Kossakowska Maja Lidia - Obrońcy królestwa.pdf
(
1002 KB
)
Pobierz
5897935 UNPDF
Maja Lidia Kossakowska
Obro
ń
cy Królestwa
2003
Beznogi tancerz
...anioły s
ą
zazwyczaj jedynie demonami stoj
ą
cymi mi
ę
dzy nami a naszym wrogiem.
Gene Wolfe,
Miecz liktora
Powiadaj
ą
,
Ŝ
e w czasach przed Stworzeniem był po
ś
ród sylfów tancerz, którego kunszt nie miał
sobie równych we wszystkich wszech
ś
wiatach. Telto, Matka Demonów, dowiedziawszy si
ę
o tym,
sprowadziła go do swego pałacu, aby zabawia
ć
oczy jego popisami. Jednak
Ŝ
e po niedługim czasie
tancerz zat
ę
sknił za Podniebn
ą
Krain
ą
oraz bliskimi, z którymi zmuszony był si
ę
rozsta
ć
, i
potajemnie opu
ś
cił dominium Telto. Matka Demonów, wpadłszy w wielki gniew, rozkazała pojma
ć
uciekiniera i odr
ą
ba
ć
mu nogi, aby przed nikim innym nie zata
ń
czył ten, kto o
ś
mielił si
ę
wzgardzi
ć
jej łaskami. Sława tancerza nie zgasła jednak. Przeciwnie, nawet w odległych, dominiach chwalono
i podziwiano jego sztuk
ę
. Telto, s
ą
dz
ą
c,
Ŝ
e jej rozkaz nie został wykonany, posłała siepaczy, aby
zgładzili sylfa i ostatecznie rozwi
ą
zali upokarzaj
ą
c
ą
sytuacj
ę
. Ku swemu zdziwieniu ujrzeli oni
le
Ŝą
cego w ło
Ŝ
u kalek
ę
, ruchami dłoni o
Ŝ
ywiaj
ą
cego papierow
ą
lalk
ę
w stroju tancerza. Nim zgin
ą
ł
pod ciosami mieczy, miał pono
ć
rzec: „Zabierzcie moje
Ŝ
ycie, skoro niczego wi
ę
cej nie potraficie
mi zabra
ć
”.
Opowie
ś
ci zasłyszane i spisane ku rozrywce
i nauce przez anielic
ę
Zoe z dworu Ja
ś
niej
ą
cej
M
ą
dro
ś
ci
ą
Pani Pistis Sophii – Dawczyni
Wiedzy i Talentu
Jaldabaot był zadowolony. Ogromna kryształowa szyba w Komnacie Blasku rozjarzyła si
ę
i
przygasła, ukazuj
ą
c nowy obraz – rozległ
ą
przestrze
ń
, w której dominowały nagie, ostre niby
brzeszczoty skały. Ponad ich grzbietami l
ś
niła lustrzana tafla bladego nieba. Krajobraz miał w sobie
podniosł
ą
czysto
ść
przywodz
ą
c
ą
na my
ś
l pot
ę
g
ę
chórów niebia
ń
skich.
Na tle monumentalnych wzniesie
ń
trudno było z pocz
ą
tku zauwa
Ŝ
y
ć
ogromn
ą
liczb
ę
poruszaj
ą
cych si
ę
postaci, ubranych w popielate i bure tuniki aniołów słu
Ŝ
ebnych. To ich
morderczy wysiłek przyczynił si
ę
do wypi
ę
trzenia szczytów, ale Jaldabaot nie zaprz
ą
tał sobie tym
głowy. Rozpierała go duma. Lubił sobie u
ś
wiadamia
ć
,
Ŝ
e Architektem, co prawda, jest Pan, lecz
nadzór nad budow
ą
spoczywa w jego r
ę
kach.
Co za pi
ę
kny
ś
wiat, my
ś
lał, smukłymi palcami muskaj
ą
c pi
ę
trz
ą
ce si
ę
na biurku mapy i plany.
Tak, z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
był zadowolony, gdy
Ŝ
pot
ę
ga, któr
ą
dysponował, nie miała równych w
ś
ród
powołanych do tej pory do
Ŝ
ycia..
* * *
– To miejsce doprowadza mnie do szału – powiedział Daimon Frey. – Kiedy ostatni raz miałe
ś
na sobie czyst
ą
koszul
ę
? Mam wra
Ŝ
enie,
Ŝ
e
ś
mierdz
ę
, moje łachy cuchn
ą
zgnilizn
ą
, a miecz
pokrywa brudny nalot. Niedługo zapomn
ę
, do czego słu
Ŝ
y. Według niektórych pewnie do dłubania
w z
ę
bach. Zdajesz sobie spraw
ę
, jak długo ju
Ŝ
tutaj tkwimy?
– Czwarty rok według rachuby Królestwa – mrukn
ą
ł Kamael.
Miał szczupł
ą
, inteligentn
ą
twarz i słynne z pi
ę
kno
ś
ci oczy o barwie czystego nieba. Długie,
si
ę
gaj
ą
ce do linii szcz
ę
ki kasztanowe włosy zaczesywał do tyłu.
– Jego wspaniały, nowy
ś
wiat! – Daimon
ś
cisn
ą
ł palcami skronie. – On oszalał. Uwa
Ŝ
a, si
ę
za
Stwórc
ę
. Wkrótce udławi si
ę
własnym dostoje
ń
stwem.
ś
ałosny, pró
Ŝ
ny demiurg. Słyszałe
ś
,
Ŝ
e
kazał si
ę
nazywa
ć
Prawic
ą
Pana? Według mnie „proteza” brzmiałaby trafniej. Pozbył si
ę
nas z
Królestwa, bo trz
ę
sie si
ę
ze strachu. Dwana
ś
cie tysi
ę
cy Aniołów Zniszczenia, nadzoruj
ą
cych
usypywanie gór, kopanie rowów pod rzeki, osuszanie bagien i cał
ą
reszt
ę
tych beznadziejnych,
prostackich robót hydraulicznych. Kiedy to si
ę
sko
ń
czy, ka
Ŝ
e nam wytycza
ć
grz
ą
dki pod nasionka,
zobaczysz!
Kamael westchn
ą
ł. To, co powiedział Frey, było prawd
ą
, ale nie pozostawało nic innego, jak
zacisn
ąć
z
ę
by i przetrwa
ć
.
Daimon wys
ą
czył ostatnie krople wina z trzymanego w r
ę
ku kielicha i nachylił si
ę
,
Ŝ
eby
si
ę
gn
ąć
po stoj
ą
cy w cieniu za głazem dzban.
– Hej! – krzykn
ą
ł swym ochrypłym i niemal bezd
ź
wi
ę
cznym głosem, który przypominał plusk
kamieni wrzucanych do podziemnego jeziora. – Dzbanek jest pusty! Czy mi si
ę
zdaje, czy
rzeczywi
ś
cie widz
ę
dno?!
Od grupy pracuj
ą
cych najbli
Ŝ
ej natychmiast oderwała si
ę
mała, przera
Ŝ
ona anielica,
przechylona pod ci
ęŜ
arem poka
ź
nej konwi.
– Racz wybaczy
ć
, panie – j
ę
kn
ę
ła płaczliwie. – Racz wybaczy
ć
.
W jej oczach błysn
ę
ły łzy. Zacz
ę
ła niezgrabnie napełnia
ć
dzbanek. Odprawił j
ą
ruchem r
ę
ki.
– Sam to zrobi
ę
– powiedział ze znu
Ŝ
eniem. – Inaczej niechybnie mnie oblejesz.
Ukłoniła si
ę
i uciekła. Wino miało cierpki smak i zdecydowanie nale
Ŝ
ało do gatunku popularnie
zwanego cienkuszem. Skrzywił si
ę
, odprowadzaj
ą
c wzrokiem pospiesznie drepcz
ą
c
ą
anielic
ę
.
– Jak my
ś
lisz, czy Jaldabaot specjalnie powybierał dla nas najbrzydsze słu
Ŝą
ce,
Ŝ
eby nie
stwarza
ć
niepotrzebnych pokus? – Dopiero teraz na drapie
Ŝ
nej twarzy Daimona pojawił si
ę
u
ś
miech.
Kamael miał przed sob
ą
ostry profil przyjaciela. Nie po raz pierwszy przeszło mu przez my
ś
l,
Ŝ
e nie chciałby zmierzy
ć
si
ę
z nim w otwartej walce.
Daimon spokojnie s
ą
czył wino. Czarne włosy, odrzucone do tyłu, si
ę
gały połowy pleców. W
poci
ą
głej twarzy płon
ę
ły gł
ę
boko osadzone, ciemne oczy. Ich spojrzenie, a tak
Ŝ
e gardłowy głos,
który czasem przechodził w nieprzyjemn
ą
chrypk
ę
, potrafiło wywoła
ć
ciarki na plecach najbardziej
pewnych siebie.
Wielu, w tym sam Kamael, podziwiało Daimona, lecz równie liczni bali si
ę
go i nienawidzili.
Nie bez słuszno
ś
ci, gdy
Ŝ
trzymaj
ą
ce kielich silne,
Ŝ
ylaste dłonie nale
Ŝ
ały do najlepszego szermierza
w Królestwie. Jego pochodzenie tak
Ŝ
e mogło sta
ć
si
ę
ź
ródłem zawi
ś
ci, bo Daimon był aniołem
krwi – czystej, niebezpiecznej i pot
ęŜ
nej, jak Miecz, któremu słu
Ŝ
ył.
Rycerze Miecza stanowili elit
ę
. Pełnili funkcje oficerów nad dwunastoma tysi
ą
cami Aniołów
Zniszczenia, zwanymi Szara
ń
cz
ą
, poniewa
Ŝ
po ich przej
ś
ciu pozostawała tylko goła ziemia, bez
jednego
ź
d
ź
bła trawy. Dowodził nimi Kamael, a ich najwi
ę
ksz
ą
ś
wi
ę
to
ś
ci
ą
był Miecz, którym u
zarania Przedwieczny rozdzielił ostatecznie
Ś
wiatło od Mroku. Wtedy zostali stworzeni pierwsi,
najpot
ęŜ
niejsi aniołowie, zmuszeni natychmiast dokona
ć
wyboru, czy opowiadaj
ą
si
ę
po stronie
Ładu, czy Chaosu. Wielu wybrało Ciemno
ść
. Wkrótce wybuchła wojna, a po pierwszych
krwawych, lecz nierozstrzygni
ę
tych potyczkach Pan stworzył swych najlepszych wojowników,
Aniołów Miecza, i posłał ich do boju na czele Szara
ń
czy. Posłał w sam
ś
rodek szale
ń
stwa i
masakry. Zmusili armi
ę
Ciemno
ś
ci do cofni
ę
cia si
ę
poza granice czasu, ale zr
ę
by nowego
ś
wiata
stan
ę
ły na miejscu zbryzganym ich krwi
ą
. W Królestwie szeptano,
Ŝ
e to ona nadała czerwon
ą
barw
ę
planecie Mars, a zakopane gł
ę
boko w ziemi
Ŝ
elazo, pochodz
ą
ce z ich porzuconych na
pobojowiskach zbroi i or
ęŜ
a, na zawsze zostało naznaczone krwawymi plamami, które ludzie
nazw
ą
potem rdz
ą
.
Niektórzy prze
Ŝ
yli. I tych wła
ś
nie demiurg Jaldabaot skierował do nadzorowania robót
ziemnych w powstaj
ą
cym na nowo
ś
wiecie, maj
ą
cym jakoby szczególne znaczenie w boskim planie
Stworzenia.
Daimon wzniósł w gór
ę
kielich.
– Za Marszałka Murarzy i jego niezrównany talent twórczy!
Wypili szyderczy toast. Ich spojrzenia spotkały si
ę
na moment.
To trwa o wiele za długo, pomy
ś
lał Kamael, widz
ą
c cie
ń
goryczy ostatnio wci
ąŜ
obecny w
k
ą
cikach ust przyjaciela. Moim najlepszym oficerom puszczaj
ą
nerwy. Nawet Daimon jest u kresu
sił. Có
Ŝ
, otrzymali
ś
my wspaniał
ą
nagrod
ę
za wiern
ą
słu
Ŝ
b
ę
!
Frey odgarn
ą
ł z czoła opadaj
ą
ce kosmyki. Z nieba lał si
ę
Ŝ
ar, zmuszał do mru
Ŝ
enia powiek. Na
rozpo
ś
cieraj
ą
cej si
ę
przed nim rozległej równinie wy
Ŝ
łobione były nieregularne wykopy,
przypominaj
ą
ce liszaje.
Mdli mnie od tego widoku, pomy
ś
lał. Stukn
ą
ł paznokciem o brzeg kielicha. Mo
Ŝ
e lepiej,
Ŝ
ebym si
ę
upił? Chocia
Ŝ
upijanie si
ę
takim winem jest zbrodni
ą
przeciw dobremu smakowi.
– Spójrz tam! – zawołał nagle Kamael, wskazuj
ą
c palcem poruszaj
ą
cy si
ę
na horyzoncie punkt.
Frey przesłonił r
ę
k
ą
oczy.
– Zwiadowca?
– P
ę
dzi, jakby go demony
ś
cigały.
Daimon skierował na dowódc
ę
spojrzenie, w którym błysn
ę
ła iskierka zainteresowania.
– My
ś
lisz,
Ŝ
e Pan wysłuchał naszych modłów?
– Mam nadziej
ę
,
Ŝ
e nie – odparł ponuro Kamael.
* * *
– Tak – mrukn
ą
ł Daimon. – Nie mam w
ą
tpliwo
ś
ci,
Ŝ
e Pan nas wysłuchał.
Plik z chomika:
hiobO
Inne pliki z tego folderu:
Meredith Amy - Dotyk Ciemności 04 - Zdradzona.pdf
(514 KB)
Antologia - 31.10 Halloween po polsku.PDF
(2899 KB)
Hellbourne 03- Amber Kell - Heart & Soul.pdf
(539 KB)
Hellbourne 02- Amber Kell - Bound & Determined.pdf
(687 KB)
Hellbourne 01- Amber Kell - Lost & Found.pdf
(682 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dokumenty
Filo
Galeria
KREATYWNE PISANIE
Mity
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin