Nieswieta Magia - Downside Ghost, The 2 - Kane Stacia.pdf

(937 KB) Pobierz
1098789785.001.png
Rozdział 1
Pod ziemią duchy były silniejsze. Żadna czarownica nie schodziła tam
dobrowolnie bez kościelnego dekretu, chyba że pragnęła śmierci. Chess miała
wprawdzie poparcie Kościoła, ale to wcale nie sprawiło, że miała większą ochotę
przejść przez drzwi, widoczne za plecami chudego mężczyzny z kubkiem w ręku.
Były tam drzwi i schody. W dół do piwnicy, pod ziemię.
Przeszył ją dreszcz. I to wcale nie na widok kwadratowej, pomarszczonej
twarzy mężczyzny ani z powodu tajemniczej energii, którą wyczuwała w tej brudnej
norze. Po prostu coś jej mówiło, że to się nie skończy dobrze.
Rzadko kiedy jej sprawy kończyły się dobrze.
Mogła zapuszkować drani już za to, że mieli podziemia. Kościół ogłosił, że są
nielegalne, a Kościoła należało słuchać, Ale potrzebowała czegoś więcej - miesięczne
dochodzenie wymagało bardziej zadowalających rezultatów. Przykleiła więc do ust
coś, co miało przypominać uśmiech, i wręczyła chudzielcowi zdjęcie, uważając, by
nie dotknąć jego brudnych palców.
Zdjęcie przedstawiało Gary’ego Andersona, znajomego Demaskatora, ale
chudzielec nie mógł tego wiedzieć. Przynajmniej taką miała nadzieję.
- To mój brat - powiedziała. Byłaby bardziej przekonująca, gdyby udało jej się
uronić choć jedną łzę, ale nie pozwalały na to cepty, które wzięła wcześniej. Na haju
trudno było cokolwiek czuć, a co dopiero coś tak intensywnego, żeby mogła się
rozpłakać. Do diabła, to właśnie był jeden z powodów, dla których brała to świństwo.
No nie?
Chudzielec z trudem skupił zaropiałe oczy na fotografii i pokiwał głową.
- Taa... jakbym widział sobowtóra - wymamrotał, drapiąc się po kościstej piersi
przez dziurę w podartym zielonym swetrze. Niemal ją uderzył, kiedy nagłe podsunął
jej kubek pod nos. - Masz, pij!
- Dzięki, ale...
- Nie, nie, maleńka. Łyknij sobie, albo nie idziesz na dół. Jasne? Wszyscy
muszą. - Jego popękane usta rozciągnęły się w ponurym uśmiechu, który
przypominał tłustą glistę pełzającą po twarzy. Zobaczyła połamane szare zęby. -
Inaczej magia nie działa.
Cholera. Kto wie, co jest w tym pieprzonym kubku? Nawet jeśli to
nieszkodliwa „herbatka” - w co wątpiła - naczynie wyglądało tak, jakby nie widziało
wody co najmniej od Nawiedzonego Tygodnia. Niemal widziała rojące się na brzegu
zarazki.
Premia za to zlecenie wyniesie parę tysięcy, przypomniała sobie, biorąc kubek
z suchej, kościstej dłoni.
Chudzielec nie spuszczał z niej oczu. Wlała zawartość kubka do gardła,
wytrzymując jego spojrzenie.
Przez ułamek sekundy całe pomieszczenie przechyliło się na bok jak kolejka w
wesołym miasteczku. Mikstura smakowała jak gorzkie zioła, klej, morska woda i
ścieki zmieszane ze sobą. Była najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką Chess
kiedykolwiek miała w ustach, a to już coś znaczyło.
Siłą wołi przełknęła to świństwo i została nagrodzona kolejnym krzywym
uśmiechem. Coś się za nim kryło... Nie, nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
Mężczyzna pociągnął ją za rękaw i popchnął w stronę ciemnych schodów. Usłyszła
odgłos swoich stóp uderzających o stopnie, gdy ruszyła w dół do wilgotnej jaskini.
Pozostali już tam byli. Siedzieli w kole pod płonącymi pochodniami, wokół
odrapanego drewnianego stołu. Z jednego końca blatu zwisał niebieski jedwabny szal
poplamiony krwią lub winem. A może zawartością żołądka. który przegrał walkę z
herbatką.
Nie mogła teraz o tym rozmyślać, nawet gdyby ją to obchodziło. Szybko
podeszła do stołu, do drewnianego krzesła z prostym oparciem, które ktoś dla niej
wysunął.
Ten ktoś wyglądał jak parodia człowieka. Niska istota nieokreślonej płci,
ubrana w ściśnięty paskiem worek na śmieci. Na twarzy miała biały makijaż.
Świdrujące, pozbawione źrenic oczy otoczone były ciężkimi, czarnymi obwódkami.
Głos istoty przypominał suchy szept i brzmiał jak nóż przecinający gruby karton.
- Usiądź, maleńka - wychrypiał. - Czarownica zaraz przyjdzie.
„Czarownicą” była madame Lupita, wcześniej znana jako Irene Lowe... Jak
tylko zdobędzie dowody, madame będzie czekało bliskie spotkanie ze stryczkiem.
Wystarczą zeznania Chess i to, co zarejestruje ukryty w staniku minidyktafon.
Kościół nie tolerował nielegalnego wywoływania duchów ani żadnej podobnej
działalności. Nawet jeśli były to tylko sztuczki, żeby wyciągnąć pieniądze od
naiwniaków, o co podejrzewano Lupitę.
Podejrzewano? Do diabła! To, co miało się tu wydarzyć, było zupełnie
oczywiste. Zwłaszcza gdy naprzeciwko Chess otworzyły się czarne drzwi i do środka
wparowała korpulentna kobieta.
Jej twarz była biała, a oczy otoczone czarnymi kreskami - krzykliwa parodia
makijażu Starszych Kościoła. Ale na tym podobieństwo się kończyło. Madame
Lupita miała na sobie błyszczący srebrny kaftan, z namalowanymi znakami
runicznymi i magicznymi symbolami. Do kaftana przyczepiła mnóstwo żelaznych
breloczków, zbyt małych, by mogły stanowić prawdziwą ochronę. Chess
przypuszczała, że miały po prostu robić odpowiednie wrażenie, podobnie jak ciężki
naszyjnik z bursztynów oprawionych w żelazo, który dostrzegła na krótkiej, grubej
szyi kobiety, czy dopasowany srebrny turban na jej głowie.
Jakiekolwiek było ich zadanie, wygląd Lupity najwyraźniej spełniał
oczekiwania zgromadzonych wokół stołu osób. Chess bardziej poczuła, niż usłyszała
ich zadowolone westchnienia. Najwyraźniej wszyscy byli przekonani, że
przychodząc tutaj, postąpili słusznie. Dla tych, których nie było stać na kościelnego
łącznika, żeby się skontaktować z duchami bliskich, takie amatorskie seanse
stanowiły odpowiedź na modlitwy, których nie wolno im było wznosić.
Szkoda tylko, że były nielegalne. Właśnie dlatego tu przyszła. A przy okazji,
pomagając Czarnemu Oddziałowi, miała okazję trochę dorobić.
Szkoda, że wszystko było sfingowane. Gdyby Lupita i jej podobni
rzeczywiście byli na tyle potężni, by wywoływać duchy, Kościół już dawno by ich
odnalazł - w ramach testów, które każde dziecko na świecie przechodziło w wieku
czternastu lat - wyszkolił i zatrudnił. Wielu z nich miało co prawda jakąś szczątkową
moc. Tyle, żeby przeszyć powietrze lekkim drżeniem i nabrać klientów. Większość
ludzi nie miała pojęcia, jak wygląda prawdziwa energia i prawdziwa magia.
Ale Chess wiedziała. Znała to uczucie. Kochała je niemal tak samo, jak
chłodny spokój, który dawały pigułki, mgliste poczucie szczęścia po dreamie czy
błyszczące, musujące doznania po okazjonalnej kresce speedu. Wszystko to znała i
kochała, bo wszystko, co pozwalało się oderwać od rzeczywistości, stanowiło
błogosławieństwo w świecie, w którym wszelkie błogosławieństwa były zabronione.
Oczywiście prochy też były nielegalne. Ale to jej nie powstrzymywało przed
braniem. A jej dilerów - Bumpa i Lexa - przed sprzedażą. To tylko znaczyło, że
musieli być bardziej ostrożni.
A co do ostrożności... Madame Lupita usadowiła się przy stole i klasnęła w
dłonie. Za plecami Chess coś zabrzęczało. Nie odwróciła się, ale wyraźnie słyszała
delikatne uderzenia skrzydeł. Psychopompa. Madame Lupita na pewno wiedziała, jak
zorganizować dobry show.
- Weźcie się za ręce - rozkazała głębokim, czystym głosem. - Żadnych
sztuczek. Albo będziecie mieli złączone dłonie, albo się nie pojawią.
Po lewej siedział bardzo chudy, młody mężczyzna. Palce miał spocone, a twarz
mokrą od łez. Przyglądał się zdjęciu, które leżało przed nim na stole. Chess nie mogła
dostrzec postaci. Po prawej miała kobietę w średnim wieku, ubraną w tanią jedwabną
sukienkę. Jej dłoń drżała w ręku Chess.
Lupita wyciągnęła rękę i chwyciła zdjęcie leżące przed kobietą.
- Jak ma na imię?
- A... Annabeth. Annabeth Whitman.
Lupita pochyliła głowę. Pozostali zrobili to samo, łącznie z Chess, która
skorzystała z okazji, by rozejrzeć się po pokoju spod przymkniętych powiek.
Psychopompa usadowiła się na grzędzie za lewym ramieniem Upity - wrona,
jej czarne pióra lśniły w blasku ognia. Po prawej Chess dostrzegła na ścianie kilka
rzędów czaszek. Miała wrażenie, że się do niej uśmiechają. W większości należały do
małych zwierząt, kotów i szczurów, rzadko psów. Po lewej zauważyła ścienne
malowidło, przedstawiające wznoszące się do nieba widma o makabrycznych długich
rękach i pająkowatych palcach.
Na czole Chess pojawiły się kropelki potu. Spłynęły po jej policzku. Czy parę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin