Wilkinson Lee - W słoncu Kalifornii.pdf

(506 KB) Pobierz
w
45110004.001.png
LEE WILKINSON
W s³oñcu Kaliforni
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Z promiennym uśmiechem na twarzy i sercem
cię˙kim jak z ołowiu,Rebeka Ferris uczestniczyła
w ceremonii zaślubin swojej osiemnastoletniej przy-
rodniej siostry z jedynym mę˙czyzną,którego sama
kochała.
Trzymając tymczasowo pieczę nad ślubnym bukie-
tem panny młodej,przyglądała się,jak Lisa i wielce
czcigodny Jason Beaumont,którzy właśnie stali się
mę˙em i ˙oną,wymieniają uroczysty pocałunek.
Na ten wyjątkowo piękny dzień,po zimnym i desz-
czowym początku lipca,Helen,matka panny młodej,
zaplanowała sam ślub na późne popołudnie,a potem,
wieczorem,przyjęcie weselne. Sesję zdjęciową urzą-
dzono tu˙ przy starym kościółku z szarego kamienia,
na tle skąpanej w słońcu,bogatej zieleni wybujałych
cisów.
Stojący grupkami goście podziwiali państwa mło-
dych,którzy rzeczywiście prezentowali się znakomi-
cie. Lisa była śliczną,drobną blondynką,a jej świe˙o
poślubiony mą˙ wysokim,jasnowłosym mę˙czyzną
o urodzie amanta filmowego.
Gdy fotograf był wreszcie zadowolony ze swoich
ujęć,kawalkada białych samochodów przystrojonych
powiewającymi wstą˙kami ruszyła przez malownicze
4
LEE WILKINSON
miasteczko do dworu Elmslee,rodzinnej posiadłości
Ferrisów od ponad trzech stuleci.
Lisa,która jeszcze jako małe dziecko zamieszkała
tu z matką,marzyła,by się stąd wreszcie wyrwać.
Pociągały ją światła wielkiego miasta i gdy tylko to
było mo˙liwe,zamieszkała z Jasonem w londyńskim
mieszkaniu.
Rebeka natomiast urodziła się w Elmslee. Uwiel-
biała ten dwór zbudowany w stylu el˙bietańskim,
z wielodzielnymi oknami i wysokimi kominami i bar-
dzo za nim tęskniła,gdy go wreszcie musiała opuścić.
Teraz Helen wystawiła całą posiadłość na sprzeda˙
i zamierzała kupić sobie mieszkanie w Londynie,aby
być bli˙ej Lisy.
Rebeka,wiedząc,jak bardzo jej ojciec byłby
temu przeciwny,ośmieliła się zaprotestować. Na
pró˙no,gdy˙ macocha zareplikowała ostro,˙e chce
się stąd wyprowadzić nie tylko ze względu na Lisę,
ale tak˙e dlatego,˙e ten obszerny dwór jest dla
niej za du˙y i w Elmslee ˙ycie płynie po prostu
za cicho i spokojnie.
Dziś jednak z pewnością tak nie było. W domu
i w ogrodzie odbywało się wielkie świętowanie. Na
trawniku,obrze˙onym drzewami cedrowymi,usta-
wiono wielki namiot,na tarasie zaś przygrywała ˙wa-
wo orkiestra. Przed starą oran˙erią urządzono parking,
na całym terenie ogrodu ustawiono niewielkie reflek-
tory,a między drzewami zawieszono ró˙nobarwne
lampiony.
Druga pani Ferris,która przez szesnaście lat przy-
wykła do odgrywania roli pani tej posiadłości,przeszła
W SŁOŃCU KALIFORNII
5
samą siebie. Wszystkie przygotowania do przyjęcia
weselnego przebiegały bardzo szybko i sprawnie.
Tak,˙eby Jason nie miał czasu,aby znów zmienić
zdanie,jak zauwa˙yła uszczypliwie jedna z ciotek.
W holu,pięknie udekorowanym festonami kwia-
tów,gospodarze przyjęcia witali gości. Tego szczegól-
nie przykrego momentu najbardziej obawiała się Re-
beka,ale udało się jej wytrwać z uśmiechem i pod-
niesioną głową a˙ do chwili,kiedy pojawiła się i pode-
szła do niej ciocia-babcia Letty. Podsuwając jej do
pocałowania swój pomarszczony policzek,rzekła
przenikliwym szeptem:
– Nie mogłam uwierzyć własnym oczom,gdy do-
stałam zaproszenie na ślub,na którym widniało imię
Lisy. Zdawało mi się,˙e to ty byłaś zaręczona z tym
młodym jak-mu-tam...
– Tak,to prawda... – wydusiła z trudem Rebeka
– ale...
– Jak mogłaś pozwolić,˙eby ta rozpieszczona pan-
nica,twoja przyrodnia siostra,ukradła ci narzeczo-
nego?
Jednak widząc zasmucone oblicze Rebeki,Letty
pocieszająco poklepała ją po ręce.
– Nie przejmuj się,kochanie. Wierz mi,nie wszyst-
ko złoto,co się świeci. Na Jasonie świat się nie kończy.
Mo˙e nawet dobrze się stało,sama zobaczysz...
Gdy Letty opuściła ją i wmieszała się w tłum gości,
Rebeka nadal ściskała dłonie ludzi,których prawie nie
znała. W pewnym momencie,kiedy na chwilę przy-
cichł gwar,usłyszała głos macochy,która powiedziała
do swojej najbli˙szej przyjaciółki:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin