Philipa Carr Tajemnica jesiora �w. Branoka Spotkanie nad jeziorem Od samego pocz�tku Benedykt i ja przypadli�my sobie do serca. Zda�am sobie z tego spraw� ju� wtedy, gdy w dramatyczny spos�b pojawi� si� w kr�gu naszej rodziny. Pokochali�my si�, zanim wydarzy�a si� owa tragedia nad Jeziorem �wi�tego Branoka, kt�rej skutki nas potem przez d�ugie lata prze�ladowa�y i wywar�y znamienny wp�yw na nasze losy. Wszystko zacz�o si� w tysi�c osiemset pi��dziesi�tym pierwszym roku, gdy rodzice zabrali mnie i mojego m�odszego braciszka, Jacka, do Londynu na uroczyste otwarcie Wielkiej Wystawy. Mia�am w�wczas dziewi�� lat, a Benedykt siedemna�cie. R�nica o�miu lat mo�e si� komu� wyda� niewielka, lecz w poj�ciu dziewi�cioletniej dziewczynki by�a ogromna. Ju� sama podr� z Kornwalii do Londynu stanowi�a dla mnie nie lada prze�ycie. Zatrzymali�my si� w rezydencji przy placu Westminster, nale��cej do wuja Petera i ciotki Amaryllis. Mo�e nie powinnam ich tak nazywa�, bo tak naprawd� nie byli moim wujostwem, ale w skomplikowanych stosunkach naszej rodziny nie�atwo si� po�apa�. W ka�dym razie zawsze do nich m�wi�am wuju i ciociu. Wuj Peter, w�eniwszy si� w nasz� rodzin�, ca�kiem j� zawojowa�, jednak to nie jego, lecz ciotk� ��czy�o z nami pokrewie�stwo. Cho� niewiele m�odsza od mojej babki, by�a jej siostrzenic�. Moja mama szczerze podziwia�a wuja Petera, odnosi�a si� do niego zawsze z pewnym onie�mieleniem, na skutek czego wydawa� mi si� dziwnie tajemniczy. Z usposobienia impulsywny i obdarzony du�ym wdzi�kiem, wuj mia� w sobie co� zaskakuj�co grzesznego i mo�e dlatego by� niezwykle fascynuj�cym m�czyzn�. Nieraz mnie to zastanawia�o, my�la�am nawet, �e warto by zbada�, co si� za tym kryje... Ciotka Amaryllis by�a ca�kiem inna: �agodna i uprzejma stanowi�a uosobienie niewinno�ci. Wszyscy j� kochali i nie dostrzegali w niej niczego tajemniczego. Wuj i ciotka bardzo cz�sto przyjmowali u siebie r�ne wa�ne osobisto�ci. Chocia� z powodu m�odego wieku nie bra�am udzia�u w przyj�ciach, zna�am nazwiska niekt�rych s�awnych go�ci. Wujostwo mieli dwoje doros�ych dzieci. Syn i c�rka za�o�yli ju� w�asne rodziny, mieszkali w eleganckich domach i prowadzili interesuj�cy tryb �ycia. Helena wysz�a za m�� za Mat�thew Hume'a, polityka rokuj�cego du�e nadzieje. Zauwa�y�am, �e Mat�thew wielokrotnie odwiedza� wuja, r�wnie� bez �ony, i wiele czasu sp�dza� w jego towarzystwie. Wuj za� do tego stopnia interesowa� si� polityczn� karier� zi�cia, �e moja mama uzna�a, i� jest "szar� eminencj�, dzia�aj�c� skrycie za plecami Matthew Hume'a". Syn wujostwa nosi� takie samo imi� jak ojciec i dla odr�nienia nazywano go Peterkin. Razem z �on�, Frances, prowadzili misj� charytatywn� w East End, robotniczej dzielnicy Londynu, i jak s�ysza�am, czynili tam wiele dobrego. Do tej pory zna�am ich wszystkich jedynie z opowiada� matki, kt�ra lubi�a m�wi� o rodzinie i ch�tnie wspomina�a dawne dzieje. Mama przysz�a na �wiat w zamku Cador, od setek lat nale��cym do rodu Cadorson�w. Gdy wysz�a za m�� za mego ojca, Rolfa Hansona, w posagu wnios�a mu ten zamek, kt�ry odt�d sta� si� rezydencj� Hanson�w. Ojciec kocha� zamek r�wnie mocno, a mo�e jeszcze mocniej ni� poprzedni w�a�ciciele. Powszechnie uwa�ano, �e posiad�o�� nigdy nie by�a tak dobrze zarz�dzana jak teraz, gdy ojciec przej�� nad ni� piecz�. Nigdy te� nie by�a tak wielka jak obecnie, gdy� �eni�c si� z matk�, ojciec przy��czy� do Cadoru swoje rodzinne w�o�ci. M�j tata nie by� rodowitym Kornwalijczykiem i w�r�d miejscowych uchodzi� za cudzoziemca. Urodzi� si� niezbyt daleko st�d, tyle �e po drugiej stronie rzeki Tamar, w Anglii, kt�r� tu uwa�ano za obcy kraj. Bardzo to ojca bawi�o. My�l�, �e stanowili�my szcz�liw� rodzin�. Tata by� nadzwyczaj m�drym cz�owiekiem. Radzi� sobie z ka�dym problemem, ka�dy potrafi� spokojnie i bez wielkich trudno�ci rozwi�za�. Tak mi si� przynajmniej wydawa�o. Nigdy nie widzia�am, �eby si� denerwowa� czy traci� cierpliwo��. Uwa�a�am go za najwspanialszego m�czyzn� na �wiecie. Lubi�am je�dzi� z nim konno, gdy obje�d�a� nasz� posiad�o��. M�j brat, Jack, trzy lata ode mnie m�odszy, te� ju� zaczyna� si� do tego przymierza�. Przez pewien czas rodzice s�dzili, �e b�d� jedynym ich dzieckiem i �e to mnie przypadnie w udziale zamek i posiad�o��. Ale potem urodzi� si� Jack... Moja mama bardzo wysoko ceni�a Cador. Nie dlatego, podkre�la�a, �e zamek ma wie�e i kamienne mury, ale dlatego, �e mieszkali tu ludzie, kt�rych kocha�a. To dzi�ki nim Cador sta� si� jej prawdziwym domem. - Nigdy, przenigdy, nie wmawiaj sobie, �e dom jest sam w sobie wa�ny. Licz� si� w nim tylko ludzie: ci, kt�rych kochasz i kt�rzy ciebie kochaj�. Sporo cennego czasu, jaki mog�abym sp�dzi� z twoim ojcem, zmitr�y�am - zwierzy�a mi si� kiedy� - bo nie mia�am pewno�ci, czy jemu nie zale�y na zamku bardziej ni� na mnie. Na szcz�cie w por� si� opami�ta�am, cho� nast�pi�o to dopiero po jakim� czasie, ale kilka lat wsp�lnego �ycia zosta�o bezpowrotnie straconych. Ty, Angelet - m�wi�a - unikniesz tej sytuacji dzi�ki temu, �e pewnego dnia Cador stanie si� w�asno�ci� Jacka. A wi�c wychodz�c za m��, nie b�dziesz mia�a w�tpliwo�ci, czy tw�j m�� pragnie ci� dla ciebie samej, czy dlatego, �e jeste� w�a�cicielk� tego wielkiego domu. Wypowiada�a te s�owa z wielk� pasj�, bo mama, zupe�nie inaczej ni� ojciec, lubi�a m�wi� i by�a dobr� m�wczyni�. Z przyjemno�ci� patrzy�am, jak tata u�miecha si� do niej z pob�a�aniem i mi�o�ci�, podczas gdy ona perorowa�a z o�ywieniem. Z natury przypomina�am chyba bardziej matk� ni� ojca. Ale nie z wygl�du. Jasne w�osy, du�e, marz�ce zielone oczy i do�� szerokie usta na pewno odziedziczy�am po tacie. Wygl�da�abym na powa�n� i my�l�c� osob�, gdyby nie m�j perkaty nos. By� zupe�nie niepodobny do arystokratycznego d�ugiego nosa ojca i stanowi� zaprzeczenie wszelkiej powagi. Nieraz, gdy wypowiada�am jakie� zuchwa�e opinie, tata dawa� mi prztyczka w nos, jakby to on by� winien mojej bezczelno�ci. W tamtych dniach nie zdawa�am sobie sprawy, jakim szcz�ciem by�o posiadanie takich jak moi rodzic�w. Niestety, do tego rodzaju wniosk�w dochodzi si� znacznie p�niej. Mia�am wspania�e, beztroskie dzieci�stwo. T� prawd� uprzytomni�am sobie nagle owego dnia nad Jeziorem �wi�tego Branoka, gdy si� przekona�am, �e �wiat mo�e by� tak�e zgo�a upiorny. Pami�tam dobrze jasne dni sprzed dramatu nad jeziorem, gdy s�o�ce zdawa�o si� �wieci� bez ko�ca, a czas jakby sta� w miejscu... Moja guwernantka, panna Prentiss, rozpaczliwie stara�a si� zrobi� ze mnie ma�� dam�, godn� mieszkania na zamku Cador. By�am jednak dzieckiem o du�ym i nieposkromionym temperamencie, a �e rodzice wcale mnie za t� �ywio�owo�� nie pot�piali, biedna bona nie bardzo mog�a sobie ze mn� poradzi�. Nieraz wy�ala�a si� na mnie przed kuchark�, pani� Penlock, i przed naszym kamerdynerem, Watsonem, co jednak zdarza�o si� tylko w�wczas, gdy �askawie raczy�a zej�� do kuchni. Niecz�sto si� do tego zni�a�a. By�a wida� przeczulona na punkcie swojej zawodowej pozycji, kt�ra stawia�a j� na wy�szym szczeblu drabiny spo�ecznej ni� s�u�b�. Na pr�no usi�owa�a wynosi� si� nad innych. Pani Penlock pracowa�a w zamku Cador ju� wtedy, gdy moja mama by�a ma�� dziewczynk�. Nic dziwnego, �e teraz, poruszaj�c si� majestatycznie w czarnej okaza�ej sukni z krepy, despotycznie rz�dzi�a w podleg�ej sobie kuchni i traktowa�a pann� Prentiss jak r�wn�... Watson zachowywa� si� podobnie, odnosz�c si� do reszty personelu z godno�ci�, a nawet wynio�le, z wyj�tkiem mo�e okazji, gdy si� zaleca� do kt�rej� z �adniejszych pokoj�wek, cho� i w�wczas jego umizgi tr�ci�y protekcjonalno�ci�. Z przyjemno�ci� wracam my�l� do szcz�liwych dni dzieci�stwa. Przypuszczam, �e rodzice �wiadomie pozwalali mi "szale�", jak m�wi�a panna Prentiss. Moja matka w m�odo�ci cieszy�a si� stosunkowo du�� swobod� i widocznie chcia�a, �ebym ja r�wnie� mia�a prawo korzysta� z tego przywileju. Musz� przyzna�, �e ani ojciec, ani matka nie mieli w sobie nic z rodzicielskiej surowo�ci. - Ma�e dzieci mi�o jest ogl�da�, ale nie powinno si� ich s�ysze� - mawia�a stara pani Fenny, mieszkaj�ca w jednym z wiekowych domk�w zgrupowanych w pobli�u portu we wschodnim Poldorey. Potrz�sa�a przy tym gro�nie g�ow�, jakby chcia�a pot�pi� te dzieci, kt�re dawa�y si� nie tylko widzie�, ale i s�ysze�. Nale�a�a do tego typu starych kobiet, kt�re wsz�dzie doszukuj� si� grzechu i najcz�ciej go znajduj�... D�ugie godziny stercza�a przy niewielkim oknie w swoim domku, obserwuj�c, co si� dzieje na nabrze�u. Przesiadywali tam zwykle rybacy, kt�rzy naprawiali sieci lub wa�yli z�owione ryby. Pani Fenny nie spuszcza�a z nich oka. Latem siadywa�a w otwartych drzwiach, by jeszcze lepiej dojrze�, czy ludzie robi� co� nie tak, jak - jej zdaniem - powinni. Najmniejszy nawet skandal, jaki wydarzy� si� w jej polu widzenia, natychmiast wychwytywa�a i poczt� pantoflow� puszcza�a w obieg. - Wsz�dzie trafiaj� si� tacy ludzie! - broni�a jej moja mama. - Post�puj� tak dlatego, �e ich w�asne �ycie jest straszliwie nudne. Na skutek tego staj� si� niezdrowo ciekawi �ycia innych ludzi, bo im si� wydaje, �e u tamtych dzieje si� co� interesuj�cego. To z kolei budzi w nich zazdro��, szukaj� wi�c okazji, by innych oczerni�. Chcia�abym wierzy� - zako�czy�a z emfaz� moja mama - �e nikt z nas takim si� na staro�� nie stanie. Mia�am okazj� si� przekona�, �e mamy uwagi by�y s�uszne. Zar�wno we wschodnim, jak i zachodnim Poldorey mo�na by�o znale�� wiele os�b podobnych...
ptomaszew1966