Rozdział 5.rtf

(19 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 5.

-Daniel… -powtórzyła ponownie, ale tym razem głośniej.

-Co z nim? –zapytałam nie ukrywając zdziwienia.

Jeanette zaczęła płakać głośniej. Łzy utrudniały jej wypowiedzenie poszczególnych słów wytłumaczenia.

-Czy on ci coś zrobił? –zaczęłam się dopytywać.

-Zerwał ze mną. –powiedziała dusząc się własnymi łzami.

Nie chciałam już poruszać tego tematu, bo wiedziałam jakie to dla niej ciężkie, ale ona sama zaczęła mi wszystko tłumaczyć.

-Miałaś rację, że odejdzie. Dziecko nigdy nie daje bezpieczeństwa. Nie daje zabezpieczenia związku. –mówiła, powoli się uspokajając – Tak bardzo chciał mieć dziecko, ale teraz wiem, że nie ze mną. W nasze życie weszła Patricia, to właśnie do niej odszedł. Do długonogiej blondynki o niebieskich oczach i dużym biustem. Do mojej najlepszej przyjaciółki. Teraz z nią będzie miał dziecko, a ono… -pogładziła się po brzuchu –Nigdy nie pozna ojca.

-Nie mów tak! –próbowałam stłumić płacz, ale na nic się to nie zdało.

Nie chciałam, by moja siostra cierpiała. By cierpiało jej jeszcze nienarodzone dziecko.

-Wszystkie moje marzenia rozpadły się jak domek z kart. –powiedziała cicho i wtuliła twarz w moje włosy.

Siedziałyśmy tak dość długo, dopóki nie przerwał nam dźwięk jej telefonu. Jeanette z niechęcią spojrzała na wyświetlacz. Spoglądała cały czas na migający ekran, ale mimo tego nie odebrała.

-Czemu nie odbierzesz? –zapytałam zdziwiona.

-Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. –odpowiedziała zanosząc się ponownie na płacz.

Telefon umilkł. Była cisza, którą od czasu do czasu przerywało głośne szlochanie Jeanette, która uporczywie ściskała w swych dłoniach telefon. Tę wspaniałą ciszę znów przewał nam dźwięk telefonu. Siostra spoglądała tylko na wyświetlacz. Wzięłam od niej telefon i odebrałam. Miałam taką wielką chęć opieprzenia tego faceta, że na tą myśl sama zaczęłam się siebie bać.

-Słucham. –powiedziałam z pogardą, gdy przyłożyłam telefon do ucha.

-Jeanette?- usłyszałam damski głos po drugiej stronie telefonu.

-Nie. –odpowiedziałam ze zdziwieniem –Jestem jej siostrą. A kto mówi? –starałam się być miła.

-Jestem Patricia. Dziewczyna Daniela.

Chciałam jej wypomnieć to, jak przez nią moja siostra cierpi, ale skoro dzwoni z telefonu Daniela, to pewnie on gdzieś tam jest. Po za tym nie wypada mówić brzydko do dziewczyny w ciąży.

-Mogłabyś dać Jeanette do telefonu? –z rozmyślań wyrwał mnie jej zachrypły głos.

-Nie. –odpowiedziałam próbując się uspokoić –Nie jest w stanie by rozmawiać.

Jeanette szturchnęła mnie lekko, a ja tylko przyłożyłam palec do ust, co miało oznaczać, żeby była cicho.

-A mogłabyś jej coś przekazać?

-Tak. Mogę jej przekazać. O co chodzi? –nie wiem czemu, ale nie potrafiłam być miła dla tej dziewczyny.

-Powiedz jej, że jest mi bardzo przykro, że tak wyszło. –powiedziała smutno.

-Tobie jest przykro!? –zaczęłam krzyczeć –Tobie!?

-Tak. –usłyszałam krótką odpowiedź.

-To słuchaj mnie teraz uważnie. –wstałam i wyszłam, by Jeanette nie słyszała tego, jakie słowa zaraz padną z moich ust. Chciałam jej tego oszczędzić.

-Po pierwsze… -to będzie długa lista wymieniania tego, co mam jej do zarzucenia –Jakim prawem dzwonisz do niej po tym, co jej zrobiłaś!?

-Chciałam przeprosić, że tak wyszło. –mówiła cicho –Nie chciałam jej odbić chłopaka.

-Ale odbiłaś! –krzyczałam do telefonu – Po drugie, to nie ona pieprzyła się z pierwszym lepszym chłopakiem, i jest z nim w ciąży! Nie myśl sobie, że nie wiem jaka jesteś. Jeanette mi wszystko opowiedziała! Dla mnie jesteś zwykłą kurwą, która zaszła w ciąże, by tylko zrobić na złość swojej przyjaciółce. Na dodatek z jej chłopakiem, z którym chciała być szczęśliwa. –w połowie mojego kazania mówiłam już ciszej, by nikt nie usłyszał.

-Ale ja nie wiedziałam, że Daniel jest jej chłopakiem. –tłumaczyła się blondyna.

-Po trzecie… -znów wyliczałam –Jak mogłaś nie wiedzieć, że twoja najlepsza przyjaciółka ma chłopaka i będzie miała z nim dziecko? Nawet jeśli ci o tym nie powiedziała, to mogłaś się domyśleć po jej zachowaniu.

-Przeproś ją ode mnie.

-Nie żadne przeproś tylko… -nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć, bo moja rozmówczyni się rozłączyła.

Wróciłam do kuchni i położyłam telefon na stole. Jeanette spoglądała na mnie ze zdziwieniem. Wiedziałam, że chce, bym powiedziała jej o wszystkim. Nie było dużo do przekazywania.

-Dzwoniła Patricia.- na twarzy Jeanette pojawił się grymas –Prosiła, by ci powiedzieć, że jest jej przykro, że tak wyszło. No i kazała cię ode mnie przeprosić.

-Mówiła coś jeszcze? –zapytała nie ukrywając zaciekawienia.

-Tłumaczyła się, że zaszła w ciążę z Danielem, bo nie wiedziała, że on jest twoim chłopakiem. –wytłumaczyłam spokojnie, choć złość rozchodziła się po całym moim ciele.

Żadna z nas już się nie odezwała na temat tej dziewczyny. Siedziałyśmy w ciszy. Od czasu do czasu Jeanette gładziła się po brzuchu. Wiedziałam, że będzie to dla niej ciężkie, wychowywać jego dziecko, ale wiedziałam również, że pragnie tego maluszka jak nigdy wcześniej.

Późno w nocy poszłam się wykąpać i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać. „Nie chcę, by coś się stało Jeanette. Nie chcę, by znów straciła dziecko” –myślałam.

„Nie straci” –usłyszałam głos w mojej głowie. Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co się dzieję. Czy już tak mocno zwariowałam, że słyszę głosy?

-Cloe? –zapytałam samą siebie.

Nie dostałam żadnej odpowiedzi. W pokoju była cisza.

-Jednak zwariowałam. –powiedziałam cicho i nakryłam się kołdrą po same uszy.

Po moich pliczkach swobodnie spływały łzy, gdy znów usłyszałam głos. „Nie płacz.” Wychyliłam głowę i zauważyłam, że świeci się moja lampka nocna. Byłam pewna, że jeszcze przed chwilą była zgaszona. Nie słyszałam, żeby ktoś wchodził. W pokoju byłam tylko ja. Ja i ten głos, który wciąż powtarzał mi, że będzie dobrze, że nie mam się o co martwić. Wiedziałam na pewno, że to Cloe zapaliła tą lampkę, by udowodnić mi, że tu jest.

-Przecież duchy nie istnieją. Jestem na to za stara, by w nie wierzyć. –powiedziałam spoglądając na lampkę, która w tym samym momencie zgasła.

Otarłam łzy tęsknoty za Cloe i ponownie weszłam pod kołdrę. Wytarte łzy co chwilę zastępowały nowe. Nie miałam pojęcia, kiedy moje czuwanie przerodziło się w głęboki sen. W nim znów powróciły wspomnienia. Ojciec. Cloe. Moja matka.

Znów pistolet przyłożony do skroni Cloe i jej łzy, spływające po czerwonych policzkach. Następnie strzał, widok krwi i mój podwójny krzyk. Jeden we śnie, a jeden na jawie.

Obudziłam się cała zalana potem. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie płakałam. Wytarłam je szybko i usiadłam na łóżku. Zaczęłam rozglądać się po swoim pokoju, tak znanym, ale jednak obcym. Potrzebowałam sporo czasu, by zrozumieć, że to był tylko sen. Sen, który przypominał mi te długie dni cierpienia. Dni, które zmieniły całe moje życie.

Tego dnia nic mi się nie chciało, ale musiałam wstać i iść na uczelnię, by słuchać kolejnego nudnego wykładu profesora Webera. Zrobiłam to co zawsze. Powoli wyszłam z łóżka i skierowałam się do łazienki, by poddać się codziennym czynnościom.  Ciepła woda dawała mi takie ukojenie, że nie miałam ochoty wychodzić spod prysznica, by znów poczuć uporczywy chłód, który panował w łazience. Gdy wyszłam w końcu z kabiny, wytarłam się szybko i ubrałam.  Wysuszyłam włosy i związałam je w koński ogon. W drodze do kuchni, usłyszałam dźwięk w moim telefonie. Oznaczał on nową wiadomość. Zmieniłam kierunek i poszłam do pokoju. Odczytałam wiadomość, która była od Adriana.

Odkąd pamiętam, chciałem się Ciebie o coś spytać. Jestem nieśmiały, by zapytać o to wprost, więc ta forma chyba będzie najlepsza. Ja, Adrian Fox, pytam się Ciebie Ashley Kingsley, czy byś chciała ze mną być?

Nie wiedziałam co odpisać. Zgodzić się? Czy to mi pomorze pozbyć się bolesnych wspomnień?

Nie potrafię Ci teraz odpowiedzieć na to pytanie, Potrzebuję trochę czasu do namysłu. –wystukałam na klawiaturze swojego telefonu i wcisnęłam przycisk „wyślij”. Odruchowo schowałam telefon do kieszeni i powędrowałam w stronę kuchni. Wzięłam z szafki płatki zbożowe i wsypałam je do miski. Mleko, które wyjęłam z lodówki wlałam do małego garnuszka, by je trochę podgrzać. Ciepłym mlekiem zalałam płatki i usiadłam do stołu. W tym samym momencie dostałam SMSa. „To pewnie od Adriena. Odczytam później” –pomyślałam i zaczęłam jeść śniadanie. Niestety. Moja ciekawość była silniejsza, więc szybko wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość.

O.K Nie ma sprawy.

Będę czekał nawet całą wieczność.

Mam sporo czasu. Tylko proszę,

nie każ czekać na siebie

długo.

 

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zjadłam i umyłam po sobie miskę. Nadeszła godzina mojego wyjścia na uczelnię. Ubrałam adidasy i wzięłam z szafy bluzę. Wyszłam z domu, zamykając go na klucz i poszłam na kolejny nudny wykład.

Okazało się inaczej. Profesor Weber mówił całkiem ciekawie i przynajmniej mogłam się dowiedzieć rzeczy, o których nie miałam zielonego pojęcia. Dziewczyna obok mnie starała się pracować, ale nadal koło niej leżała kartka i ołówek. Ciągle rysowała. To był jej świat. Nie to, że zazdroszczę jej, ale dziewczyna ma wielki talent. Dziwię się, co ona tu robi. Powinna pójść na architekturę krajobrazu, a nie marnować swój talent w szpitalach. Wtedy po raz pierwszy się uśmiechnęła. Nie mam pojęcia o czym myślała, ale ten uśmiech był piękny. Pierwszy raz odkąd pamiętam wyglądała na szczęśliwą. Cieszyłam się widokiem kogoś szczęśliwego. Tak mnie jakoś naszło. Po skończonym wykładzie szłam przez holl ze spuszczoną głową.

-Nie wpadasz na mnie?- usłyszałam głos Adriena.

-Nie. –odpowiedziałam z ironią.

-No to więc…

-Co więc? –zapytałam nie ukrywając zdziwienia.

-Więc… -zawahał się –Więc co odpowiadasz na moją propozycję? Przemyślałaś już?

Tym razem to zbił mnie z pantałyku. Nie spodziewałam się, że tak mu na tym zależy. Pisałam mu przecież, że potrzebuję czasu.

-Niby kiedy miałam czas o tym pomyśleć? –zapytałam z pogardą.

-Nie wiem. Może na wykładzie. –uśmiechnął się szelmowsko.

-Na wykładach kochany, to ja słucham profesora. Nie mam czasu na myślenie o takich błahostkach.

-To, że chcę z tobą być nazywasz błahostką!? –krzyknął na cały hol.

Poczułam na sobie kilka par oczu, które na mnie spoglądały.

-Wyjdźmy. –powiedziałam spokojnie i skierowałam się w stronę wyjścia.

Adrien jakby pod wpływem hipnozy posłusznie ruszył za mną. Szliśmy tak przez cały park. Nie odezwał się do mnie słowem. Dopiero przy jednej z ławek podbiegł do mnie bliżej. Stanął naprzeciw mnie, nie pozwalając mi iść dalej. Położył ręce na moich ramionach i spoglądał głęboko w moje oczy.

-Więc jak będzie? –zapytał nie odwracając ode mnie wzroku.

Poczułam jak serce zaczyna mi mocno walić. Słyszałam jego głośne bicie. Było pewne, że Adrien też je słyszy. Chciałam dać mu szansę. Dać ją sobie. Szansę, na normalne życie, ale bałam się, że nie potrafię.

-Nie wiem. –odpowiedziałam opuszczając głowę tak, by nie patrzeć w jego niebieskie oczy.

Adrien podniósł mój podbródek do góry, zmuszając mnie do tego, bym tonęła w jego spojrzeniu.

-Proszę. –powiedział cicho, a zarazem smutno.

Patrzyłam na niego mrużąc oczy.

-Ale ja nie wiem czy będę potrafiła. Nigdy nie…- nie dokończyłam, bo moje usta kneblował słodki pocałunek Adriena.

-Proszę. –wyszeptał w moje usta z taką czułością, że tylko idiotka nie dała by się temu oprzeć.

-Zgoda. –powiedziałam krótko i zwięźle, a w tym samym momencie znów poczułam na swoich ustach ciepły pocałunek Adriena.

Odprowadził mnie do domu, a zanim zniknął, powiedział dwa słowa, po których zrobiło mi się gorąco.

-Kocham cię. –powiedział i pocałował mnie na pożegnanie.

Stałam jak zahipnotyzowana, spoglądając w tę stronę, w którą odszedł mój chłopak. Mój mężczyzna.

-Kto to był?- usłyszałam głos Jeanette, gdy tylko przekroczyłam próg domu.

Zdjęłam buty i podeszłam do siostry.

-Adrien. –odpowiedziałam pogrążając się w marzeniach.

-Ten Adrien? –spytała z niedowierzaniem.

Pokiwałam głową i podeszłam do lodówki. Wzięłam z niej puszkę coli i usiadłam przy stole.

-Opowiadaj. Jesteście razem? Jak to się stało? –zaczęła mnie wypytywać, jak na jakimś przesłuchaniu.

Opowiedziałam jej wszystko. Uśmiechała się, gdy widziała jak o nim mówię. Gdy tak rozmawiałyśmy, dźwięk w moim telefonie oznajmił, że dostałam wiadomość. Jeanette kiwnęła głową. Dostałam od niej pozwolenie, by przerwać naszą rozmowę i odczytać SMSa. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość na głos.

Jesteś moich marzeń spełnieniem
ich prawdziwym odzwierciedleniem.
Tylko z Tobą tak dobrze się czuję
zawsze jesteś kiedy Cię potrzebuję,
Kiedy tak w objęciach Twych tonę,
moje marzenia są już spełnione!

-Śliczny. –powiedziała, gdy skończyłam czytać –On chyba naprawdę cię kocha.

-Wiem. –powiedziałam smutno –Ale boję się, że nie będę potrafiła mu oddać siebie całej. Wspomnienia powracają. Nawet on nie jest w stanie obrócić ich w nicość.

Nie minęło pięć minut, gdy znów dostałam SMSa. Szybko go odczytałam.

Gdy się urodziłaś - padało... ale to nie był deszcz,

to niebo płakało,

bo straciło swoją najpiękniejszą gwiazdę.

Kocham Cię.

Na zawsze Twój Adrien.

-Poeta z niego. –zaśmiałam się, a za moim przykładem poszła siostra.

Obie śmiałyśmy się cały wieczór. W końcu zmęczona poszłam do swojego pokoju. Zasnęłam, zanim zdążyłam o tym pomyśleć.

Tej nocy koszmar obudził mnie po raz kolejny.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin