Miłosz Czesław - Poszukiwanie Ojczyzny.pdf

(1097 KB) Pobierz
442641914 UNPDF
Czesław Miłosz
Poszukiwanie Ojczyzny
Znak 2001
Dzieła zebrane
wydawane przy pomocy finansowej
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Wydanie wspólne Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak i Wydawnictwa
Literackiego
Komitet naukowy Jan Błoński Aleksander Fiut Marian Stalą
© Copyright by Czesław Miłosz
© Copyright by Wydawnictwo Znak, Kraków 2001
ISBN 83-240-0093-3
Przypisy
Andrzej Romanowski
Bibliografia Kamil Kasperek
Nota wydawcy Artur Czesak Kamil Kasperek
Patronat medialny
RZECZPOSPOLITA
Przypis po latach
Oddając do druku to trzecie już wydanie mojej książki, myślę w pierwszym rzędzie o
młodych czytelnikach, bo znajdą w niej obszar, dla wielu z nich dziwaczny i
egzotyczny, wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej w dziewiętnastym i w samym
początku dwudziestego wieku. Starałem się ten skrawek Europy, z którego pochodzę,
przenieść w słowo i coś z tamtejszych narodowościowych oraz socjologicznych
powikłań cudzoziemcom wytłumaczyć, ale w Szukaniu ojczyzny te powikłania
przebierają miarę i dlatego dość sceptycznie odnoszę się do zamiaru przełożenia
książki na języki zachodnie. To nas tylko, wschodnich, dotyczy. Rad jestem, że
ukazały się przekłady na litewski i serbski. Mam nadzieję, że młodzi polscy
czytelnicy, doceniając egzotykę (na przykład opinie Anglika o Nowogródku w roku
1813), potrafią jednak ten cały galimatias zrozumieć.
Wydanie obecne tym się różni od poprzednich, że dodałem mój odczyt wygłoszony w
Wilnie 2 października 2000, na sympozjum z udziałem Giintera Grassa, Wisławy
Szymborskiej i Tomasza Venclovy. Porównuję tam moją obecność w Wilnie do
obecności Giintera Grassa w Gdańsku i poruszam niektóre punkty drażliwe:
Po pierwsze. Ponieważ moja prolitewskość skłania niektórych Polaków do
nazywania mnie Litwinem, a również wielu
PRZYPIS PO LATACH
Litwinów chciałoby mnie uznać za swojego, czułem się zmuszony wyjaśnić, że nigdy
nie zmieniałem narodowości. Natomiast obywatelstwo litewskie miałem już w
dzieciństwie, przypisany do paszportu matki. Jako przedwojenny mieszkaniec Wilna,
uzyskałem też w 1940 roku litewski „pasas", jednak w rubryce „narodowość" stało
„Lenkas", czyli „Polak".
Po drugie. Wygłaszając odczyt o pamięci historycznej, nie mogłem nie wspomnieć o
bogatej, wielowiekowej przeszłości żydowskiego Wilna i o jego zagładzie. Moi
słuchacze wiedzieli, co mam na myśli, zdawałem sobie jednak sprawę, że
rozrachunki z własną przeszłością należą do samych Litwinów i że nie przyjechałem
tutaj, żeby odkrywać szkielety w ich szafie.
Po trzecie, stałem tutaj przed nimi jako nosiciel dyplomu uzyskanego tu, na moim
Uniwersytecie Stefana Batorego. Czyż mogłem powstrzymać się od powiedzenia, że
moim zdaniem zamknięcie tego uniwersytetu w grudniu 1939 roku dekretem władz
litewskich było politycznym błędem? Powiedziałem więc, mimo że takie zdanie na
pewno nie znalazło aprobaty, w każdym razie nie wśród starszego pokolenia.
Ten mój tekst, wtedy odczytany, uważam za dostatecznie ważny, żeby umieścić go w
książce.
Jak widać z tej książki, nie lubię pojęcia „Kresy". Jakie kresy, jeżeli to był cały świat
osobny, dworów, dworków i zaścianków szlacheckich, który trwał dłużej niż
Soplicowo i którego jestem synem. Moja rodzina, obywateli litewskich, ale
mówiących po polsku od pokoleń, bardzo by się zdziwiła, słysząc, że jej powiaty,
kowieński i kiejdański, to jakieś tam kresy, a nie po prostu ojczyzna. Część rodziny
wyemigrowała ze Żmudzi na wschód, na Białoruś, i chyba tutaj pojęcie centrum i
obrzeży miałoby zastosowanie.
PRZYPIS PO LATACH
Książkę otwiera szkic o powieściach Rodziewiczówny, w czym wolno dopatrywać
się chęci „udomowienia" przez odwołanie się do staroświecczyzny.
Kraków, w lipcu 2001
Przedmowa
Książkę tę ułożyłem, chcąc być użytecznym. Wchodzące w jej skład rozważania, z
jednym wyjątkiem, pochodzą z ostatniego okresu, już po upadku komunizmu.
Zajmuję się w nich geografią i historią ziem, z których pochodzę, niegdyś
nazywanych Wielkim Księstwem Litewskim, dlatego że w ten sposób mogę
przyczynić się do zrozumienia tamtejszych historycznych powikłań, co jest
potrzebne, jeżeli Polskę, Litwę, Białoruś i Ukrainę mają łączyć poprawne sąsiedzkie
stosunki.
Starość jest porą, kiedy zapytujemy siebie, czy zrobiliśmy coś dobrego dla ludzi, i
kiedy postanawiamy służyć, dopóki można, ich dobru. Wydaje mi się, że mimo
moich błędów jednym przynajmniej mogę się poszczycić: nigdy, w tym stuleciu
wielkich cierpień i masowych zbrodni, nie przyczyniałem się do nienawiści,
przeciwnie, starałem się występować przeciwko wzajemnemu oskarżaniu się grup
rasowych i etnicznych. To może niedużo, a jednak kiedy dzisiaj jesteśmy świadkami,
do czego doprowadzają konflikty narodowościowe, liczy się każdy głos wzywający
do wzajemnej tolerancji.
Ponieważ pochodzę z terenów językowo mieszanych, jestem szczególnie wrażliwy
na megalomanię narodową. W znacznym stopniu wynika ona z niewiedzy o
sąsiadach i z kolei podtrzymuje tę niewiedzę. Jestem świadomy olbrzymich
rozmiarów tego kluczowego dla naszej części Europy wydarzenia, jakim
____________________________________PRZEDMOWA____________________
_____________
był koniec polsko-litewskiej Rzeczpospolitej, koniec bynajmniej nie nagły, bo
rozciągający się w czasie od rozbiorów osiemnastego wieku aż po wydarzenia
ostatniej wojny. Wielonarodowe i wielowyznaniowe dziedzictwo tamtego państwa
trwa w literaturze nie tylko epoki Romantyzmu i skusiło mnie, żeby działać
przeciwko niewiedzy, przywołując miejsca, postacie i okoliczności, głównie z
dziewiętnastego i z początku naszego stulecia.
Tak więc odezwały się we mnie, widocznie nieuleczalne, pasje obywatelskie, mimo
że od wielu lat mieszkam w Ameryce, gdzie, wbrew otoczeniu, moje zainteresowania
podtrzymuje pamięć. I wypada przyznać się: nie tylko troska o przyszłość
powodowała moim piórem. Nie, to, co tutaj podaję, to moja podróż do domu. A ten
dom gdzie jest? Nad Niewiażą, gdzie się urodziłem, skąd wyniosłem moje żmudzkie
nawyki odnajdowane w powieściach Rodziewiczówny, w tym kiej-dańskim
powiecie, głównym miejscu akcji pamiętników Jakuba Gieysztora* z 1863 roku. A
Gieysztor to nie obcy, tylko przyjaciel mego pradziadka Szymona Syrucia i wszystko
tu jest sąsiedztwem - dom mego urodzenia, o parę kilometrów stamtąd dwory o
znanych od dzieciństwa nazwach, Opitoło-ki, gdzie mnie chrzczono, kościół w
Surwiliszkach, gdzie odczytano w 1863 roku manifest o uwłaszczeniu chłopów. Mój
dom jest także w Wilnie, mieście moich lat szkolnych i uniwersyteckich, skąd
wyemigrowałem na parę lat przed masową migracją, która oznaczała koniec całej
bardzo szczególnej społeczności. I zapewne moim prawdziwym domem jest Wilno
poezji romantycznej - czyż nie bywałem w Jaszunach, czyż podczas naszej wycieczki
szkolnej pociągiem do stacji Bienia-
* Objaśnienia do miejsc oznaczonych gwiazdką znajdują się na s. 259-317.
10
___________________________________PRZEDMOWA_____________________
______________
konie nie prowadzono nas do lasku, w którym po raz ostatni,
o północy, bardzo niestosownie, spotkała się z Mickiewiczem Maryla? Pewnie
dlatego wyszperałem w bibliotece Uniwersytetu Kalifornijskiego dokumentnie
zapomniany opis podróży w roku 1813 pióra niejakiego Johnstona, który znalazł się
w Nowogródku, a jakże, i nie miał o nim nic pochlebnego do powiedzenia. Same
brzydkie rzeczy mówił też o miasteczkach i krajobrazach całej Białorusi i choć dużo
można złożyć na karb jego odrazy do ubóstwa i ciemnoty, nie wydaje się, żeby były
to szczęśliwe okolice Europy.
Powracać w myślach do domu - ale ze świadomością nieodwołalnego wygnania. O
wygnaniu i szukaniu ojczyzny w pamięci mówi szkic pod tytułem Opowieści pana
Guze, który to pan Zygmunt Guze, były więzień sowieckich łagrów i emigrant w
Birmingham, przysłał mi kiedyś do Berkeley swoje pamiętniki, co zawdzięczałem
memu nazwisku: pan Guze pochodził spod Drui, był tam sąsiadem rodziny Miłoszów
i o niej chciał mi opowiedzieć. Dużo czasu upłynęło, zanim spełniłem jego prośbę,
żeby jego wspomnienia wykorzystać, i tak, chcąc nie chcąc, zapuściłem się w kronikę
rodzinną „drujskiej" gałęzi mojej rodziny, a tym samym w wiek dziewiętnasty nad
Dźwiną i dalej na wschód, za Orszę, po jeziora Łukoml i Babinicze oraz nietknięte
siekierą lasy Czerei.
Opowieści pana Guze to moje spotkanie z okazowym kresowym ziemianinem,
którego poglądy staram się przekazać wiernie, choć niekoniecznie się z nim zgadzam,
również w sporze, do którego stara się mnie wciągnąć. Bo jest mocno zaangażowany
po stronie Miłoszów z Drui, przeciwko tym z Czerei, widząc u jednych patriotyzm,
pracę organiczną, stateczność, u drugich awanturnictwo, latanie po zagranicach
1 skandale, aż po skandal już w międzywojennym dwudzie-
11
____________________________________PRZEDMOWA____________________
_____________
stoleciu: Oskar Miłosz* jako poseł litewski w Paryżu i jego „działanie na szkodę
Polski".
O tym Miłoszu sporo pisałem, ale nie o jego działalności dyplomatycznej i jego
politycznych opiniach. Zresztą jego pisma polityczne dopiero ostatnio zostały
wydane. Szukanie ojczyzny: pod takim tytułem nie mogło zabraknąć rozprawki
0 tym człowieku wyobcowanym, wędrowcu przez całe życie. Ale szkic Jak z tą Litwą
było jest nie tylko o nim. Ponieważ podczas pierwszej wojny światowej kształtują się
aspiracje niepodległościowe państw bałtyckich, w tym Litwy, oraz dojrzewa „sprawa
Wilna", sięgnąłem do gruntownego dzieła historycznego o tamtych czasach, które
napisał po angielsku mój były profesor filozofii prawa w Wilnie, Wiktor
Sukiennicki*, emigrant w Kalifornii, i przekonałem się, że tamten okres w
świadomości mojej, a tym bardziej młodszych pokoleń, istnieje w stanie jakby
przyćmionym, toteż warto niektóre fakty przypomnieć. Nieraz są one przygnębiające
z powodu licznych analogii pomiędzy planami polityków niemieckich wobec
wschodu Europy podczas pierwszej wojny światowej
1 podczas drugiej.
Polska Dwudziestolecia żyła w nieświadomości i ciosu, który miał spaść na nią, i
tego, co na zewnątrz o niej myślano. Nieliczne świadome jednostki chowały dla
siebie wiedzę Kasan-dry, czekając tylko na spełnienie się nieuniknionego. Jerzy
Stempowski* relacjonuje w jednym ze swoich esejów rozmowę z profesorem
Szymonem Aszkenazym*, który nie miał żadnej nadziei. Podobnie jak Marian
Zdziechowski*, kiedy pisał W obliczu końca. Na zewnątrz, za granicą, nie brakło
ludzi przekonanych o zbliżającej się wojnie. Należał do nich Oskar Miłosz i w 1927
roku przewidział jej początek za lat mniej więcej dziesięć w następstwie paktu
niemiecko-sowieckiego - tego
___________________________________PRZEDMOWA_____________________
______________
podpisanego w 1922 roku w Rapallo, którego pakt z 1939 roku miał być jedynie
dalszym ciągiem. Pisma polityczne Oskara Miłosza pozwalają zobaczyć ówczesną
politykę zagraniczną Polski, tak jak przedstawiała się ona oczom obserwatora z
zewnątrz. Ocenia ją surowo i wywodzi z polskiego mesjanizmu. Oświadczając się za
niepodległą Litwą, którą Polacy uważali za „zbuntowane województwo kowieńskie",
występuje jako przeciwnik ekspansji Polski na wschód, zarazem jednak docenia wagę
sojuszów w tej części Europy, zwłaszcza sojuszu Pol-ska-państwa bałtyckie, czemu
na przeszkodzie stała sprawa Wilna. Lektura tych wyjątków z jego publicystyki, które
podaję w moim przekładzie, będzie przykra, ale nie pozbawiona aktualności jako
ostrzeżenie, a polemika z mesjanizmem fałszywym w imię prawdziwego przynosi
optymistyczną wizję Stanów Zjednoczonych Europy po wielu katastrofach.
Jedyną częścią książki napisaną po angielsku jest esej O wygnaniu, który posłużył za
przedmowę do albumu czeskiego fotografa Josefa Kudelki pod tytułem Exiles, New
York 1988. Zdjęcia pokazują głównie smutny krajobraz wielkomiejskich ulic i
przedmieść, „obrzydliwość spustoszenia" cywilizacji przemysłowej - i ludzi na
obczyźnie, którzy opuścili swoje rodzinne wioski, szukając wolności i zarobku.
W Miejscach utraconych zajmuję się pamięcią, która przechowuje obraz okolic
naszego dzieciństwa i młodości. Dla mnie jest to przede wszystkim Wilno i dlatego
sięgnąłem do wspomnień Janusza Dunin-Horkawicza* o tym mieście. Myślę zresztą,
że o tym minionym Wilnie będzie się jeszcze dużo pisać.
Zdaję sobie sprawę, że książeczka ta, jako że jątrzy rany, wielu czytelników
rozgniewa. Istnieje polska ortodoksja, która ma różne odcienie, i spostrzegam, że
znalazłem się poza jej obrębem. Nie sądzę jednak, że miano „prawdziwych Polaków"
przy-
12
13
PRZEDMOWA
zna wane tym, którzy ją wyznają, i wyłączenie heretyków ze wspólnoty cokolwiek
załatwia. Niech będzie tak, że niektórzy czują się źle w kulturach etnocentrycznych.
Użyteczność takich osobników na tym właśnie może polegać, że tworzą „tkankę
łączną" tam, gdzie sprzeczne narodowe lojalności zdają się nie do pogodzenia.
Przedmowa do drugiego wydania
Rad jestem, że tę książkę napisałem. A także rad jestem, że w ciągu wielu lat
spędzonych w domu przy Grizzly Park, czyli na Szczycie Niedźwiedzia w Berkeley,
oddawałem się zajęciom karkołomnym, do jakich niewątpliwie należało przenoszenie
się myślą znad Zatoki San Francisco do miejscowości i regionów Europy, o których
mało kto słyszał.
Już po napisaniu książki odwiedziłem, po wielu dziesiątkach lat, mój rodzinny powiat
kiejdański i nawet dostałem tam metrykę urodzenia, z której wynika, że nie byłem
ochrzczony w parafialnym barokowym kościele w Opitołokach, jak sądziłem
dotychczas, tylko w drewnianym kościółku z osiemnastego wieku, tej samej parafii,
w Świętobrości. Ten kościół stoi dotychczas, chroniony jako zabytek architektury, i
stoją dęby, może niezupełnie z czasów pogańskich, ale rosnące tam od lat pięciuset.
Miasto moich lat szkolnych i uniwersyteckich, Wilno, odnowiło moje związki z
tradycją przechowywaną od czasów Mickiewiczowskich do lat pierwszej wojny
światowej, głównie przez profesorów i założone przez nich loże wolnomular-skie.
Była to tradycja przywiązania do idei Wielkiego Księstwa Litewskiego, wręcz
przeciwna uważaniu tych ziem za „Kresy". Choć Wielkie Księstwo nieodwołalnie
należy do przeszłości, duch jego nawiedza arkady uniwersyteckich dziedzińców i pa-
15
PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA
tronuje pieczołowicie zebranemu przez Tadeusza Wróblewskie-go księgozbiorowi
Biblioteki im. Wróblewskich, obecnie biblioteki Litewskiej Akademii Nauk. Gdybym
miał drugie życie, lubiłbym tam przesiadywać i badać przeszłość miasta.
Książka moja została przetłumaczona na litewski i ukazała się w roku 1995 w Wilnie
jako Tevynes ieśkojimas, co sprawiło mi dużą przyjemność. To niemało, jeżeli pisze
się w nadziei trafienia do czytelnika polskiego, a jest się dobrze przyjętym również
Zgłoś jeśli naruszono regulamin