Austen Jane - WATSONOWIE.doc

(248 KB) Pobierz

 

Jane Austen

Watsonowie

 

 

Pierwszy zimowy bal w mieście D. w Surrey miał się odbyć we wtorek trzynastegopaździernika, i powszechnie sądzono, że będzie wyjątkowo udany. W zaufaniu przekazywano sobie z rąk do rąk długą listę ziemiańskich rodzin, które zapowiedziały swoje przybycie. Optymiści żywili nawet nadzieję, że pojawią się sami Osborne'owie.

Naturalną koleją rzeczy Watsonowie otrzymali zaproszenie od Edwardsów. Edwardsowie byli dziećmi szczęścia: mieszkali w mieście i trzymali własny kryty powóz. Watsonowie mieszkali natomiast na oddalonej o jakieś trzy mile wsi, byli biedni i obywali się bez zamkniętego pojazdu. Mimo to zimą, gdy urządzano bale, Edwardsowie mieli zwyczaj co miesiąc zapraszać ich do siebie, podejmując obiadem i zatrzymując na noc.

Ponieważ pan Watson, odkąd umarła jego żona, czuł się niezdrów, ktoś musiał nieustannie mu towarzyszyć. A jako że w domu bawiły tym razem tylko dwie córki, z uprzejmości przyjaciół mogła skorzystać tylko jedna.

Panna Emma Watson dopiero ostatnio powróciła na łono rodziny od ciotki, której pieczy ją powierzono w dzieciństwie  miał to być więc jej pierwszy bal. Starsza siostra, której zachwyty nad balami nie osłabły ani trochę, mimo że bywała na nich już od dziesięciu lat, wzięła na siebie miły obowiązek odwiezienia Emmy i jej bagażu starą bryczką do D. Gdy tylko obie usadowiły się w brudnym powozie, panna Watson jęła pouczać i przestrzegać niedoświadczoną siostrę.

Ośmielę się powiedzieć, że będzie to doprawdy wspaniały bal. Zaproszono wielu oficerów, nie opędzisz się więc od tancerzy. Przekonasz się, że służąca pani Edwards chętnie ci we wszystkim pomoże. Gdybyś nie wiedziała, jak się ubrać, radziłabym ci zapytać o zdanie Mary Edwards, ma ona bowiem bardzo dobry gust. Jeśli pan Edwards nie przegra wszystkich pieniędzy w karty, będziesz mogła zostać na balu tak długo, jak tylko zechcesz, inaczej będzie zapewne nalegał na szybki powrót do domu. Mam nadzieję, że dobrze wypadniesz. Nie zdziwiłabym się, gdyby cię uznano za najładniejszą pannę na sali  nade wszystko dlatego, że będziesz kimś nowym. Może nawet Tom Musgrave zwróci na ciebie uwagę? Radziłabym ci jednak w żaden sposób go nie ośmielać. Interesuje się każdą nową dziewczyną, ale to okropny flirciarz, który niczego nie traktuje poważnie.

Chyba kiedyś mi już o nim mówiłaś  odparła Emma.  Kim on jest?

Młodym człowiekiem z dużym majątkiem, całkowicie niezależnym i wyjątkowo sympatycznym, ulubieńcom wszystkich, którzy go znają. Większość tutejszych panien jest albo była w nim zakochana. Sądzę, że jestem jedyną, która uszła z nie złamanym sercem, choć byłam pierwszą, na

jaką zwrócił uwagę, kiedy przyjechał tu sześć lat temu. Traktował mnie doprawdy z wyjątkową atencją. Niektórzy powiadają nawet, że nigdy później nie widzieli już, by okazywał jakiejś dziewczynie aż tyle sympatii, choć przecież zawsze zachowuje się uwodzicielsko.

A jak to się stało, że akurat twoje serce pozostało zimne jak lód?  zapytała Emma z uśmiechem.

Była po temu pewna przyczyna  odrzekła panna Watson pąsowiejąc.  Los nie obszedł się ze mną łaskawie, moja Emmo. Mam nadzieję, że ty będziesz miała więcej szczęścia.

Wybacz mi, siostro, jeśli niechcący sprawiłam ci przykrość.

Kiedy poznałam Toma Musgrave'a  ciągnęła panna Watson, jak gdyby nie usłyszała jej słów  byłam nader mocno zajęta pewnym młodym człowiekiem imieniem Purvis. Był on ukochanym przyjacielem Roberta i spędzał mnóstwo czasu w naszym towarzystwie. Wszyscy sądzili, że skończy się to ślubem.

Wyznaniu temu towarzyszyło głębokie westchnienie, które Emma przyjęła w milczeniu. Po krótkiej przerwie siostra na nowo podjęła swą opowieść:

Zapytasz naturalnie, czemu nie doszło do małżeństwa i jak to się stało, że Purvis poślubił inną kobietę, podczas gdy ja wciąż jestem panną... O to jednak musisz zapytać jego, a nie mnie. Jego albo Penelopę. Tak, Emmo, to ona kryła się za tym wszystkim. Penelopa jest gotowa posunąć się bardzo daleko, jeśli idzie o zdobycie męża. Zaufałam jej, a ona nastawiła mojego ukochanego przeciwko mnie, w nadziei, że zagarnie go dla siebie. Skończyło się na tym, że zaprzestał swoich wizyt i wkrótce ożenił się z kimś innym. Penelopa przyznała się do swego postępku, ja jednak nie umiałam wybaczyć jej zdrady. To, co zrobiła, zburzyło moje szczęście. Nigdy nie pokocham żadnego mężczyzny tak, jak kochałam Purvisa. Nie wydaje mi się więc, by rzeczą właściwą było wymieniać go jednym tchem z Tomem Musgrave'em.

To, co powiedziałaś o Penelopie, jest doprawdy okropne  wyznała Emma.  Czy naprawdę siostra może zrobić coś takiego siostrze? Rywalizacja i zdrada! Pomiędzy siostrami! Będę się bała zwierzyć jej z czegokolwiek. A jeśli wcale nie było tak, jak mówisz?

Może tylko pozory świadczyły przeciwko niej...

Nie znasz Penelopy. Nie ma rzeczy, której by nie zrobiła, żeby wyjść za mąż. I nie waha się mówić o tym wprost. Nie powierzaj jej żadnych swoich tajemnic. Niech mój przykład będzie dla ciebie ostrzeżeniem  nie ufaj jej! Ma na pewno swoje zalety, ale gdy w grę

             

               

 

 

  

 

             

 

 

wchodzą jej własne korzyści, nie wie, co to wierność, honor i skrupuły. Z całego serca życzę jej, żeby dobrze wyszła za mąż, bardziej nawet pragnę tego dla niej niż dla siebie.

Masz rację... Ale, jak wiesz, musimy wyjść za mąż. Jeśli chodzi o mnie, czuję się doskonale jako panna. Gdybym mogła zostać na zawsze młoda, odrobina towarzystwa i miły bal od czasu do czasu wystarczyłyby mi w zupełności. Ale ojciec nie może nam zapewnić godziwego utrzymania, a bardzo źle jest zestarzeć się, będąc biedną i wyśmiewaną. Straciłam Purvisa, to prawda, ale niewielu ludzi przecież poślubia swoją pierwszą miłość. Nie odrzucę oświadczyn mężczyzny tylko dlatego, że nie jest Purvisem. Nigdy jednak nie zdołam całkowicie wybaczyć Penelopie.

"Niż dla siebie..." Tak właśnie przypuszczałam. Serce tak zranione jak twoje nie marzy o

Emma skinęła głową na znak, że się z nią zgadza.

Ona też ma swoje kłopoty  ciągnęła panna Watson.  Gorzko zawiodła się na Tomie Musgrave'ie. Gdy znudziłam mu się ja, zaczął się zalecać właśnie do niej. Penelopa bardzo go lubiła, ale on nigdy nie traktował jej poważnie i po jakimś czasie porzucił ją dla Margaret. Biedna Penelopa była bardzo nieszczęśliwa. Potem próbowała wydać się za mąż w Chichester. Nie wyjawiła nam, za kogo, przypuszczam jednak, że chodziło o starego, bogatego doktora Hardinga, wuja przyjaciółki, którą pojechała odwiedzić. Zadała sobie mnóstwo trudu i poświęciła temu wiele czasu, ale na razie bez rezultatu. Wyjeżdżając kilka dni temu, powiedziała, że wybiera się tam już po raz ostatni. Jak sądzę, nie miałaś pojęcia, jakie to sprawy wzywają ją ciągle do Chichester, ani co takiego skłoniło ją do wyjazdu ze Stanton akurat w chwili, kiedy ty powróciłaś do domu po tak wielu latach.

Rzeczywiście, niczego nie podejrzewałam. Żałowałam tylko, że jej wyjazd do pani Shaw wypadł akurat w najmniej szczęśliwym dla mnie czasie. Miałam nadzieję zastać wszystkie moje siostry w domu, aby móc od razu z każdą z nich się zaprzyjaźnić.

Podejrzewam, że doktor miał atak astmy i Penelopa właśnie z tego względu doń pospieszyła. Shawowie są całkowicie po jej stronie, przynajmniej tak mi się wydaje, bo ona sama nic na ten temat nie mówi. Powtarza tylko, że nie potrzebuje niczyich rad. Jest zdania, poniekąd słusznego, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.

Przykro mi z powodu jej kłopotów  stwierdziła Emma.  Nie podobają mi się jednak jej plany ani poglądy. Martwię się o nią. Ma chyba zbyt męskie i śmiałe usposobienie. Tak uparte dążenie do małżeństwa i narzucanie się mężczyźnie tylko dlatego, że pozwalają na to okoliczności, to rzeczy, które mnie szokują. Nie potrafię tego zrozumieć. Ubóstwo jest wielkim złem, ale dla wykształconej i

             

               

 

 

  

 

             

 

 

wrażliwej kobiety nie powinno... nie może być złem największym! Wolałabym raczej być nauczycielką w szkole (a nie mogę wyobrazić sobie już niczego gorszego) niż poślubić mężczyznę, który mi się nie podoba.

Wolałabym raczej robić wszystko inne niż być nauczycielką w szkole  wzdrygnęła się jej siostra.  W przeciwieństwie do ciebie, byłam w szkole, Emmo, i wiem, jakie życie się tam wiedzie. Podobnie jak tobie, nie podoba mi się myśl o małżeństwie z niesympatycznym mężczyzną, ale sądzę, że mogłabym polubić jakiegoś dobrodusznego człowieka o godziwych dochodach. Ciotka wychowała cię pewnie jednak na osobę znacznie bardziej wybredną.

Wcale nie jestem tego pewna. To, jak zostałam wychowana, musisz wyczytać z mojego zachowania, bo sama nie potrafię tego ocenić. Z czym mam porównać metody ciotki, skoro nigdy nie zetknęłam się z innymi?

Mimo to po wielu rzeczach poznaję, że jesteś bardzo wybredna. Obserwowałam cię od chwili, kiedy przyjechałaś do domu, i obawiam się, że ten powrót nie wróży ci szczęścia. Penelopa będzie z ciebie okropnie drwić.

To na pewno mnie nie uszczęśliwi. Jeśli wszakże mylę się w swoich opiniach, muszę je zmienić. Skoro nie przystają do mojej sytuacji, postaram się ich wyzbyć, wątpię jednak, by były śmieszne. Czy Penelopa lubi żartować?

Tak. Ma zawsze doskonały humor i nigdy nie zważa na to, co mówi.

Margaret jest od niej chyba subtelniejsza, prawda?

Tak. Szczególnie w towarzystwie. Kiedy ktoś znajduje się obok, Margaret jest samą delikatnością i łagodnością. Ale w naszym gronie bywa nieco drażliwa i przewrotna. Biedactwo! Żywi głębokie przekonanie, że Tom Musgrave zakochał się w niej poważniej niż w kimkolwiek innym i cały czas oczekuje jego oświadczyn. Już po raz drugi w ciągu ostatniego roku wyjechała na miesiąc do Roberta i Jane po to, by sprowokować go swoją nieobecnością. Jestem jednak pewna, że się myli i że Tom nie pojedzie za nią do Croydon, tak jak nie uczynił tego w marcu. Tom nigdy się nie ożeni, chyba że mógłby poślubić kogoś naprawdę wyjątkowego. Pannę Osborne na przykład...

Twoja opowieść o Tomie Musgrave'ie sprawiła, że nie mam zbytniej ochoty go poznać, Elżbieto.

Obawiasz się go. I wcale ci się nie dziwię.

             

               

 

 

  

 

             

 

 

Nie, to nie to... Nie lubię go i pogardzam nim.

Nie lubić i pogardzać Tomem Musgrave'em! Nie, to ci się nigdy nie uda. Założę się, że będziesz zachwycona, jeśli zwróci na ciebie uwagę. Mam nadzieję, że z tobą zatańczy. Właściwie jestem pewna, że to uczyni  chyba że Osborne'owie przybędą na bal w zbyt licznym towarzystwie. W takim wypadku nie będzie zwracał już uwagi na nikogo innego.

Hm, wydaje się, że ma wyjątkowo ujmujący sposób bycia!  stwierdziła ironicznie Emma.  Cóż, zobaczymy, czy ja i porywający pan Tom Musgrave przypadniemy sobie do gustu. Sądzę, że rozpoznam go, gdy tylko wejdę do sali balowej. Musi przecież mieć swój urok choć trochę wypisany na twarzy.

Zapewniam cię, że nie znajdziesz go na sali. Wyruszycie na bal wcześnie, żeby pani Edwards mogła zająć dobre miejsce przy kominku, on natomiast pojawia się zawsze bardzo późno. Jeśli zaś Osborne'owie zapowiedzą swój przyjazd, będzie czekał na nich na podjeździe i wejdzie do środka dopiero w ich towarzystwie. Powinnam dziś wieczór czuwać nad tobą, Emmo. Gdyby tylko tata dobrze się czuł! Podałabym mu herbatę, przebrała się raz dwa i James zawiózłby mnie do miasta. Dołączyłabym do ciebie, nim rozpoczęłyby się tańce.

Co takiego? Odważyłabyś się jechać tą bryczką późnym wieczorem?

Naturalnie. Widzisz, mówiłam ci, że jesteś bardzo wybredna. Oto właśnie przykład.

Przez chwilę Emma nie odpowiadała.

Żałuję, Elżbieto  oświadczyła w końcu  że zapowiedziałaś moje przybycie na ten bal. Wolałabym, żebyś to ty się nań udała zamiast mnie. Tobie sprawiłby on o wiele większą przyjemność. Jestem tu obca  nie znam nikogo prócz Edwardsów  wątpię więc, bym się dobrze bawiła. Ty zaś, otoczona znajomymi, byłabyś na pewno zachwycona... Ale przecież nie jest jeszcze za późno na zmianę! Zdawkowe przeprosiny z pewnością Edwardsom wystarczą, szczególnie, że twoje towarzystwo ucieszy ich znacznie bardziej niż moje. Ja sama zaś z przyjemnością wrócę do ojca. I nie bój się: poradzę sobie z tym starym koniskiem w drodze do domu. Jeśli zaś chodzi o twój strój, znajdę jakiś sposób, by ci go przysłać.

Chyba nie sądzisz, najdroższa Emmo  zawołała wzruszona Elżbieta  że przystałabym na coś podobnego? Za nic w świecie! Ale nigdy nie zapomnę ci wspaniałomyślności, z jaką to zaproponowałaś. Musisz mieć zaiste dobre serce. Nigdy nie spotkało mnie nic podobnego! Byłabyś gotowa zrezygnować z balu po to, żebym ja mogła na niego pójść! Wierz mi, Emmo, nie jestem taką egoistką, by się na to zgodzić. Nie! Choć mam od ciebie dziewięć lat więcej, nie odebrałabym ci

             

               

 

 

  

 

             

 

 

możliwości pokazania się w towarzystwie. Jesteś bardzo piękna i byłoby niesprawiedliwe pozbawiać cię tej szansy znalezienia szczęścia, jaką wszystkie otrzymałyśmy. Nie, Emmo, to nie ty pozostaniesz w domu tej zimy. Jestem pewna, że sama mając dziewiętnaście lat, nigdy nie wybaczyłabym komuś, kto uniemożliwiłby mi pójście na bal.

Emma podziękowała jej za te słowa i przez kilka minut obie siostry jechały w milczeniu. Pierwsza przerwała je Elżbieta.

Zwróć uwagę, z kim będzie tańczyć Mary Edwards  poprosiła siostrę.

Postaram się zapamiętać jej partnerów  obiecała Emma  ale nie wiem, czy zdołam. Wiesz przecież, że wszyscy oni będą mi obcy.

Zobacz tylko, czy zatańczy więcej niż raz z kapitanem Hunterem. Mam co do tego poważne obawy. Nie, żeby jej ojciec i matka lubili oficerów, ale jeśli będzie go faworyzować, biedny Sam nie ma już szans. A obiecałam napisać mu słówko o tym, z kim tańczyła.

Czy Sam zaleca się do panny Edwards?

Czyżbyś o tym nie wiedziała?

A skąd mogłam wiedzieć? Jakim sposobem mogłam w Shropshire usłyszeć o tym, co dzieje się w Surrey? Nie sposób zaś poznać takie niuanse podczas rzadkich spotkań, do jakich w ciągu ostatnich czternastu lat miałyśmy okazję.

Mimo to dziwię się, że nigdy nie wspomniałam ci o tym w liście. To prawda, że odkąd wróciłaś do domu, byłam tak zajęta naszym biednym ojcem i wielkim praniem, że nie miałam ani chwili, by ci o czymkolwiek opowiedzieć  ale też zakładałam, że o wszystkim już wiesz. Owszem, Sam jest w pannie Edwards od dwóch lat głęboko zakochany, choć, ku swemu wielkiemu rozczarowaniu, nie zawsze udaje mu się przyjeżdżać na nasze bale. Niestety pan Curtis rzadko może się bez niego obyć. Teraz też czas w Guildford upływa pod znakiem chorób.

Czy sądzisz, że panna Edwards jest naszemu bratu przychylna?

Obawiam się, że nie. Rozumiesz, to jedynaczka, która dostanie w posagu co najmniej dziesięć tysięcy funtów.

Co nie znaczy, że nie może lubić Sama.

Och, nie! Edwardsowie mierzą wyżej. Jej ojciec i matka nigdy by się na to nie zgodzili. Wiesz przecież, że Sam jest tylko lekarzem. Choć czasami wydaje mi się, że ona go lubi. Ale Mary Edwards jest raczej sztywna i nieprzystępna, nie zawsze więc wiem, co myśli.

             

               

 

 

  

 

             

 

 

Skoro Sam nie jest pewien uczuć tej damy, szkoda, że w ogóle zaprzątał sobie nią głowę.

Młodzi mężczyźni muszą sobie kimś zaprzątać głowę  odparła Elżbieta.  I czemuż Sam nie miałby mieć tyle samo szczęścia, co Robert, któremu dostała się nie tylko dobra żona, ale także sześć tysięcy funtów posagu?

Nie wolno oczekiwać, że każdemu z nas z osobna dopisze szczęście  zauważyła Emma.

Szczęście jednego członka rodziny jest szczęściem wszystkich.

Moje z pewnością wcale jeszcze do mnie nie przyszło  odrzekła Elżbieta, ponownie wzdychając na wspomnienie Purvisa.  Jak dotąd prześladował mnie pech. A i tobie niewiele wróżę dobrego, skoro nasza ciotka tak głupio wyszła ponownie za mąż. No cóż, mimo to będziesz miała przynajmniej udany bal. Za następnym zakrętem zobaczymy rogatki, a za żywopłotem widać już kościelną wieżę. Tuż obok jest Biały Jeleń. Nie mogę doczekać się chwili, kiedy się dowiem, co sądzisz o Tomie Musgrave'ie.

Były to ostatnie wypowiedziane przez pannę Watson słowa, siostry minęły bowiem właśnie rogatkę i natychmiast otoczył je zgiełk miasta, który uniemożliwił dalszą konwersację. Stara kobyła człapała ociężale; nie trzeba było nawet dotykać lejców, by obrała właściwy zakręt. Raz się tylko pomyliła, próbując stanąć przed pracownią modystki, ale po chwili ruszyła ku drzwiom Edwardsów. Pan Edwards mieszkał w najlepszym domu przy najlepszej w mieście ulicy i mógł żartować z pana Tomlinsona, bankiera, że jego nowo wybudowana na krańcach miasta rezydencja z zagajnikiem i kolistym podjazdem znajduje się już na wsi. Dom pana Edwardsa był wyższy niż większość budynków w sąsiedztwie i miał po obu stronach drzwi po dwa okna. Okien strzegły węgary i łańcuchy, do drzwi zaś prowadziły kamienne schodki.

Oto jesteśmy na miejscu  powiedziała Elżbieta, kiedy powóz stanął.  Dojechałyśmy szczęśliwie, co  według zegara na rynku  zabrało nam tylko trzydzieści pięć minut. Dla mnie to duże osiągnięcie, choć Penelopa nie uznałaby tego za żaden rekord. Czyż miasto nie jest piękne? Edwardsowie mają, jak widzisz, wspaniały dom i żyją naprawdę na wysokiej stopie. Zapewniam cię, że drzwi otworzy nam człowiek w liberii i z upudrowanymi włosami.

Emma widziała dotąd Edwardsów tylko raz, pewnego ranka w Stanton  poza tym byli jej zupełnie obcy. Choć więc z góry cieszyła się na czekające ją wieczorem rozrywki, czuła się nieco zakłopotana na myśl o wszystkim, co miało je poprzedzać. Rozmowa z Elżbietą także pozostawiła po sobie niemiłe uczucie. Ze względu na własną rodzinę Emma z niechęcią myślała o konieczności zbliżenia się do tak słabo znanych jej ludzi.

 

             

               

 

 

  

 

             

 

 

W zachowaniu pani i panny Edwards również nie było nic, co natychmiast zmieniłoby jej zapatrywania. Matka rodziny, choć bardzo jej przyjazna, zachowywała się niezwykle ceremonialnie i z rezerwą, córka zaś  dystyngowana dwudziestodwuletnia dziewczyna w papilotach  w sposób naturalny przejmowała postawę rodzicielki. Ponieważ Elżbieta musiała pospieszyć z powrotem do domu, Emma wkrótce została z paniami Edwards sam na sam i szybko wyrobiła sobie o nich zdanie, jako że wyjątkowo rozwlekłe uwagi na temat wieczornego balu okazały się jedynymi, którymi w ciągu półgodzinnego oczekiwania na pojawienie się pana domu przerywano milczenie.

Pan Edwards miał, dzięki Bogu, usposobienie milsze od swoich dam. Wróciwszy z przechadzki chętnie opowiadał o wszystkim, co mogło zainteresować domowników.

Przynoszę ci dobrą nowinę, Mary  zwrócił się do córki po wylewnym powitaniu Emmy. Osborne'owie z całą pewnością przybędą na dzisiejszy bal. W Białym Jeleniu zamówiono do Osborne Castle na dziewiątą konie do dwóch powozów.

Bardzo mnie to cieszy  oświadczyła pani Edwards  gdyż ich przybycie pogłębia zaufanie, jakie ludzie z towarzystwa żywią dla naszych przedsięwzięć. Jeśli rozejdzie się wieść, że Osborne'owie byli na pierwszym balu, skłoni to wiele osób do przybycia na drugi. Choć szczerze mówiąc, ci arystokraci wcale nie zasługują na zaproszenie, bo tak naprawdę ani trochę nie zależy im na zabawie  jak zwykle wszak przyjadą bardzo późno, a odjadą jako pierwsi... Ale obecność wielkich ludzi zawsze ma swój urok.

Pan Edwards zrelacjonował nawet najdrobniejsze nowiny zasłyszane podczas porannego spaceru i rodzina jęła rozmawiać z nieco większym ożywieniem. Trwało to do chwili, kiedy  zdaniem pani Edwards  nadszedł czas, by się ubierać, i młode damy poproszono grzecznie, ażeby nie traciły dłużej czasu. Emmie przydzielono wygodny apartament i gdy tylko dobre wychowanie pani Edwards pozwoliło jej zostawić gościa samemu sobie, dziewczyna oddała się miłemu zajęciu szykowania stroju. Dopiero teraz po raz pierwszy odczuła błogą radość na myśl o balu.

Dziewczęta ubierały się razem, dzięki czemu  co było nieuniknione  lepiej się poznały. W ten sposób Emma odkryła, że panna Edwards jest rozsądna, skromna i bezpretensjonalna, oraz że szczerze pragnie być uprzejma. Kiedy więc wróciły do salonu  gdzie pani Edwards siedziała godnie, odziana w nowy kapelusz oraz jedną z dwóch atłasowych sukien, jakie sprawiła sobie na zimę  obie panny zachowywały się już wobec siebie swobodniej i

 

             

               

 

 

  

 

             

 

 

wymieniały naturalniejsze niż dotąd uśmiechy.

Ich stroje poddano natychmiast uważnym oględzinom. Pani Edwards, która uważała się za osobę zbyt staromodną, by aprobować jakąkolwiek nowoczesną ekstrawagancję, choćby nawet bardzo rozpowszechnioną, wyraziła  mimo zachwytu, w jaki wprawił ją widok córki  jedynie zdawkowe uznanie. Pan Edwards, nie mniej zadowolony z wyglądu Mary, z dobroduszną galanterią skomplementował także strój Emmy. Dyskusja nad sukniami poprowadziła ku mniej oficjalnym tematom i panna Edwards nieśmiało zapytała Emmę, czy mówiono jej już kiedyś, że jest bardzo podobna do swego młodszego brata. Emmie zdawało się, że dostrzegła lekki rumieniec, jaki towarzyszył tym słowom. Jeszcze bardziej podejrzany wydał się jej jednak sposób, w jaki pan Edwards podjął ten temat.

Moim zdaniem, nie powiedziałaś pannie Emmie zbyt wielkiego komplementu, Mary  zauważył.  Pan Sam Watson to bardzo miły młodzieniec i bez wątpienia znakomity lekarz, ale jego cera jest zbyt często wystawiana na wszelką niepogodę, tak więc podobieństwo do niego trudno uważać za rzecz pochlebną.

Zmieszana Mary przeprosiła za swój nietakt.

Nie miałam na myśli żadnego wyraźnego podobieństwa, bo trudno porównać ze sobą dwa tak różne typy urody. To mogło być tylko wrażenie, jakie odniosłam, patrząc na twoją twarz, Emmo. Cerę, a nawet rysy, macie rzeczywiście zupełnie inne.

Nie wiem nic o urodzie mojego brata, jako że nie widziałam go od chwili, gdy miał siedem lat. Ale mój ojciec uważa, że jesteśmy do siebie podobni.

Cały pan Watson!  zawołał pan Edwards.  Doprawdy zdumiewasz mnie, panienko. Wierzaj mi, że trudno o mniej do siebie podobne rodzeństwo niż wy. Oczy twojego brata są niebieskie, twoje zaś piwne. No i ma on, w przeciwieństwie do ciebie, podłużną twarz oraz szerokie usta. Moja droga  zwrócił się do żony  czy dostrzegasz tu choćby najmniejsze podobieństwo?duże! Ale do nikogo innego. Nie sądzę, by prócz najstarszej siostry przypominała kogokolwiek z rodziny, i jestem przekonany, że ona i Sam całkowicie się od siebie różnią.

Nic, nawet najmniejszego  odparła pani Edwards.  Panna Emma Watson przypomina mi ogromnie swą najstarszą siostrę, chwilami wygląda też nieco podobnie do panny Penelopy, a raz czy dwa przywiodła mi również na myśl pana Roberta, ale nie spostrzegłam najlżejszego podobieństwa do pana Samuela.

Ja też widzę podobieństwo między nią a panną Watson  zgodził się pan Edwards.  I to

             

               

 

 

  

 

             

 

 

Rozstrzygnąwszy w ten sposób kwestię, wszyscy udali się na kolację.

Pani ojciec, panno Emmo, jest jednym z moich najdawniejszych przyjaciół  powiedział pan Edwards, nalewając gościowi wina, kiedy rodzina zasiadła wokół kominka do deseru.  Musimy wypić toast za jego zdrowie. Proszę mi wierzyć, że niedomagania, które zrobiły zeń inwalidę, napawają mnie wielką troską. Nie znałem nikogo, kto bardziej lubiłby zagrać sobie w towarzystwie w karty. I niewiele osób potrafiło zrobić robra w lepszym stylu. Po tysiąckroć żałuję, że został pozbawiony tej przyjemności. Mamy teraz cichy, mały klub wista i trzy razy w tygodniu spotykamy się w Białym Jeleniu. Jakże pani ojciec by się cieszył, mogąc bywać tam z nami, gdyby pozwalało mu na to zdrowie.

Ośmielę się przyznać panu rację, sir  potwierdziła Emma.

Ja także żałuję z całego serca, że nie może tam przychodzić.

Twój klub byłby odpowiedniejszy dla inwalidy, gdyby spotkania w nim nie przeciągały się do tak późna  orzekła pani Edwards.

Była to rzecz, na którą już od dawna stale narzekała.

Do jakiego "późna"? O czym ty mówisz?  zawołał jej mąż ze szczerym rozbawieniem.

Zawsze jesteśmy w domu przed północą. W Osborne Castle wyśmialiby cię, słysząc, że nazywasz tę porę późną  oni tam o północy wstają dopiero od kolacji.

Nie ma z kogo brać przykładu  odrzekła spokojnie dama.

Osborne'owie nie mogą być dla nas wzorem. Lepiej, żebyście spotykali się codziennie i kończyli grę dwie godziny wcześniej.

Jakkolwiek temat ten podejmowano w rodzinie Edwardsów bardzo często, oboje małżonkowie byli na tyle mądrzy, by nie przeciągać go nad miarę. Teraz też pan Edwards zwrócił się ku innym sprawom. Wystarczająco długo wiódł już bezczynne miejskie życie, by zaczęło go bawić oddawanie się niewinnym plotkom.

Wydaje mi się, panno Emmo  powiedział, pragnąc dowiedzieć się o swym młodym gościu więcej niż słyszał dotąd  że bardzo dobrze pamiętam pani ciotkę. Jestem całkiem pewien, że tańczyłem z nią przed trzydziestu laty w starych salach balowych w Bath, na rok przed moim ślubem. Była bardzo piękną kobietą, ale przypuszczam, że tak jak inni ludzie, zestarzała się nieco od tego czasu. Mam nadzieję, że jest szczęśliwa w swoim drugim małżeństwie?

Również mam taką nadzieję, sir  odparła Emma z lekkim niepokojem.

             

               

 

 

  

 

             

 

 

Pan Turner nie umarł zbyt dawno temu, jak mi się zdaje?

Minęły od tej chwili prawie dwa lata.

Zapomniałem, jak się pani ciotka teraz nazywa?

O'Brien.

Ach, bo to Irlandczyk! Teraz sobie przypominam. I wyjechała, żeby osiąść w Irlandii. Nie dziwię się, że nie chciała pani udać się razem z nią do tego kraju, panno Emmo. Ale rozstanie z panią musiało być dla niej bardzo bolesne! Traktowała panią przecież jak własne dziecko.

Nie okazałam się tak niewdzięczna, sir  odrzekła ze wzruszeniem Emma  bym nie chciała towarzyszyć jej, dokądkolwiek by się udawała. Zresztą nie mnie to nie odpowiadało  to kapitan O'Brien nie chciał, żebym z nimi pojechała.

Kapitan!  prychnęła pani Edwards.  Ten dżentelmen służy wobec tego w armii, czy tak?

Tak, proszę pani.

Oho! Nikt tak nie umie podbić serca damy, czy to młodej, czy starej, jak oficerowie  powiedział pan Edwards.  Nie można oprzeć się szarfie, moja droga.

Mam nadzieję, że jednak można  odparła ponuro pani Edwards, rzucając przelotne spojrzenie córce. Emma także zdążyła zerknąć na nią na tyle szybko, by ujrzeć, że policzki panny Edwards pokrywają się rumieńcem. Przypomniała sobie, co Elżbieta mówiła o kapitanie Hunterze, i zastanawiała się, czy cieszy się on większymi względami Mary niż jej brat.

Starsze wiekiem damy powinny ostrożniej dokonywać wyboru drugiego męża  oświadczył pan Edwards.

Ostrożności czy dyskrecji nie powinno się zalecać wyłącznie starszym damom ani ograniczać ich do drugiego małżeństwa  zauważyła jego żona.  Jest równie potrzebna młodym dziewczętom, wychodzącym za mąż po raz pierwszy.

A nawet jeszcze bardziej  zgodził się z nią mąż  bo młode kobiety prawdopodobnie dłużej będą odczuwać skutki swej decyzji. Jeśli stara dama popełni głupstwo, natura i tak sprawi, że nie będzie z tego powodu cierpieć przez tak wiele lat jak młoda.

Emma otarła dłonią oczy i pani Edwards, widząc ten gest, zmieniła temat na inny, mniej dla wszystkich przykry.

Nie mającym nic do roboty  prócz oczekiwania godziny wyjścia na bal  młodym damom popołudnie dłużyło się niemiłosiernie. I choć panna Edwards skarżyła się na zbyt wczesną porę, o jakiej jej

             

               

 

 

  

 

             

 

 

matka zdecydowała się opuścić dom, wyczekiwano tej godziny z utęsknieniem. Wniesienie o siódmej herbaty przyjęto z niejaką ulgą. Szczęśliwie też państwo Edwardsowie zawsze wypijali dodatkową filiżankę i zjadali dodatkową bułeczkę, jeśli się spodziewali, że do późna zabawią poza domem, tak więc ceremonia przeciągnęła się niemal do chwili wyjścia. Nieco przed ósmą usłyszano przejeżdżający ulicą powóz Tomlinsonów, co zawsze było dla pani Edwards sygnałem, że czas wyruszać. W ciągu kilku minut całe towarzystwo przeniosło się tedy z cichego, ciepłego i przytulnego salonu do zatłoczonego, wypełnionego wrzawą i przeciągami obszernego holu hotelowego.

Pani Edwards, dbając troskliwie o własną suknię, z jeszcze większą troską zadbała o właściwe osłonięcie ramion i gardeł swych młodych podopiecznych. Z tego też powodu od razu poprowadziła je szerokimi schodami na górę, choć nie słychać było jeszcze żadnych odgłosów balu  prócz mile pieszczących uszy pierwszych dźwięków skrzypiec. Panna Edwards, która ośmieliła się z niepokojem dopytywać, czy wiele osób już przyjechało, została przez kelnera poinformowana, że  tak jak się tego spodziewała  "jedynie rodzina pana Tomlinsona jest już na sali". Przechodząc krótką galeryjką, która wiodła ku mieniącej się światłami sali balowej, Edwardsowie natknęli się na młodego człowieka w codziennym ubraniu i długich butach. Stał w drzwiach pokoju wyraźnie czekając, aż się zbliżą.

Ach, pani Edwards, jakże się pani miewa? Witam, panno Edwards!  zawołał swobodnie.  Widzę, że jak zwykle przybywacie na czas. Właśnie zapalono świece.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin