Masterton Graham - Jajko.rtf

(14 KB) Pobierz
Jajko

Jajko

 

Michael zorientował się, że z tym jajkiem jest coś nie w porządku, kiedy tylko wyjął je z rondelka. Było nienaturalnie ciężkie i wydawało się źle wyważone, jak coś w rodzaju wańki–wstańki.

Sygnetem stłukł skorupkę i odłamał dwa lub trzy kawałki. Wnętrze było bladobeżowe i lśniło od śluzu. Wyrzucił jajko ze wstrętem do wiadra na odpadki i nalał zimnej wody do rondelka. Zapalił gaz, ale po paru sekundach wyłączył go. Stracił już ochotę na jajko. Miał skłonności do nudności i nawet najmniejsza plamka krwi w żółtku powodowała, że potem tygodniami nie mógł jeść na śniadanie gotowanych jajek. Sięgnął po muesli i napełnił nim swoją jedyną miseczkę.

Siedząc na laminowanym stole kuchennym i słuchając drugiego programu radiowego, jadł w samotności muesli. Osamotnienie odczuwał tylko podczas jedzenia, a przeżuwanie muesli trwało w nieskończoność.

W kalendarzu wiszącym na pomalowanej na zielono ścianie kuchennej były tylko dwie notatki: w najbliższy czwartek wypadały jego trzydzieste drugie urodziny, a w następny piątek musi spotkać się z dentystą w sprawie zęba mądrości. Dziewczyna z kalendarza miała nieprawdopodobnie duże piersi; Michael zaczernił długopisem jeden z jej zębów.

Z okna widać było tylko gołą ścianę sąsiedniego Bayswater Hotel i skrawek nieba w kolorze kitu.

Otworzył wiadro na odpadki, żeby wysypać do niego resztki muesli. Jajko leżało wśród zużytych torebeczek herbaty, skórek pomarańczy i szczątków pudełka po biryani. Odłamały się dalsze kawałki skorupki i teraz widać było, że jasnobeżowe wnętrze to nie białko jajka, lecz śluzowata skóra, a skorupka kryła nagie, na pół wylęgłe pisklę. Co więcej, wydawało się, że pisklę się porusza.

Oddarł kawałek papierowego ręcznika i wyjął jajko z wiadra. Dopiero kiedy kładł je ostrożnie na płycie zlewozmywaka, zorientował się, że to wcale nie było pisklę. Poczuł mrowienie pod włosami. W ostatnim kawałku skorupki leżało dziecko z twarzyczką skierowaną w dół. Malutkie, trzęsące się dziecko.

Michael oddarł więcej ręcznika i poskładał go w grubą poduszeczkę. Łykając ślinę ze strachu i z powodu skurczów żołądka, wyjął małe, śliskie stworzonko ze skorupki i położył je na poduszeczce. Był to chłopiec. Leżał, nie mogąc złapać tchu, wywijał malutkimi rączkami i kręcił na oślep główką, jak gdyby w poszukiwaniu sutka.

Michael nalał trochę mleka do talerzyka, umoczył w nim palec i przyłożył go do warg stworzonka. Natychmiast odwróciło głowę i zaczęło płakać słabym malutkim szlochem, który wydał się Michaelowi przerażający, a przy tym wzruszający.

 O co ci chodzi, nie lubisz mleka? — zapytał Michael.— Co powiesz na coś słodkiego?

Próbował dać dziecku miodu, napoju pomarańczowego, czekolady i syropu. Za każdym razem odwracało głowę, a jego płacz stał się histeryczny.

Michael wyszedł do sieni i podniósł telefon. Po schodach właśnie schodziła Liz, ruda dziewczyna mieszkająca bezpośrednio nad nim, ubrana w krótką zieloną spódniczkę i głęboko wyciętą, żółtą koszulkę. Michael wychylił się przez poręcz, żeby na nią popatrzeć.

 Tu pogotowie. Który oddział pan sobie życzy?

Wziął głęboki oddech i nic nie odpowiedział, Który oddział? Do kogo się telefonuje po znalezieniu dziecka w ugotowanym jajku?

 Nie… nie, dziękuję. Przepraszam, pomyliłem się.

Wrócił do kuchni. Dziecko leżało spokojnie na plecach, z rozpostartymi rączkami i nóżkami. Przyszło mu do głowy, że może nie żyje, ale potem stwierdził, że oddycha — krótkim, lepkim dziecięcym oddechem.

Z paczki muesli wyjął woreczek, nożyczkami odciął tylną ściankę kartonu i włożył doń dziecko. Niemal godzinę przyglądał mu się w zakłopotaniu i zaciekawieniu.

 Co mam z tobą zrobić? — zapytał.

 

Poszedł do pracy. Dzień okazał się ospały, ponieważ był to środek lata, a nikt w lecie nie kupuje telewizorów i pralek automatycznych. Myślał ciągle o malutkim chłopcu w kartonie po muesli. Może to jedynie twór wyobraźni? Może nie będzie już żył, kiedy on sam wróci do domu?

Podczas lunchu w pizzerii zagadnął Willowby’ego, starając się nadać głosowi jak najzwyklejsze brzmienie:

 Czy dziecko może urodzić się w jajku? W takim zwykłym, jak kurze?

Willowby miał na twarzy pryszcze i nosił jedwabisty, młodzieńczy wąsik.

 Nie dziwię się, że nie masz dziewczyn — uśmiechnął się, szczerząc zęby.

 

Wróciwszy do domu, Michael poszedł prosto do kuchni. Wszystko było na miejscu — pudełko po muesli i mały chłopiec, wciąż śpiący. Michael patrzył na niego, obgryzając paznokieć kciuka. To niewiarygodne, myślał, a przy tym wydarzyło się naprawdę; został widać wybrany, żeby znaleźć to dziecko i zaopiekować się nim. Usiadł, pochylił głowę i wymamrotał:

 Dzięki Ci, Panno Błogosławiona, za ten cud. Przyrzekam, że będę je żywił, będę się o nie troszczył i wychowam je, tak jak Ty wychowałaś Jezusa. I nazwę go Ian. Amen.

 

Ian rósł tak samo jak wszystkie dzieci, z tą różnicą, że jadł zupełnie coś innego niż jego rówieśnicy. Już drugiego dnia Michael odkrył, że chłopcu smakował rozcieńczony ocet winny, że lubił ogórki i w ogóle to, co było gorzkie i kwaśne. Rozwijał się jednak harmonijnie i dobrze i nim skończył rok, ważył niemal tyle, ile normalne dziecko.

Michael rzucił pracę w sklepie Curry’ego i poświęcił się całkowicie wychowywaniu dziecka. Wszyscy myśleli, że są ojcem i synem, chociaż w najmniejszym stopniu nie byli do siebie podobni. Michael kojarzył się z myszą. Ian miał białą skórę, był szczupły, o kędzierzawych, prawie czarnych włosach i oczach, które okazały się bezbarwne, jak gdyby nie były oczami, lecz oknami.

Ian miał cztery lata, kiedy siedząc z Michaelem w kuchni i jedząc smażone jajko z tostem, zapytał:

 Skąd ja się wziąłem?

Michael przestał jeść.

 Znalazłem cię całkiem przypadkowo — odpowiedział.

 Więc nie jesteś moim ojcem?

 Jestem, ponieważ cię kocham. To wystarczy, żeby być ojcem.

 Co będzie, jeśli mój prawdziwy ojciec mnie poszukuje, co będzie, jeśli mnie znajdzie?

Michael wstał, podniósł Iana i przytulił do piersi.

 Teraz ja jestem twoim ojcem. Nigdy nie pozwolę ci odejść.

Podczas całego dzieciństwa Iana bawili się i rozmawiali na wszelkie możliwe tematy. Michael opowiedział Ianowi historię o muminkach i o Hemulenie. Ian mówił o swoim prawdziwym ojcu — o tym, czy kiedyś się pojawi. Michael chodził na wszystkie szkolne mecze sportowe, stawał na końcowej linii boiska i dopingował drużynę Iana okrzykami: „Naprzód, Wood Park! Naprzód, Wood Park!” — tak samo jak prawdziwi ojcowie.

W czasie wakacji jeździli na wyspę Wight i do Devon. Grywali w krykieta i chodzili na plaże, na których fale odpływu zostawiały na piasku kształty żeber prehistorycznego potwora, kształty, które raziły ich w stopy.

 

W dniu siedemnastych urodzin Iana Michael zabrał go na curry do restauracji przy Queensway. Była ciepła hałaśliwa noc, kiedy szli Bayswater Road, wracając do domu. Stanęli przed mieszkaniem i wtedy Ian powiedział:

 Teraz muszę iść.

 Jak to?

 Przekroczyłem czas. Mój ojciec mnie zabiera. Mój prawdziwy ojciec.

 O czym ty mówisz?

Niespodziewanym gestem Ian wziął Michaela w ramiona i uściskał mocno.

 Miało być inaczej — wyszeptał mu do ucha. — Miałem stać się kimś zupełnie innym. Ale kochałeś mnie, a ponieważ mnie kochałeś, przeto zmieniłeś mnie. Zmieniłeś więcej rzeczy, niż ci się wydaje.

Po wypowiedzeniu tych słów odszedł. Michael stracił go z oczu prawie natychmiast. Zbyt wielu ludzi spacerowało, przepychało się, rozmawiało. Mignął mu jeszcze przelotnie koło wejścia do metra: szedł blisko wysokiego, bardzo wysokiego ciemnego mężczyzny. Rozmawiali z sobą jak ludzie, którzy mają wspólne sekrety. Michael poczuł w powietrzu zapach płomieni, spopielałych nadziei… i octu.

 

 Ojcze, tęsknię do niego.

 Nie byłeś jego prawdziwym ojcem, mój synu. Jego prawdziwy ojciec ma do niego więcej praw niż ty.

 Ale ja go wychowywałem. Urodził się w jajku, a potem sam go wychowałem.

 Co to znaczy: urodził się w jajku?

 To prawda. Rozbiłem jajko, a on tam był. Zwinięty w kłębek.

 Zatem to diabeł. To syn szatana. Dzieci szatana wylęgają się z jajek. Jedno na każde pokolenie. Ciężko zgrzeszyłeś, mój synu, wychowując dziecko Księcia Ciemności.

Michaela zaaresztowano następnego dnia w Battle Perchery, w hrabstwie Sussex. Rozbił ponad siedemset jajek. Na policji zeznał: „Znalazłem jednego i ocaliłem go. Na pewno jest ich więcej”.

Oczyścili go z żółtek i wpakowali do celi. Przycisnął policzek do pomalowanej na zielono ściany i myślał o Ianie. Myślał o jego szkolnym okresie, o jego dzieciństwie. Był pierwszym człowiekiem w historii ludzkości, który pokochał diabła.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin