Narzeczona mimo woli- rozdział 8.pdf

(97 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIA Ł ²SMY
²SMY
Następnego dnia rano Bella skontaktowała się z osobami wymienionymi w spisie,
który dostarczył jej Edward. Zgodnie z jego prośbą nie wspomniała, czego dotyczy udzielony
przez jej szefa wywiad. Z reakcji rozmówców mogła wnioskować, że ich zdaniem chodzi tu o
reklamę jakiegoś nowego produktu firmy.
Sekret znali tylko Alice i Aro Volturii. Prawnik oświadczył, że zamierza obejrzeć
program, a Alice z ogromnym entuzjazmem zapewniła, że nie ruszy się z domu, a na dodatek
nagra wszystko na kasetę.
Edward cały dzień spędził w Chicago i Bella widziała go tylko przez chwilę, kiedy
wpadł do biura po jakieś dokumenty. Nie poświęcił jej więcej uwagi niż lampie czy kse-
rokopiarce.
Rozmowa ze współlokatorkami okazała się trudna; może nawet trudniejsza, niż Bella
przypuszczała. Na wszelki wypadek powiadomiła koleżanki o wszystkim dopiero kilka minut
przed audycją.
- Zaręczyłaś się z szefem? - Maggie zrobiła wielkie oczy. - Nie wiedziałam, że się
spotykacie!
- Nawet mi do głowy nie przyszło, że w ogóle masz kogoś! - rzekła osłupiała
Renesmee. - Opowiedz nam coś o tym ściśle tajnym romansie!
Bella czuła się niewyraźnie; było jej głupio oszukiwać koleżanki, o wiele łatwiej szło
jej Charlotte . Nagle zrozumiała, dlaczego politycy z taką łatwością kłamią przed kamerami.
Niespodziewanie Senna puściła do niej oko. No, tak, Senna nie da się oszukać; mieszkają
razem od dwóch lat i dobrze się znają. Senna nigdy nie uwierzy w te nagłe zaręczyny rodem z
bajki. Kompletnie się zagubiła, ale Senna natychmiast przyszła jej z pomocą.
- Skąd możecie wiedzieć - zwróciła się do dwóch pozostałych kobiet. - Mieszkacie z
nami dopiero od sierpnia. Nic dziwnego, że nie wiecie, że Bella spotykała się z Edwardem już
w zeszłym roku. Potem, na wiosnę, coś się między nimi popsuło, prawda, Bello? Poszło
chyba o to, że on nie bardzo chciał się żenić... Widocznie zmienił zdanie.
Bella rzuciła jej dziękczynne spojrzenie. Postanowiła, że wykorzysta tę bajkę w
biurze, gdyby któraś z koleżanek wykazała nadmierne zainteresowanie sprawą. A tego mogła
być pewna. Ciekawe, czy uwierzą...
- Nic nie mówiłam, bo nie chciałam zapeszyć - wykrztusiła. - Nie wiedziałam, czy coś
z tego wyjdzie...
ROZDZIA
321960010.002.png
Jej zmieszanie wypadło bardzo naturalnie i Renesmee natychmiast się z nią zgodziła.
- Święta racja! W takich przypadkach lepiej uważać i nie gadać zbyt wcześnie.
Senna zamyślonym spojrzeniem powiodła po koleżankach.
- Sama nie wiem, co powiedzieć. Może później...
Bella wiedziała, że Senna znajdzie odpowiednie słowa, tylko muszą zostać same. Tak
też się stało. Kiedy Maggie i Renesmee udały się do teatru, usiadły w salonie z kubkami
herbaty w dłoniach.
- Bardzo ładny program zrobiła ta Charlotte Black o tobie i twoim... narzeczonym -
zaczęła Senna. - W tego rodzaju audycjach nigdy trochę fikcji nie zawadzi, zawsze tak my-
ślałam. Oboje zresztą świetnie zagraliście wasze role, gratuluję. Kiedy już skończysz
pracować w tym biurze, nie idź na psychologię. Szkoda czasu, masz prawdziwy talent aktor-
ski. Wal od razu do szkoły teatralnej, możesz uczyć nawet zawodowych aktorów.
Bella spokojnie wysłuchała jej perory.
- Dziękuję, że mnie nie wydałaś - powiedziała. - Maggie i Renesmee nie mogą nic
wiedzieć. Nikt nie może wiedzieć, że to fikcja, oprócz mnie, Edwarda i jego siostry, która to
wszystko wymyśliła. No i oczywiście adwokata.
- Możesz być pewna, że nie pisnę słowa, chociaż muszę ci powiedzieć, że chyba
upadłaś na głowę, że się dałaś wciągnąć w taką aferę. Tacy bogaci ludzie, wiesz...
Senna miała niezbyt dobre mniemanie o wyższych warstwach społecznych, bo zbyt
długo pracowała z niższymi. Jako pracownik socjalny miała na co dzień kontakt z różnymi
sytuacjami i orientowała się, do czego można wykorzystać pieniądze.
- O co im chodzi? O jakieś odszkodowanie? Co tam wykombinowali? - zapytała z
pogardą.
Bella uśmiechnęła się.
- Przysięgam, nie ma w tym nic nielegalnego.
Opowiedziała jej o liście dziesięciu najbardziej atrakcyjnych kawalerów i o
nieszczęściu, jakie to ściągnęło na firmę. Nie ukryła przed przyjaciółką, że podpisała umowę,
na mocy której ma otrzymać pokaźną sumę za udział w zaręczynowej komedii. Senna
zmarszczyła brwi.
- Nie trzeba było nic podpisywać - oświadczyła. - Wtedy mogłabyś ich szantażować i
wyciągnąć od nich tyle forsy, że starczyłoby na kupienie tego całego ośrodka dla Angeli.
Chociaż... z takimi ludźmi lepiej nie zaczynać. Zadzwonią, gdzie trzeba i znikasz, jakby cię
nigdy na świecie nie było.
Bella wzruszyła ramionami.
321960010.003.png
- Daj spokój, przecież to nie gangsterzy. Edward mi zaproponował tę... transakcję i
dobrowolnie wyraziłam na nią zgodę. A teraz przyrzeknij, że nikomu nie piśniesz ani słowa.
- Przyrzekam, ale tylko dlatego, żebyś nie musiała płacić temu facetowi
odszkodowania i innych tam kar, które na pewno umieścili w swojej umowie. - Senna nagle
spoważniała. - Czy ty się zastanowiłaś nad konsekwencjami tej sprawy? - Ponieważ Bella
milczała, Senna dodała: - Widziałam na ekranie, jak on na ciebie patrzył. On ciebie pragnie,
ma to wypisane na twarzy. Musisz uważać. Jeśli bogaty człowiek czegoś pragnie, zrobi
wszystko, żeby to dostać. Musisz być bardzo ostrożna i nie zostawać z nim sama.
- Edward nigdy... - słabo zaprotestowała Bella.
- Owszem. Edward przy pierwszej okazji - przerwała jej bez pardonu koleżanka. -
Widziałam to wyraźnie, kamera nie kłamie.
Wszystko wskazywało na to, że inni widzowie odnieśli podobne wrażenie.
Zachowanie „narzeczonych” było tak sugestywne, że wszyscy nagle zapragnęli pogratulować
im zaręczyn. Telefony zaczęły się już następnego dnia od świtu, ale na szczęście system
komputerowy tym razem nie doznał uszczerbku. Przyjaciele i znajomi życzyli młodym
wszystkiego, co najlepsze, dopytywali się o szczegóły, żartowali, dawali dobre rady i
wyrażali zdumienie, że tak długo udało im się zachować tajemnicę.
Przed południem Edward wezwał ją do gabinetu.
- Zupełnie nie można pracować - poskarżył się. Spojrzała na niego nieśmiało. Edward
nie przypominał tego szalonego mężczyzny, który ją całował wtedy wieczorem. Wyglądał na
znudzonego całą tą historią.
- Dzisiejszy dzień jest najgorszy, potem będzie już tylko lepiej - pocieszyła go. - Jutro
ludzie o nas zapomną i będzie można spokojnie pracować.
- Mam nadzieję. Próbował na nią nie patrzeć, ale coś go samo ciągnęło.
Zauważył, że Bella ma rozpuszczone włosy, tak jak lubił. Przypomniał sobie tamte
pocałunki i zdał sobie sprawę, że przez cały czas ani na chwilę nie przestał o niej myśleć.
Myślał o niej podczas podróży do Chicago, w czasie lotu i potem, kiedy jechał do miasta. W
nocy prawie nie zmrużył oka, wyobrażając sobie to, do czego między nimi nie doszło. Bella
zerknęła na pierścionek, który miała na palcu.
- Całe procesje przychodzą go oglądać. Nie wiem, czy Lauren, Irina i Heidi naprawdę
uwierzyły w te zaręczyny - dodała. - To moje najbliższe koleżanki z pracy.
- Na pewno uwierzyły - zapewnił ją Edward. - Nikomu nie przyjdzie do głowy, że to
wszystko jest tylko farsą.
Bella uśmiechnęła się smutno.
321960010.004.png
- Tak, to jeszcze mniej prawdopodobne niż nasz potajemny romans.
Edward skinął głową.
- Tylko Alice mogła wymyślić coś podobnego.
Bella głęboko odetchnęła.
- Jak miło móc z kimś szczerze o wszystkim porozmawiać. Nie wiem, jak sobie radzą
szpiedzy, przecież stale się maskując, można chyba zwariować. Nie wyobrażam sobie życia w
nieustannym kłamstwie.
- Mam nadzieję, że my zawsze będziemy wobec siebie szczerzy - powiedział i spojrzał
jej w oczy.
Leciutko rozchyliła usta, by coś powiedzieć, a on poczuł, jak wraca tamto napięcie,
zapowiedź tego, co nigdy nie nastąpi. Odchrząknął.
- Masz... ładną sukienkę - wykrztusił. - Zawsze do pracy wkładałaś te swoje garsonki
albo tę ciemnozieloną suknię nadającą się najwyżej na pogrzeb.
Spojrzała na niego lekko urażona.
- Nic ci się we mnie nie podoba. Ani moje uczesanie, ani moje stroje. Może czas
anulować tę naszą umowę?
- Mam inny pomysł. Zaraz powiem ci jakiś komplement. Bardzo ci dobrze w tej nowej
sukience.
- Serio? Sukienka była krótka, obcisła i cała w czarno - żółte pasy.
Bella kupiła ją na wyprzedaży i nigdy jeszcze nie pokazała się w niej w pracy.
- Kupiłam ją okazyjnie w zeszłym roku - wyznała - ale dotąd jej nie nosiłam. Moje
współlokatorki mi powiedziały, że po wczorajszej audycji powinnam... jakoś inaczej
wyglądać. - Przygryzła wargi i nagle się zmieszała. - Może nie jest najpiękniejsza - dodała
szybko, jakby chciała ukryć zdenerwowanie. - Wyglądam w niej jak pszczółka Maja, prawda?
- Jak kto? - Edward przypomniał sobie bohaterkę kreskówki i zaśmiał się cicho. - Nie
przyszło mi to do głowy, ale może rzeczywiście... Bella posmutniała.
- Wiedziałam. Nie wolno kupować rzeczy, które są przecenione o siedemdziesiąt pięć
procent. Są takie tanie, bo nikomu się nie podobają.
Edward spoważniał.
- Bez względu na to, do kogo jesteś w niej podobna, jest ci w niej ślicznie i doskonale
na tobie leży.
Dotknął jej ramienia i zsunął dłoń niżej. Bella wstrzymała oddech i uniosła na niego
oczy.
321960010.005.png
- Postanowiliśmy osobiście złożyć wam gratulacje! - rozległ się w progu tubalny głos
Carlisle'a.
- Dzień dobry, tato - rzekł Edward, odsuwając się od Belli. - Bardzo prosimy.
Bella wstała i stanęła pod oknem jak najdalej od niego. Czuła na twarzy ciepło
jesiennego słońca. Perspektywa trzydziestego piętra wydała jej się nagle niezwykle kojąca.
Świat, oglądany z tej wysokości, nabierał właściwych proporcji.
Kiedy jednak do pokoju po kolei weszło czterech przedstawicieli rodu Cullen'ów, z
rozpaczą pomyślała o spadochronie. Tymczasem Carlisle, Esme, Jacob i Tanya stanęli wokół
nich.
- Edward, tak się cieszę! - Esme serdecznie ucałowała pasierba, a Carlisle uroczyście
uścisnął dłoń syna.
Tanya skierowała się ku Belli.
- Kochanie, jestem taka szczęśliwa z powodu waszych zaręczyn.
Bella uśmiechnęła się nerwowo.
- Edward ma niesamowite szczęście! - zaryczał Jacob. - Udało ci się chłopie! Ta
dziewczyna to prawdziwy skarb! Piękna, mądra, pracowita...
Trochę się zagalopował; Bella wiedziała, że pamięta, jak ją nazwał kilka dni wcześniej
i postanowiła przerwać tę litanię.
- Bardzo dziękuję, panie prezesie. Jacob objął ją w niedźwiedzim uścisku.
- Skończmy z tym „panem prezesem”. Mów do mnie Jacob albo, jeśli wolisz,
stryjaszku Jacob!
Wiedziała, że nigdy nie nazwie go stryjaszkiem; Jacob na zawsze zostanie dla niej
„panem prezesem”. Carlisle jak zwykle nie dał bratu przemawiać zbyt długo. Niemal siłą
wyrwał Bellę z jego ramion i poczuła się jak kość, o którą walczą dwa rottweilery.
- Postanowiliśmy z Esme uściskać naszą przyszłą synową - oświadczył i zaciągnął ją
tam, gdzie stała Esme z Edwardem.
- Strasznie się cieszymy z waszych zaręczyn - oznajmiła ciepło Esme. - W telewizji
wyglądaliście cudownie. Od razu widać, jak jesteście w sobie zakochani!
Próbowali na siebie nie patrzeć, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Doskonała robota, Edward - pochwalił bratanka Jacob. - Taka reklama! Założę się,
że teraz ludzie rzucą się na nasze kosmetyki. Zwłaszcza kobiety będą je kupowały w nadziei,
że może też usidlą swoich szefów.
Tanya wzruszyła ramionami.
- Jesteś nietaktowny, a do tego rozumujesz jak prawdziwy wróg kobiet.
321960010.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin