00:02:10:Carole. 00:02:14:Wicedyrektor. 00:02:15:C� za maniery. 00:02:18:Przepraszam. 00:02:20:Zamy�li�am si�. 00:02:22:Co robi�a�? 00:02:25:Tak sobie my�la�am... 00:02:27:...O tej historii. 00:02:28:Historii? 00:02:30:Tej serii tajemniczych wydarze�, kt�re mia�y miejsce|w listopadzie 1930 roku. 00:02:37:Wtedy du�o podr�owali�my, 00:02:41:czy� nie, Carole? 00:02:43:Pami�tasz, co ci wtedy powiedzia�em? 00:02:53:T�cza! 00:02:55:Carole. 00:02:57:Odno�nie tej t�czy - bez cienia w�tpliwo�ci, 00:02:59:zawsze uwa�ali�my j� za co� przepi�knego. 00:03:04:A dlaczego? 00:03:07:W�r�d tych, kt�rzy nie maj� poj�cia o refrakcji �wiat�a, 00:03:10:s� prawdopodobnie r�wnie� tacy,|kt�rzy my�l�, i� to pocz�tek kl�ski �ywio�owej. 00:03:14:Przez t� t�cz� mo�e sta� si� co� z�ego. 00:03:20:T�cza mo�e spowodowa� wszelakie po�ary. 00:03:27:Dlaczego uwa�amy t�cze za co� wspania�ego? 00:03:34:Zastanawia�a� si� kiedy� nad tym? 00:03:37:Nie. 00:03:38:Znaczy si�, nawet je�li o tym rozmy�lasz, to i tak nic to nie da. 00:03:41:Poza tym nasza praca polega nie na my�leniu, ale na|przekazywaniu ludziom informacji. 00:03:51:319 punkt�w. 00:03:53:Z ile punkt�w? 00:03:55:Jak powiedzia�a�, nasza praca polega|na przekazywaniu ludziom informacji. 00:04:00:Jednak�e otrzymanie informacji, niewa�ne w tej chwili, czy prawdziwej, 00:04:06:nie zwalnia nas od my�lenia. 00:04:08:Zreszt� potwierdzenie jej autentyczno�ci r�wnie� tego nie czyni. 00:04:13:To jest obowi�zek tych, kt�rzy przekazuj� ludziom informacj�. 00:04:17:Ale my�le� O czym? 00:04:21:Przecie� prawda nie zmieni si� od samego my�lenia. 00:04:25:Nie� Zmieni si�. 00:04:32:Ju� pami�tasz, Carole? 00:04:34:Tak, Wicedyrektorze 00:04:36:Historia� 00:04:38:To nie informacja, ani te� ich zbi�r. 00:04:42:Lecz ich pierwotne zdefiniowanie. 00:04:44:Carole, dlaczego s�dzisz, �e ta historia mia�a miejsce Listopada 1930? 00:04:55:Co si� sta�o, Carole? 00:04:58:I ty nazywasz siebie asystentk� Wicedyrektora|Codziennych Dni, Gustava Sainta Germaina? 00:05:03:To� 00:05:04:Dla przyk�adu, Carole� 00:05:12:Jest rok 1711. 00:05:14:Najlepszym pomys�em b�dzie zacz�� od statku,|na kt�rym Advenna Avis p�yn�� przez Atlantyk. 00:05:22:R�wnie dobrze by�oby zacz�� od tragicznych wydarze� 00:05:26:na pok�adzie transkontynentalnego poci�gu Lataj�ca Kocia-�apa, kt�re ukryto przed opini� publiczn�. 00:05:36:Tak czy inaczej opowie�� zaczyna si� w listopadzie 1930 roku. 00:05:45:Wi�c� Dlaczego? 00:05:47:Wicedyrektorze, to dlatego� 00:05:50:To dlatego, �e rozwa�y�am trudno�� jej zrozumienia. 00:05:54:Kiedy wpadli�my na trop tej historii, by�a to|pierwsza rzecz, na kt�r� si� natkn�li�my. 00:05:59:Wi�c dlatego-- 00:06:00:156 punkt�w. 00:06:02:Ech, ile punkt�w? 00:06:04:Z tego punktu widzenia mo�e by� to i �atwe do zrozumienia. 00:06:07:Jednak�e, Carole� 00:06:08:Nie powinna� bazowa� jedynie na chronologii. 00:06:12:Ludzie tacy ju� s�. 00:06:14:Dajmy na to� 00:06:17:Ouch! 00:06:19:Isaac! 00:06:21:Mo�e w roli g�ownych bohater�w zobaczymy przedziwn� par� rabusi�w? 00:06:27:Albo... 00:06:30:Cierpiacego ch�opca, nad kt�rym zawis�o fatum. 00:06:38:Albo... 00:06:42:Egzekucja rodziny Gandor. 00:06:46:Albo... 00:06:48:Je�li o to ci chodzi� 00:06:52:Prosz� M�g�by� co sypn��? 00:06:56:B�g spogl�da na twoje uczynki, kt�re|zostan� niegdy� wynagrodzone-- 00:07:03:Starcze. 