ŚW. AGATON.doc

(27 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ŚW

LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. AGATONA

 

Pod koniec Złotej legendy występuje [już poza ramami kalendarza liturgicznego] kilka krót­kich ustępów zaczerpniętych z Vitae patrum, a mówiących o pierwszych pustelnikach egip­skich. Przytaczamy dla przykładu jeden z nich. W Vitae patrum nie figuruje on zresztą jako osobna całość, lecz poszczególne anegdoty wchodzące w skład niniejszego rozdziału Złotej legendy są tam luźno rozproszone [por. BHL nr 141]. Do zaimprowizowanej tej całości Jakub de Voragine włączył też dość samowolnie kilka anegdot odnoszących się do anonimowych zupełnie osobistości, tak że jego legenda nie stanowi nawet zwartego opowiadania, ale zbiór luźnych notatek. Niemniej wszystkie kamyczki wchodzące w skład tej osobliwej mozaiki noszą na sobie znamię wielkiej dojrzałości oraz doświadczenia w życiu duchowym i choć różne od ogółu legend Jakubowych, nie są pozbawione swoistego uroku.

pat Agaton przez trzy lata wkładał kamień do ust, aż nauczył się milczeć [1]. Inny zaś brat, który wstąpił do owego zgromadze­nia, tak do siebie mówił: Bądź taki jak osioł. Tak mianowicie jak osioł, który bierze chłostę i nic nie mówi, cierpi krzywdę i nie odpowiada, tak i ty postępuj. Inny znów brat wypędzony raz od stołu nic nie powiedział. Gdy go zaś później o to pytano, rzekł: Postanowiłem sobie w sercu, że stanę się podobny do psa, który, gdy go pędzą, to ucieka za drzwi. Gdy raz zapytano św. Agatona, jaka cnota wymaga największego trudu, rzekł: Sądzę, że największym trudem jest modlitwa do Boga, złe duchy bowiem zawsze pracują nad tym, aby mo­dlitwę zniszczyć. W każdej innej pracy człowiek ma jakiś spoczynek, ten zaś, który się modli, dokonuje ciężkiej walki.

Pewien brat zapytał raz św. Agatona, jak powinien żyć z braćmi, opat zaś odrzekł: Tak samo jak pierwszego dnia. Nie nabieraj pewności sie­bie, to jest bowiem najgorsza wada i przyczyna wszelkich upadków. Po czym rzekł znowu: Człowiek popędliwy nie jest miły ani Bogu, ani lu­dziom z powodu swej popędliwości, nawet choćby wskrzeszał zmarłych.

Pewien zaś brat z natury popędliwy powiedział do siebie: Gdybym mieszkał sam, nie wpadałbym tak szybko w gniew. Ale pewnego razu, gdy napełniał dzbanek wodą, ten przewrócił się. Napełnił go więc ponow­nie i znowu się przewrócił. A gdy trzeci raz się to przytrafiło, brat ów uniesiony złością rozbił dzbanek. Potem jednak wglądnął w swe serce i zrozumiał, że to diabeł popędliwości go skusił, rzekł więc: Oto jestem sam, a jednak gniew wziął górę nade mną. Wrócę więc do zgromadzenia, ponieważ wszędzie potrzebna jest praca i cierpliwość i wszędzie niezbędna nam jest pomoc Boża.

Było znów dwóch braci, którzy przeciwnie, choć przez wiele lat żyli razem, nigdy nie dali się unieść popędliwości. Pewnego razu powiada jeden z nich do drugiego: Pokłóćmy się i my, jak to robią ludzie ze świata. Ten zaś odrzekł: Ja nie wiem, jak się to robi. Pierwszy brat tedy mówi: Położę na środku cegiełkę i powiem, że to moja, ty zaś powiedz: Nie, to moja. I to będzie początek kłótni. Położyli więc cegłę w pośrodku i pierw­szy rzekł: To jest moje! A drugi na to: Nie, to moje. Wtedy pierwszy odparł: Prawda, to twoja cegła, weź ją więc i idź. Rozeszli się tedy, a do kłótni nie doszło.

Opat Agaton był mądry i pojętny, ochoczy do pracy, a skromny w je­dzeniu i ubraniu. Mawiał on: Ja zgodnie z moją wolą nigdy nie zasnąłem mając w sercu żal do kogoś i nikomu też nie pozwoliłem zasnąć, kto miał coś przeciw mnie. Gdy zaś miał już umrzeć, przez trzy dni trwał nierucho­mo z otwartymi oczyma. Bracia potrząsali nim, a on wtedy odparł: Stoję w obliczu sądu Bożego. Czy boisz się? - pytali bracia. On zaś rzekł: Usiłowałem, jak tylko mogłem, strzec nakazów Boga. Lecz jestem tylko czło­wiekiem i nie wiem, czy uczynki moje podobały się Panu. Bracia tedy spytali: Czy nie ufasz, że twoje uczynki zgodne były z wolą Bożą? Agaton zaś odpowiedział: Nie śmiem w to wierzyć, dopóki nie stanę przed Bo­giem, inne bowiem są sądy Boże, a inne ludzkie. Gdy zaś jeszcze chcieli go pytać, rzekł im: Okażcie litość nade mną i nie mówcie do mnie, bo jestem zajęty! Powiedziawszy to zaraz z wielką radością wyzionął ducha. Widziano bowiem, że ożywił się jak ktoś, kto wita ukochanych przyjaciół. Tyle czytamy w Żywotach ojców.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin