Autor: Elżbieta Łacina
W książkach Henryka Sienkiewicza pojawia się wiele znanych i mniej znanych ziół. Są to m.in. lubczyk, symbol miłości, czy konopie, od których według pana Zagłoby zaostrzał się dowcip. W Muzeum Farmacji w Łodzi otwarta zostanie wkrótce wystawa na ten temat.
Kwiaty i wszelka roślinność zarówno ta ozdobna dla duszy i oka, jak i ta dla ciała, a więc o właściwościach leczniczych, od zawsze pojawia się w literaturze. Poeci i pisarze ci uznani i ci mniej rozsławieni często w swoich utworach opisują piękne kwiaty, które doskonale dopełniają opisy przyrody, używają ich w swoich utworach jako porównań i metafor. Rośliny mają tam swoją bogatą symbolikę. Inni z kolei opisują i wykorzystują w swych utworach rośliny lecznicze.
Znane są w literaturze przykłady przywoływania roślin leczniczych, aby ukazać ich użyteczność dla człowieka. Jednym słowem świat roślin zawsze był i będzie wdzięcznym tematem dla literatury. Nie dziwi więc fakt, że jeden z największych polskich pisarzy noblista Henryk Sienkiewicz również w swojej twórczości przedstawia nam swoiste metody wykorzystania różnego rodzaju ziół kwiatów i przypraw dla celów leczniczych. Czasami nawet w swoich utworach pokazuje ludowe sposoby lecznicze i choć Sienkiewicz farmaceutą nie był, to na papierze starał się wykorzystać pewną wiedzę medyczną czy farmaceutyczną.
Być może takie inklinacje farmaceutyczne zawdzięcza znajomościom i częstym pogawędkom z aptekarzami. Wiadomo przecież, że przez pewien czas mieszkał on w Warszawie nad apteką przy ul. Kruczej. Wychodząc na spacer, często do niej zaglądał w celach głównie towarzyskich.Być może te rozmowy natchnęły go do wplecenia kilku wątków roślinnych do swoich powieści. Tego z pewnością nie wiemy, ale wiemy, o jakich roślinach pisze.
Zacznijmy od wątków miłosnych i związanych z nimi roślinami, a mianowicie od lubczyka, o którym Sienkiewicz pisze w „Ogniem i mieczem”:
„...Horpyna – rzekł po chwili. – Czego? – Ty czarownica, ty musisz wiedzieć: czy prawda, że jest takie ziele, że jak się go kto napije, to musi pokochać? Lubystka czy jak? – Lubystka. Ale na twoją biedę nic i lubystka nie poradzi. Jeśliby kniaziówna innego nie kochała, to tylko dać jej się napić, ale jeśli kocha, to wiesz, co się stanie? – Co? – To jeszcze bardziej tego innego pokocha...” („Ogniem i mieczem”)Lubczyk symbol miłościLubystka, akotne ziele, lubiśnik, lubystek, lubieszczyk, lubszczyk, to właśnie temu tak różnie nazywanemu zielu przypisywano wiele cudownych i magicznych właściwości. Lubczyk należał do najpopularniejszych roślin zielarskich kryjących w sobie tajemnice miłości. Wzajemnej miłości. Przez wieki bowiem wierzono, że to on zapewnia dziewczętom powodzenie i szczęśliwe małżeństwo. Dziewczęta wplatały go do wianków weselnych czy nawet ukrywały w fałdach ślubnych sukni. Hodowano go więc obowiązkowo w każdym przydomowym ogródku, zwłaszcza w rodzinach, które posiadały panny na wydaniu.
Dziś również uprawia się lubczyk, lecz zgoła z innych powodów, rośnie również dziko najczęściej na górskich łąkach. Kwitnie w czerwcu-lipcu, a jego owoce dojrzewają w sierpniu-wrześniu. Roślina ta charakteryzuje się oryginalnym zapachem i korzenno-ostrym smakiem.Dawniej, a więc i w czasach, w których dzieje się akcja „Trylogii” Sienkiewicza zamiast przypraw do potraw dodawano właśnie suszonego lubczyku.Poprawiał on smak m.in. zup, sosów, flaków, gulaszy i farszów, a także dawał intensywny zapach. Jako przyprawy używa się zarówno świeżych, jak i suszonch listków i korzeni. Przetwory z lubczyku działają bakteriobójczo, a także rozkurczowo na mięśnie gładkie przewodu pokarmowego. Lubczyk pobudza wydzielanie soków trawiennych, jest moczopędny i łagodnie żółciopędny.W południowej Europie nasiona służą do konserwowania marynat, a Szwajcarzy używają go do zup, rolad, pieczonych mięs, a nawet win korzennych. Jego nasiona dodaje się do likierów i innych napojów wzmacniających.
W wielu krajach świeżego korzenia lubczyku używa się jako warzywa. Lubczyk to również roślina dla wędrowców – jego liście w czasie dalekich wędrówek wkładano do butów, aby zregenerować siły zmęczonych stóp. Zastosowań więc miał i ma lubczyk dużo, jednak nasz pisarz ograniczył się tylko do jego miłosnych właściwości, ale dobre i tyle.Konopie w kieszeniPo lubczyku przyszedł czas na konopie, o których to właściwościach z wrodzoną sobie fantazją mówi sam pan Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele.
„...Radziłem mu – mówił – iżby siemię konopne w kieszeni nosił i po trochu spożywał. To tak ci się do tego przyzwyczaił, że teraz coraz to ziarno wyjmie, wrzuci do gęby, rozgryzie, miazgę zje, a łuskwinę wyplunie. W nocy, jak się obudzi, także to czyni. Od tej pory tak mu się dowcip zaostrzył, że i najbliżsi go nie poznają. – Jakże to? – pytał starosta kałuski. – Bo w konopiach oleum się znajduje, przez co i w głowie jedzącemu go przybywa. – Bodajże waszą mość! – rzekł jeden z pułkowników. – Toż w brzuchu oleju przybywa, nie w głowie. – Est modus in rebus! – rzecze na to Zagłoba – trzeba co najwięcej wina pić: oleum, jako lżejsze, zawsze będzie na wierzchu, wino zaś, które i bez tego idzie do głowy, poniesie ze sobą każdą cnotliwą substancję...” („Potop” t. 3)
Konopie to gatunek rośliny należący do rodziny konopiowatych (Cannabineae). Jako roślina uprawna rozpowszechniona w różnych częściach świata. Konopie mają silnie odurzający zapach, szczególnie w okresie kwitnięcia. Ich nasiona od zarania dziejów cenione są jako wartościowe i smaczne źródło pożywienia, mają bowiem duże wartości odżywcze. Zawierają wiele istotnych związków mineralnych, przede wszystkim dużo białka, w tym osiem najważniejszych aminokwasów (wymaganych, ale niewytwarzanych przez ludzki organizm) w odpowiednich proporcjach. Dlatego też siemię konopne zalecane i stosowane jest w przypadkach niedożywienia. Nasiona konopi zawierają również duże ilości oleju. Olej konopny to w dużej mierze nienasycone kwasy tłuszczowe niezbędne dla organizmu. I o ten właśnie olej chodzi naszemu Pierwszemu Sarmacie panu Zagłobie.Jest jeszcze drugie oblicze konopi. Jak wiadomo dostarczają one jeden z najsilniejszych narkotyków, a mianowicie haszysz. W okresie średniowiecza kojarzone więc były z nieziemską ekstazą, dlatego też były wyklęte jako ziele szatana. Kojarzono je głównie ze znachorami, kapłanami pogańskiej wiary, wiedźmami, a później także z alchemikami. Dopiero w XIX w. konopie zostały „odkryte” przez medycynę.
Na szczęście Zagłoba nic nie wspomina o tych „magicznych” właściwościach konopi, chwali natomiast inną równie znaną w farmacji roślinę, a mianowicie słonecznik i jego ziarna.
„...A słonecznikowe ziarna nie mogą konopnych zastąpić? – Mogą – odrzekł Zagłoba – jeno ponieważ olej ze słoneczników jest cięższy, przeto trzeba wino mocniejsze pić od tego, które teraz oto pijemy...” („Potop” t. 3)Nasiona słonecznikaPowiedzmy zatem kilka słów o słoneczniku (Helianthus), roślinie z rodziny astrowatych, której jest ok. 70 gatunków. Ojczyzną słonecznika jest Ameryka Północna, a do Europy trafił on w 1510 roku, jednak przez parę stuleci był uważany tylko za roślinę ozdobną. Jeden z najwybitniejszych polskich zielarzy Syreniusz w XVI wieku w swoim zielniku pisał, że słonecznik dodaje sił mężom, a jego korzeń zawieszony na szyi broni od nagłej śmierci. Z kwiatów produkuje się leki przeciwmalaryczne i przeciwgorączkowe. Maść słonecznikową stosuje się do gojenia ran i krwawych wylewów.
W 1840 roku rosyjski rolnik wpadł na pomysł aby z nasion słonecznika uzyskać olej. W nasionach słonecznika jest aż 24% białka, oleju od 20-38%. Olej słonecznikowy ma bardzo dużo nisko nienasyconych kwasów tłuszczowych. Nasiona słonecznika są bogate w witaminę E. Zawiera również witaminy A i D oraz rozpuszczalną w wodzie grupę witamin B, a wśród nich witaminę B6, której to słonecznik jest chyba najbogatszym źródłem. Poza cynkiem pestki słonecznika zawierają wapń, żelazo, potas i wiele różnych makro- i mikroelementów. Nasiona słonecznika wykorzystywane są m.in. w kosmetologii. Poprawiają wygląd skóry, pozwalają walczyć z trądzikiem. W nasionach zawarty jest również cynk, który chroni skórę przed uszkodzeniami, a witamina B6 odmładza. Rośliny „reklamowane” przez Zagłobę występują oczywiście w kontekście wina czy miodu pitnego, warto więc również kilka słów powiedzieć o właściwościach leczniczych tych trunków. Zwłaszcza że o winie i miodzie jest najwięcej cytatow w całej „Trylogii” Sienkiewicza. Może to oznaczać, że i nasz rodak uważał te jakże zacne trunki za bardzo przydatne i korzystne dla zdrowia. Ale oczywiście w znacznie mniejszej ilości niż spożywała je ówczesna szlachta polska. Miodu, panie Michale!O miodzie pitnym jest wzmianka kilkakrotnie:
„...Właśnie mi cyrulik miód pić zalecił, żeby mi melancholię od głowy odciągnęło...” („Ogniem i mieczem” t. 1 )
„...Ale ten pachołek żywie jeszcze, niebożątko. Dalibóg, jeżeli mu ten miód nie pomoże, to chyba zełgał, że szlachcic...” („Ogniem i mieczem” t. 1)
„...Obaczymy, czy masz dobrą krew w sobie, gdyż żydowska, podlana miodem albo-li winem, warzy się; chłopska, jako leniwa i ciężka, idzie na spód, a jeno szlachecka animuje się i wyborny tworzy likwor, któren ciału daje męstwo i fantazję...” („Ogniem i mieczem”)
„...I wypili, po czym Ketling pożegnał się i odszedł. Wino tymczasem podniosło fantazję w panu Zagłobie ...” („Pan Wołodyjowski”)
„...Pewnego pięknego dnia jesienią siedział sobie pod cienistym dachem letnika pan Andrzej Kmicic i popijając miód poobiedni, spoglądał przez obrosłe dzikim chmielem kraty na żonę, która przechadzała się pięknie umiecioną ulicą przed letnikiem...” („Pan Wołodyjowski”)
Fragmenty te wysławiają zdrowotne właściwości miodu, który zalecają sami lekarze. Miód ma odganiać melancholię, wprowadzać w dobry nastrój, poprawiać humor i fantazję, a także przywracać zdrowie.
Miód (po łac. mel). Już w czasach starożytnych obfitość miodu i mleka była wyrazem bogactwa. Stąd o krajach bogatych mówiono „kraina mlekiem i miodem płynąca”. Pierwociny miodu były składane w ofierze i szły na użytek kapłanów. Tak więc już od zamierzchłych czasów miód poczytywany był za napój najprzedniejszy. W Polsce miód jak i piwo znane już były przed wprowadzeniem chrześcijaństwa.
Miód przaśny w Polsce średniowiecznej był wielkiem źródłem dochodu i przedmiotem targów zachodniej Europy. W XII w. ziemianie płacili nawet kary sądowe tym przednim trunkiem.
Miód pitny jest to napój alkoholowy, o charakterze zbliżonym do wina, uzyskany w drodze fermentacji alkoholowej rozcieńczonego wodą miodu pszczelego, czyli tzw. brzęczki miodowej. Brzęczka miodowa może zawierać tylko miód i wodę lub może być również zaprawiona dodatkowo chmielem, korzeniami, ziołami lub sokami owocowymi, dając miody najróżniejszych gatunków i typów.Co do właściwości leczniczych wiadomo, że miód wplywa korzystnie na układ nerwowy, odpornościowy, trawienny i krwionośny. Od wieków uznawany jest za specjał dodający wigoru i naturalny afrodyzjak. Miód ma walory odżywcze i lecznicze. Jest łatwo przyswajalny przez organizm. Enzymy nadają temu produktowi cechy leku – aktywują reakcje biochemiczne w organizmie, wiążą toksyny. Zawartość inhibiny i rutyny sprawia, że ma on wyraźne działanie bakteriobójcze. Miód wspomaga rozwój fizyczny, przyśpiesza rozwoj umysłowy i zwiększa odporności na choroby. Miód powoduje szybką regenerację organizmu, stąd też zalecany jest osobom starszym, a także osobom intensywnie pracującym fizycznie i psychicznie. Jest środkiem odżywczym dla serca, a także lekiem przy jego niedomaganiach. Bardzo korzystnie wpływa na przewód pokarmowy, ponieważ zwiększa wydzielanie enzymów przez gruczoły ślinowe. Reguluje pracę wątroby i nerek. Przy kaszlu działa jako środek łagodzący i wykrztuśny. Stosowany jest przy schorzeniach gardła, astmie, przewlekłym bronchicie. Miód i wino pojawiają się niemal we wszystkich powieściach Sienkiewicza zarówno „W pustyni i w puszczy”, jak i w „Krzyżakach.
„...Po czym dał jej się napić wody z miodem, która przez ten czas wystygła. Nel tym razem piła chciwie i przytrzymywała mu rękę z naczyniem, gdy próbował odejmować je od ust. Chłodny napój zdawał się ją uspokajać...” („W pustyni i w puszczy”)
„...Od czasu do czasu poił go winem, kóry spragniony Maćko pil chciwie, albowiem przynosilo mu ono widoczną ulgę...” („Krzyżacy” t. 1 rozdz. IX)Tyle o zbawiennych właściwościach miodu, który doceniany był i jest zarówno przez medycynę i farmację, jak i przez zwolenników domowego czy ludowego leczenia.Lecznicza pajęczyna i pleśńDo kolejnych ludowych sposobów leczenia opisywanych przez Sienkiewicza zarówno w „Potopie”, jak i w „Ogniem i mieczem” należy wykorzystanie zbawinnych właściwości pajęczyny zmieszanej z chlebem i śliną. Pajęczyna to przecież źródło pożytecznych grzybów.
„...Patrzcie, waszmościowie, znowu zaczyna krwawić; skocz no waćpan, panie Charłamp, do karczmy, żeby Żyd chleba z pajęczyną zagniótł. Nie pomoże to wiele temu nieborakowi, ale opatrunek chrześcijańska rzecz i lżej mu będzie umierać...” („Ogniem i mieczem” t. 2 )
„...To nic, to nic – mówił, zmacawszy palcami rany. – Jutro zdrów będzie. Już ja się nim zajmę. Chleba z pajęczyną mi ugnieść. To rzekłszy wyszedł do izby, w której dwóch esaułów złożyło na sofie tureckiej Bohuna. Wnet wysłał ich po chleb i pajęczynę, a gdy je przyniesiono z czeladnej, zajął się opatrunkiem młodego atamana z całą biegłością, jaką wówczas każdy szlachcic posiadał, a której nabywał sklejając łby porozbijane w pojedynkach lub na sejmikach...” („Ogniem i mieczem” t. 2)
„...Teraz jeno chleba z pajęczyną przyłożyć. Okrutnie blisko ktoś strzelił, dobrze, że waszej miłości nie zabił! – Nie było mi jeszcze pisane. Zagniećże chleba z pajęczyną, panie Kiemlicz, i przyłóż co prędzej, bo mam z tobą pogadać, a szczęki bolą...” („Potop” t. 2)
Bakteriobójcze właściwości pleśni wykorzystywali nasi przodkowie od najdawniejszych czasów. Starożytni Chińczycy stosowali pleśniowe tofu w leczeniu czyraków, a Indianie nosili pokryte grzybami sandały, aby pozbyć się infekcji stóp.
Odkrywcą penicyliny jest Aleksander Fleming – szkocki lekarz i bakteriolog, który odkrył ją w 1928 r. przez przypadek, a mianowicie wyjeżdżając na wakacje, zapomniał o płytkach z rosnącymi bakteriami. Po powrocie zauważył, że wytworzyła się na nich pleśń, a wokół niej znajduje się strefa wolna od bakterii. Wyizolował ten związek i nazwał penicyliną.
Staś strzegł chininy jak oka w głowieO zbawiennych właściwościach chininy pisał Sienkiewicz w „Pustyni i w puszczy”.
„...Dzieci zaczęły głodować. Musiały żebrać o jedzenie. Pewnego dnia spotkały misjonarza, od którego otrzymały chininę. Mężczyzna poinformował je, że chinina jest lekarstwem na szalejącą zarazę i polecił dzieciom trzymać lek zawsze przy sobie...” („W pustyni i w puszczy”)
„...Chował tam w małej szklanej flaszce ostatni proszek chininy i strzegł go jak oka w głowie na „czarną godzinę...” („W pustyni i w puszczy”)
Chinowiec, drzewo chinowe (Cinchona) roślina z rodziny marzanowatych (Rubiaceae). Obejmuje ponad 40-60 tropikalnych gatunków. Występuje w dzikich Andach, Jawie, Jamajce, na Cejlonie,a także w Indiach, Australii, Nowej Gwinei i Afryce. Inkowie jako jedni z pierwszych poznali zastosowanie chinowca. Misjonarze jezuiccy również stosowali korę chinowca w leczeniu gorączki, która była spowodowana malarią W 1632 r. korę tę przywieziono do Europy.
Z medycznego punktu widzenia podstawową cechą chininy jest hamowanie erytrocytarnych form zarodźca malarycznego (zarodźca zimnicy). Chinina jest szybko wchłaniana i równie szybko wydalana z organizmu. Powoduje jednak wiele skutków ubocznych: tłumienie ośrodkowego układu nerwowego, upośledzenie słuchu, ból i zawroty głowy. Jest podstawowym lekiem w leczeniu malarii. Chinina ma zastosowanie w ginekologii, bowiem pobudza i wzmacnia skurcze macicy we wczesnych fazach porodu. Działa też przeciwgorączkowo i jako specyfik antyarytmiczny. Odwar z kory chinowca podawany jest przy zaburzeniach trawienia, a także niedokwaśności, braku apetytu oraz stanach ogólnego osłabienia, niedokrwistości, uporczywych zaparciach, nerwobólach, anemii i skurczach mięśni.
W „Pustyni i w puszczy” ze wszystkich powieści Sienkiewicza zawiera najwięcej opisów przyrody, w tym roślin leczniczych. Wynika to oczywiście z charakteru samej powieści, jak i miejsca, gdzie rozgrywa się akcja. Poza Afryką nigdzie indziej nie ma przecież tak różnorodnej roślinności, z której znaczna część ma właściwości lecznicze, zdrowotne czy odżywcze. Cukier krzepi„...Drugi atak przychodził po kilku lub kilkunastu dniach, trzeci zaś jeśli nie przyszedł w ciągu dwu tygodni, to nie był śmiertelny, gdyż liczył się jako znów pierwszy w drugim nawrocie choroby. Staś wiedział, że jedynym lekarstwem, jakie mogło przerwać lub pooddalać od siebie ataki, były duże dawki chininy, ale nie miał już jej ani atomu. Nadto ponieważ każdy dzieciak arabski ssie od rana do nocy trzcinę cukrową...” („W pustyni i w puszczy”)
Cukrowiec lekarski (Saccharum officinarum) popularnie nazywany trzciną cukrową to gatunek byliny należący do rodziny wiechlinowatych (Poaceae). Prawdopodobnie pochodzi z Nowej Gwinei. Trzcina cukrowa uprawiana jest wszędzie w strefie tropikalnej. Trzcinę cukrową przywiózł do Ameryki Krzysztof Kolumb ze swojej drugiej wyprawy na wyspę Espańola w roku 1493.
Podobnie jak miód pszczeli, uzyskany z trzciny cukrowej cukier/panela jest lekiem zabliźniającym oraz doskonałym balsamem używanym w przypadku przeziębiena lub grypy. Ten naturalny cukier jest również doskonałym źródłem szybkiej energii potrzebnej po dużym wysiłku. Zawiera duże ilości witamin i soli mineralnych. Działa wzmacniająco, witaminizująco oraz odtruwająco. Jest szczególnie wskazany osobom, które mają kłopoty z anemią, będącym w stanie chronicznego przemęczenia i wyczerpania, przy zapaleniu trzustki, w zaburzeniach miesiączkowania, dla rekonwalescentów i sportowców, jako środek osłonowy po usunięciu amalgamatów oraz dla kobiet w ciąży i karmiących.Małpia jagoda i dzięgielDo rodowitych roślin powracamy w kolejnej książce Sienkiewicza, czyli w „Krzyżakach”.
„...Za nic zamężne niewiasty mają, ale panny bardzo szanują i moc wielką im przyznają: że byle dziewka natarła człeku suszonym jaferem żywot, to kolki od tego przechodzą.” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. I)
Mowa tu o jafrze, czyli pospolitej bagnówce (Empetrum vigrum) nazywanej także bażyną, bażyną czarnojagodową, małpią jagodą (modrzewnica czarna) czy żórawimi jagodami. Jagody te są bogatym żródłem witaminy C i PP oraz zawierają mikroelementy, takie jak jod i lit. Być może w dawnych czasach miały one też inne zastosowanie chociażby z pogranicza magii.
Kolejna roślina pojawiająca się w „Krzyżakach” o leczniczych mocach to dzięgiel.
„...Jagienka sama wytopiła duży garnek niedźwiedziego sadła, którego pierwszą kwartę wypił Maćko z ochotą, albowiem było świeże, nie przypalone i miało zapach dzięgielu, którego znająca się na lekach dziewczyna dorzuciła w miarę do garnka. Pokrzepił się też zaraz Maćko na duchu i nabrał nadziei, że wyzdrowieje...”. („Krzyżacy” t. 1, rozdz. XIII)
Dzięgiel (Angelica sylvestris) to gatunek rośliny należący do rodziny selerowatych (Apiaceae). Gatunek eurosyberyjski. W Polsce pospolity na całym niżu i w niższych położeniach górskich. Częścią leczniczą rośliny jest korzeń. Zawieraja olejek eteryczny (felandren), związki acetylenowe, umbeliferon, gorycze i żywice. Korzeń był używany jako środek wiatropędny, uspokajający i regulujący pracę żołądka. Stosowali go Indianie jako pożywienie i ze względu na jego właściwości lecznicze. W Azji tradycyjnie używany jako środek wzmacniający układ rodny kobiet. Dzięgiel wchodzi w skład wielu mieszanek ziołowych stosowanych na tzw. dolegliwości kobiece. Łagodzi bóle miesiączkowe oraz uderzenia gorąca w czasie menopauzy. Posiada też właściwości ogólnie wzmacniające i tonizujące, sprzyja normalizacji funkcji centralnego układu nerwowego. Dzięgiel chiński zalecany jest w nerwicach wegetatywnych, histerii i bezsenności. Poprawia krążenie obwodowe, rozszerza naczynia, obniża lepkość krwi i ryzyko powstawania zakrzepów. Podwyższa poziom hemoglobiny (stosuje się w anemii). Stymuluje wydzielanie żółci, soku żołądkowego i trzustkowego. Poprawia czynność motoryczną przewodu pokarmowego. Z tego powodu wskazany jest w przewlekłych zanikowych zapaleniach błony śluzowej na tle niedokwasoty, zapaleniu dwunastnicy, infekcyjnych i nieinfekcyjnych zapaleniach jelita grubego oraz dyskinezji dróg żółciowych.Rzepa na tężyznęOpisy przyrody w „Krzyżakach” nie kończą się oczywiście na tych dwóch roślinach, jest ich znacznie więcej, a właściwie – rzec by można – że najwięcej ze wszystkich powieści. Jest tu również rzepa, która ma bardzo duże zastosowanie w kosmetyce m.in. jako odżywka do włosów; ugotowana i przetarta bulwa służy jako maseczka przeciw trądzikowi i wypryskom. Jest ona też bardzo pożywna i w takim też kontekście została przedstawiona przez Sienkiewicza. Zawiera ona bowiem witaminy A1, B1, B2, C i E, a z minerałow wapń, fosfor, żelazo i magnez. Nic więc dziwnego, że dawniej ludzie rzepę jedli – na zdrowie i dla tężyzny...
„...Kudłaci są i ledwie który kniaź włosy trefi; pieczoną rzepą żyją, nad wszelkie jadło ją przekładając, bo mówią, że męstwo od niej rośnie...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. I)
„...albo po co nam starym pogańskim diabłom okruszyny twaroga żałować albo im pieczonej rzepy nie rzucić, albo piany z piwa nie ulać...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. I)Kwiaty polneSławi też Sienkiewicz w „Krzyżakach” polskie krajobrazy. Wśród tych opisów nie brakuje roślin leczniczych. Są chabry mające działanie moczopędne, żółciopędne i przeciwzapalne. Napar z tych kwiatów zalecany jest przy chorobach nerek, stanach zapalnych kłębków i miedniczek nerkowych, przy niewydolności krążenia i w kamicy nerkowej. Zewnętrznie stosuje się go przy trudno gojących się ranach i owrzodzeniach). Jest opis maków, z których uzyskuje się alkaloidy, głównie takie jak morfina, kodeina lub papaweryna.
Surowcem zielarskim są także nasiona. Wysuszony sok mleczny zebrany z nacięcia niedojrzałych makówek to opium wykorzystywane w medycynie i do produkcji narkotyków). Jest chmiel – jako roślina lecznicza zawiera aromatyczną żywicę (lupulinę), olejek lotny, gorycze i inne substancje o właściwościach uspokajających, bakteriostatycznych i moczopędnych.
Napar z chmielu działa skutecznie przy zasypianiu, łagodzi nadpobudliwość, ma zastosowanie w leczeniu gruczołu krokowego, usprawnia trawienie. Ze względu na silne właściwości bakteriobójcze wyciągu z szyszek używa się na wrzody i trudno gojące się rany). Znajdziemy też opis leszczyny, z której owoców uzyskuje się olej używany w przemyśle farmaceutycznym.
„...Wzdłuż gościńca z jednej i drugiej strony ciągnęły się łany zbóż wszelkich. Wiatr chwilami pochylał zielonawe jeszcze morze kłosów, wśród którego gęsto jak gwiazdy na niebie migotały głowy modrych chabrów i jasnoczerwonych maków...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. IV)
„...Pola graniczące ze Spychowem leżały odłogiem, lasy zarastały dzikim chmielem, leszczyną, łąki szuwarem” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. VIII)Przyprawy – afrodyzjakiDzięki Sienkiewiczowi poznajemy też obyczaje żywieniowe naszych przodków, co jedli, co pili i jakie smakołyki i przyprawy musiały znaleźć się w średniowecznej spiżarni. A były tam goździki, imbir, cynamon, a zwłaszcza szafran.
Goździki stosowane w farmacji uśmierzają ból, dezynfekują i zabliźniają rany. Dawniej stosowano je do leczenia problemów żołądkowych. Mają też właściwości przeciwbólowe, znieczulające i bakteriobójcze. Olejki z goździka to ogólny środek pobudzający.
Imbir korzystnie wpływa na trawienie i krążenie krwi. Łagodzi bóle żołądkowe i zębów. Zalecany jest dla niejadków, bowiem wzmaga apetyt. Pobudza system odpornościowy organizmu. Pomaga przy przeziębieniach, kaszlu, nieżytach gardła i oskrzeli. Zapobiega mdłościom. Obniża poziom cholesterolu. Dezynfekuje jamę ustną. Przez niektórych uważany jest za afrodyzjak.
Cynamon to kolejny afrodyzjak. Olejek cynamonowy stymuluje krążenie, ma działanie antyseptyczne i antybakteryjne. W medycynie ludowej jest stosowany przy przeziębieniach, w stanach ogólnego osłabienia, bólach mięśni, biegunce, impotencji, chorobach skóry, zakłóceniach rytmu serca oraz w chorobach kobiecych.
Szafran od najdawniejszych czasów wykorzystywany był w kosmetyce. Rzymscy cesarze brali w nim kąpiele dla wzmocnienia męskich sił. Dla starożytnych medyków szafran był lekarstwem na złe samopoczucie, kaszel, katar, bezsenność i impotencję. Dzięki swoim właściwościom ochronnym przyprawa ta może zapobiegać chorobom oczu w starszym wieku. Szafran jest bogatym źródłem protein, które mogą ochronić wzrok, a zawarte w nim aktywne substancje chemiczne odmładzają komórki oczu.
„...Rozpoczęło się śniadanie. Wniesiono polewkę winną, zaprawioną jajami, cynamonem, gwoździkami, imbirem i szafranem tak silnie, że zapach rozszedł się po całej izbie...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. V)
„...Zaprowadził także Zbyszka do alkierza, pachnącego calkiem żywicą i miętą, w którym u pułapu wisialy całe pęki skór wilczych, lisich i bobrowych. Pokazał mu sernik, składy wosku i miodu, beczki z mąką, składy sucharów, konopi i suszonych grzybów...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. XI)
„...Co do jadła, sam powie, na co ma ochotę; lubi on dobrze podjeść, ale byle dużo było szafranu, to i nie przebredza...” („Krzyżacy” t. 1, rozdz. XIV)Aromatyczna werbenaPo „Trylogii”, „W pustyni i w puszczy” oraz „Krzyżakach” czas na „Quo vadis”, w której jest jednak najmniej odniesień do farmacji, a więc i do roślin, i ziół. To nawet nieco dziwi, bo przecież Grecy i Rzymianie znali się na ziołach i ziołolecznictwie i chętnie je stosowali. Stąd lekki niedosyt, że nasz wielki rodak nie wykorzystał tego tematu chociażby do opisu opieki nad poturbowanym przez Ursusa Winicjuszem. Jest tam jedynie krótka wzmianka, że opatrzono Winicjuszowi ranę maścią, ale jaką, tego, niestety, nie podano. Z drugiej jednak strony w powieści tej nie chodzi przecież o wątki roślinne i opisy przyrody. Są natomiast krótkie wzmianki o roślinach, jak chociażby we fragmencie opisującym Petroniusza.
„...Po czym Petroniusz udał się do cubiculum, lecz nie spał długo. Po upływie pół godziny wyszedł i kazawszy sobie przynieść werweny, począł ją wąchać i nacierać sobie nią ręce i skronie. – Nie uwierzysz – rzekł – jak to ożywia i orzeźwia. Teraz jestem gotów...” („Quo vadis” rozdz. II)
Oznacza to, że przed wyjściem, dla poprawienia samopoczucia czy może nawet humoru Rzymianie stosowali leczniczo, jak i w celach higienicznych, jak to podał w opisie Sienkiewicz, pachnidło z werweny, czyli werbeny. Również w innym miejscu Sienkiewicz zamieszcza wzmiankę o tym pachnącym kwiecie.
„...Przytomność wróciła jej jeszcze tejże nocy. Zbudziwszy się we wspaniałym cubiculum, oświeconym korynckimi lampami wśród woni werweny...” („Quo vadis” rozdz. LXVII)
Pachnidło to mogło być np. olejkiem eterycznym, który jest wytwarzany i dziś. Olejki te doskonale relaksują, natłuszczają skórę, a systematycznie stosowane zapobiegają złuszczaniu skóry. Użyte olejki roślinne pozostawiają warstwę chroniącą skórę przed złym wpływem zanieczyszczeń. No i pięknie, naturalnie pachną.
Werbena jest pachnącą rośliną leczniczą, przyprawową i ozdobną z rodziny werbenowatych (Verbenaceae), bylina lub półkrzew o kwiatach zebranych w kłosy, występująca w wielu gatunkach, głównie w Ameryce Płd., w Polsce rośnie dziko werbena pospolita. Werbena ma silne właściwości przeciwzapalne. Była szeroko używana w rytuałach Indian amerykańskich w celu wzmocnienia ich snów, stąd Sienkiewicz przywołuje tę roślinę w miejscu, gdy zarówno Petroniusz, jak i Ligia leżeli w sypialni zwanej cubiculum.
W 1876 r. Sienkiewicz wyjechał w podróż do Stanów Zjednoczonych, być może to tam dowiedział się o tym indiańskim zwyczaju i dlatego werbena pojawia się w jego opisie, a może to czysty przypadek? Wiadomo jednak, że werbena ma właściwości relaksujące. Uważa się również, że werbena stymuluje kreatywność pisarzy i poetów. Dodaje się ją również do potraw głównie w celu nadania im przyjemnego aromatu. Stosuje się ją do wód smakowych i naturalnych herbatek. Liście zioła można dodawać do sałatek, zup i dań rybnych.
Dodatkowo przypisuje się jej działanie ściągające, napotne i delikatnie moczopędne. Werbena jest składnikiem leków wykrztuśnych przy problemach z górnymi drogami oddechowymi. Wspomaga również procesy trawienne. Jest zalecana przy schorzeniach związanych z kamicą moczową i żółciową. Ma również działanie uspokajające i ...
Princess_Diana