00:07:07:Poniewa� on jest tym dobrym. 00:07:09:Dobrym? 00:07:10:Tak, dobrym. 00:07:17:Dzi� jestem w dobrym nastroju. 00:07:19:We�. 00:07:22:Bardzo dzi�kuj�, panie! 00:07:25:B�g z pewno�ci� ci to wynagrodzi! 00:07:29:Nie zgrywaj �wi�toszka tylko wtedy, gdy jest ci to na r�k�. 00:07:33:Panie, prosz�, zaczekaj. 00:07:36:W ramach mojej wdzi�czno�ci przyjmij prosz�|te kwiaty, kt�re zebra�em dzisiejszego ranka. 00:07:38:Z pewno�ci� ju� usch�y. 00:07:40:Zdziwi�by� si�, panie! 00:07:45:Ty tak nie uwa�asz? 00:08:12:Hej, powiedz. 00:08:15:Nie zbli�aj si�, ty potworze! 00:08:17:Zdajesz sobie spraw�, �e jestem Firo|Prochainezo z rodziny Martillo? 00:08:23:Starcze!! 00:08:28:Ju� rozumiem! 00:08:32:Pozytywny bohater� To mo�e by� prawda� 00:08:35:Co nie?! 00:08:36:Jednak�e, Carole� 00:08:38:Je�li kto� inny znalaz�by si� w identycznej sytuacji, 00:08:42:rezultat by�by ca�kowicie inny. 00:08:45:Innymi s�owy: jedna sytuacja 00:08:47:a rozwi�za� tyle, ilu uczestnik�w. 00:09:19:Kapujecie?! 00:09:21:Zniszczy� ich! 00:09:23:Bez ostrze�e� czy negocjacji! 00:09:25:To nasz czas! 00:09:28:W naszym �wiecie, jeste�my tylko my! 00:09:32:Czy to Gandors czy te� Martillos, zniszczy�|ich nie zostawiaj�c po nich �ladu; 00:09:37:ca�kowicie zmie�cie ich z powierzchni Ziemi! 00:09:47:I? 00:09:48:Co si� sta�o z tym idiot�, Luck? 00:09:52:Zleci�em to Tic�kowi. 00:09:54:Cho� nie jestem pewien czy ten kole� jest jeszcze w stanie odczu� jaki� b�l. 00:10:01:Szefie, zn�w zostali�my zaatakowani! 00:10:03:Jakie straty? 00:10:04:Sala hazardowa, bar i bukmacher� 00:10:07:Na szcz�cie nie ma ofiar. 00:10:10:Do cholery, rozerw� na strz�py tych skurwieli w�asnymi r�koma! 00:10:18:Z�apali�my jednego z tych, kt�rzy napadli na bukmachera. 00:10:26:To by�e� ty?! 00:10:28:Ty by�e� jednym z tych, kt�rzy nas zaatakowali?! 00:10:32:Jeste� pe�en animuszu. 00:10:38:Innymi s�owy, 00:10:39:my�lisz, �e ten sp�r zacz�� si� od mafii, czy te� od ich rodzin? 00:10:43:Dla przyk�adu, tak� 00:10:46:Pos�ali�my Lucka Gandora do piachu. 00:10:48:Chodzi�y plotki, �e by� taki wspania�y, 00:10:50:ale by�o to tak �atwe jak zabranie dziecku cukierka. 00:10:57:Gandor s� ju� u kresu si�. 00:11:00:Nie b�dziemy mili problemu, by ich wyeliminowa�. 00:11:09:Zacz�li�my przygotowania do kupna nowej taxi-bomby. 00:11:13:Pewnego dnia zajmiemy si� r�wnie� rodzin� Martillos� 00:11:16:Jest co� wa�niejszego do zrobienia. 00:11:26:Albo� 00:11:31:Dallas� 00:11:33:Gdzie jeste�? 00:11:37:Albo� Carole� 00:11:40:B�d� co b�d�, jeste�my dopiero na pocz�tku tej historii. 00:11:47:Niemo�liwe. 00:11:51:Wicedyrektor|nie m�wi o mo�liwo�ci|bycia g��wnym bohaterem 00:11:57:To jest Dallas Genoard. 00:11:59:Znasz go, prawda? 00:12:01:Jest drugim synem Genoard�w i� 00:12:03:Jest synem Raymonda Genoarda, kt�rego zabi�e� bez mojej wiedzy, 00:12:10:i m�odszym bratem Jeffreya Genoarda, kt�rego r�wnie� zabi�e�. 00:12:15:Rozumiesz? 00:12:17:Co� jest nie tak z tym Dallasem? 00:12:20:W�a�nie dzwoni�em do jego biura. 00:12:23:Powiedzia�, �e to by�e� ty, Gustavo, �e to ty zabi�e� jego ojca i brata. 00:12:27:Wydaje si�, �e maj� na to r�wnie� dow�d. 00:12:30:Niemo�liwe� 00:12:32:Jestem pewien, �e op�acili�my Departament Sprawiedliwo�ci i� 00:12:35:Nie ma takiej mo�liwo�ci, by mili jaki� dow�d. 00:12:36:Wi�c dlaczego Dallas zna twoje imi�? 00:12:40:To� 00:12:42:Zajmij si� tym. 00:12:43:Znajd� go i tu przyprowad�. 00:12:46:Dobrze. Ale co z rodzin� Gandor? 00:12:49:Dallas jest twoim priorytetem. 00:12:51:Znajd� go tak szybko jak to mo�liwe. 00:12:53:D-Dobrze� 00:12:55:Czy to ja mog� zdecydowa� czy on b�dzie �ywy lub martwy? 00:13:00:�ywy lub martwy? 00:13:03:Zrobisz jak zechcesz. 00:13:12:Ch�opaki! 00:13:14:Dallas! 00:13:15:Znale�� tego przekl�tego syna Genoarda! 00:13:18:�ywego lub martwego! 00:13:21:Musimy sprawi�, by po�a�owa�, �e zrobi� g�upc�w z rodziny Runorata! 00:13:23:Co za �a�osny facet. 00:13:29:Gadaj! 00:13:32:I gdzie si� podzia�a ta twoja odwaga,|z jak� zaatakowa�e� naszego bukmachera? 00:13:36:Musia�e� by� przygotowany na co� takiego! 00:13:40:Nie �adne �Gechaah�, szmato! 00:13:44:M�wi� ci, gadaj! 00:13:51:Dlaczego? 00:13:53:Wygl�dasz jakby� zobaczy� ducha. 00:13:56:Powiniene� nie �y�! 00:13:59:Panie Tic�k, Panie Tic�k! 00:14:02:Taak, co si� sta�o, Panie Luck? 00:14:08:Mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie. 00:14:10:Rozumiem. 00:14:12:Ale jeszcze mi si� tu walaj� resztki po obecnym kliencie, 00:14:16:a gdy si� cz�owiek spieszy... to si� diabe� cieszy. 00:14:20:Przepraszam. 00:14:24:Prosz�, czekaj! 00:14:26:Powiem wszystko! 00:14:27:Wszystko! 00:14:28:Wi�c nie pozw�lcie, by ten pojeb mi co� zrobi�, prosz�! 00:14:31:Wi�c powiedz, kto nastaje na moje �ycie? 00:14:43:Luck. 00:14:45:Firo. 00:14:47:Masz dziwny wyraz twarz, gdy si� tak u�miechasz. 00:14:50:Co czytasz? 00:14:53:�Twoja dusza odnajdzie samotnie, 00:14:55:ciemn� my�l spoczywaj�c� na szarym nagrobku; 00:14:58:nie jedna, lecz ca�y mot�och ciekawo�ci 00:15:05:w tej jednej jedynej godzinie�� 00:15:12:Kiedy by�em m�ody ten wiersz przera�a� mnie na �mier�. 00:15:16:Ale teraz jest inaczej. 00:15:19:Od wydarzenia, kt�re mia�o miejsce rok temu� 00:15:21:A dlaczego? 00:15:23:Wydaje si�, �e moje zdenerwowanie znika w chwili strachu. 00:15:29:Strachu przed �mierci�. 00:15:33:Ty o tym nie my�la�e�? 00:15:37:Nie. 00:15:42:Zapomnij prosz� to, co powiedzia�em. 00:15:44:W ka�dym razie, dziwni ludzie kr�c� si� wok� bukmachera. 00:15:49:Mysz� by� to jacy� ludzie od Runoraty. 00:15:52:Kiedy si� ujawni�, mo�esz liczy� na moj� pomoc. 00:15:56:Firo, prosz� nie zgrywaj si�. 00:15:59:To jest nasz problem. 00:16:01:Nie b�d� taki osch�y. 00:16:03:Nie mo�emy przysparza� problem�w rodzinie Martillos. 00:16:06:Nie ma si� czym martwi�. 00:16:08:Dzwoni�em do Vino. 00:16:11:Vino? 00:16:13:Claire przyje�d�a? 00:16:14:Przyjedzie jutro Lataj�c� Koci�-�ap�. 00:16:19:Isaac i Miria b�d� w tym samym poci�gu. 00:16:22:S�ysza�em od Pana Maizawy, �e jego stary przyjaciel r�wnie� przyje�d�a. 00:16:25:Wi�c wyjd�my po nich. 00:16:49:Jeste� pewien? 00:16:51:Tak... 00:16:52:Jego rany s� rozleg�e, ale� 00:16:54:z pewno�ci� by� pasa�erem Lataj�cej Kociej-�apy. 00:16:57:Jak wiele cia� tak wygl�da? 00:16:59:Jak na razie dziesi��. 00:17:02:Ich cia�a zosta�y porzucone wzd�u� szlaku, w odleg�o�ci wielu kilometr�w. 00:17:08:Panie inspektorze! 00:17:10:Co si� tu do diaska sta�o? 00:17:12:To jest �ci�le tajne, wi�c� 00:17:14:lepiej by� nie wiedzia�. 00:17:25:Wygl�da na to, �e on by� na pok�adzie. 00:17:27:Masz na my�li nie�miertelnego? 00:17:29:Taa�...
asia.respo