STEPHEN DEDMAN przemys� turystyczny Nosi�a trykoty, ciemne okulary i marynark� rozpi�t� od g�ry do do�u, i sz�a takim krokiem, jakby ca�e miasto do niej nale�a�o. Zreszt� mo�e nale�a�o; wszystko inne na Ziemi by�o na sprzeda�, wi�c czemu nie Manhattanland? Poza tym by�a cz�owiekiem, przynajmniej z pochodzenia; Zhir m�g�by wybra� dla siebie takie drobne cia�o, ale nie chodzi�by w taki spos�b i z pewno�ci� nie wszed�by w �lepy zau�ek. Najwyra�niej mia�a te nogi od trzynastego roku �ycia. Ciekawi�o mnie, ile s� warte. Siedmiu bandzior�w wesz�o za ni� w zau�ek, zanim zd��y�em przej�� na drug� stron� ulicy. Po kilku sekundach us�ysza�em pierwszy krzyk, a potem trzask czego� p�kaj�cego. Kiedy dotar�em dostatecznie blisko, �eby obejrze� przedstawienie, kobieta mia�a na marynarce rozci�cie od no�a, a pierwszy bandzior kl�cza� na czworakach, z zakrwawionymi ustami, w�sami i brod�. �atwo odgad�em, co si� sta�o: okaza� si� troch� szybszy, ni� si� spodziewa�a, ale zdo�a�a chwyci� go za nadgarstek, rozbroi� i rzuci� twarz� o mur, zanim wyrz�dzi� jej powa�n� krzywd�. Inni ju� si� wycofywali, kiedy odwin�a si� i kopn�a pierwszego w �ebra; przetoczy� si� i umkn�� z zasi�gu cios�w, zostawiwszy na pami�tk� sw�j n� do ci�cia dywan�w. Gildia nie p�aci im za zgrywanie bohater�w. Gwizdn��em przeszywaj�co, a bandyci odwr�cili si� i zagapili na mnie; chwil� p�niej wtopili si� w ciemno�� tak dok�adnie, �e nawet ja nie mog�em ich zobaczy�. Ostro�nie ruszy�em alejk� i uk�oni�em si� w bezpiecznej odleg�o�ci trzech metr�w od kobiety. - Kto ty jeste�, kurwa? - warkn�a. - Edgar Allan Poe, do us�ug szanownej pani... - Nie pierdol. - ...ale mo�e pani nazywa� mnie Eddy. Patrzy�a na mnie przez chwil�. Chyba lepiej widzia�a w ciemno�ci ode mnie; prawdopodobnie podczerwie�. Gwiezdny nap�d Zhir�w zabija wszystko wi�ksze od pojedynczej kom�rki; ka�dy, kto chce odbywa� mi�dzyplanetarne podr�e, musi wgra� swoj� ta�m� m�zgow� do cia�a androida. To by� najwyra�niej model bojowy. - Nie powiniene� mie� kruka czy czego� na ramieniu? Co ty tu robisz? - Mieszkam tutaj - odpowiedzia�em. - Stanowi� jedn� z atrakcji; miasto p�aci mi za spacerowanie po ulicach, pozowanie turystom do hologram�w, pokazywanie drogi, takie rzeczy. A pani? Za�mia�a si�. - Nie jestem z miasta. Nowa Genewa. I nie potrzebuj� pomocy. - Rzeczywi�cie, chyba nie. - Wi�c czemu si� wtr�ci�e�? - Wiedzia�em, �e maj� przewag� liczebn�. - Zerkn��em wymownie na rozci�cie w jej marynarce. - Wielu turyst�w nie docenia ryzyka. Dok�d pani teraz idzie? Podnios�a n� i schowa�a do kieszeni. - Gliniarzem te� jeste�? Parskn��em �miechem. - R�nie mnie nazywano, ale tak nigdy. Pomy�la�em tylko, �e mo�e przyda si� pani przewodnik. Znam miasto r�wnie dobrze jak ka�dy, m�ty, �mietank� i wszystko po�rodku, cokolwiek pani sobie �yczy. Mog� to pani pokaza�. Popatrzy�a na mnie tak, jakby rozwa�a�a propozycj�, ale potem wzruszy�a ramionami. - Nie, dzi�ki. Mam map�, a moi dziadkowie dawniej tutaj mieszkali. - Niekt�rych rzeczy nie ma na mapie. - To dobra mapa. - Rzeczy si� zmieniaj� - ostrzeg�em j�. - Niekt�re musz� ukrywa� si� przed Zhirami. A do niekt�rych nie wejdzie pani bez przewodnika, kogo�, kogo znaj� i komu ufaj�... - Nie, dzi�ki - powt�rzy�a. Wzruszy�em ramionami, odsun��em si� na bok, a potem ruszy�em za ni� po Czterdziestej Drugiej Ulicy w dyskretnej - mia�em nadziej� - odleg�o�ci, ale chyba �le oceni�em dystans; po pi��dziesi�ciu metrach kobieta odwr�ci�a si� na pi�cie i stan�a przede mn�. - Czego ty chcesz?! Mog�em jej powiedzie�, �e lubi� niskie kobiety, ale nie chcia�em skona� w rynsztoku. - Id� do metra. - Czy to nie jest troch� anachroniczne? Wzruszy�em ramionami. - Nie bardziej od pani. Poza tym historia ju� nikogo nie obchodzi - zreszt� Manhattanland to park tematyczny, nie muzeum - a ja w�a�ciwie sko�czy�em prac�. Jedzie pani do Central Parku? - Dlaczego tak my�lisz? - Gdzie indziej mo�na p�j��, je�li pani szuka bandyt�w do pobicia? - To nielegalne czy jak? Znowu parskn��em �miechem. - Nie tutaj. Pani jest turystk�; dla pani nic nie jest nielegalne. Tylko kosztowne. - Ile by mnie kosztowa�o, gdybym ci� zabi�a? Wyszczerzy�em z�by. - Nie jestem tani; jak m�wi�em, stanowi� jedn� z atrakcji. I nie jestem �atwy, chyba �e pani ma bro�. Nawet nie mrugn�a; oczywi�cie, �e mia�a bro�. Dobrze. - Oczywi�cie Zhirowie mogliby inaczej potraktowa� kwesti� legalno�ci, gdyby wiedzieli, co pani tutaj robi�a... Zignorowa�a zaczepk�. - I tam s� bandyci? W Central Parku? - Je�li pani wie, gdzie szuka�; Central Park jest ca�kiem spory, ale z przewodnikiem... - Podobno sko�czy�e� prac�. - Za to pobieram prowizj�. Odwr�ci�a si� do mnie plecami i przyspieszy�a kroku; chocia� taka niska, porusza�a si� szybko i chyba nie m�g�bym jej dogoni�, gdyby nie przystan�a, �eby obejrze� no�e w oknie wystawowym. - Czego chcesz? - rzuci�a ze znu�eniem. - My�l�, �e w ko�cu pani oberwie. - Co to ciebie obchodzi? - Dostaj� te� prowizj� od szpitala i ambulansu. Wyci�gn�a r�k�, chwyci�a mnie za klapy p�aszcza i unios�a p� metra nad ziemi�. - Wychodzi taniej, ni� pozwoli� im, �eby obrabowali pani cia�o - doda�em spokojnie. - Jest du�y popyt na takie organy jak pani. - A je�li ty te� oberwiesz? - Jestem miejscowy, mam immunitet. Co� jak Wergiliusz w "Piekle". Postawi�a mnie na ziemi i pokr�ci�a g�ow�. - Chyba nie odczepi� si� od ciebie. U�miechn��em si�. - Dobrze pani zgad�a. Rozejrza�a si�. Na Times Square nie by�o nikogo opr�cz prostytutek, naci�gaczy i gapi�w. - A gdybym po prostu zat�uk�a jednego z tych alfons�w? - Za ma�o odosobnione miejsce na morderstwo, a przekonanie miasta, �e to by�a samoobrona, pewnie kosztowa�oby pani� par� funt�w cia�a. Miasto zatrzymuje po�ow�, rodzina dostaje reszt�... przekupienie tych wszystkich �wiadk�w kosztowa�oby jeszcze wi�cej. - A w metrze? - Przepraszam, ale nie. Jak pani chce odgrywa� Bernie Goetza, trzeba zrobi� rezerwacj�. Zmierzy�a mnie wzrokiem, pewnie zastanawiaj�c si�, czy m�wi� powa�nie, i powoli zesz�a po zabazgranych graffiti schodach do metra. Zatrzyma�a si� przed bramk�, spojrza�a na swoj� kredkart� i rozejrza�a si� bezradnie. Odkaszln��em cicho, a kiedy odwr�ci�a si� wyci�gaj�c bro�, rzuci�em jej �eton do metra. Z�apa�a go dwoma palcami. - Tam na dole od lat nie ma kasjer�w - oznajmi�em. - Mog� pani powiedzie�, gdzie si� kupuje �etony... Popatrzy�a na mnie ze z�o�ci�, a potem wzruszy�a ramionami. - Okay, postawi�e� na swoim. Ile wynosi prowizja? Wagon by� pusty opr�cz Anio�a Str�a o kamiennej twarzy i �ebraczki wykaszliwuj�cej sobie p�uca. Wi�kszo�� graffiti g�osi�a: ZHIRY WYNOCHA! - Czy pani dziadkowie zostali obrabowani? - zapyta�em. Milcza�a prawie przez minut�, potem kiwn�a g�ow�. - Ale Zhirowie zabrali ich do Nowej Genewy, gdzie �yli d�ugo i szcz�liwie? - Nie. Moja babka i ojciec wst�pili do Konwencji; dziadka zad�gano na �mier� niedaleko st�d dla kilku dolar�w. - Kiedy to by�o? - 1990. Siedemdziesi�t pi�� lat temu... Gwa�townie podwy�szy�em domy�ln� granic� jej wieku. Oczywi�cie androidy si� nie starzej�. - I przyjecha�a tu pani, �eby ich pom�ci�? Nie raczy�a udzieli� odpowiedzi, ale to by�o oczywiste. Zhirowie mog� nie wierzy� w zemst� lub wendet�, my jednak r�nimy si� od Zhir�w bardziej, ni� przypuszczaj�. Po pierwsze, dzieci Zhir�w stanowi� prawie dok�adne odbicie rodzic�w, zar�wno fizycznie, jak psychicznie, poniewa� Zhirowie przekazuj� wi�kszo�� swoich wspomnie� razem z pozosta�ym materia�em genetycznym i chyba nie rozumiej�, �e my tego nie robimy. Babka tej kobiety widocznie okaza�a si� dostatecznie cnotliwa wed�ug zhirskich kryteri�w, �eby przej�� psychoskan i wydosta� si� z Ziemi, co jednak nie znaczy�o, �e kobieta siedz�ca obok mnie jest �wi�t�. Popatrzy�a na �ebraczk�. - Czy powietrze tutaj jest takie z�e? - Przecie� nie musi pani oddycha�, prawda? Owszem, jest takie z�e; nadal u�ywamy tych samych technologii co przed przybyciem Zhir�w. - Dlaczego? - Nikt na Ziemi nie robi ju� �adnych wynalazk�w. Po co? Zhirowie wynale�li wszystko przed tysi�cami lat, wi�c znacznie szybciej i troch� taniej jest kupi� to od nich, nawet je�li dyktuj� wy�rubowane ceny, kiedy maj� do czynienia z takimi zbocze�cami jak my. - Nie jest tak �le. - Akurat, cholera. Nie dadz� nam niczego, �eby�my mogli odlecie� z planety albo u�y� tego jako broni przeciwko nim. Nie sprzedadz� nam paralizator�w, nawet dla glin, bo �atwiej zrobi� androida odpornego na kule ni� na paralizator. Ich technologia energetyczna jest poza wszelkim... - Konwersja jest niebezpieczna. - Ci�gle spalamy w�giel, rop� i radioaktywne pierwiastki, kt�re prawie nam si� sko�czy�y; nie uwierzy pani, ile energii poch�ania samo ogrzewanie �ciek�w, �eby aligatory nie wyzdycha�y, a powietrze jest za g�ste, �eby op�aca�o si� budowa� kolektory s�oneczne. Je�li Zhirowie nie chc� nam sprzeda� ca�kowitej konwersji - a prosz� mi wierzy�, �e kupiliby�my ka�dy ich niewypa� - na pewno maj� jakie� wiekowe przestarza�e techniki, kt�re by nam si� przyda�y. Rozwa�a�a to przez chwil�, potem wzruszy�a ramionami. - Niestety, na Ziemi niewiele zosta�o do przehandlowania... - Jakbym nie wiedzia�. Pozwolili�my im za du�o wzi��, kiedy si� zjawili, zanim si� zorientowali�my, �e g�wno dostaniemy w zamian. Pobrali do sklonowania kom�rki ze wszystkich naszych zwierz�t do swoich ogrod�w zoologicznych, ograbili nasze muzea ze wszystkiego, co wyda�o im si� cenne, i skopiowali rzeczy, kt�rych nie chcieli�my sprzeda� za ich cen�. Nie zosta�o nam prawie nic poza przemys�em turystycznym. - I pr�bujecie nas rabowa�. - A Zhirowie nas nie obrabowali? - Prychn�a. - Jasne, zabierzemy pani w�asno�� przy pierwszej okazji, ale nikt pani nie zmusza� do przyjazdu... - Dlaczego ci faceci weszli za mn� w zau�ek? - Wiedzieli, �e pani chce si� zabawi�... inaczej nie przyjecha�aby pani tutaj... ale n...
ptomaszew1966