczówki w źrenicy.

Uliczne oświetlenie na głównej ulicy było znacznie lepsze od tego w uliczce, więc teraz widziała go lepiej. Jego pełne usta były rozszerzone, jego oddech zwolnił, ale tylko odrobinę, gdy jego język przesunął się po dolnej wardze.

- Wiesz kim jesteśmy. Jesteś mi dłużna.

- Dłużna?

Nienawidziła sposobu w jaki drżał jej głos. Wujek Omar nie wspominał jej nic o tej ciekawostce i na temat tego co to oznacza być dłużnym czegoś wilkołakowi. Nie była pewna czy zaakceptuje ostateczne znaczenie tego.

- Nie krzycz i nie walcz ze mną – jego ton był rozkazujący.

- Cholera – wypuściła powietrza.

Nie było możliwości by oświadczenie pochodzące od tego faceta było dobrymi wiadomościami.

Jego ręce unosiły się powoli aż chwyciła jej ramiona za obojczyki. Jego dotyk był delikatny gdy jego palce owijały się wokół niej i wyprowadził ją z chodnika. Użył swoje uścisku tylko po to by manewrować nią pomiędzy dwoma budynkami. Drewniany parkan zatrzymał ją gdy musnęła o niego plecami. Światło uliczne nie docierało między dwa budynki, więc stała z nim w przyćmionym świetle.

- Nic nie mów. Nie skrzywdzę Cię – miał szorstki, głęboki głos.

- Ja -

- Szszzz... - wyszeptał.

Jej serce się rozdygotało gdy złączyła usta. Miała całkiem dobry pomysł dlaczego mężczyzna wprowadził ją w ciemny zaułek między dwoma budynkami i powiedział jej by była cicho. Jej spojrzenie przesuwało się po jego ciele w górę i w dół, zweryfikowała ponownie, że jest dużym psubratem, a to wysłało uczucie strachu wzdłuż jej kręgosłupa. Starał się pomyśleć o czymś co ją uspokoi, strach nie jest jej przyjacielem odkąd jest dotykana przez wilkołaki. Nie chciała by poczuł zapach czegokolwiek co go podnieci.

Jedna z jego rąk uwolniła jej ramię więc mógł sięgnąć między nich. Mika nie mogła nic dostrzec w cieniu ale z jej słuchem wszystko było w porządku. Usłyszała zamek – jego, nie jej, on nie dotknął jej spodni.

- Nie – powiedziała delikatnie – Proszę.

- Nie zamierzam Cię skrzywdzić – wyszeptał – Pomogłem Ci a teraz Ty pomożesz mnie. Nie ruszaj się. Przysięgam, że jesteś ze mną bezpieczna.

 

Chciała uciekać. Krzyk też będzie na miejscu, pomyślała. Nie ruszała się i trzymała usta zaciśnięte gdy jej serce grzmiało w jej piersi. Mężczyzna nachylił się by potrzeć stronę jej twarzy poprzez muśnięcie swoim zarostem, szorstkim puchem przy jej skórze.  Jego dotyk był zbyt delikatny by powodował ból, chociaż potrzebował golenia. Obniżył swoją twarz jeszcze bardziej a jego usta musnęły jej gardło.

Mika spięła się mocno, ogłuszona. Mężczyzna jej nie atakował, lecz dotykał jej swoją twarzą i ustami. Zaciągnął się głęboko a jego delikatne warknięcie dotknęło jej skóry. Była wdzięczna za parkan tuż za nią, który przytrzymał ją kiedy jej kolana zaczęły drżeć. Wzięła głęboki wdech, zaciągając się delikatnie, męskim zapachem przypominającym jej leśną przestrzeń.

- Spokojnie – zachrypiał przy jej szyi – Cisza.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin