z 3 myśli - Krasiński.docx

(41 KB) Pobierz

35. z Trzech myśli Ligenzy: Sen Cezary i Legenda, * [Z. Krasiński]

à TRZY MYŚLI POZOSTAŁE PO Ś. P. HENRYKU LIGENZIE ZMARŁYM W MORREALE, 12 KWIETNIA 1840 ROKU [tak brzmi pełny tytuł],

Ø       Przedmowa wydawcy:

- narrator w 1 osobie liczby pojedynczej, przypłynął do Sycylii nie wie po co z komisarzem Panem Ordasowskim,

- przywołanie przysłowia, że kobiecie się nie odmawia dlatego przywlokła go aż do Włoch, do Florencji potem do Rzymu, chciał wracać, potem do Neapolu ponownie chciał wracać, teraz trafił tu do Palermu,

- przeprawa w nocy, silny wiatr, wspomnienie o Bogu, kołysał się okręt parowy, aż gwiazdy dygotały nad ranem znowu cudowne powietrze,

- zatoka mieniące się kolory według narratora, góry, wyspy niczym pędzlem malowane,

- lud gałgański skacze, piszczy, kradnie, określa to narrator tak: Włochy, aż pfuj! do licha!

- narrator nie zamierza pisać o podróży, jak coś jego żona może, ponieważ uczyła się wielu języków, czyta francuskie romanse,

- chce powiedzieć w jaki sposób wszedł w posiadanie rękopisów, które musi wydać,

- 3mile od Palermu wioska Morreale, kiedyś mieszkali tak królowie sycylijscy, żona narratora strasznie prosiła by tam jechać, niewiele tam było do oglądania. Chciała rysować widoki, N. wziął dubeltówkę,

- najął powóz i pojechali, wszędzie wzgórza, kaktusy, aloesy, powietrze niczym mydlane,

- jechali powoli pod górę, żona siedziała na przodzie. Narrator pali fajkę,

- Pułkownik Wilczek – N. spotkał go w Luwurnie, dał mu 2 funty tytoniu,

- stanęli do kawiarni, zdążyli wyjść nagle pojawiło się 10obdartych hultajów, zaczęli krzyczeć, że są przewodnikami. Narrator musiał ich odganiać, bo zaczęli żonę łapać za suknię krzycząc , że umierają z głodu,

- chcieli chociaż miedziaka, 1 mniej obszarpany poznał, że są polakami, i rzekł : O Polacy, to dobrzy panowie — niech im Madonna Santissima, zdrowie daje."

- odpędziwszy innych poszedł z żoną do katedry, pytając po drodze Włocha skąd znał ich język,

- zaczął opowiadać, że tu nie dawno przypłynąwszy z Malty zmarł na suchoty młody polak, mieszkał pół roku w Morreale, służący mówił na niego Liienza, pan natomiast chudł, bladł, umarł a służący pochował go na cmentarzu,

- Liienza- imię tego Pana,

- Maury – architektura po Maurach, informuje N. o tym jego żona,

- żona chciała oglądać posągi, pomniki itd. N. odciąga ich naprzód, nagle widzi krzyż, i napis czarną farbą: Zgon Henryka Ligenzy. 1840 roku, 12 Kwietnia.

Ø       Historia rodu Ligenza:

- N. mówi zdrowaś Maryjo, rodzina Henryka była w Polsce wielka, wielu dygnitarzy i senatorów wyszło z ich gniazda,

- ostatni z Ligenzow leży tu za morzem,

- N. mówi, że ma syna starszy Kazio, młodszy Tadzio- został w domu z guwernantką, Teodolincia- matka ją tak nazwała, choć była Barbara Urszula,

- oboje z żoną zaczęli się modlić,

- żonie przyszło na myśl, by uczciwość kamienia sprawdzić,

- Włochowi obiecuje godną zapłatę N. jeżeli zaprowadzi go do gospodarza gdzie mieszkał P. Ligenza,

- żonę zostawił z dziećmi mówiła, że będzie czytać na grobie włoskim poetę Niemca,

- doszli do porządnego domu na wzgórzu z ogrodem, dużo było tam niebezpiecznych domów,

- z tego domu było widać miasto Palermo i całą zatokę, gospodarz siedział i jadł melona,

- mój Cyceron narrator mówi – czyli przewodnik, [ten Włoch], mrugnął na gospodarza,

- gospodarz z żalem zaczął opowiadać o P. Ligenzie – szkoda tego człowieka, był cichy, miły, spokojny, regularnie za wszystko płacił, po śmierci pana chcieli zostawić służącego, nie chciał się włoskiego nauczyć ani zostać tu gdzie jego pan na jego ręku skonał,

- odpłynął 1statkiem niewiadomo gdzie, podobno do Francji, gospodarz stwierdza, że i on długo nie pożyje, bo strasznie się rozpił po śmierci swojego pana,

- N. się zapytał czy P. Ligenza nie pozostawił jakiś papierów lub rzeczy,

- gospodarz wziął N. za rękę i zaprowadził go do porządnej izby, na 2piętrze,

- pokazuje mu łóżko na którym zmarł. Mówi, że przed śmiercią pieczętował jakiś zwój papierów i schował w głąb szafy,

- pod półką leżały papiery, ołówkiem na wierzchu był napis:  " Ostatni ślad myśli znikającej — Jeźli kiedykolwiek wpadnie w ręce Polaka, niech czyni z nią co mu się podoba — ja chciałbym, by ją wydrukował. "

- dlatego N. wydaję tomik,

- N. stwierdza, że po przeczytaniu mało co zrozumiał. Początkowo stwierdził, że to jakieś omamy umierającego na suchoty człowieka.

- „o cieniach” – żona narratora stwierdza, że raz tam mowa o człowieku raz o Panu Bogu,

- N. stwierdza: woli ostatniej P. Ligenzy musiałem dopełnić kiedy mi opatrzność jego dziełka tak dziwnie do rąk wtrąciła. Z umarłym nie można jak z żywym!

- gospodarz odprowadził N. aż do cmentarza, mówił rozmaite szczegóły o nieboszczyku,

- LIGENZA- śniada cera, zapadłe, ale świetne oczy, dziwnie pochylone ruchy, gdy się zdenerwował 3miesiące przed śmiercią to Włocha, który gonił z nożem swoją żonę à tak go wstrząsł że aż mu krew z nosa i ust poszła,

- grywał na fortepianie sprowadzonym z Palermu,

- kilka dni przed śmiercią powiedział gospodarzowi ze łzą w oku że nie ma pieniędzy, ale i tak już niedługo nie będzie mu musiał płacić,

- gospodarz sprzedał pałasz na polecenie P. Ligenzy – stara broń, na rękojeści turkus, krzyż i imię familijne,

-  tęskno i smutno się zrobił Narratorowi,

- gdy wrócił na cmentarz niewiele żonie do nagrobku pomógł, bo dużo rzeczy nie wiedział,

- P. Balduccinim- tak się nazywał gospodarz,

-  po tygodniu gdy narrator wrócił z Palermu, kamień jego z napisem jego żony,

- napis na nagrobku był taki:  TU. ZASNĄŁ. DO CZASU. Ś. P. HENRYK. LIGENZA. NARODEM. POLAK Z ZNAKOMITEGO. NIEGDYŚ. W RZECZYPOSPOLITEJ.

RODU. ŻYCIEM. NIEZNANY.  ŚMIERCIĄ. WŚROD OBCYCH. NA WYSPIE. DALEKIEJ. GODZIEN. ŻALU. I MODŁÓW. POCHOWANY. PRZEZ SŁUGĘ.

WIERNEGO. POMNIKIEM. UCZCZONY. PRZEZ. PODRÓŻNYCH. ZIOMKÓW.

KTÓRZY. GO. NIGDY NIEZNALI. TYLKO. MYŚLI. JEGO. CZYTAJĄC. UCZULI. ŻE. ON. BYŁ. ICH. BRATEM. NA ZIEMI. A TERAZ. ŻE. O NICH. MODLI SIĘ. W NEBIESIECH.

- Narrator mówi, że 2 rzeczy mu się we Włoszech podobały: podpora w Koloseum postawiona przez papieży, błota Pontyńskie, do Pińszczyzny podobne,

- Pisałem w Szafuzie na przejezdnem I go lipca 1840 r. Stefan, Szczęsny, Bogdan Mielikowski, Przydomku i herbu Gozdawa – tymi słowami kończy się przedmowa.

SYN CIENIÓW: 

Ø       5. Tedy Aniół któregom widział stojącego na morzu na ziemi, podniósł rękę swoją ku niebu.

Ø       6. I przysiągł przez żywiącego na wieki wieków, który stworzył niebo i to, co w niem jest, i ziemię i to, co na niej jest, i morze i to, co w niem jest, że, czasu już nie będzie.

Ø       Tak się rozpoczyna wiersz,

Ø       Objawienie świętego Jana rozdział 10,

Ø       Syn cieniów patrzy w otchłań, moc go z cieni wyrzuciła, wykarmiony przez dziką wilczycę,

Ø       Poszedł senny i darł się po górach,

Ø       Zawisł ssie wilgoć, patrzy w oddal w niebo, wyciąga ręce do wyżyn, nim się rozbierze z szaty i stanie do natury, musi znosić różne tortury,

Ø       Aż wyjdzie z zawiei przemieniony, pełen nadziei, choć zna Boga który jest gniewu panem,

Ø       Pozór- 1 prawda, przez długą pracę ludzkiego męczeństwa, znowu zdejmuje szaty człowieczeństwa,

Ø       Ciernią koronę przywiążą mu do skroni, łzę miłości uroni,

Ø       Cierpi i wierzy w ojca niebieskiego, bo wtedy jest wolny od złego, znowu tęsknota, pokusa się rodzi na nowo,

Ø       Sierota rzucony na morze, cierniem- łodygi różny, kwiat jej płonie tam gdzie Bogów progi,

Ø       Wszystko, co dźwięczy i świeci żyje nieśmiertelnie, na drogach Boga,

Ø       Co myślisz – możesz dotknąć, możesz ujrzeć to, co przeczułeś natchnieniem,

Ø       Życie wcielone z próżni zmartwychwstałe, człowiekowi dane to o czym marzył grób, pielgrzym gdzie idziesz tam jest anioł życia, twarz jego w śmierci dymie, jak kwiat róży wyjdziesz z ukrycia, człowiek musi być silny wtedy Bóg wyciągnie swoje ramiona do niego,

Ø       I pójdzie człowiek za nim, bo nie ma jeszcze domu nieskończonego, duch twój u progów wieczności,

Ø       Jak przejrzysz pana poznasz siebie, wtedy wspominasz żeś panem nad pany, zaczynasz żyć na nowo, każda dusza na ciebie wyrosła, wtedy wołasz do pana, i nic więcej nie ma,

Ø       Utwór kończą słowa: Teraz myśl — kochaj — stwarzaj — wieczne niebo w niebie !

SEN – CEZARY :

ü       1. Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości byni nie miał, stałem się jako miedź brząkająca albo cymbał brzmiący.

ü       2. I choćbym miał proroctwo i wiedziałbym wszystkie

ü       tajemnice i wszelką umiejętność i choćbym miał wszystkę wiarę tak żebym góry przenosił a miłości bym niemiał, nicem nie jest.

ü       [ utwór rozpoczyna się tymi słowami],

ü       List 1 świętego Pawła do Koryntian rozdział 12,

ü       cienie zewsząd duszy mojej [stwierdza podmiot liryczny], głos woła go po imieniu CEZARA, idzie nie wie gdzie, ale wie, że za tym głosem pójdzie na koniec świata,

ü       widzi czarną wieżę przy wielkim kościele, wchodzi ciasnymi schodami a głos przed nim woła CEZARA, CEZARA,

ü       im wyżej tym więcej kwiatów, światła, głos wciąż woła, okrążyły go poręcze granitowe, u góry dzwonnica, róże gotyckie kładzione na różach, księżyc złoty daleko nad górami,

ü       głos wstąpił w dzwonnicę i woła, cała okolica przed oczami podmiotu, z pod jego stóp dźwięk organów, pomieszany ze śpiewem ludu, i coraz głośniej,

ü       za każdym akordem światło coraz żywsze, gwiazdy się rozszerzają, źrenice coraz większe, wieża i katedra tylko czarne jak skała,

ü       słyszy  krzyk mowy i odgłos stąpania, gdzie się spotkali tam się wszczyna wrzask podczas śpiewania, czasem wznosiła się pieśń błoga pokoju,

ü       ujrzał garstkę ludzi z narodu, ubranych w szaty żałobne, innych niosących sztandar z napisem NARÓD,

ü       niczym pokolenie idące w nieskończoność, wielu dźwigało szczątki łańcuchów na nogach i dłoniach, bladzi i znużeni, nieśli dzieci konające w ramionach,

ü       inni trzymali w ramionach zemdlałe niewiasty, podobne do umarłych aniołów,

ü       znaczyli ślady krwią z ran, na piersiach głębokie rany, na głowach wieńce cierniowe, w rękach krzyże zwiędłymi kwiatami oplecione,

ü       milczeli, bez narzekania szli dalej na nową bitwę, i śmierć tą samą,

ü       nikt im ręki nie podał by ci umierający mogli przejść w pokoju,

ü       podmiot- żal mu serce podjął i łzy mu do oczy napłynęły,

ü       zrozumiał ponure jęki, akkorda bijące ku niebu, grały bo potrzebują pieśni ludu,

ü       głos z wnętrza mówi że to lud który schodzi z ziemi i już nigdy nie powróci,

ü       gdy podmiot spojrzał bili się bez nadziei, wszystkie kule i cienie prosto w nich trafiały, nie mogli już wrogów swoich zabijać,

ü       każdy z nich wzniósł swoje dziecko i powiedział leć do Boga sieroto,

ü       zbladł księżyc nad ich głowami lazurowa przepaść w niebie, wlecieli w nią i zniknęli, i znów księżyc się roziskrzył i walka od nowa rozpoczęła się na ziemi,

ü       w powietrzu każdy z umierających rzekł Do zemdlałej niewiasty którą trzymał w objęciach ty chcesz żyć dłużej ode mnie?

ü       Ona odrzekła ziemia wasza ziemia nasza, grób wasz grobem naszym,

ü       Mówią że będą tam razem z nimi mieszkać, i uśmiech miłości na ich twarzy się pojawił, każdy z umierających utopił w piersiach miecz tej którą kochał,

ü       Potem złożył jej ciało na murawie i pobiegł ku wrogom,

ü       Znów się straszna walka rozpoczęła na ziemi!!!!

ü       Podmiotowi zdaje się że z tych ciał leżących na murawie powychodziły dusze, i płakały nad tymi którzy walcząc ginęli,

ü       Umarłych coraz więcej, lecz żaden nie kląkł i nie błagał przebaczenia, nie zdał się na hańbę niewoli,

ü       Głosy tłumów: "Żyjcie i bądźcie naszemi sługi."

ü       Umierający wstrząśli korony cierniowe na czołach i odpowiedzieli krzykiem,

ü       Krąg wrogów jak pierścień ścisnął się w koło nich,

ü       Głos z dzwonnicy jęknął: patrz, patrz bo to ich ostatnia godzina,

ü       Katedra zadrżała od akordów z lochu, pieśń żałobna wyżej i wyżej ku niebu się wzbijająca, dźwiękiem rozpaczy, gdzie gwiazdy świecą, gdzie krwawy księżyc błyszczał,

ü       Podmiot obraca oczy ku ziemi, tłumy narodów przechadzające się jak dawniej, strach że tak cicho na takiej dużej mogile,

ü       Głos anielski znowu woła: "Cezara Cezara, patrz co zostało się po nich."

ü       Podmiot spojrzał w stronę głosu a księżyc był znów mały, gwiazdy drobne, wioski zasiane milczeniem,

ü       Głos ciągle woła – ale wydaje się podmiotowi, że oddala się i ciągnie nazad ku wieży. Podmiot nie wie gdzie idzie, ale idzie za nim, czuł wzrastający smutek, miał wrażenie, że idą do grobu,

Pełen blask odbitego światła, słychać szelest wielu liści, lekki wiatr  jakoby mowę wielu głosów przyciszanych bolem — jakoby skargę przebudzonych w trumnie i zasypiających znowu.

ü       Głos znowu rzekł: " Cezara ! teraz módl się za nich", nagle ujrzał wnętrze długiej katedry. Ołtarze, filary, ławy czarne, lampy płonące, posągi, obrazy, chrzcielnica, ambona, promienie przyćmione, coś się przesuwa w przestrzeni. Pośrodku katedry wielki otwór otwarty. Ogromny kamień przy tym otworze, biały jak alabaster i długą taśmą krwi obrąbiony, krzyżem-krwi pośrodku znaczony a pod krzyżem było to słowo, także krwią napisane: naród.

ü       Nagle poczuł muzykę tajemną w sercu, słucha jej i wielka katedra rozpłakała się dźwiękami,

ü       Każdy posąg jęknął pieśnią – o litości i miłości do BOGA,

ü       nagle uderzył grzmot à otworzyły się drzwi katedry à głos rzekł : "Cezara, Cezara, patrz, bo to oni wchodzą"

ü       szli polegli, umarli, szli 1 za drugim, niosąc sztandar jak za życia, trzymając w ramionach anioły, oręże, szli bez szelestu ze spuszczony czołem wspominając ból,

ü       tylko nie było dzieciątek z ziemi,

ü       gdy idą wydaję się podmiotowi, że widzi biały posąg Boga, muzyka stała się miękka jak szczęścia wspomnienie,

ü       aniołki nad sklepieniem, wszyscy oczy ku górze, męże się uśmiechają rozpoznając swoje dzieci przemienione, dłonie ku aniołkom nazywały je po imieniu,

ü       2 raz zabrzmiały organy – usiedli w ławach, jakby po męce odetchnęli, przed nimi usiadły niewiasty, męże położyli broń na ziemię, zdjęli korony cierniowe i podnieśli je ku posągowi, nie mogli o nic prosić, bo ich piersi i usta były przebite z bólu,

ü       Lampy ciemnieją coraz bardziej, im ciemniej tym posąg bardziej biały się staje, rósł przed podmiotem, postać jak słońce wszystko i wszyscy wokół czarni,

ü       Potem postać z posągu zstąpiła przed niewiasty patrząc biały jak diamenty wzrokiem,

ü       Niewiasty stanęły i prosiły, żeby im oddał ich dzieci, a męże chcieli zwrotu ojczyzny swojej,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin