462. Valentine Zena - Cienie przeszłości.pdf

(630 KB) Pobierz
Star-crossed lovers
Valentine Zena
Cienie przeszłości
350378963.004.png 350378963.005.png 350378963.006.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jessica Caldwell Morris uniosła głowę znad biurka i poczuła nagłe ukłucie w
piersi na widok dwusilnikowego, lśniącego samolotu, który niczym wielkie porce-
lanowe ptaszysko wylądował na pasach startowych lotniska.
Na kadłubie widniało niebieskie logo firmy Noble Engineering.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że wstrzymała oddech, obserwu-
jąc drogę hamowania samolotu. Pilot doskonale wiedział, kiedy nacisnąć hamulce, i
maszyna zatrzymała się tuż przy końcu pasów, a następnie przejechała jeszcze parę
metrów w stronę pompy z paliwem.
Czyżby przypadkowe tankowanie?
Jessi miała taką nadzieję.
Noble'owie z całą pewnością nie mieli po co przyjeżdżać do Kenross.
- O mój Boże, mój Boże - westchnęła, kryjąc twarz w dłoniach, jakby chciała
się w ten sposób odgrodzić od świata.
Miała złe przeczucia. Wspomnienia powróciły do niej niczym koszmarny sen.
Najgorszy z koszmarów. Kto by przypuszczał, że minęło już dwanaście lat?
Na szczęście Chaz był na dole i mógł się zająć nieznanym pilotem. Z całą
pewnością na pokładzie nie było nikogo z Noble'ów, inaczej samolot nigdy by się
tu nie zatrzymał.
Chociaż, z drugiej strony, mogli przecież nie wiedzieć, że to Jessi jest właści-
cielką lotniska.
Po pierwsze: nosiła teraz nazwisko Morris, a po drugie: cała baza nazywała
się po prostu Kenross Aviation i była oznaczona na mapach jako zwykłe lotnisko.
Jednak w całości należało ono do Jessi, wraz z pasami startowymi, niewielkim bu-
dynkiem, w którym mieściła się wieża kontrolna i poczekalnia, hangarami, a także
wszystkimi punktami usługowymi. Ba, miała nawet własny helikopter.
Kiedy spojrzała znowu w stronę samolotu, stał już w pobliżu pomp. Śmigło
350378963.007.png
przestało się obracać i z obu stron otworzyły się drzwiczki. Chaz zmierzał w kie-
runku nowo przybyłych. Pilot pozostał na swoim siedzeniu i zaczął o czymś gawę-
dzić z Chazem.
Jessi spojrzała na miejsce pasażera. Siedział tam mężczyzna o włosach tak
ciemnych, że niemal granatowych. Po chwili wyskoczył lekko z kabiny samolotu i
odwrócił się, żeby zatrzasnąć drzwiczki. Właśnie w tym momencie zobaczyła jego
twarz.
To był Kale Noble.
- Tylko nie to! - jęknęła, zaciskając ręce i rozglądając się bezradnie po pustym
biurze.
Rozpoznała go od razu, chociaż kiedy ostatnio go widziała, miał dziewiętna-
ście lat. Zmienił się w ciągu tych dwunastu lat. Wciąż był chudy, ale przybyło mu
muskułów. Nie garbił się, ale szedł pewnym krokiem przed siebie. Z tego, co mogła
dostrzec, stwierdziła, że jego szczupła twarz nabrała cech prawdziwie męskich. W
jego ruchach było coś kociego, kiedy zbliżał się do niej. Czuła też, że wzbiera w
nim gniew, chociaż nie wiedziała, dlaczego.
Kale machnął ręką na Chaza, który wziął właśnie wąż od pompy, i jej pra-
cownik posłusznie odłożył go na swoje miejsce. Następnie, po krótkiej wymianie
zdań, Chaz ruszył w kierunku jej biura, a Kale podążył za nim.
Który z nich będzie tu pierwszy?
Jessi patrzyła z przerażeniem na niosącego jakąś teczkę Kale'a. Miał na sobie
ciemne spodnie i białą koszulę z krótkimi rękawami, bez krawata, co było zrozu-
miałe, wziąwszy pod uwagę parną czerwcową pogodę. Wyglądał na człowieka inte-
resu i Jessi poczuła się nagle onieśmielona.
O co mu może chodzić?
Miała nadzieję, że wizyta nieproszonego gościa będzie krótka, jak najkrótsza.
Usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Obaj mężczyźni znajdowali się teraz na dole,
dokładnie pod jej biurkiem. Jessi zamknęła oczy, żeby się uspokoić. Znowu powró-
350378963.001.png
ciło do niej poczucie winy, chociaż tak naprawdę nie ponosiła żadnej odpowie-
dzialności za to, co stało się dwanaście lat temu. Nagła śmierć Paula, brata Kale'a,
poróżniła ich rodziny i spowodowała, że jej starsza siostra, Charlotte, żyła aż po
kres swoich dni w przerażającym piekle.
Wspomnienia powróciły z nową siłą. Przed oczami stanęły jej obrazy z daw-
nych czasów. Kale powracał do niej kiedyś, gdy tylko zamykała oczy, nigdy jednak
nie starał się z nią spotkać. Skąd więc ta wizyta? I to teraz, kiedy po latach zaczyna-
ła powoli odzyskiwać równowagę ducha.
Wstrząsnął nią oczywiście zeszłoroczny wypadek, w którym zginęli jej mąż,
siostra i szwagier, ale nie aż tak, jak to, co się wydarzyło dwanaście lat temu.
Zwłaszcza że mogła się opiekować swoją siostrzenicą, Amandą. Przestała się też
przejmować finansami, bo lotnisko, prowadzone od dawna przez Rolliego, przyno-
siło coraz większe zyski. Cieszyła się też godzinami spędzonymi w powietrzu.
A teraz znowu widziała Kale'a, który w furii wygrażał jej i już zamężnej
Charlotte pięścią, wyzywał je od dziwek i oskarżał o śmierć swojego brata. Co gor-
sza, wraz z nim byli ludzie, których znała od lat. Nikt nie protestował. Wszyscy się
z nim zgadzali.
Dopiero kiedy wyszła za Rolliego Morrisa, dalekiego kuzyna Franka, męża
Charlotte, zaczęła lepiej spać w nocy, wtulona w jego ciepłe ciało. Powoli też za-
częła zapominać o nocnych koszmarach.
Drgnęła, usłyszawszy ponownie odgłos otwieranych drzwi, i spojrzała w dół.
Kale szedł zamaszystym krokiem w kierunku wypożyczalni samochodów. Chaz
powrócił do samolotu i ponownie zajął się napełnianiem zbiorników. Tymczasem
pilot wysiadł z maszyny i przechadzał się wolno po płycie lotniska, przyglądając
się wieży i hangarom, a także samolotom, stojącym w równych rzędach z klockami
pod kołami.
Kale szybko załatwił formalności i wsiadł do wynajętego samochodu, a na-
stępnie ruszył w kierunku głównej drogi. Po chwili zniknął jej z oczu.
350378963.002.png
Jessi spojrzała jeszcze na Chaza, który rozmawiał z pilotem, wskazując nie-
wielką restaurację położoną przy parkingu.
W końcu pilot odstawił samolot na wolne miejsce, włożył dwa białe klocki
pod koła i poszedł w stronę restauracji. Jessi w napięciu czekała na Chaza. Widzia-
ła, jak idzie do biura, słyszała odgłos otwieranych drzwi, a potem jego kroki na
schodach.
Odwróciła się, czując na sobie jego spojrzenie. Chaz stał oparty o framugę
drzwi, z żylastymi rękami założonymi na piersi. Pot naznaczył jego niebieską ko-
szulę pod ramionami i na torsie.
- Może mi wyjaśnisz, kim, do cholery, jest ten Kale Noble - zażądał.
Jessi odetchnęła głęboko, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wrogiem
Caldwellów? Facetem, któremu wciąż się wydaje, że ma powody, by jej nienawi-
dzić? A może raczej wspaniałym, miłym chłopakiem, o którym myślała, że będzie
go zawsze kochać? Każda odpowiedź wydawała się dobra.
Przez chwilę zastanawiała się, czy Kale wie, że wylądował na jej lotnisku. Z
całą pewnością dowiedział się, że Jessi tu jest, inaczej Chaz nie zadawałby jej kło-
potliwych pytań.
- Czy... czy Kale wie, do kogo należy lotnisko? - spytała niezbyt pewnie.
- Teraz już tak - padła odpowiedź.
Jessi z trudem przełknęła ślinę.
- I... i co powiedział?
- O tobie? Nic. Ale powinnaś zobaczyć jego minę, kiedy się o tym dowiedział.
Jessi wyjrzała za okno.
- Opowiedz mi wszystko o tym spotkaniu - poprosiła.
- Najpierw powiedz mi, kim jest ten facet.
Chaz podszedł do jej biurka, a następnie oparł się o nie rękami i spojrzał jej
głęboko w oczy. Jessi tylko przez chwilę wytrzymała jego wzrok.
- Kimś, kogo kiedyś znałam - odparła, spuszczając oczy. - Człowiekiem zwią-
350378963.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin