Sprawność ciała i ducha.pdf

(7889 KB) Pobierz
st7-8 wakacje wszystko2.indd
Cena 5,50 zł
VAT 0% nakład 4,5 tys. egz.
ISSN 1734-5464
NR 7-8 (37-38)
lipiec
2010
miesięcznik dla rodziców
Sport
prawdziwy
i jego
zaprzeczenie
S t
Każdy
chce
wygrywać
Temat numeru:
T t
Sprawność ciała
i ducha
Pielgrzymowanie
315680395.018.png 315680395.019.png 315680395.020.png 315680395.021.png 315680395.001.png 315680395.002.png 315680395.003.png 315680395.004.png 315680395.005.png
Spis treści
Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Dyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta Chodorska
Opracowanie gra czne – Agnieszka Karolak
Adres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa
e-mail: sygnaly @ loretanki.pl
Redakcja: tel.: 22 673 50 96
Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62
Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.
www.loretanki.pl
315680395.006.png
W DOBRYCH ZAWODACH
WYSTĄPIŁEM…
O tym, że życie jest jednak walką, chciałyby zapomnieć niektóre mamy w stylu
wychowania pod hasłem: „Ja cię ochronię”, czym czynią swoje pociechy jesz-
cze bardziej bezbronnymi i słabymi. A walka jest – pytanie tylko: „O co?
Z kim? Jak?”.
Trzeba walczyć: ze złem i Złym, własną słabością, apatią, zagrożeniami
i pokusami.
Trzeba zdobywać to, co wartościowe, dobre, prawdziwe i wieczne. Niez-
miernie ważne jednak są sposoby tej walki, by nie działa się ona według
prawa dżungli (bez zasad, bez litości, bez wyrozumiałości i bez miłości), gdy
jest niezbędna.
Nie wolno zapominać o sprawności, harcie ducha i woli, kiedy wokół panuje
kult ciała (jakby pozbawionego ducha i sumienia).
Harcerskie i sportowe zasady i ćwiczenia są dobrą szkołą tej walki, o której nawet
św. Paweł napisał: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary
ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). Jednak dużo i pięknie o sporcie się mówi, już mniej
pięknie go uprawiając (zwłaszcza sport wyczynowy i zawodowy). Spójrzmy razem
na dobre i złe strony walki, sprawności, rywalizacji, by nasze dzieci uczestniczyły
jednak w „dobrych zawodach”.
1
315680395.007.png 315680395.008.png 315680395.009.png 315680395.010.png 315680395.011.png 315680395.012.png 315680395.013.png
Krystyna Sztramska
Herkules
Obudziła się nagle w samym środku nocy.
Nadstawiła uszu. W pokoju Marka nie było
słychać jego oddechu… Ta cisza ją przeraziła.
Zerwała się z łóżka, pobiegła do pokoju syna.
Blade światło niewyraźnie wydobywało nieru-
chomy kształt pod kołdrą.
– Jezus, Maria! – krzyknęła przerażona,
padając na kolana przy posłaniu Marka. Po-
trząsnęła nerwowo jego ramieniem, ale chło-
pak nawet nie drgnął. Na jego białej jak płótno
twarzy pojawiło się kilka grubych kropel potu.
Chwyciła za telefon.
– Przyjeżdżajcie szybko – ponagliła dyspo-
zytora pogotowia – mój syn… Atak serca… za-
paść… nie wiem…
Nerwowo zadzwoniła do męża. Jeśli uda
mu się zwolnić z pracy, będzie w domu za go-
dzinę. Znów spojrzała na twarz syna. Marek
wyglądał zupełnie tak jak w tamten tragiczny
dzień kilkanaście lat temu. Wtedy też nachy-
lając się nad jego ciałem po upadku, zobaczyła
jego nienaturalnie ułożoną głowę i zaciśnięte
usta. Tyle że wtedy zamiast potu ze skroni pły-
nęła mu krew. Kiedy w szpitalu Marek odzyskał
przytomność, lekarz pocieszył ją, że upadek
z huśtawki nie był taki groźny. Jednak w głowie
synka utworzył się krwiak. Pojawiły się bóle
głowy, omdlenia, a czasem taki atak. Marek nie
mógł już tak szybko biegać, jeździć na rowerze,
pływać. Zabraniała mu więc każdego wysiłku,
każdego intensywniejszego ruchu. Bała się, że
sport pogłębi jego chorobę. Ten lęk był prawie
obsesyjny. Musiała chronić Marka, choć lekarze
nakłaniali ją do zmiany jego trybu życia. Nie
wierzyła im, jakby nie rozumiała, że chłopcy
w tym wieku potrzebują więcej ruchu i świe-
żego powietrza. Ale syn zaczął się buntować.
Jakby już nie potrzebował jej opieki i troski –
nadmiernej i chorobliwej, jak mówił.
– Chcę być normalnym człowiekiem – pos-
tanowił jakiś rok temu – siłownia jest najlep-
szym miejscem dla prawdziwego mężczyzny.
To było coś jak przewrót w ich rodzinie.
Nawet mąż próbował odwieść Marka od tego
szalonego pomysłu. Ale chłopak się zawziął, nie
zwracał uwagi na prośby ani na krzyki. Po ja-
kimś czasie przestali z nim walczyć, bo rzeczy-
wiście nabierał mięśni i siły. Już mu się nie prze-
ciwstawiali, dawali nawet pieniądze na te jego
witaminki, mikroelementy, puszki ze zdrową
żywnością, wspomagacze. Razem z nim cieszyli
z jego osiągnięć. Czemu więc mieli mu w tym
przeszkadzać?
Dzwonek u drzwi oderwał ją od smutnych
refleksji. Lekarz z sanitariuszką wszedł do
mieszkania i obrzucił wzrokiem chłopca.
2
315680395.014.png 315680395.015.png
wiedź lekarz, rozpoczynając dokładne badanie.
– A jednak serce – mruknął pod nosem, przygo-
towując jakiś zastrzyk. – Tym razem się udało,
ale następnym razem będzie za późno. Sterydy
i siłownia w tym wieku to samobójstwo.
Spojrzała znów na Marka. W jego podkrą-
żonych oczach pojawiły się łzy.
– Jeśli nic mi nie wolno, to lepiej, żebym nie
żył – wyszeptał żałośnie.
– Do góry głowa, synu – rzekł lekarz. – Na
razie wstrzymaj się przed tydzień, a potem
wpadnij do naszego klubu. Pomogę wybrać
bezpieczną dyscyplinę i właściwe tempo ćwi-
czeń bez wspomagaczy. Ja też jestem po zawale,
a zobacz, jak wyglądam – i lekarz wyprostował
się jak dwudziestolatek.
Marek uśmiechnął się do niego z wdzięczno-
ścią. Wyciągnął ku niemu dłoń. W jego oczach
pojawiła się nagle nowa iskierka nadziei…
„Jednak nie rozumiem mężczyzn – po-
myślała – i ich potrzeby imponowania siłą.
A może to o inną siłę chodzi, choć oni znają
tylko sport, a teraz te sterydy? Ksiądz Bartek
też ma sportową sylwetkę, a ile w nim zdecy-
dowania, opanowania, jakiejś psychicznej czy
duchowej mocy… Markowi tego brakuje. Może
to z nim powinien pogadać Marek? Byłabym
spokojniejsza…”.
– Następny Herkules – powiedział, przy-
glądając się nieufnie ciału Marka zbyt mocno
wyrzeźbionemu twardymi mięśniami – pewnie
przesadził ze sterydami. Serce nie wytrzymuje
tych wielkich dawek. Czasem taki wyczyn koń-
czy się nawet śmiercią.
Spojrzała na Marka zlękniona. Właśnie
otworzył oczy. Chyba słyszał, co mówił lekarz.
Na jego twarzy pojawił się blady rumieniec.
– Ale to właśnie lekarze nakłaniali nas do
uprawiania sportu przez syna – próbowała go
bronić.
– Ale nie do pompowania ciała chemią
i znęcania się nad nim – skwitował jej wypo-
3
315680395.016.png 315680395.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin