Chmielewska Babski motyw.txt

(421 KB) Pobierz
Joanna Chmielewska

Babski motyw

2003
� Ty, s�uchaj � powiedzia�a ju� w progu mojego domu wracaj�ca ze s�u�bowego 
spotkania Martusia. � Jaka� baba le�y pod wierzb� ko�o twojego �mietnika. To 
�mietnik chyba, nie?
Rzuci�am okiem w kierunku wierzby. �ciemnia�o si� ju� nieco.
� Teoretycznie �mietnik, chocia� nie mam jeszcze umowy ze �mieciarzami. Bo co?
� Bo m�wi�, baba le�y.
� No to co?
� To mo�e powinno si� co� zrobi�? Mo�e ona pijana?
Wci�� jeszcze sens informacji do mnie nie dociera�. Z�a by�am.
� No i c� takiego, �a�ujesz jej? Niech sobie wytrze�wieje w zieleni. Nikt jej 
tam chyba nie przejedzie? Wzd�u� le�y czy w poprzek?
Martusia z roztargnieniem rozejrza�a si� po przedsionku, powiesi�a torb� na 
wieszaku, rzuci�a na szafeczk� stos teczek i zacz�a zmienia� w�asne obuwie na 
moje ranne pantofle.
� Tak jako� geometrycznie zgi�ta. Ale nie, daleko nie wystaje. S�uchaj, czy 
ciebie to wcale nie obchodzi? Ostatecznie to jest tw�j dom, tw�j �mietnik i 
twoja wierzba!
� Wierzbie nie zaszkodzi, w �rodku ro�nie. A co do baby...
Zawaha�am si�. Gdybym nie by�a taka z�a z r�nych przyczyn, zainteresowa�abym 
si� z pewno�ci� normalnie, jak cz�owiek. Ale z�o�� jeszcze we mnie tkwi�a 
solidnie i by�am przeciwna �wiatu, babie, a nawet w�asnej wierzbie, kt�ra, jak 
B�g na niebie, �adnych z�o�liwo�ci nigdy mi nie robi�a. No, poza tym, �e raz 
spr�bowa�a waln�� mnie w oko, tu jednak�e zawini�am raczej ja.
Martusia niezdecydowanie utkwi�a w progu kuchni.
� A mo�e by� j� chocia� posz�a zobaczy�? Bo potem b�dzie, �e ja mam jakie� zwidy 
albo co. Gdyby le�a�a u mnie, przynajmniej wyjrza�abym przez okno.
� Przez moje okno tamtego miejsca nie wida�. No dobrze, mog� spojrze�...
I nagle o�ywi�am si�.
� Czekaj, zrobi� jej fotografi�! Na wszelki wypadek. �eby nie by�o, �e te� 
lataj� po mnie zwidy, a poza tym dosy� mam ju� tego zajmowania parkingu pod moim 
ogrodzeniem! Gdzie aparat...?
Obie wysz�y�my na zewn�trz w rannych pantoflach, na szcz�cie by�o sucho, a 
�mietnik znajdowa� si� o dziesi�� metr�w od furtki. Aparat fotograficzny 
otworzy�am po drodze.
Rzeczywi�cie, pod drzwiczkami mojego �mietnika le�a�a troch� skulona posta� 
ludzka, robi�ca wra�enie kobiety. W czarnych spodniach, czeg� te baby tak 
uporczywie nosz� spodnie...? Wpad�y w sza� na tle emancypacji, niech im b�dzie, 
chc� rz�dzi�, te� niech im b�dzie, ale do rz�dzenia wszak s�u�y ca�kiem inna 
cz�� cia�a, nie ta od spodni, mog�yby rz�dzi� i w kieckach... Rude w�osy 
zas�ania�y jej twarz, a spod spodni wystawa�y pantofle na wysokich obcasach, 
a...! To st�d wra�enie kobiety, w�osy o niczym nie �wiadcz�, ale na takich 
obcasach m�czy�ni jeszcze nie chodz�. Chwali� Boga, nie potrafi�, dobre i 
tyle... Zrobi�am dwa zdj�cia, b�yskaj�c fleszem, po czym, z du�ym oporem, 
zgodzi�am si� pomy�le�. Martusia sta�a za moimi plecami.
� Ona jako� �le wygl�da, wiesz? � zakomunikowa�a z niesmakiem. � Je�li jest 
chora, b�dziemy robi� za nieludzkie potwory.
� Je�li nie jest przest�pczyni�, humanitaryzm w stosunku do niej nie obowi�zuje 
ani nas, ani nikogo � odpar�am zimno. � Tylko z�oczy�c� w tym kraju nale�y 
oszcz�dza�, chroni� i ratowa�. Mog� gdzie� zadzwoni�, o ile ta parszywa kom�rka 
z czymkolwiek mnie po��czy. Musia�a� j� zobaczy�?
� Nie � wyzna�a Martusia natychmiast. � Ale jako� wpad�a mi w oko i z ciekawo�ci 
podesz�am...
� A ma�o �e wierzba zwisa, to jeszcze zielskiem przykryta. To pio�un i lebioda, 
sama je wyrwa�am z tej g�rki piasku, kt�r� widzisz, piasek m�j, i wcale nie 
piasek, tylko tak zwana ogrodnicza ziemia.
� I przykry�a� j�...?
� Kogo? T� ziemi�?
� Nie. T� facetk�.
� Naprawd� my�lisz, �e ona tu le�y od trzech tygodni? Zielska wyrwa�am trzy 
tygodnie temu! Widzisz przecie�, �e suche!
� Ja si� nie znam na zielskach � westchn�a Martusia �a�o�nie. � Ale masz racj�, 
�e zas�aniaj�. Troch�.
Sta�y�my przez chwil�, wpatrzone w le��c� posta�.
� Tadeusz dzisiaj b�dzie? � spyta�a nagle Martusia.
� B�dzie, cholera, ale p�no, ju� by� i pojecha�, dlatego jestem w�ciek�a, drugi 
raz musz� autoryzowa� krety�stwa. Witek te� b�dzie, czego on mi truje alarmami, 
czy tych rzeczy oni nie potrafi� za�atwi� beze mnie...?!
� Przecie� to ty musisz zap�aci�!
� No to zap�ac�, czy� ty widzia�a, �ebym ja dzie� w dzie� �ar�a kawior, ba�anty 
w maladze i ostrygi...?!
� Ostrygi widzia�am...
� Przecie� nie tu! We Francji! Nad Atlantykiem! Tam s� ta�sze ni� kartofle!!!
� S�, s�, z pewno�ci� � zgodzi�a si� Martusia po�piesznie � ale co to ma do 
rzeczy?
� A to, �e na �arcie nie wydaj�! Futro u mnie widzia�a�?!
� Nie wiem, czy t� kurteczk� mo�na nazwa� futrem...
� Po kosmetyczkach nie latam, odzie� mam w nosie, na bi�uteri� kicham, dzikich 
ryk�w muzyki r�banej za pr�g domu nie wpuszcz�, p� litra w�dki stoi u mnie trzy 
lata, a szampan le�y od zesz�ego roku! To na co ja mam wydawa� pieni�dze...?!
� Piwo... � podsun�a Martusia nie�mia�o.
� Zg�upia�a�? Ile tego piwa? Trzy cysterny?! I gdzie je zmieszcz�? Ono mi w 
og�le szkodzi, bez ciebie prawie do ust nie bior�! No dobrze, wino � ugi�am si� 
nagle. � Owszem, drogie, ale gdybym tr�bi�a flach� dziennie, sta�aby� teraz nad 
moim grobem, dawno by� sta�a, bo te� nadmiar mi szkodzi. To co, oni naprawd� 
maj� obawy, �e znienacka po�a�uj� na cholerne alarmy?!
� I na co ci w�a�ciwie alarmy, skoro rzeczywi�cie tych rzeczy dla z�odziei 
prawie wcale nie masz...?
� Bo z�odzieje g�upie � wyja�ni�am ponuro. � My�l�, �e mam, mo�liwe, �e normalna 
baba by mia�a. Za to mam komputer z zawarto�ci�, dla nich do bani, a dla mnie 
reszta �ycia. Na t� idiotyczn� sta�� dyskietk� nie umiem nagrywa�, to znaczy 
umiem, ale zapominam, jak to si� robi, i nie mam do tego cierpliwo�ci. No i 
samoch�d, �eby to piorun trafi�, czego oni si� tak czepiaj� akurat moich 
samochod�w...?
� B�dziemy tutaj i w tej chwili...?
Sta�y�my ca�y czas na utwardzonym kawa�ku �wirku pod moim ogrodzeniem, o dwa 
metry od le��cej przy �mietniku postaci, zapomniawszy prawie, dlaczego tu 
stoimy. Zreflektowa�am si�.
� My�lisz, �e ona jest �ywa? � spyta�am podejrzliwie, rzucaj�c okiem na posta�. 
� Bo nie wiem, gdzie dzwoni�, policja czy pogotowie?
� Nie b�d� sprawdza� za skarby �wiata! � zarzek�a si� Martusia gwa�townie. � 
Chcesz, to j� macaj sama...
� Nie chc�.
� To tam zadzwo�, z czym ci� po��czy. Tu musimy czeka� czy mo�emy w domu?
� Telefon le�y w domu, co rozstrzyga spraw�. A propos, jak za�atwi�a�...?
W kuchni nast�pi� dalszy ci�g programu. Moja kom�rka mia�a jako tako mo�liwy 
zasi�g albo w kuchni, albo na tarasiku przed domem z drugiej strony, ale na 
tarasiku czeka�y dzikie koty, kt�re ka�de moje wyj�cie na zewn�trz traktowa�y 
jak ukazanie si� kelnera z tac� w doskona�ej restauracji. Nie mia�am teraz g�owy 
do kot�w, zamierza�am nakarmi� je p�niej, wola�am kuchni�, Martusia za�, kt�ra 
przyjecha�a z Krakowa na dwa dni w celu za�atwienia spraw s�u�bowych, zg�odnia�a 
nieco po emocjach i obs�u�y�a si� sama, przyrz�dzaj�c sobie posi�ek, z�o�ony z 
bobu i kawal�tka nogi uduszonego kurczaka. Nie�mia�o b�kn�a co� o sa�acie, ale 
sa�aty nie by�o i z warzyw poradzi�am jej plasterek cytrynki. Dzwoni�am pod 
numery alarmowe na zmian�, a� w ko�cu po��czy�o mnie z policj�. Przedstawi�am 
si� grzecznie i powiedzia�am:
� Przykro mi, �e ci�gle pa�stwu truj�, ale pogotowie mi si� roz��cza, a pod moim 
domem le�y jaka� obca osoba, p�ci prawdopodobnie �e�skiej, nie wiem w jakim 
stanie, i licz� na to, �e policja sprowadzi tak�e lekarza. Tu nie ma 
stacjonarnych telefon�w, wi�c zr�bcie co�, bo mo�e trzeba szybko. M�j numer 
kom�rki ma chyba ca�a policja w Warszawie...
Przez ten czas Martusia powiedzia�a:
� O kurcz�, jaki dobry b�b! �wietny kurczak! Wiesz, �e na zimno z cytryn� to 
ca�kiem niez�y pomys�...? Mog� sobie wzi�� piwo...? Wi�c s�uchaj, to prawie cud, 
sama sobie nie wierz�, zostawi�am im scenopis, omawiali�my go nawet, wejd� w to, 
podpisanie umowy przewiduj� na przysz�y tydzie�, gdzie ten Tadeusz cholerny, 
niech on tego dopilnuje, przecie� i ciebie to dotyczy, ja przyjad�, je�li ci to 
nie przeszkadza...
Zwa�ywszy, i� wszystko m�wi�a z przerwami, na ostatnie zdanie mog�am 
odpowiedzie�.
� Nawet si� bardzo uciesz�, bo ty o poranku jeste� jak skowronek. Um�wi� ci� z 
weterynarzem i z�apiecie chocia� jednego kota.
Martusia omal si� nie zad�awi�a.
� Ty kota masz...?
� Trzyna�cie, �ci�le bior�c, ale dwa nie wchodz� w rachub�. Cztery ju� 
za�atwione, nie, pi��, wi�c zostaje osiem, z czego jeden pilny. Nie, �le m�wi�, 
sze��. Chocia� nie wiem, czy nie siedem, bo tak prawd� m�wi�c, nie mog� si� ich 
doliczy� i liczba jest zmienna. Ale t� jedn� sztuk� trzeba z�apa� koniecznie.
Martusia z lekkim wysi�kiem prze�kn�a ostatni kawa�ek kurczaka i podnios�a si� 
ze sto�ka. Siedzia�a przedtem bardzo niewygodnie, jako� tak bokiem, jedz�c, nie 
wiadomo dlaczego, przy bufecie kuchennym, zamiast przy normalnym stole.
� I z t� jedn� sztuk� co zamierzasz zrobi�? � spyta�a ostro�nie, wstawiaj�c 
talerzyk do zlewozmywaka. � Przyrz�dzi�...?
� Nie pchaj tego do zlewu, tu jest zmywarka. Ubezp�odni�, o ile oka�e si� kotk�. 
Inaczej w przysz�ym roku mia�abym tu sto czterdzie�ci osiem kot�w, policzy�am. A 
ma�ych koci�t topi� nie b�d�, pr�dzej si� sama utopi�, wi�c trzeba to za�atwi� 
operacyjnie, pod narkoz�.
� A dlaczego sama nie z�apiesz?
� Bo mnie si� ju� nie boj� i nie mog� zawie�� ich zaufania...
Kwesti� kot�w zaj�y�my si� tak, �e o babie pod �mietnikiem zapomnia�y�my 
kompletnie i wizyta policji ogromnie nas zaskoczy�a. Nagle pojawi�o si� ich 
trzech, w tym znajomy prawdopodobnie komisarz, uparcie nie mog�am po�apa� si� w 
ich szar�ach, bo zbyt d�ugo przywyka�am do sier�ant�w, porucznik�w, kapitan�w, 
major�w i pu�kownik�w. W dodatku pojawiali si� po cywilnemu, co tym bardziej 
zaciemnia�o spraw�. Ale mia�am wra�enie, �e to komisarz, za�atwia� ju� ze mn� 
par� drobnostek z racji niezwyk�ego upodobania z�odziei do mojego samochodu. 
Jakby innych toy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin