Siedziałem na ławce zastanawiając się co ona teraz robi.. czy o mnie myśli. Zerkam na zegarek. 17.30. Ma teraz zajęcia, pewnie jest zbyt zajęta żeby o mnie myśleć.-Seth! - woła mnie z boiska Simon. - Znowu o niej myślisz?! Chłopie zaraz do niej napiszę, że nie potrafisz się skupić na niczym innym - wszedłem na boisko, powinienem się rozgrzać przed grą, ale nie miałem czasu.. byłem zbyt zajęty myśleniem o Niej. Biegnę do gracza z przeciwnej drużyny, odbieram mu piłkę i biegnę w przeciwną stronę, wymijam przeciwników. Nagle czuję ból w klatce piersiowej. Upadam na murawę. Widzę jak podbiegają do mnie kumple, słyszę krzyki znajomych z widowni. Odpływam.- Znowu?! Przecież wszystko było dobrze.. On jest taki młody! Nie powinien tego przechodzić znowu! - krzyczy kobieta.- Nic nie możemy na to poradzić, chłopak jest silny, wystarczająco długo już wytrzymał. To jego decyzja, musi Pani go przekonać do leczenia. - odpowiada jej łysy mężczyzna spokojnym głosem.Gdy otwieram oczy, widzę strasznie rażącą lampę nade mną. Mam ochotę stłuc tą żarówkę. Podnoszę się i wstaję z łóżka, odłączam wszystkie kabelki podłączone do mojego ciała. Wchodzi kobieta która wrzeszczała na korytarzu. - Seth, powinieneś leżeć -podbiega do mnie i mnie przytula. - Mamo, nic mi nie jest. Dam sobie radę - klepię ją delikatnie po ramieniu i odsuwam. Ubieram się i wychodzę z tej przeklętej sali, do której już nie raz trafiałem. Zatrzymuje mnie mój lekarz.- Witaj Seth.- Doktorze Norton, miło Pana widzieć - ściskam jego dłoń. - Co tam u Pana? - posyłam mu szczery uśmiech. Lubie tego kolesia, jest na prawdę godny zaufania.- U mnie po staremu - uśmiecha się i widzę jego idealnie białe zęby, aż za idealne. - Znowu do nas trafiłeś - klepie mnie po ramieniu i prowadzi w stronę wyjścia.- Kiedyś to się musiało stać. Słuchaj Duck, nie chcę słyszeć tej samej gatki co ostatnio, jasne? Znam to już na pamięć - mówię stanowczo ale z uśmiechem, nie chcę żeby pomyślał że jestem do niego źle nastawiony.- Dobra, ale niedługo nie będziesz miał sił na treningi, musisz je zakończyć.- Co proszę?! Nie ma mowy, będę grał nawet jeśli będę musiał chodzić o kulach albo jakoś.. Nie przerywam treningów - podnoszę głos.- Wiem, że to duży krok, ale to jest..- Dla Twojego dobra - kończę za niego zdanie. - Wiesz co muszę lecieć, pogadamy następnym razem - uśmiecham się i wychodzę ze szpitala.W domu zostałem "napadnięty" przez moje siostry. Przewróciły mnie na podłogę i przygniotły do niej.- Ty durniu! Mamy Ci włoić? Co myślisz o tym Lynn? Bo ja mam wielką ochotę zrobić mu krzywdę, za to że jest takim idiotą!- Daj spokój Penn, wiesz dobrze że większy ochrzan będzie miał od Ev - zaśmiała się.- Powiedziałyście jej?! -z trudem podnoszę się z ziemi.- My? Nie, ale będziesz musiał. Ja jej tylko powiedziałam że musisz jej powiedzieć coś bardzo ważnego.Spojrzałem na nie ze złością. Wszedłem do pokoju i uderzyłem pięścią w ścianę. Tylko tak mogę się wyładować, po tym jak zrezygnowałem z treningów boksu. Powinienem sobie kupić worek treningowy. Moja ściana nie wygląda za dobrze, nie wspominając już o kostkach.Siadam przed komputer. Jest! Ev jest dostępna. Modlę się żeby nie zaczęła sama tematu.- Hej skarbie - piszę do niej pierwszy, z reguły którą sam sobie ustaliłem.- Hej kochanie, jak minął dzień?- Myślę, że dobrze ;)- Wiesz... Penn wspomniała że masz mi coś do powiedzenia - i jednak to zrobiła! Nienawidzę jej smucić, na dodatek czymś tak niepotrzebnym jak moje zdrowie.- Nie słuchaj jej. Ona za dużo mówi.- Czyli jednak jest coś? - Wzdycham. Nie mogę jej okłamywać. Za bardzo ją kocham..- Zemdlałem dziś na boisku.Nie odpisuje. No pięknie - myślę. Jest na mnie wściekła!- Że co? Jak to? - wysyła po paru minutach.- Osłabienie organizmu czy jakoś tak. Wiesz jak to jest..;] - mam nadzieję że załagodzę sytuację.- Seth, martwię się! - No ekstra.. Ona się o mnie martwi. O mnie! Nie może.. nie powinna..-Ev, nic mi nie jest, chwilowe osłabienie. Już czuję się o wiele lepiej ;*-To nie zmienia faktu że się martwię! - I co ja mam jej teraz napisać?! Wgryzam się w ołówek gdy do pokoju wchodzą Penn i Lynn. - Zadowolone? - Rzucam im oskarżycielskie spojrzenie. Podeszły do mnie i dały mi liścik.I tak Cię kochamy, nawet jeśli nas teraz nienawidzisz. I Ty nas też za wszystko.Patrzę na nie i posyłam im lekki uśmiech.Piszę do Ev.- Wiesz jak Cię kocham? Nie masz pojęcia! Najmocniej jak to tylko jest możliwe! Tylko Ty mi dajesz siły abym wstał rano.. jesteś dla mnie wszystkim <3- Ja i tak Cię kocham mocniej ;* - moja kochana uparciucha, to jedna z jej zalet, kocham ją..całą..- Dobrze, ja i tak wiem swoje. Idź już spać. Odezwę się jutro. pa ;*- Pa ;*Schodzę z komputera. Rzucam się na łóżko i włączam na maxa iPoda. Closer to the Edge.. to jest coś co mnie uspokaja..
EleeRose