Armstrong Lindsay - Trudny mężczyzna.pdf

(495 KB) Pobierz
A Difficult Man
LINDSAY ARMSTRONG
Trudny mężczyzna
A Difficult Man
Tłumaczyła: Kinga Taukert
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Kim pani jest, do diabła?
Juanita Spencer-Hill patrzyła w oszołomieniu na wysokiego mężczyznę,
który z wyraźną wściekłością otworzył jej drzwi. Do pewnego stopnia była
przygotowana na jakąś nietypową reakcję, gdyż widziała w telewizji wywiad z
Garethem Walkerem, dotyczący jego ostatniego bestselleru. Miało się wrażenie,
że pisarz wręcz rozsadza sobą ekran, tak był dynamiczny i impulsywny, a w
swoich wypowiedziach cięty i piekielnie inteligentny, co mocno dawało się we
znaki prowadzącej program dziennikarce. Prezentował przy tym zniewalający
męski wdzięk, najprawdopodobniej więc oglądające program miliony kobiet
niekoniecznie robiły to ze względu na nagle rozbudzone zainteresowania
literackie...
W bezpośrednim kontakcie wywoływał znacznie większe wrażenie niż na
ekranie. Proporcjonalnie zbudowany, mierzący ponad sto osiemdziesiąt
centymetrów wzrostu, miał proste i gęste ciemnoblond włosy oraz najbardziej
niebieskie oczy, jakie Juanita kiedykolwiek widziała. Wyglądał władczo,
chociaż miał na sobie mocno podniszczoną koszulę w kolorze khaki i spłowiałe
dżinsy.
– Pytam raz jeszcze – wycedził Gareth Walker przez zaciśnięte zęby. –
Kim pani, do licha ciężkiego, jest i czemu gapi się pani na mnie jak cielę na
malowane wrota?
Poczuła, że krew napływa jej do twarzy. Z godnością wyciągnęła rękę.
Juanita Spencer-Hill z agencji wystroju wnętrz. Byliśmy umówieni,
żeby...
– Spencer-Hill przerwał bezceremonialnie – Myślałem, że przyślą mi
jakąś zwykłą pannę Hill. Zignorował wyciągniętą w swoją stronę dłoń, choć
patrzył przez moment na długie i szczupłe palce, ozdobione jedynie rodowym
sygnetem, oraz drobny przegub, którego delikatność dodatkowo uwydatniał
duży złoty zegarek na szerokim pasku z czarnego aksamitu. Potem podniósł te
swoje niezwykłe oczy i zupełnie bezczelnie przystąpił do szczegółowych
oględzin. Jego wzrok powędrował najpierw ku lśniącym ciemnym włosom,
zebranym na karku w zgrabny węzeł, po czym dokładnie zlustrował jej figurę,
której smukłość podkreślał doskonały krój czarno-białej sukienki. Na chwilę
zatrzymał wzrok na opierającej się tuż przy czarnych płaskich pantoflach lasce.
– To jak się pani właściwie nazywa? Płonę z ciekawości.
Juanita zagryzła wargi i zaczerwieniła się ponownie.
P-pracuję pod nazwiskiem Hill i tak się powinnam była przedstawić, ale
umknęło mi to z p-pamięci – zająknęła się mocno.
– Ciekawe, dlaczego pani w ten sposób oszukuje ludzi? Oczywiście –
skrzywił się kpiąco – gdy pani o tym nie zapomina.
Spróbowała ochłonąć i wziąć się w garść.
– Wcale nie uważam tego za oszustwo powiedziała chłodno. – Ja...
– Ale ja tak. Założę się, że jest pani z „tych” Spencer-Hillów,
nieprawdaż? Słynna rodzinka, która chełpi się na wszystkie strony gwiazdą
srebrnego ekranu, laureatką prestiżowej nagrody Archibalda i obiecującym
następcą Niki Laudy?
105728951.001.png
Juanita zastanowiła się, czym zasłużyła na podobne traktowanie.
– M-mój ojciec rzeczywiście jest aktorem, matka malarką portretów, a
brat bierze udział w wyścigach Formuły Jeden. Właśnie dlatego p-pracuję pod
innym nazwiskiem, gdyż nie chcę wykorzystywać ich osiągnięć, żeby sobie
ułatwiać...
A może – przerwał jej znowu ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy – po
prostu ma pani dość ukochanej rodzinki i w ten sposób próbuje się od nich
uwolnić?
Wzięła głęboki oddech. Dość tego.
– Nie mam zamiaru ani chwili dłużej rozmawiać z panem o mojej
rodzinie i dawać się znieważać, panie Walker. Przyjechałam tu w interesach, ale
ponieważ wygląda na to, że pan z miejsca poczuł do mnie niewytłumaczalną
niechęć, nie pozostaje mi nic innego, jak uznać całą sprawę za niebyłą. Zegnam
pana.
Nie zdążyła się odwrócić, gdy usłyszała miękki głos.
– Brawo! Przynajmniej raz się pani nie zająknęła. A dlaczego używa pani
laski?
– T-to nie pańska...
– Sprawa? – podsunął usłużnie, obdarzając ją przy tym szerokim
uśmiechem, co zdezorientowało ją kompletnie. – W porządku. Wróćmy więc do
tego, co jest moją sprawą. Proszę wejść. – Odsunął się na bok, po czym
przechylił głowę na ramię z wyrazem dezaprobaty na twarzy. – Ile pani ma lat?
– To także nie pańska sprawa – odparła zimno.
– O, tu się pani myli – odparł z podejrzaną uprzejmością. – Jest pani tutaj,
gdyż ma pani urządzić ten dom od piwnic aż po dach, tak więc chyba
powinniśmy coś niecoś o sobie wiedzieć, skoro mamy razem pracować. Ja,
nawiasem mówiąc, mam trzydzieści sześć, podczas gdy pani wygląda na...
dwadzieścia osiem?
– Dwadzieścia pięć – powiedziała, nie zdążywszy się powstrzymać.
– Do licha! – skrzywił się. – Najpewniejszy sposób na obrażenie kobiety
to dodanie jej lat. Co mogę zrobić, żeby się zrehabilitować?
– Nic. To, że jestem kobietą, zupełnie nie ma nic wspólnego...
– Pozwolę sobie być innego zdania. Tylko radykalnym feministkom
wydaje się, że to, jakiej dana osoba jest płci, nie ma żadnego znaczenia. A może
jest pani jedną z nich? – spytał poważnym tonem, ale w niebieskich oczach
czaiła się kpina.
– W żadnym wypadku – zaprzeczyła lodowato.
– No to świetnie. Ale dlaczego ciągle stoimy w drzwiach? Niechże pani
wreszcie wejdzie. Możemy kontynuować naszą przyjacielską pogawędkę w
bardziej komfortowych warunkach. Zapraszam do gabinetu.
Juanita po chwili wahania ruszyła za nim. Było to jej pierwsze aż tak
poważne zlecenie. Takiej szansy nie wolno zmarnować.
Gareth Walker rozparł się za przepięknym biurkiem z orzechowego
drzewa, podczas gdy Juanita usiadła sztywno, ze splecionymi nerwowo dłońmi.
– Przepraszam, że tak nieuprzejmie panią powitałem. Kompletnie
zapomniałem, że ma pani przyjść. Ponadto rano miałem przypływ weny
twórczej. Czy pani wiedziała, że jestem pisarzem?
– Tak. Czy...
105728951.002.png
– W takim razie pewnie pani zrozumie mój stan napięcia i podminowania,
zwłaszcza że sama ma pani artystkę w rodzinie. A przy okazji, jak się miewa
pani matka? Miałem przyjemność spotkać ją parę razy.
– Dziękuję, dobrze. Panie Walker...
– Czy pani rodzice nadal żyją w konkubinacie? To była tak słynna
sprawa...
Juanita zacisnęła usta i patrzyła na niego bez słowa.
– Zawsze sądziłem – ciągnął zupełnie nie zniechęcony – że taki
nieformalny związek musi ogromnie niekorzystnie wpływać na psychikę
dziecka. Czy dlatego ma pani wadę wymowy, panno Spencer-Hill?
Zbladła. To był naprawdę strzał w dziesiątkę.
– Jako ogólne spostrzeżenie brzmi to naprawdę interesująco, jednak
wykorzystanie tego do wtrącania się w czyjeś sprawy osobiste jest nie do
przyjęcia. Kto dał panu p-prawo do poddawania kogokolwiek p-podobnemu
śledztwu?
Milczał. Wydawało się, że poważnie zastanawia się nad odpowiedzią, ale
po chwili stało się jasne, że znów ogląda ją krytycznie od stóp do głów. Poczuła
się nieswojo, tym razem jednak z innych powodów niż przedtem.
– Nie cierpię owijania w bawełnę – odezwał się w końcu. – A pani?
Wszystkiego się mogła spodziewać, ale nie tego. Ze zdumienia zamrugała
powiekami, aż uśmiechnął się mimowolnie.
– Ja t-też. Tak samo, jak pan. Chociaż nie, z pewnością nie tak samo –
zakończyła kompletnie wyprowadzona z równowagi.
Wyprostował się.
– Proszę zauważyć, że jest to najprostszy sposób na załatwienie pewnych
spraw. Jeśli będę się zastanawiał, dlaczego pani się jąka i używa laski, a
spróbuję nie poruszać tych kwestii, będę się czuł po prostu źle i od czasu do
czasu niechcący coś mi się na ten temat wymknie. Jeśli zaś mi pani wszystko
wyjaśni, nie będę sobie dłużej zaprzątał tym głowy i spokojnie przejdziemy do
interesów.
– To jednak nie ma nic wspólnego z obrażaniem moich rodziców –
zaprotestowała.
– To się wszystko ze sobą łączy. Przypuszczam, że jednym z powodów
posługiwania się skróconym nazwiskiem jest chęć ucieczki przed ludzką
ciekawością. O pani rodzicach jest przecież dość głośno, prawda?
Juanita w milczeniu wytrzymywała jego badawczy wzrok przez jakąś
minutę, po czym odezwała się oschle:
– Mam nieodparte wrażenie, że zawsze udaje się panu postawić na
swoim, bez względu na...
Dlaczego pani tak sądzi?
– Czy byłby pan łaskaw przestać mi przerywać?
– Jak sobie pani życzy. Przywołał na twarz wyraz uprzejmego
zainteresowania.
Juanita zacisnęła zęby.
– Jeśli więc wiedza o mnie wydaje się panu absolutnie niezbędna,
żebyśmy mogli zacząć pracę, to służę informacjami. Moi rodzice są
rzeczywiście utalentowanymi, nietypowymi osobami i z tym wiąże się też to, że
postępują inaczej niż wszyscy. Nie zmienia to faktu, że bardzo kocham ich
105728951.003.png
oboje. Sugerował pan wcześniej ich niewrażliwość, a zarazem nadmierną
emocjonalność, ale myślę, że sądził pan innych artystów po tym, jak pan sam
postępuje – pozwoliła sobie na wyraźny docinek.
– Proszę dalej.
– Muszę też dodać, że mówię to wszystko tylko dlatego – jej ciemne oczy
zamigotały – że pańskie zniechęcenie i utrata tego zlecenia mogą mi
przeszkodzić w karierze zawodowej. Chodzę z laską, gdyż miałam wypadek
samochodowy. Jest już prawie dobrze, ale lewy staw biodrowy wciąż jeszcze
mnie boli. Wadę wymowy mam od zawsze. Czy teraz możemy przystąpić do
pracy? – spytała szorstko.
Popatrzył na nią spokojnie. Wstał.
– Oczywiście. Myślę, że mimo wszystko czuje się pani lepiej,
wyrzuciwszy to z siebie. Zostanie pani na noc?
– Co najmniej na kilka... – ugryzła się w język. Za późno. Znowu ją
podszedł.
– Czemu nie? Świetny pomysł! – Gareth Walker obszedł dookoła biurko i
oparł się o nie tuż przed nią, nonszalancko krzyżując ramiona. W jego oczach
błysnęło rozbawienie i kpina.
– To nie był mój pomysł – powiedziała sztywno. – Mogłabym się
zatrzymać w jakimś pobliskim motelu...
Skrzywił się nieco.
– Bez sensu... Przecież w tym domu jest tyle miejsca, że może tu
stacjonować oddział wojska i nikt tego nawet nie zauważy. Aha, teraz sobie
przypominam, że zapowiedziałem pani agencji, że nie obchodzi mnie, ile to
będzie kosztować, byleby tylko trwało jak najkrócej.
– Zrobię wszystko, żeby skrócić ten czas do minimum – zapewniła go z
całym przekonaniem. – Oczywiście może się też zdarzyć i tak, że moje pomysły
w ogóle nie będą panu odpowiadać. Pierwszą wizytę składa się właśnie po to, by
przedstawić wstępne szkice i pomysły do zatwierdzenia.
– Powiedziała to pani tak, jakby czekało panią co najmniej zdobycie
Mount Everestu. Ciekawe, dlaczego?
– To proste. Urządzanie domów nie jest żadnym problemem. Są nim ich
właściciele.
Roześmiał się szczerze.
– Nieźle powiedziane! Podoba mi się pani bezpośredniość. Zresztą nie
tylko to mi się w pani podoba – dodał. – Czy matka kiedykolwiek namalowała
pani portret?
– Nie. – Oczy Juanity rozszerzyły się z zakłopotania. – Dlaczego miałaby
to robić?
– Niechże pani da spokój – żachnął się. – Przecież musi pani sobie
zdawać sprawę z tego, że ma pani niezwykły typ urody.
– A-ależ skąd! – zaprzeczyła żywo. – Jestem zbyt chuda, moja cera łatwo
przybiera szary, niezdrowy odcień, a w dodatku pewnie przez całe życie będę
utykać i jąkać się – urwała nagle. Co ona wygaduje? Czy już nigdy nie zapanuje
nad tymi swoimi nieszczęsnymi kompleksami?
– Ma pani przepiękne oczy i włosy, a wszystko, czego potrzebuje pani
skóra, to odrobiny słońca. I wcale nie jest pani chuda... – Jego wzrok zupełnie
jawnie zatrzymał się na rysujących się pod sukienką kształtnych piersiach. – A
105728951.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin