Rozdział 8.rtf

(17 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 8.

„To jest mój ojciec. To jest mój ojciec…” –cały czas słyszałam to w mojej głowie. Uciekłam stamtąd, nie spoglądając na nikogo. Nic nie powiedziałam, tylko po prostu wzięłam nogi za pas i zwiałam. Jak tchórz. Tchórz, który boi się spojrzeć prawdzie w oczy.

-Kochanie! Zaczekaj! –słyszałam za sobą głos Adriena.

Nie odwróciłam się w jego stronę. Nie chciałam widzieć swojego brata, w którym się zakochałam. Nie! To nie może być prawdą! Ja jeszcze śpię! Kurwa mać! Niech mnie ktoś obudzi! Niech powie mi, że to tylko sen…

Biegłam cały czas przed siebie, nie zważając na innych przechodniów. Nie słyszałam już żadnego wołania. Tylko ciszę.

Usiadłam na jednej z ławek, która znajdowała się w parku. Tak. W tym samym parku, w którym spędzałam mnóstwo czasu z Adrienem. W tym samym, w którym spoliczkowałam Daniela.

Wtuliłam twarz w sweter, a po moich policzkach spływały łzy.

-Dlaczego tak musi być? –szlochałam.

Nie obchodziło mnie to, czy ktoś to słyszy. Nie chciałam wiedzieć, co o mnie myślą ludzie, którzy właśnie obok mnie przechodzili.

-Przepraszam. –usłyszałam głos młodej kobiety.

Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Jej twarz przypominała mi Sarę, więc zaczęłam jeszcze głośniej płakać. Dziewczyna usiadła obok mnie.

-Czy ty… -zaczęła dziewczyna –Czy…

Podniosłam ze zdziwieniem głowę. Dziewczyna najwyraźniej chciała się mnie o coś zapytać, ale nie mogła się wysłowić

-Mmm… -zachęciłam ją do kontynuowania.

-Czy ty znałaś Sarę Stone? –wydusiła w końcu.

-Tak. Znałam. –pokiwałam głową i znów poczułam zimne łzy na swoim policzku.

Dziewczyna wytarła je swoim palcem, co mnie bardzo zdziwiło.

-Kochała cię. Byłaś jej najlepszą przyjaciółką. –powiedziała z troską w głosie.

-Co ty możesz o tym wiedzieć? –zapytałam z pogardą –Znałyśmy się tylko tydzień.

-Czuję to. –dotknęła dłonią swojej piersi –Mam jej serce.

-Jak? Co? –zaczęłam się gubić –Jak to masz jej serce?

-Widzisz… -dziewczyna zaczęła swoją historię –Jestem Nadia. Byłam jej starszą siostrą. Mówiła ci pewnie coś o mnie. Mówiła, że wyjechałam prawda? –pokiwałam głową, a ona mówiła dalej –Prawda jednak była inna. Było prawdą to, że wyjechałam, ale na leczenie. Miałam poważną wadę serca. Kiedy dowiedziała się, że… umarłam, załamała się i sama wskoczyła pod pędzący samochód. Umarła, bym jak mogła żyć. We mnie bije jej serce. Czuję to, co ona czuła. Kocham tych, których ona kochała.

Zauważyłam jak Nadia ociera chusteczką łzy. Objęłam ją ramieniem. Siedziałyśmy tak w ciszy, gdy nagle przerwało nam wołanie.

-Ashley! Ash. Kochanie! –usłyszałam rozpaczliwe wołanie Adriena.

Zerwałam się z miejsca. Chwyciłam Nadię za rękę i zaczęłam ją prowadzić w stronę baru, w którym pracowałam.

-O co chodzi? –pytała zdyszana, gdy prawie że biegłyśmy.

-Wytłumaczę ci za chwilę. –powiedziałam i wbiegłyśmy do baru –Vanessa, jakby ktoś był, to mnie nie ma. Nie widziałaś mnie. Zrozumiano? Ja będę na zapleczu.

Vanessa pokiwała głową i uśmiechnęła się jakby mnie tu naprawdę nie było. Robiła dobrą minę do złej gry, gdyby nagle miał zjawić się Adrien.

Usiadłyśmy z Nadią na zapleczu, a ja wstawiłam wodę na herbatę.

-Czyli ty jesteś Ashley? –zapytała, gdy złapała oddech.

-Tak. –odpowiedziałam zamykając drzwi na klucz.

-Co się stało? Czemu tak szybko stamtąd uciekłaś? Boisz się tego chłopaka? –zaczęła mnie wypytywać blond dziewczyna, w której biło serce mojej przyjaciółki.

Usiadłam obok niej i zaczęłam mówić.

-Adrien był moim chłopakiem, o ile można to tak nazwać. Nie zerwał ze mną, ani ja z nim. Po prostu coś nam stanęło na przeszkodzie, a on o tym jeszcze nie wie.

-Co takiego? –zdziwiła się Nadia.

Przyłożyłam palec do ust, by dziewczyna mi nie przerywała. Ponownie zaczęłam mówić.

-Dzięki niemu znalazłam powód by żyć. Myślałam, że będziemy szczęśliwi, że będziemy już na zawsze, że nic nie stanie nam na przeszkodzie, że… nic już nas nie rozdzieli. –znów poczułam mokre łzy na swoim policzku, które szybko otarłam.

Spojrzałam na Nadię. Słuchała co do niej mówię. Była taka sama jak Sarah. Też uważnie słuchała, nie przerywała. Współczuła.

-Dziś właśnie wszystko się spieprzyło. –powiedziałam i zobaczyłam jak Nadia patrzy na mnie zdziwiona –Dowiedziałam się prawdy.

Dziewczyna wstrzymała oddech, czekając na moje wyjaśnienia.

-Dowiedziałam się, że nie możemy być razem. –posmutniałam.

Nadia otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przerwałam jej.

-Jest moim bratem. –zaczęłam głośno płakać.

Nadia przytuliła mnie mocno do siebie.

-Bardzo mi przykro. –powiedziała z współczuciem w głosie.

-To nie twoja wina. Nie jego. Nie moja… -dławiłam się własnymi łzami.

Minęła spora chwila, zanim doszłam do siebie, a wtedy Nadia nieśmiało zadała mi pytanie.

-A czy wy… No wiesz… Czy spaliście ze sobą? –zapytała zmieszana.

-Nie. –pokręciłam głową –Nie doszło do tego. Jego ojcem, a zarazem moim jest ktoś, kto zabrał mi życie. Odebrał szansę na normalną rodzinę.

-Chcesz powiedzieć, że twój ojciec cię skrzywdził? Zgwałcił?

Skinęłam głową, by potwierdzić to, o co właśnie zapytała Nadia. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Kiedy znów się uspokoiłam, odpowiedziałam.

-Tak. Zgwałcił mnie. Robił to codziennie przez trzy lata. Zaczął, kiedy miałam pięć. Robił to też mojej starszej siostrze, Cloe. Miała 15 lat, gdy nie wytrzymała. Popełniła samobójstwo.

-Pewnie jest ci bardzo ciężko. –przytuliła mnie, a ja poczułam na swoim policzku jej nierówny oddech.

-Tak, a teraz dowiedziałam się, że mężczyzna mojego życia jest moim bratem. –powiedziałam przez łzy.

Siedziałyśmy w ciszy. Jedynie było słychać rozmowy, które toczyły się za drzwiami. Miałyśmy zamiar się przejść, gdyż siedziałyśmy na zapleczu dobre dwie godziny. Gdy Nadia nacisnęła na klamkę, odsunęłam ją od drzwi i zaczęłam się wsłuchiwać.

-O co chodzi? –zapytała dziewczyna zdezorientowana.

-Ciii- uciszyłam ją przykładając palec do ust.

Minęła chwila, gdy obie usłyszałyśmy donośny krzyk.

-Gdzie ona jest?! – Adrien był zdenerwowany –Jest tam?

-Nie! Nie wiem gdzie ona jest. –tłumaczyła się Vanessa.

-A była tutaj? –zapytał już spokojniej.

-Nie. A coś się stało?

-Tak… -zaczął jej opowiadać, lecz już go nie słuchałam, gdyż byłam pochłonięta rozmową z Nadią.

-To ten Adrien? –zapytała cicho.

Pokiwałam głową. Dziewczyna nacisnęła na klamkę. Chciałam ją powstrzymać, ale ona tylko przyłożyła palec do ust i wyszeptała.

-Zaraz wrócę.-powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Zostałam sama. Nie miałam pojęcia, co ona kombinuje, ale zaraz usłyszałam głos koleżanki.

-Vanessa. –odezwała się Nadia –Co się tu dzieje? Słyszałam jakieś krzyki.

-On szuka Ashley. –odpowiedziała Vanessa.

Usłyszałam odgłos, jakby ktoś walnął w stół.

-Nie ma jej tu i nie będzie. –mówiła Nadia, akcentując każde słowo.

Więcej nie usłyszałam. Cała trójka zaczęła szeptać. Stałam pod drzwiami. Nie miałam żadnych szans, by się wydostać z zaplecza. Zostało mi jeszcze okno. Powoli  szłam w jego stronę, gdy usłyszałam krzyk Vanessy.

-Adrien! Puść mnie! –krzyczała tak głośno, że nawet umarłego by podniosła z grobu.

-Puść ją. –usłyszałam głos Nadii.

-Stul pysk dziwko! –Adrien nie panował na emocjami.

Tego było już za wiele. Nie pozwolę, by byle kto obrażał moją koleżankę. Otworzyłam okno i wyskoczyłam. Upadłam na krzak róży, który od wielu miesięcy kwitł pod oknem.  Pokaleczyłam sobie dłonie, ale nie zwracałam na to uwagi, tylko ile sił w nogach pobiegłam do baru.

Otworzyłam drzwi i zdyszana stanęłam przy barze. Adrien był odwrócony do mnie tyłem. Chciał uderzyć Vanessę, ale w odpowiedniej chwili złapałam jego rękę. Odwrócił się zdezorientowany, ale gdy zobaczył moją twarz, uśmiechnął się szeroko.

-Ashley. Co ci się stało? –zapytała Nadia, wskazując głową moje krwawiące dłonie.

-Nic takiego. –powiedziałam i puściłam rękę brata. –Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? –zapytałam gniewnie, spoglądając na Adriena.

-Ta suka… Powiedziała, że mnie nienawidzisz. –powiedział gniewnie.

-Adrien. –wtrąciła się Nadia –Ona ma imię.

-Wiem. –powiedział z obrzydzeniem –Za dobrze ją znam.

Razem z Nadią zrobiłyśmy minę typu „Ale o co chodzi?”. Adrien widząc nasze zmieszanie zaczął tłumaczyć.

-Jest moją siostrą. –powiedział i przytulił mnie.

Nie! To nie możliwe! Kurwa, to jest jeden, wielki głupi koszmar! To nie może być prawdą. W jednym dniu dowiaduję się, że mój chłopak jest moim bratem, że moja przyjaciółka zginęła, y ratować życie swojej siostry i jeszcze żeby tego było mało, dowiaduję się, że mam siostrę. No po prostu zajebiście.

Odsunęłam się od Adriena i stanęłam za barem, by opłukać ręce, na których krew powoli zasychała.

-Kochanie… -Adrien przybliżył się do mnie.

-Nie nazywaj mnie tak! –wydarłam się na cały bar i odsunęłam, wycierając dłonie w papierowy ręcznik.

Adrien stanął jak wryty. Nie wiedział co się dzieje. Niech myśli o mnie, że jestem powalona, ale i tak się nie dowie, o co mi chodzi. Chyba że…

-Nie możecie być razem. –moje rozmyślania przerwało ciche westchnienie Nadii.

Spojrzałam na nią, modląc się, by tego nie mówiła. Jeszcze nie teraz.

-Ona cię nie kocha. –powiedziała szybko i pociągnęła mnie w stronę zaplecza.

Zanim zniknęłam za drzwiami, odwróciłam się i spojrzałam na Adriena. Stał i spoglądał na mnie z niedowierzaniem, a po jego policzku popłynęła jedna, wielka łza.

***

Nadia odprowadziła mnie do domu. Po tym, co się stało godzinę temu w barze, nie byłam sobą. W mojej głowie rodziły się myśli samobójcze. Chciałam się zabić. Jeszcze niedawno, nie wyobrażałam sobie życia bez Adriena, a teraz musiałam nauczyć się żyć, już bez niego.

Po cichu weszłam do domu i skierowałam się w stronę swojego pokoju.

-Ash? –z salonu dobiegł głos Jeanette –Możesz przyjść na chwilę?

Jakbym była pod wpływem hipnozy, posłusznie poszłam do salonu, gdzie siedziała siostra.

-O co chodzi? –zapytałam siadając obok niej na kanapie.

-Czy zawsze musi o coś chodzić? –zapytała pytaniem na pytanie.

Pokręciłam przecząco głową.

-Po prostu chciałam z tobą porozmawiać. –spojrzała mi w oczy –Płakałaś?

-Nie. –odparłam szybko, przysłaniając twarz włosami.

Jeanette założyła mi włosy za ucho i wpatrywała się w mój profil.

-Płakałaś. –było to stwierdzenie.

-Tak! Płakałam! I co z tego!? –wybuchałam.

Siostra przytuliła mnie mocno.

-To Adrien? –zapytała cichutko –Przez niego płakałaś?

Nie odpowiedziałam, tylko wytarłam pojedynczą łzę, która powoli spłynęła po moim policzku.

-Co ci zrobił!? –dopytywała się gniewnie Jeanette.

-Nic. –wyszlochałam –Po prostu nie możemy być razem. Miałaś rację.

Na twarzy Jeanette pojawiło się zdezorientowanie. Nie miała zielonego pojęcia o czym ja mówię, więc powoli zaczęłam jej tłumaczyć.

-Mówiłaś… -pociągnęłam nosem –Mówiłaś, że masz jakieś złe przeczucia.  Coś stanęło nam na przeszkodzie. A raczej ktoś.

-Ciii… -próbowała mnie uspokoić –Już nic nie mów.

-Ale ja chcę! –wydarłam się na nią, aż biedna się przestraszyła –Chcę ci powiedzieć, co takiego spierdoliło mi życie…

-No, słucham wyjaśnień. –Jeanette usiadła wygodnie na kanapie, zmieniając przy tym pozycję na półleżącą.

-Nie możemy być razem. –powiedziałam cicho.

-To, to ja już wiem. –zdenerwowała się –Możesz w końcu przejść do rzeczy?

Kiwnęłam głową i kontynuowałam swoją wypowiedź.

„Dobra, raz kozie śmierć” –pomyślałam. –Adrien jest moim bratem. Właśnie dziś się tego dowiedziałam, a na dodatek koleżanka z pracy, jest  jego siostrą, czyli także i moją. Mam rodzeństwo. Rozumiesz!?

Jeanette zamarła w bezruchu.

-Ale… Ale jak to?

-Normalnie. Mój ojciec, jest jego ojcem. –wytłumaczyłam szybko.

-A ta Vanessa? –dopytywała się Jeanette.

-Nie mam pojęcia. Możliwe, że oni są z jednej matki.

Wytłumaczyłam siostrze swoje podejrzenia.

-…Skoro Adrien jest ode mnie o dwa lata starszy, a Vanessa o rok młodsza, to by się wszystko zgadzało. Mój ojciec zdradził moją matkę z inną kobietą. Urodziła syna. Dwa lata później urodziłam się ja. Nie przypominam sobie, by ojciec gdzieś znikał na długo. Ogółem mało pamiętam z tamtego okresu. Wtedy zdesperowana matka Adriena, znalazła sobie pocieszenie. Urodziła córkę. Vanessę.- tłumaczyłam siostrze, sama w to nie wierząc.

Nie chciałam wierzyć w swoje przypuszczenia. Miałam nadzieję, że to tylko sen, głupi dowcip.

-Nadal nic nie rozumiem. –Jeanette przerwała moje rozmyślenia.

-Czego tu można nie rozumieć? – spytałam sennie.

-Wszystkiego. Wszystkiego Ash…

Znów zaczęłam jej wszystko tłumaczyć, a ból wspomnień stawał się coraz silniejszy.

-…Gdy mnie zabrali i zamieszkałam u was, ojca zamknęli w więzieniu. Dostał 10 lat, ale wypuścili go po trzech za dobra sprawowanie. Wtedy znalazł tą kobietę. Zaopiekował się nimi. Czuwał nad swoim synem, a Vanessę potraktował jak własną córkę.

-To wszystko zmienia. –powiedziała Jeanette, równie sennie.

-Masz rację. Zmienia. I to o wiele więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

Obie rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Byłam zbyt zmęczona, by cokolwiek robić. Jednak znalazłam trochę siły, by iść się wykąpać, a następnie przygotować sobie coś do jedzenia. Zrobiłam sobie kanapkę z wędliną, którą zaczęłam jeść w drodze do pokoju.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin