NAUCZYĆ SIĘ MIŁOŚCI.doc

(32 KB) Pobierz
NAUCZYĆ SIĘ MIŁOŚCI

NAUCZYĆ  SIĘ  MIŁOŚCI.

 

Wielu twierdzi, że nasz świat nie umie już mówić o miłości. Nie umie już mówić o miłości, gdyż to uczucie zostało zdewaluowane i również w rodzinie coraz silniejsze są wzajemne nieporozumienia, i Krzywdy oraz porzucanie siebie z błahych powodów. Również najmłodsi są często zakażeni brakiem umiejętności nawiązywania przyjaźni i zachowywania ich. Stara bajka może posłużyć do rozpoczęcia rozmowy o najważniejszych cechach prawdziwej miłości.

 

Słowik cesarza

Zamek cesarza był najwspanialszym zamkiem na świecie. W ogrodzie rosły fantastyczne kwiaty. Mieszkał wśród nich słowik i śpiewał cudownie. Ze wszystkich stron świata przybywali cudzoziemcy do stolicy cesarstwa i wszyscy zachwycali się zamkiem, parkiem, a gdy słyszeli słowika, mówili: „Ten jest jednak największym cudem!". «Kto?», spytał cesarz. "Słowik? nigdy o nim nie słyszałem!

I to w moim parku, w moim ogrodzie miałby istnieć taki ptak?... Chcę, by dzisiaj wieczorem zaśpiewał dla mnie!"/ rozkazał cesarz.

 

Szary ptaszek

Wszyscy dworzanie z pośpiechem szukali słowika. Znalazła go mała pomywaczka.

"Oto on!", zawołała dziewczynka. "Posłuchajcie, posłuchajcie! Tam siedzi!". I wskazała na małego, szarego ptaszka, siedzącego wśród gałęzi. W pałacu trwały wielkie przygotowania. W salonie, gdzie siedział cesarz, umieszczono złoty postument, na którym miał spocząć słowik. Zgromadził się cały dwór, a małej pomywaczce pozwolono stanąć za drzwiami, gdyż uzyskała tytuł pomywaczki dworskiej. Wszyscy ubrani byli w najlepsze stroje i wszyscy patrzyli na maleńkiego, szarego ptaszka. Słowik śpiewał tak cudnie, że cesarz miał łzy w oczach. Spłynęły mu po policzkach i wówczas słowik zaśpiewał jeszcze piękniej, wprost do serca. Cesarz był tak bardzo zadowolony, że udzielił mu prawa noszenia na szyjce złotego pantofla królewskiego. Ptaszek podziękował za wyróżnienie, ale nie chciał przyjąć daru. Był wystarczająco wynagrodzony i stwierdził: "Widziałem łzy w oczach cesarza, a to dla mnie więcej znaczy niż jakikolwiek skarb. Łzy

cesarza mają cudowną moc!". I znów zaczął śpiewać swym miłym głosikiem.

Cesarz nakazał, by na stałe pozostał w zamku. Zrobiono mu klatkę i pozwolono wychodzić na spacer dwa razy w ciągu dnia i raz w nocy. Dano mu 12 lokajów do ochrony i każdy z nich trzymał jedwabną wstążkę, uwiązaną do nóżki ptaszka.

 

Maszyna usiana diamentami

Pewnego dnia dotarła do cesarza wielka paczka. Był na niej napis "Słowik".

"To będzie z pewnością książka o naszym słynnym słowiku" - powiedział cesarz. Ale to nie była książka, a mała zabawka zamknięta w pudełku. Mechaniczny słowik, który miał być podobny do żywego, ale cały był pokryty diamentami, rubinami i szafirami. Gdy się go nakręciło, zaczynał śpiewać jedną z melodii śpiewanych przez prawdziwego słowika. Równocześnie poruszał ogonkiem, a złoto i srebro wówczas błyszczało. "Wspaniały!", wykrzyknęli wszyscy i ten, kto przyniósł sztucznego ptaszka otrzymał tytuł cesarskiego dostawcy słowików. "Teraz każemy im śpiewać razem. Co to będzie za duet!". I oto musieli śpiewać razem, ale efekt nie był najlepszy, gdyż biedny słowik śpiewał na swój sposób, a ten mechaniczny uzależniony był od specjalnych cylindrów dźwiękowych.

"On nie jest winien", powiedział nadworny muzyk, "nigdy się nie spóźnia i postępuje zgodnie z moimi instrukcjami". Tak więc mechaniczny słowik musiał śpiewać sam. Osiągnął sukces podobny do tego, jaki osiągnął prawdziwy słowik, a poza tym był o wiele ładniejszy: błyszczał tak, jak błyszczą bransolety i broszki.

Śpiewał 55 razy tę samą melodię, nigdy nie męcząc się. Ludzie chętnie słuchaliby go nawet i 54-ty raz, ale cesarz nakazał trochę pośpiewać prawdziwemu słowikowi. Ale gdzie się on skrył? Nikt nie zauważył, że wyfrunął przez otwarte okno do zielonego lasu. "W każdym razie pozostał nam ten lepszy słowik", stwierdzono zgodnie.

 

Choroba cesarza

Prawdziwy słowik za ucieczkę został skazany na wygnanie z terytorium cesarstwa. Ptaszek mechaniczny spoczywał na jedwabnej poduszce blisko łóżka cesarza, ze wszystkimi darami, jakie otrzymał: ze złotem, szlachetnymi kamieniami, mając tytuł "cesarskiego śpiewaka u wezgłowia cesarza". Minął tak rok i cesarz, cały dwór i wszyscy Chińczycy znali na pamięć pieśń mechanicznego ptaka.

Pewnego wieczoru, gdy cesarz leżąc na łożu słuchał śpiewu, we wnętrzu mechanicznego ptaka coś zatrzeszczało. Trrrrr, wszystkie kółka kręciły się z zawrotną prędkością i nagle muzyka urwała się. Cesarz wyskoczył z łóżka, zawołał swego osobistego lekarza, ale cóż on mógł zrobić? I tak oto cesarz rozchorował się z żalu i w całym państwie zapanował smutek, gdyż wszyscy byli przywiązani do cesarza. Zziębnięty i blady cesarz leżał na swym wielkim, wspaniałym łożu i wszyscy dworzanie sądzili, że umiera. Już przygotowywali się, by powitać nowego cesarza. Przez otwarte okno widać było księżyc, który oświetlał chorego cesarza i mechanicznego ptaka. "Śpiewaj! Śpiewaj!"- zawołał umierający cesarz. "Zaśpiewaj, ptaszku złoty. Dałem ci przecież złoto i kosztowności, zawiesiłem ci na szyi mój złoty pantofel, śpiewaj, śpiewaj!". Ale ptak milczał. Nikt nie potrafił go nakręcić, a sam nie umiał zaśpiewać.

 

 

Powrót

Nagle przez okno dal się słyszeć cudowny śpiew. Był to mały, żywy słowik, który śpiewał, siedząc na gałęzi. Słyszał o śmiertelnej chorobie cesarza przyleciał, by przynieść mu śpiew pocieszenia i nadziei. Kiedy słowik śpiewał, krew zaczęła silniej pulsować w słabym ciele cesarza. "Dzięki, dzięki", wyszeptał cesarz. "Kazałem cię wygnać z mojego cesarstwa, a ty swym śpiewem wypędziłeś z me-

go łoża straszne wizje i wydarłeś śmierć z serca. Jak mogę ci się odwdzięczyć?".

"Już mnie wynagrodziłeś", odpowiedział słowik. "Widziałem łzy w twoich oczach, gdy zaśpiewałem po raz pierwszy. nigdy tego nie zapomnę. To te klejnoty uradowały śpiewaka. Teraz zaśnij, jeśli chcesz odzyskać zdrowie i siły. Będę śpiewał dla ciebie". I znów dały się słyszeć jego trele, a chory zasnął. A jego

sen był dobry i przywracający siły. Słońce wpadało przez okno, gdy cesarz się obudził, pełen sił i zdrowia. Żaden z jego dworzan jeszcze nie wrócił, gdyż

wszyscy sądzili, że umarł. A słowik ciągle jeszcze śpiewał. "Będziesz musiał być zawsze ze mną", powiedział cesarz. "Będziesz śpiewał tylko wtedy, gdy będziesz miał ochotę. Rozbiję na kawałki mechanicznego ptaka". "Nie rób tego", poprosił słowik. "Dał ci wszystko, co mógł. Zatrzymaj go, ja nie mogę zamieszkać w zamku, ale pozwól mi przychodzić wtedy, gdy zechcę. Wtedy usiądę na

tej gałęzi blisko okna i będę śpiewał dla ciebie, aby napełnić cię radością i ułatwić ci myślenie. Będę ci śpiewać o tych, którzy są szczęśliwi i o tych, którzy cierpią, o dobru i złu, które są wokół ciebie, ale ukrywają się przed tobą". Słowik odfrunął.

Tymczasem służący weszli, by zobaczyć zmarłego cesarza. Trzeba było zobaczyć ich miny, gdy cesarz powiedział do nich: "Dzień dobry!".

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin