LUDZIE POKOJU.doc

(32 KB) Pobierz
LUDZIE POKOJU

LUDZIE POKOJU.

 

Dla dzieci mówienie o pokoju może oznaczać coś bardzo nieokreślonego i dalekiego, trochę akademickiego, co dotyczy dalekich krajów znanych Jedynie ze środków masowego przekazu. A tymczasem powinno dotyczyć pewnych

podstawowych postaw codziennych.

 

Pies w lustrze

Wędrując tu i tam, wielki pies dotarł do pokoju, w którym wszystkie ściany pokryte byty wielkimi lustrami. Nagle znalazł się otoczony wielu psami. Zaczął szczerzyć zęby i warczeć. Wszystkie psy w lustrach naturalnie zrobiły to samo, pokazując groźne kły. Pies zaczął obracać się z zawrotną szybkością wokół siebie, chcąc obronić się przed tą zgrają - wreszcie ujadając wściekle - rzucił się na jednego z domniemanych napastników. Padł na ziemię zemdlony i pokrwawiony w wyniku okropnego zderzenia z lustrem. Gdyby choć raz przyjaźnie pomachał ogonem, wszystkie psy z luster uczyniłyby to samo. I nastąpiłoby radosne spotkanie.

 

Oręż owcy

Owca, gdy tylko została stworzona, uznała, że jest najsłabszym zwierzęciem. Żyła w nieustannym strachu, że zostanie zaatakowana przez inne zwierzęta, silniejsze i bardziej agresywne. Nie wiedziała zupełnie, jak ma się bronić. Powróciła do Stwórcy i opowiedziała Mu o swych obawach. "Chcesz pewnie otrzymać jakąś obronę?"- spytał serdecznie Bóg. «0 tak!». „A co byś powiedziała na parę ostrych

kłów?". Owieczka potrząsnęła głową. „Jak mogłabym skubać delikatną trawę? A poza tym wyglądałabym na chuligana". "Może chcesz mieć silne pazury?".

„0 nie! Może przyszłaby mi ochota posłużyć się nimi niewłaściwie...". "Mogłabyś bronić się trucizną, zawartą w ślinie", cierpliwie proponował Bóg. "Nie ma mowy! Znienawidzono by mnie i odrzucono jak węża". "A co powiesz na dwa silne rogi?".

„0 nie! Kto by mnie chciał uściskać?". „Ale żeby obronić się, musisz posiadać coś, co wyrządza szkodę temu, kto ciebie zaatakuje...". "Mam wyrządzić komuś krzywdę? Nie, nie, nie chcę. Raczej pozostanę taka, jaka jestem...".

"Zgoda", powiedział Stwórca. "Dam ci trzy oręża, dzięki którym będziesz szczęśliwa. Daję ci: łagodność, pokorę i cierpliwość".

 

Zakład pomiędzy Wiatrem i Słońcem

Wiatr i Słońce dyskutowały żywo nad tym, kto z nich jest silniejszy. Postanowiły, że zwycięzcą będzie ten, komu uda się zdjąć ubranie wędrowcowi, który właśnie przechodził. Rozpoczął Wiatr: wziął rozbieg i zaczął dmuchać ze straszną siłą.

Ale im bardziej dmuchał, tym bardziej wędrowiec otulał się. Co więcej, gdy podmuch wiatru stał się mroźny, mężczyzna włożył na siebie drugi płaszcz.

Wyczerpany Wiatr przekazał wędrowca Słońcu, które zaczęło ogrzewać powietrze. Gdy człowiek zdjął dodatkowy płaszcz. Słońce zaczęło grzać coraz silniej. Wędrowiec, nie mogąc znieść tego upału, zdjął z siebie wszystko i wskoczył do rzeki, by wykąpać się.

 

Rachunek

Pewnego wieczoru, podczas gdy matka przygotowywała kolację, jedenastoletni syn wszedł do kuchni trzymając kartkę w ręku. Z miną dziwnie oficjalną dziecko wręczyło kartkę matce. Ta otarła sobie ręce fartuchem i przeczytała, co następuje:

„Za oczyszczenie z zielska ścieżki: 5000 lirów.

Za sprzątnięcie mojego pokoju: 10000 lirów.

Za kupienie mleka: 1000 lirów.

Za pilnowanie siostrzyczki (5 popołudnia): 15000 lirów.

Za dwa stopnie "bardzo dobre": 10000 lirów.

Za wynoszenie śmieci co wieczór: 7000 lirów.

W sumie: 48 000 lirów.

Matka spojrzała czule na syna. Jej pamięć zapełniły wspomnienia. Wzięła długopis i na odwrotnej stronie kartki napisała:

"Za noszenie ciebie w łonie przez 9 miesięcy: O lirów.

Za wszystkie noce spędzone przy tobie, gdy byłeś chory: O lirów.

Za wszystkie te chwile, w których towarzyszyłam ci, gdy byłeś smutny: O lirów.

Za osuszanie twoich łez: O lirów.

Za wszystkie śniadania, obiady i kolacje, które ci przygotowałam: O lirów.

Za życie, które daję ci codziennie: O lirów.

W sumie: O lirów.

Po napisaniu tego mamusia, uśmiechając się podała kartkę synowi. Gdy chłopiec skończył czytać, co mamusia napisała, dwie wielkie łzy pojawiły się w jego oczach. Na stronie, na której znajdował się przez niego wystawiony rachunek napisał: "Zapłacono". Potem rzucił się matce na szyję

i mocno ucałował.

 

Kruki

Fruwając pomiędzy domami w poszukiwaniu pożywienia, kruk znalazł ładny kawałek mięsa w pojemniku na śmieci, należącym do restauracji. Złapał mięso dziobem i wzbił się w powietrze, chcąc poszukać sobie spokojnego kąta i tam

się posilić. Dziesiątki kruków, głośno kracząc, spadło na niego, chcąc wyrwać mu zdobycz. Uderzały go dziobami i pazurami. Nastąpił nieopisany zgiełk.

Ale kruk nie uczestniczył w nim. Otworzył dziób i porzucił kawałek mięsa żarłocznym towarzyszom. Potem wzniósł się w górę i powiedział: "Teraz wreszcie całe niebo należy do mnie!".

Dwa bloki lodu

Były kiedyś dwa bloki lodu. Powstały w czasie długiej zimy i patrzyły na siebie z ostentacyjną obojętnością. Naturalnie ich stosunki cechował pewien chłód. Jakiś "dzień dobry", czasami "dobry wieczór", ale nic poza tym. Nie potrafiły,

jak to się mówi, "przełamać lodów". Były szare i smutne. Każdy z nich myślał, o drugim: "Mógłby wyjść mi naprzeciw!". Ale bloki lodu same nie mogą się poruszać. Każdy z nich myślał: "Jeśli on zrobi krok w moim kierunku, ja

uczynię podobnie". Ale nic się nie działo i każdy blok coraz bardziej zamykał

się w sobie. Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzało powietrze, jeden z bloków zauważył, że stopił się trochę, stając się przezroczystym strumyczkiem wody. Poczuł się inaczej, nie był już tym samym blokiem lodu. Również drugi blok stwierdził to samo. Codziennie z bloków spływały teraz dwa strumyki, które potem łączyły się, tworząc czyste jeziorko, w którym odbijało się niebo. Dwa bloki lodu czuły jeszcze swe zimno, ale też swą kruchość, dobrą wolę i niepewność. Odkryły, że są utworzone podobnie i że w rzeczywistości potrzebują siebie. Nadeszły dzieci i na wody jeziorka spłynęły plastikowe łódeczki. Wietrzyk popychał łódki, a dzieci śmiały się szczęśliwe. W tym ich szczęściu odbijały się dwa bloki lodu, które odnalazły swe serce.

 

Dwie kózki

Pewnego dnia na wąskiej kładce, która przerzucona była nad rwącym i głębokim potokiem, spotkały się łepek w łepek dwie kózki, idące z przeciwległych brzegów. Obydwie chciały przejść przez mostek.

„Usuń się", zawołała pierwsza. "Zwariowałaś?", burknęła druga.

„To ja pierwsza weszłam na mostek!". „To już jest największa bzdura! Czy nie widzisz, że ja jestem starsza od ciebie? Ustąp mi miejsca!". "Jeśli o to chodzi, to ja jestem o wiele silniejsza!". Żadna nie chciała ustąpić. Nadal obrażały siebie i to w sposób coraz bardziej agresywny. Dotknęły się różkami i wtedy rozpętała się walka. Dwie kózki wpierw cofnęły się o kilka kroków, a potem z rozpędem uderzyły w siebie. Przy trzecim gwałtownym starciu, obie kózki straciły równowagę i spadły do pieniącego się, rwącego wody strumienia.

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin