Bocheński Wspomnienia.txt

(687 KB) Pobierz
Boche�ski

Wspomnienia

PRZEDMOWA
W tych dniach wyko�czy�em dwie prace: artyku� o kontekstualiz-mie i sceptycyzmie 
dla prof. Str�ewskiego (Kwartalnik Filozoficzny), bardzo, mo�e za bardzo 
techniczny, i Podr�cznik M�dro�ci, nad kt�rym pracowa�em w ci�gu ostatnich 
miesi�cy. Te prace by�y punktem wyj�ciowym niniejszych wspomnie�.
A mianowicie: rzecz dla Kwartalnika nie jest nowa, chodzi o dwa dawniejsze, ale 
gruntownie przepracowane odczyty. Ot� to przepracowanie kosztowa�o rnnie 
nieprawdopodobnie wiele czasu i wysi�ku. Odkrywa�em przy tym coraz nowe b��dy. 
My�l�c o tych b��dach zada�em sobie pytanie, czy jestem w stanie tworzy� rzeczy 
nowe. Ka�da pr�ba tw�rczego filozofowania mog�aby by� nadu�yciem zaufania, jakim 
si� u niekt�rych ciesz�, i grafomani�. M�j kolega, o. Czes�aw Spicq, podobno 
jeden z najznakomitszych katolickich biblist�w wsp�czesnych, przesta� pisa� dwa 
lata temu, gdy osi�gn�� mniej wi�cej m�j wiek. Obecnie tylko czyta. Zada�em 
sobie pytanie, czy nie powinienem go na�ladowa�. Ale na tak heroiczn� decyzj� 
nie mog�em si� zdoby�. Pisanie by�o od sze��dziesi�ciu lat (z przerw� wojenn�) 
moim �yciem. Zape�ni�em wiele tom�w moj� pisanin�. Zaprzestanie pisania by�oby 
rodzajem antycypowanej �mierci. Ja wiem wprawdzie, �e
Przedmowa
Przedmowa
ona jest niedaleko - ale nie chcia�bym jej nadej�cia przy�piesza�. Zdecydowa�em 
si� wi�c na kompromis: b�d� pisa�, ale nie tw�rczo -napisz� wspomnienia. �y�em 
mimo wszystko niemal 90 lat i mia�em �ycie bogate. Mo�e moje wspomnienia 
zainteresuj� tego czy owego.
Mnie samemu przydadz� si� w trojaki spos�b. Najpierw pozwol� mi spe�ni� 
przykazanie nr 3.21. w moim Podr�czniku m�dro�ci: �Miej zawsze przed sob� cel do 
osi�gni�cia", pozwol� broni� si� przed bezsensem, kt�ry staremu cz�owiekowi 
grozi. Nast�pnie pozwol� mi mo�e lepiej zrozumie� samego siebie. Wreszcie 
umo�liwi� mi tak�e powiedzenie rzeczy, kt�rych uprzednio powiedzie� nie �mia�em. 
Pozwol� mi m�wi� o wydarzeniach, ludziach i o mnie samym naprawd� bez �adnych 
os�onek...
Par� uwag o tek�cie. Zacz��em pisa� te wspomnienia za p�no, bo pami�� mnie 
teraz srodze zawodzi. Aby da� tylko jeden przyk�ad zapomnie�, jakich doznaj�, 
nie mog�em przez d�ugi czas przypomnie� sobie nazwiska Andre Anstetta, z kt�rym 
si� przyja�ni�em i z kt�rym odby�em m�j pami�tny lot do Senegalu. Co gorsza, 
obawiam si�, �e wyobra�nia tu i �wdzie ubarwi te wspomnienia, kt�re pozosta�y. 
Aby temu cho� cz�ciowo zaradzi�, wbudowa�em notatki albo nawet literacko 
opracowane dawniej og�oszone wspomnienia. Nale�� tu odcinki o o. Jacku 
Woronieckim, Niepokalanowie, logikach polskich, Monte Cassino, o podr�y po 
Stanach i wspomnienia lotnicze. Rozdzia� 12 o filozofii nosi szczeg�lny poniek�d 
techniczny charakter i jest pisany z my�l� o filozofach. Powoduje to nier�wno�� 
stylu, za kt�r� Czytelnika najmocniej przepraszam.
J. Boche�ski

RODZINA I DZIECI�STWO
przed 1918
Pochodzenie
M�j brat Aleksander pisze w swoich sumiennie udokumentowanych Materia�ach do 
historii rodziny Boche�skich (Fryburg 1981): �Boniecki wywodzi Boche�skich z 
Prus, podobnie �ernicki. Niesie-cki wymienia Jana Lansdorf Boche�skiego, 
elektora W�adys�awa IV 1632". Bili�ski cytuje �trzy pokolenia Boche�skich na 
Boche�cu w Ziemi Dobrzy�skiej" (str. 4) �Boche�scy wylegitymowali si� ze 
szlachectwa w Kamie�cu Podolskim z przydomkiem Lansdorf 1802 r." (str. 5). 
Wydaje si� wi�c pewnym, �e moja rodzina nosi�a pierwotnie nazwisko �Lansdorf-
Boche�ski" czy �Lansdorf z Boche�ca" i �e mieszka�a w XVII wieku w Ziemi 
Dobrzy�skiej. Tradycja rodzinna idzie dalej. Boche�scy mieli si� pierwotnie 
nazywa� Lansdorf i pochodzi� z Prus Ksi���cych. Na skutek udzia�u w Zwi�zku 
Jasz-czurczym (Eidechsenbund) sprzysi�eniu przeciw Zakonowi Krzy�a-
ckiemu, m�j przodek mia� wyemigrowa� po Wojnie Trzynastoletniej do Polski, gdzie 
kr�l mia� mu nada� dobra Bocheniec we wspomnianej Ziemi Dobrzy�skiej. Je�li tak 
jest - a nie mam powodu, by w to w�tpi� - wyci�gam wniosek, �e jestem z 
pochodzenia Niemcem, w czym nie widz� nic ani dziwnego, ani z�ego. Bardzo wielu 
Polak�w jest pochodzenia niemieckiego, a wielu Niemc�w polskiego. Podczas 
obl�enia Warszawy w roku 1939 obron� miasta dowodzi� niejaki genera� Rommel, a 
oblegaj�cymi Niemcami niejaki marsza�ek Brauschitz, vulgo Brochwicz. Opowiadanie 
o jakiej� rasowej r�nicy mi�dzy Polakami a Niemcami jest wierutnym g�upstwem. 
Niemcy s� po prostu gatunkiem Polak�w, tylko jeszcze gorszym od nich i 
odwrotnie. Niemcy wydaj� co prawda od czasu do czasu bandycki podgatunek w 
rodzaju �wczesnych Krzy�ak�w i naszych hitlerowc�w. Z tym wi��e si� drugi 
wniosek. M�j jaszczurczy przodek walczy� z tym podgatunkiem Niemc�w. Obaj moi 
bracia i ja te�. Pod tym wzgl�dem pozostali�my wierni tradycji.
Co prawda moi przodkowie bili si� w ci�gu ostatnich wiek�w g��wnie z Moskalami. 
Tadeusz (1791-1849) odby� kampanie 1809, 1812 i 1813 r. By� pierwszym 
porucznikiem. Odznaczy� si� pod Be-rezyn�. Jego syn Izydor-Franciszek (1823-
1897) by� naczelnikiem powiatu opoczy�skiego z ramienia Rz�du Narodowego w 1863 
r. i zosta� zes�any do Presyny (1864-1868). M�j ojciec Adolf wzi�� udzia� jako 
t�umacz przy misji wojskowej francuskiej (przy sztabie dywizji) w kampanii 
bolszewickiej w 1920 roku.
Jaki by� status spo�eczny tej rodziny? Opieraj�c si� na wspomnianych Materia�ach 
mo�na j� zaliczy� w XVII i XVIII wieku do jedno- albo parowioskwej szlachty. 
Przypominam, �e szlachta polska rozpada�a si� na cztery do�� ostro wzajemnie 
odgrodzone klasy: arystokracj�, karmazyn�w, szlacht� jedno- wzgl�dnie 
parowioskow� i szlacht� zagrodow�. Oceniam, �e Boche�scy nale�eli w�wczas do 
trzeciej kategorii. Piastowali od czasu do czasu pewne urz�dy powiatowe - np. 
Miko�aj by� pisarzem ziemskim gosty�skim w 1604 roku, Antoni skarbnikiem trockim 
w tym samym wieku, Franciszek skarbnikiem sanockim w XVIII w. itd.
Je�li si� nie myl�, w XIX wieku obserwujemy spo�eczne wznoszenie si� tej 
rodziny. Wspomniany Tadeusz (1791-1849) by� �onaty z Mariann� Lubowidzk� ze 
znacznej rodziny, siostr� J�zefa, marsza�ka sejmu z 1830 roku i prezesa Banku 
Polskiego. Jego syn Izydor-Franciszek (1823-1897) poj�� za �on� Antonin� z 
Bo�eniec Je�o-wickich, z rodu nale��cego do karmazyn�w, tak samo jego syn, a m�j 
ojciec Adolf (1870-1936), �onaty z Mari� Dunin-Borkowsk�, pochodz�c� z jednej z 
najstarszych rodzin karmazy�skich w Polsce. R�wnolegle z tym szed� wzrost 
maj�tku. Rozpocz�ty przez kupno i rozbudow� Rudy Mazowieckiej przez Tadeusza 
osi�gn�� sw�j szczyt przed pierwsz� wojn� �wiatow� przez kupno Czerwiszcz (1400 
ha), dokonane przez mojego ojca Adolfa.
Ale ta wojna zrujnowa�a moich rodzic�w i dalsze dzieje rodziny s� histori� 
stopniowego upadku finansowego a� niemal do bankructwa. W roku 1931 rodzina 
mog�a tylko z najwi�kszym wysi�kiem zapewni� mojej umieraj�cej matce 
najkonieczniejsz� opiek� i lekarstwa. Wspomn� jeszcze, �e w chwili wybuchu wojny 
d�ugi mojej rodziny wynosi�y oko�o l 000 000 dolar�w ameryka�skich, co odpowiada 
mniej wi�cej warto�ci kilkunastu milion�w dolar�w obecnych.
Moja genealogia po mieczu jest znana dzi�ki Materia�om pocz�wszy od XVII wieku, 
poza tym mam pe�ne guartier do czwartego pokolenia (16) i niemal pe�ne do 
pi�tego (32). Wynika z niego interesuj�ce stwierdzenie. Ojciec mojego ojca by� z 
pochodzenia Niemcem, ojciec matki Mazurem z twardej rasy pan�w krakowskich, 
tych, kt�rzy Polsk� z ma�ego pa�stewka przekszta�cili w mocarstwo, ale matka 
mojego ojca by�a Je�owicka z domu, a matka mojej matki Dzieduszycka - obie 
pochodzi�y wi�c z rodzin ruskich, kt�rym przypisuje si� inteligencj� i mi�kko�� 
charakteru. Na szczeg�ln� uwag� zas�uguje tutaj bodaj dziedzictwo 
Dzieduszyckich, rodziny, kt�ra wyda�a d�ugi szereg ludzi na granicy geniuszu, 
ale zarazem niemal nieobliczalnych, z Wojciechem Dzieduszyckim, m�em stanu, 
filozofem i znanym dowcipkarzem na czele. Tak wi�c by�bym wynikiem skrzy�owania 
dw�ch linii: twardej, pracowitej zachodniej i mi�kkiej, ale za to inteligentnej, 
wschodniej.
Ojciec
M�j ojciec Adolf wywar� na mnie, o ile mog� zda� sobie z tego spraw�, znacznie 
wi�kszy wp�yw ni� moja matka. Urodzony w 1870 r. w Warszawie, studiowa� ekonomi� 
polityczn� w Getyndze, gdzie uzyska� w roku 1894 doktorat na podstawie pracy 
Beitrag �ur Ge-schichte der gutsherrlich-bauerlichen Yerhaltnisses in Polen.
Ta rozprawa doktorska odegra�a pewn� rol� w moim �yciu, wi�c zaczn� od 
opowiedzenia, w jaki spos�b straci�em przez ni� rok studi�w. Mia�em w Poznaniu 
profesora, kt�ry przy egzaminie wymaga� mi�dzy innymi do�� znacznej literatury - 
trzeba by�o zna� jego podr�czniki, gruby tom pt. Bank Polski i tym podobne. 
Wydawa�o mi si�, �e zrobi na nim dobre wra�enie, je�li dodam do standardowej 
listy jeszcze tytu� ksi��ki mojego ojca, kt�rej nie czyta�em, by�em zreszt� 
pewny, �e nikt jej nie czyta�. Ku mojemu zdumieniu profesor widocznie j� czyta�, 
bo o�wiadczy�, �e to jest znakomita praca i �e musz� koniecznie prze�o�y� j� na 
j�zyk polski. Po czym, widocznie przychylnie do mnie nastrojony, zapyta�, jaka 
jest g��wna teza mojego ojca. Kiedy okaza�o si�, �e jej nie znam, powiedzia�: 
�M�ody cz�owieku, k�amstwem nie dochodzi si� do niczego w nauce", i spali� mnie 
bez lito�ci. Straci�em wtedy rok, ale dosta�em nauczk�, kt�rej nie zapomnia�em.
Mo�e warto powiedzie�, czym ta teza ojcowska by�a. Dotyczy�a d�br Kock. M�j 
ojciec wykaza� na podstawie zachowanych ksi�g rachunkowych i archiw�w tych d�br, 
�e ca�y doch�d w�a�cicieli pochodzi� z pa�szczyzny, a wi�c z darmowej pracy 
ch�op�w. Dzi� rozumiem doskonale, dlaczego m�j profesor uwa�a� t� prac� za 
wa�n�. Zawiera�a w rzeczy samej du�o lepszy dow�d wyzysku ni� ten, kt�ry Marks 
usi�owa� da� za pomoc� subtelnych spekulacji.
Bo te� m�j ojciec by� mi�dzy innymi naukowcem, �e tak powiem z natury, badaczem, 
zaciek�ym w szukaniu prawdy. Zaraz po doktoracie Uniwersytet J...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin