dokonczenie rozdzialu 15 Midnight sun ff.rtf

(135 KB) Pobierz

 

 

Podszedłem powoli, uśmiechając się do siebie w myślach,widząc jej piękną twarz wpatrzoną we mnie. Jej serce biło mocno wyraźnie. Krew pulsowała w żach, ale nie myślałem juz o niej w ten sposób .Teraz ten dzwięk był wyznacznikiem czegoś innego, głębszego, pełnego.Wyciągnąłem ręce i unosząc ją lekko, posadziłem blisko siebie, nie mogłem wyjść z podziwu, jak wielką przyjemność sprawia mi sama jej obecność.Nie zasługiwałem na to szczęście, nie zasługiwałem na nią,ale nie potrafiłem zrezygnować z niej,z mojego szczęścia i sensu życia który po tylu latach odnalazłem.Tak lepiej - powiedziałem i połem rekę na jej dłoni tak ciepłej i rozkosznie miękkiej.

-Jak tam tętno?

Spojrzenie jej czekoladowych oczu hipnotyzowało mnie, czarowało nie potrafiłem myśleć o niczym innym.

-Sam mi powiedz.Jestem pewna, że słyszysz je sto razy lepiej ode mnie.

Jej głos cichy,ciepły wypełnił moje uszy rozkosznym brzmieniem. Uśmiechnąłem się mimowolnie w odpowiedzi na jej pytanie.

-Pozwolisz, że jakiś czas poświęce prozaicznym ludzkim czynnością?

Oczywiście, znowu umknęło mi coś takiego.

-Proszę bardzo.

I machnąłem rę z uśmiechem.

-Tylko nigdzie nie wychodź.

Popatrzyła niby z surowym wyradzem twarzy, ale poza ciepłem i czułcia, nie było tam nic takiego.

-Tak jest.

I natychmiast zastygłem w bezruchu, obserwując każdy jej krok.Patrzyłem jak sie porusza, widziałem każdy ruch jej ciała. Przy schylaniu się po piżame leżą na podłodze i kosmetyczke zabieraną z biurka. Wychodząc zgasiła światło co i tak nie miało dla mnie żadnego znaczenia, dzięki moim wyostrzonym zmysłom. Patrzyłem nadal. Po chwili  zamknęła drzwi.Czeka na nią zatopiłem się ze własnych myślach, zastanawiałem się jak to wszystko mogło się stać.Czy to co czuła, było dokładnie tym o czym ja myślałem,czy przebywając ze mna, czuła te same emocje które targały mną od wewnątrz  i wreszcie jak długo będe mó się cieszyć, jak długo będe napawać się chwilą szczęścia ,bez obawy, że pęknie jak bańka mydlana- tak po prostu, nagle. Nie mogłem zrozumieć wielu swoich uczuć, nie znałem ich nigdy wcześniej, a teraz atakowały moje ciało i umysł. Jak wszystko odbierałem je dużo intensywniej niż ludzie. To była cześć natury, część mnie. Zazdrość, opiekuńczość, miłość i tęsknota. Te czynniki były od jakiegoś czasu nieoderwlną częścią mnie i mojej egzystencji.Usłyszałem jak mocno trzaska drzwiami od łazienki. Zapewne starała się dać ojcu do zrozumienia, żeby nie szukał jej w pokoju. Kolejne odgłosy, lanie wody, szybkie szczotkowanie... Starałem sie tego nie słuchać, rozmyślając tylko o niej, o moim życiu.Po chwili usłyszałem jak schodzi na dół i żegna się z tatą. Słyszałem wyraźnie jak biegnie po schodach. Spieszyła się. Czy ona również czuła to co ja? To zniecierpliwienie, skrywanąsknotę? Nie to chyba nie to. Przecież nie było jej tylko chwile.

              Wchodząc do pokoju zamknęła dokładnie drzwi.Popatrzyła na mnie, a na jej ustach wykwitł delikatny uśmiech. Ja również sięmiechnąłem, unosząc lekko brew.

adnie Ci tak.

Powinienem powiedzieć coś innego, ale nie potrafiłem.Skrzywiła się, a ja zacząłem się zastanawiać czy kiedykolwiek zacznie patrzeć na siebie obiektywnie.

-Naprawde nie kłamie.

Czy to przez ton mojego głosu, a może spojrzenie? Zarumieniła się i szepneła:

-Dzięki.

Usiadła obok mnie po turecku i wpatrywała się w szpary podłogi-myślała nad czymś a ja nie słysząc jej myśli, poraz kolejny poczułem fale irytacji.

Po co to całe przedstawienie? - zapytałem, mając na myśli jej pożegnanie z tatą.

-Charlie myśli ,że mam zamiar wymknąć się na randke.

-Ach taaak...

Chciałem od niej coś wyciągnąć, coś co by potwierdziło moje marzenia o tym, że teraz, tutaj jest szczęśliwa, ze mna.

-Skąd ten pomysł?

- Najwyraźniej wydałam mu się nieco zbyt podekscytowana.

Nie zastanawiałem się nad tym co robie. To było odruchowe, naturalne-jak oddychanie. Uniosłem lekko rę jej brode i spojrzałem na nią uważnie, pragąć wyczytać z jej oczu to, co naprawde myślała i czuła.

-Cóż z pewnością wyglądasz na rozgrzaną po prysznicu.

Powoli z rozmysłem pochyliłem się ku niej,kontrolując cały czas sytuację. Po tak długim przebywaniu z nią, lekko zobojętniałem na jej zapach,co nie oznaczało, że już mnie nie pociąga.Przyłyłęm swój policzek tak zimny i nieprzyjemny do jej gorącego i miękkiego. Pozwoliłem aby jej zapach mnie otoczył. By dotarł do każdej komórki mojego ciała. Delikatne westchnienie wyrwało się z moich ust...

-Mmmm...

.Było mi tak dobrze... Siedziałem obok dziewczyny któ kochałem. Dotykałem jej, a ona nie unikała tego.

-Mam wrażenie,że coraz łatwiej Ci ze mną przebywać - szepneła.

-Tak sądzisz? - zamruczałem i przesunąłem nos do góry. Delikatnie, tak by nie zrobić jej choćby najmniejszej krzywdy. Odgarnąłem jej jeszcze wilgotne włosy na plecy i doknąłem ustami wgłębienia pod jej uchem.

-O wiele łatwiej - szept był tak cichy jak skrzydła motyla.Jej oddech był przyspieszony, serce głno biło swoją melodie.

-I jestem ciekawa... urwała gdy przesunąłem palce wzdł lini jej obojczyka. Chciałem się dowiedzieć czego jest tak ciekawa, więc zapytałem. To była ulga móc z nią rozmawiać w ten sposób - bez tajemnic,bez przeszkód

.-Tego, skąd ta zmiana.

Jej głos zadrż, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Byłem dziwnie szczęśliwy.

-Siła woli.

Tak chyba mogłem to ująć. Przysunąłem się w kierunku jej szyi, a tam gdzie mój oddech dotarł,  pojawiała się gesia skórka. Nagle odsunęła się ode mnie.Zastygłem, nie wiedząc o co chodzi,co zrobiłem nie tak. Przecież tak dobrze mi szło. Bestia we mnie była teraz dziwnie spokojna, a ja byłem pewny,że nic jej nie zrobie. Skąd nagle to jej zachowanie? Sądziłem, że jej również sprawia to przyjemność.Wstrzymałem oddech i patrzyłem w jej piękne oczy. Starałem się odczytać z nich odpowiedzi na swoje pytania. W końcu rozluźniłem zaciśnięte w szoku szczęki i zrobiłem niepewną minę. Nie wiedziałem czego się moge teraz spodziewać.

-Zrobiłem coś nie tak?

Musiałem się dowiedzieć, nie mogłem wytrzymać w tej nieświadomci ani chwili dłej

-Nie,wręcz przeciwnie.Doprowadzasz mnie do szaleństwa.Hmmm...

Nie mogłem w to uwierzyć, jednak dla niej to też było przyjemne. Nie odsunęła się ode mnie ze strachu. Raczej chciała unikąć sytuacji po naszym pierwszym pocałunku.

-Naprawde? - zapytałem przepełniony szczęściem i uśmiechąłem się do niej,chcąc jak najlepiej oddać swoje odczucia. Tryumf naszego uczucia, które nigdy nie powinno się było narodzić.

-Mam może bić brawo? - zapytała z sarkazmem .

Nie mogłem się powstrzymać i puściłem do niej perskie oczko.

-Jestem po prostu mile zaskoczony, tyle lat już żyje. Nigdy nie wierzyłem, że coś takiego mi się przytrafi. Że kiedykolwiek spotkam kogoś, z kim będe chciał być, a nie tylko przebywać, tak jak z moim rodzeństwem. A potem jeszcze okazuje się, że choć wszystko to jest dla mnie nowe, radzę sobie z tym... byciem z Tobą całkiem dobrze... Zamilkłem zastanawiając się czy przekazałem jej dokładnie to co chciałem. Tak, dokładnie tak to powinno brzmieć.

-Jesteś dobry we wszystkim -stwierdziła spokojnie.

Wzruszyłem ramionami. Nie było już nic do dodania. Zaśmiałem się cicho i usłyszałem jak jej śliczny śmiech zlewa się z moim.

-Ale dlaczego teraz Ci łatwiej? Dziś po południu...

-To wcale nie takie łatwe - przerwałem jej w półowa.

-A dziś po południu byłem jeszcze... niezdecydowany.

Tak, musiała zadać kolejne pytnie, na które nie chciałem udzielać odpowiedzi. Nie chciałem wracać do tego, jak bardzo nie odpowiedzialnie postąpiłem zabierając ją na polane. Jak bardzo naraziłem ją na niebezpieczswo

-Wybacz. To niewybaczalne, że tak się zachowałem.

-Niewybaczalne?

-No tak. Mogłem się tego po niej spodziwać. Jak zwykle, nie widziała we mnie żadnego zagrożenia, ale ja wiedziałem swoje i przez to było mi teraz tak trudno.

-Dziękuje za wyrozumiałość.

miechnąłem się na widok jej zdezorientowanej miny.

-Widzisz, nie miałem pewności, czy jestem w stanie dostatecznie się kontrolować.

Wciąż patrząc na podłoge, podniosłem jej dł i przyłem do policzka. Tak bardzo tęskniłem za dotykiem jej aksamitnej skóry...

-Cały czas istniała możliwość, że dam się porwać... pragnieniu.

Wdychałem zapach jej skóry, szczęśliwy, że nadal mogę to robić.

-Cały czas byłem podatny. Póki nie zdałem sobie sprawy, że mam w sobie dość siły. Nie wierzyłem ani troche, że ty...że my... że kiedykolwiek będe mógł...

Moje słowa były nieskładne, zupełnie jak myś...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin