Kay Guy Gavriel - Ostatnie promienie słońca.pdf

(2057 KB) Pobierz
GUY GAYRIEL KAY
GUY GAYRIEL KAY
OSTATNIE PROMIENIE SŁOŃCA
PRZEŁOŻYŁA AGNIESZKA SYLWANOWICZ
318078607.002.png
Dla George’a Jonasa
318078607.003.png
(brak polskiego przekładu epigrafu) 1
1 I have a tale for you: winter pours
The wind is high, cold;
its course is short
The bracken is very red;
The cry of the barnacle goose
Cold has taken
Season of ice;
a stag bells;
summer has gone.
the sun is low;
the sea is strong running.
its shape has been hidden.
has become usual.
the wings of birds.
this is my tale.
- LIBER HYMNORUM MANUSCRIPT
318078607.004.png
CZĘŚĆ I
318078607.005.png
ROZDZIAŁ 1
Stopniowo uświadomił sobie, że koń zniknął.
Dopóki się nie znajdzie, wszystko będzie stało w miejscu. Tego szarego, wiosennego
poranka targ na wyspie był zatłoczony. Przybyło tu wielu postawnych, uzbrojonych brodatych
mężczyzn, ale nie w celach handlowych. Nie dziś. Targowisko nie zostanie otwarte, nawet
mimo obecności atrakcyjnych towarów na statku z południa.
Najwyraźniej przybył nie w porę.
Firaz ibn Bakir, kupiec z Fezany, rozmyślnie ucieleśniający swymi jaskrawymi
jedwabiami (nie dość ciepłymi na kąsającym wietrze) wielki kalifat Al-Rassanu, siłą rzeczy
widział w tej zwłoce kolejną ciężką próbę narzuconą mu za wykroczenia niezbyt cnotliwego
życia.
Kupcowi trudno było żyć cnotliwie. Partnerzy domagali się zysku, a ten nie przychodził
łatwo, jeśli się nabożnie ignorowało potrzeby - i sposobności - cielesnego świata. Asceza
pustynnego fanatyka - jak ibn Bakir uznał dawno temu - była nie dla niego.
Zarazem za całkowicie niesprawiedliwą należałoby uznać sugestię, że wiódł bezczynne i
komfortowe życie. Właśnie przetrwał (z takim spokojem, jakim raczył go obdarzyć Aszar i
święte gwiazdy) trzy sztormy Jodczas bardzo długiej podróży na północ, a potem na wschód,
nękany, jak zwykle na morzu, przez żołądek rozkołysany niczym fale oraz obawę o
przyszłość statku, znajdującego się w niepewnych rękach nietrzeźwiejącego kapitana.
Pijaństwo, rzecz jasna, było profanacją przykazań fazara, lecz w tej kwestii ibn Bakir - co
było godne pożałowania - nie spełniał warunków, które pozwoliłyby mu zająć kategoryczne
stanowisko moralne.
Tak czy owak, w trakcie tej podróży werwa w znacznym stopniu go opuściła.
Aszaryci, zarówno ci z leżących na wschodzie ojczystych ziem Ammuzu i Soriyyi, jak i ci
w Al-Rassanie, zwykli mawiać miedzy sobą, że świat ludzi można podzielić na trzy grupy:
żywych, martwych i przebywających na morzu.
Świt zastał ibn Bakira na modłach dziękczynnych do ostatnich nocnych gwiazd za to, że
w końcu jeszcze raz został zaliczony do znajdujących się w tej pierwszej błogosławionej
grupie.
Tu, na odległej pogańskiej północy, na smaganym wiatrem targowisku na wyspie Rabady,
czym prędzej chciał już zacząć wymianę swoich skór, tkanin, przypraw i kling na futra,
bursztyn, sól i ciężkie beczki suszonego dorsza (które sprzeda w Ferrieres po drodze do
domu) i jak najszybciej opuścić towarzystwo tych barbarzyńskich Erlingów, cuchnących
318078607.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin