DOCENIANIE.doc

(29 KB) Pobierz
DOCENIANIE

DOCENIANIE.

 

Istnieje słówko, które może uszczęśliwić każdego. Składa się z dwóch sylab, a potrafi napełnić odwagą i podwoić siły tego, do kogo jest skierowane. A należy do słów, które słyszy się bardzo rzadko. Tym słowem jest: brawo! Istnieją osoby, które nie potrafią go wymówić, a co dziwniejsze - właśnie wobec osób najbliższych i najbardziej kochanych. Mężowie i żony, rodzice i dzieci, nauczyciele i uczniowie

powinni wzajemnie doceniać się, uszanować postępy innych, dostrzegać dobrą wolę i dodawać odwagi. A tymczasem często brak autentycznego doceniania pracy innych ludzi. Przeciwieństwem doceniania jest pogarda, najpoważniejsza choroba w stosunkach ludzkich. Poniższe opowiadanie, prawie że humorystyczne, wywodzi

się ze starej bajki. Uczy doceniania ciężkiej pracy innych i przekonania, że wszyscy jesteśmy równie ważni w budowaniu piękniejszego i szczęśliwszego świata.

 

Mąż i zrzęda

Żył kiedyś mężczyzna mrukliwy i nieuprzejmy, który co wieczór krytykował w irytujący sposób swoją żonę. Nim zdążył zamknąć drzwi, zaczynał litanię utyskiwań; podobny był do garnka z wrzącą wodą. Był przeświadczony, że praca żony jest najprostsza w świecie, gdy tymczasem dla niego zostawiono trudy i ciężary nie do zniesienia. Czym bowiem w sumie były te najprostsze i najlżejsze prace domowe? Pewnego wieczoru, w czasie zbiorów siana mąż wrócił do

domu i zaczął denerwować się, że kolacja nie jest podana, że dziecko płacze i że krowa nie została doprowadzona do obory. „Ja ciężko pracuję przez cały dzień", zrzędził, „a ty masz jedynie troszczyć się o dom. Chciałbym i ja mieć pracę tak

lekką jak twoja. Zapewniam cię, że wieczerza byłaby zawsze na czas".

"Kochany mój, nie gniewaj się tak bardzo", powiedziała żona. „Jutro zamienimy się pracami. Ja pójdę na pole zbierać siano, a ty zajmiesz się sprawami domowymi". Mąż był pewien, że uda mu się doskonale wszystko załatwić.

"Zrobię sobie wakacje", powiedział. "Wszystkie twoje prace załatwię w ciągu godziny lub dwóch, a potem pośpię sobie przez resztę popołudnia.

 

Koza, świnia i koszule

Następnego dnia wczesnym rankiem kobieta udała się na łąkę razem z innymi wieśniakami. Mąż został w domu, by wykonać prace domowe. Najpierw zrobił pranie, potem zaczął robić masło. Po chwili przypomniał sobie, że musi powiesić bieliznę, wyszedł więc na podwórze i gdy powieszał koszule, zauważył, że

prosiak wszedł do kuchni. Pobiegł więc do domu, by uratować masło. Ale gdy wszedł, zauważył, że prosiak przewrócił naczynie i tarza się po podłodze w rozlanej śmietanie. Mężczyzna tak się zezłościł, że zapomniał o swoich koszu-

lach rozwieszonych na sznurze i gonił zwierzę z wielkim pośpiechem.

Wreszcie złapał prosiaka, który był tak śliski od śmietany, że znów mu uciekł. Chłop wybiegł na podwórze, chcąc złapać prosiaka. Wówczas zauważył, że koza żuje jego koszulę, która spadła na ziemię. Odpędził ją, zamknął prosiaka

i wreszcie zabrał się do ratowania koszul. Powrócił do domu, znalazł śmietanę i zaczął wyrabiać masło. Po chwili przypomniał sobie, że nie wypuścił jeszcze krowy z obory i że nie dał jej wody ani strawy, choć słońce było już wysoko.

 

Krowa na dachu

Było jednak już zbyt późno, by zaprowadzić ją na pastwisko. Postanowił więc wyprowadzić ją na dach, który – jak to jest w zwyczaju na północy - pokryty był trawą. Dom wznosił się tuż przy stromym zboczu, pomyślał więc, że umieści deskę pomiędzy zboczem a dachem i krowa będzie mogła przez nią przejść.

Nie mógł jednak zostawić w domu maślnicy, gdyż dziecko bawiło się na podłodze.

„Jeśli zostawię ją tutaj, dziecko ją przewróci". Przytwierdził ją sobie na plecach i wyszedł. Przed wyprowadzeniem krowy na dach uznał, że trzeba ją napoić. Wziął

więc wiadro, aby napełnić je wodą. Gdy jednak pochylił się nad studnią, śmietana z maślnicy wylała się na jego ramiona, a potem spłynęła do studni. Zbliżała się godzina wieczerzy, a on nie zrobił ani krztyny masła. Gdy wyprowadzał krowę na dach, uznał, że lepiej będzie ugotować zupę. Napełnił garnek wodą i umieścił go na ogniu. Potem bojąc się, że krowa może spaść z dachu, wdrapał się na dom, by

ją przywiązać. Sznurem obwiązał szyję krowy. Jeden koniec sznura spuścił przez komin do izby. Potem powrócił do domu i przywiązał sobie koniec sznura do ręki.

Musiał spieszyć się, gdyż woda już się gotowała, a on miał jeszcze zemleć owies.

Zabrał się do tej pracy, ale nagle krowa spadła z dachu i pociągnęła sznur przywiązany do ręki mężczyzny. Został wciągnięty przez komin i utkwił w nim w bardzo niewygodnej pozycji. Nogi wisiały nad garnkiem z wodą, a krowa była zawieszona pomiędzy dachem a ziemią, nie mogąc ani zejść na ziemię, ani wejść na dach.

 

"Wszystko odwołuję!"

Tymczasem żona, która pracowała na łące, czekała długo na sygnał z domu, że kolacja gotowa. W końcu nie mogąc się doczekać, powróciła do domu.

Gdy dotarła na podwórze i zobaczyła krowę zawieszoną na sznurze pobiegła, by sierpem przeciąć sznur. Gdy to zrobiła, mąż spadł z komina wprost do garnka z zupą.

„Witaj” - powiedział mąż do żony, gdy ta wyciągnęła go z garnka. „Muszę ci powiedzieć, że odwołuję wszystko, co powiedziałem o twej pracy". Przeprosił ją i ucałował. Od tego dnia już więcej się nie skarżył.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin