Charles de Gaulle - Tom 1 - Jan Gerhard.txt

(790 KB) Pobierz
Jan Gerhard

CHARLES DE GAULLE
Tom pierwszy

Ksi��ka i Wiedza 1972
Projekt ok�adki
i opracowanie graficzne
JERZY K�PKIEWICZ
Redaktorzy
HENRYKA BIELICKA WILHELM MENSZ
Od autora
Tak wi�c wr�ci�em raz jeszcze do tego tematu. Do genera�a de Gaulle'a.
Wydana ongi� moja ksi��ka �Czas genera�a" obejmowa�a okres 1958�1964, czyli 
6 lat V Republiki. Jednak�e nigdy nie uwa�a�em tamtej pracy za zako�czon�. Da�em 
temu zreszt� wyraz zamykaj�c j� wtedy, w listopadzie 1964 r., zdaniem: �Do przysz�o�ci 
dopiero nale�y sakramentalne s�owo, kt�re zamyka tylko t� ksi��k�: koniec". Obecnie 
przysz�o�� je wypowiedzia�a. Charles de Gaulle nie �yje. Mo�na przyst�pi� do bilansu tej 
niezwyk�ej postaci.
Zacz��em si� do tego przygotowywa� ju� u progu 1965 r., to znaczy nazajutrz 
po ukazaniu si� drugiego wydania �Czasu genera�a". Moje postanowienie zapad�o. 
Zdecydowa�em si� napisa� ksi��k�, szerzej i g��biej ujmuj�c� problem. W kwietniu 
1969 r., gdy de Gaulle zrezygnowa� z prezydentury, mia�em ju� za sob� cztery lata 
systematycznego gromadzenia dokumentacji, notatek i bibliografii. Natychmiast 
zabra�em si� do pisania. W listopadzie 1970 r. Charles de Gaulle zmar�. Wtedy jeszcze 
raz rozszerzy�em cel. Podj��em pr�b� rozwa�enia ca�ego �ycia genera�a, 
ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem tego, co nazwa�em jego wizjami politycznymi, owego 
szczeg�lnego sposobu patrzenia w przysz�o��, widzenia spraw, jakie si� jeszcze wcale 
przed �wiatem nie wy�oni�y. Wydaje mi si�, �e de Gaulle to w�a�ciwie jeden z kluczy 
do rozszyfrowania epoki historycznej, spraw tak rozleg�ych, �e wykraczaj� daleko poza 
granice Francji, do rozszyfrowania naszego czasu, jego meandr�w, obyczajowo�ci, 
zmaga�, filozofii, wierze�, zap�d�w, ambicji i psychologii. Staram si� w ten w�a�nie 
spos�b uj�� temat, w kt�rego centrum jest zmienna, pasjonuj�ca Francja i zadziwiaj�co 
kontrowersyjna, wymykaj�ca si� cz�stokro� ocenie posta� Charlesa de Gaulle'a.
Widzia�em go niejednokrotnie z bliska i jeszcze cz�ciej s�ysza�em. Po raz 
pierwszy sta�o si� to w pami�tny dzie� 18 czerwca 1940 r., gdy radiotelegrafi�ci 1 dywizji 
grenadier�w polskich armii Sikorskiego, w kt�rej s�u�y�em, odebrali na froncie 
lotary�skim apel ca�kiem nie znanego nam genera�a. Nie potrafili nawet prawid�owo 
powt�rzy� jego nazwiska. S�owa wzywaj�ce do oporu i walki wtedy, gdy Francja 
kapitulowa�a, utkwi�y nam jednak w pami�ci. W latach 1941�1944 by�em z kolei 
cz�onkiem francuskiego ruchu oporu. Wiadomo, czym by�o wtedy nazwisko de Gaulle'a 
w okupowanym kraju. Ujrza�em go w 1944 r., w sierpniu, tym razem b�d�c ju� 
w szeregach regularnej armii, na zlewanych deszczem ulicach Pary�a. Potem a� 
do listopada 1945 r. jako oficer w polskich jednostkach 1 armii francuskiej marsza�ka de 
Lattre'a de Tassigny'ego obserwowa�em z daleka posuni�cia rz�dowe genera�a-
premiera. W 1957 r., gdy po wielu latach zn�w znalaz�em si� we Francji, i w 1958 r. 
mia�em okazj� przyjrzenia si� powstawaniu V Republiki i powrotowi de Gaulle'a 
do w�adzy. W latach 1959�1963 by�em paryskim korespondentem Polskiej Agencji 
Prasowej, co pozwala�o mi na asystowanie przy wszystkich wi�kszych wydarzeniach, 
obecno�� na konferencjach prasowych genera�a i innych przedsi�wzi�ciach, ��cznie 
z rokowaniami algiersko-francuskimi w Genewie i Evian. Odby�em tak�e trzykrotnie 
kr�tkie wypady do Algierii. Potem zjawia�em si� ju� we Francji tylko dorywczo, ale nigdy 
nie przestawa�em si� interesowa� rz�dami genera�a i jego osob�. Mog� �mia�o 
stwierdzi�, �e zawsze mnie fascynowa�, cho� tylu rzeczy nie potrafi�em w tej postaci 
zaakceptowa�. W dziedzinie eseistyki politycznej, kt�r� si� od czasu do czasu zajmuj�, 
de Gaulle sta� si� dla mnie g��wnym bohaterem. Przywi�za�em si� do niego. Staram si� 
przekaza� to w tej ksi��ce. Przede wszystkim jednak usi�uj� zanalizowa� zjawisko 
gaullizmu tak zwi�zane z osob� genera�a, �e stanowi absolutn� i nieroz��czn�, moim 
zdaniem, jedno�� z jego �yciem. Stosuj� przy tym metod� chronologii wydarze�, 
poniewa� przekonany jestem, �e tylko w ten spos�b mo�na uzyska� najbardziej zbli�ony 
do prawdy obraz ewolucji wydarze� i portret de Gaulle'a jako m�a stanu. Wiem ju� 
bowiem od dawna, �e nie mo�e by� mowy ani o jakim� linearnym post�pie i rozwoju 
w dzia�aniu czy my�leniu genera�a, ani o systematycznym poszufladkowaniu jego akcji.
De Gaulle nie unosi si� nad naszym czasem, lecz do niego nale�y; jest m�em 
stanu naszej epoki, zwi�zanym z jej zasadami, uwarunkowaniami, moralno�ci�, 
my�leniem, z jej uk�adami politycznymi i podzia�ami. I to chyba jest najciekawsze. 
Obserwuj�c de Gaulle'a, spostrzega si� kontrowersyjny wizerunek Europy i po cz�ci 
�wiata, ale z punktu umiejscowionego na Zachodzie, w szukaj�cym w�asnej drogi 
Pary�u.
Jest i �ycie bohatera tej ksi��ki. �ycie stanowi�ce ci�g�y wy�cig ze wskaz�wkami 
zegara. Wy�cig dramatyczny: de Gaulle zacz�� go przecie� w 1940 r., gdy mia� ju� 50 
lat. Podci�to go w 1946 r. i odsuni�to na 12 lat! W 1958 r., w wieku 68 lat, wznawia b�j, 
kt�ry toczy do 1969 r., kiedy to odchodzi, maj�c prawie 79 lat, na 18 miesi�cy przed 
�mierci�. Czy du�o jest w historii postaci o takiej skali napi�cia dramaturgicznego?
Jednoznacznie negatywne czy � na odwr�t � panegiryczne przedstawianie 
ka�dego m�a stanu, a wi�c i de Gaulle'a, pomniejsza�oby omawian� posta�. Pisanie 
o tym cz�owieku jest wobec jego sta�ych i powtarzaj�cych si� przerzut�w od jednej 
skrajno�ci do drugiej ogromnie trudne. Niejednokrotnie by�em zmuszony do modyfikacji 
moich dawnych pogl�d�w. Genera� przedstawiany w 1964 r. i genera� analizowany 
w 1971 r., ju� po �mierci, to dwa, w wielu punktach r�ne obrazy. R�ne tym bardziej, 
�e rok 1964 by� akurat zwrotnym momentem w polityce gaullizmu. Poza tym tej z�o�onej 
postaci i problematyki nie da si� po prostu traktowa� fragmentarycznie bez ryzyka 
pope�nienia rozmaitych, irytuj�cych nieraz omy�ek. Ciesz� si�, �e pisz�c t� ksi��k� 
mog�em skorygowa� samego siebie sprzed siedmiu lat. Dotyczy to zw�aszcza drugiego 
tomu, w kt�rym czytelnicy �Czasu genera�a" odnajd� mocno skr�con� i zmodyfikowan� 
cz�� dawnego tekstu, znacznie uzupe�nionego i doprowadzonego do zgonu de 
Gaulle'a, tj. do listopada 1970 r.
My�l�, �e ksi��ka ta przyczyni si� do poznania nie tylko wielkiej postaci jej 
bohatera, lecz tak�e w jakiej� mierze do pog��bienia znajomo�ci historii politycznej 
naszego kontynentu, tego � jak mawia� de Gaulle � �od Atlantyku do Uralu". Wizje 
genera�a nale��, pami�tajmy, do przysz�o�ci. Kto mo�e wiedzie�, jaka b�dzie jej 
sentencja?
JAN GERHARD
Warszawa, w sierpniu 1971 r.
Czas przeczu�: 1890 -1919
I
�Ludzie chc�, by historia
by�a do nich podobna,
wzgl�dnie �eby by�a podobna
przynajmniej do ich sn�w.
Na szcz�cie zdarza im si�
czasem, �e maj� wielkie sny".
CHARLES DE GAULLE
Cz�owiek, kt�ry si� rodzi, niczego nie wybiera. Ani chromosom�w, ani sytuacji 
og�lnej, ani �rodowiska rodzinnego. A przecie� wszystko to sk�ada si� na jego 
osobowo�� i b�dzie go kszta�towa�o. Nie ma jednak nic do powiedzenia. Dostaje takie 
warunki, jakie dostaje, i musi je przyj��. Jego spraw� jest to, co z nimi zrobi. To ju� 
zale�y wy��cznie od niego.
Pisz� te s�owa w sto lat po jednym z najwi�kszych upokorze�, jakie prze�y�a 
ojczyzna de Gaulle'a. Sto lat! Ogromny szmat czasu. De Gaulle przyszed� na �wiat 
nieomal nazajutrz po tamtych wydarzeniach, w mglist�, deszczow� sobot� 22 listopada 
1890 r., w Lilie, hojnie wyposa�ony w imiona Charles-Andr�-Marie-Joseph. Wydarzenia 
te by�y t�em jego dzieci�stwa. G��wnym w�tkiem ojcowskich opowiada�, tematem 
wspomnie�, kt�re snuli go�cie rodzicielskiego domu, motywem przewodnim prasy 
i znacznej cz�ci literatury. Jak mo�na by�o tak przegra� wojn� z Prusakami? Straci� 
armi�, pozycj� pierwszej pot�gi �wiata, odtworzon� z najwi�kszym mozo�em po ha�bie 
1815 r., odda� nieprzyjacielowi Alzacj� i Lotaryngi�, zap�aci� 5 miliard�w kontrybucji, 
wpu�ci� tych w pikielhaubach do Pary�a i � jakby dla makabrycznego ukoronowania 
tego wszystkiego � stoczy� do ko�ca bratob�jcz� walk�, topi�c w morzu krwi w�asn� 
stolic� opanowan� przez komunard�w? Jak to si� mog�o sta�?
Trzeba przyzna�, �e i dzi� jeszcze, po stu latach, trudno poj��, jak mo�na by�o 
nagromadzi� tyle b��d�w, a do tego uczyni� to z tak� konsekwencj�. Zaledwie osiem lat 
po Waterloo i w dwa lata po �mierci Bonapartego na Wyspie �w. Heleny �o�nierze 
francuscy bij� si� ju� w Hiszpanii (1823 r.), w 1827 r. ruszaj� w ekspedycji do Grecji, 
w 1830 r. s� w Algierze. T�sknota za utracon� wielko�ci�. Pogo� za ni� w najbardziej 
b��dnych kierunkach. Jest to jednak zaledwie pocz�tek zjazdu w d�. W�a�ciwego tempa 
nadaje dopiero Ludwik Napoleon i Napoleon III w jednej osobie. I tak w 1849 r. odbywa 
si� kampania w�oska na rzecz papie�a. W 1854 r. Pary� bierze udzia� w samob�jczej 
ekspedycji krymskiej. W 1859 r. zn�w W�ochy, poniewa� Napoleon III chce wyzwoli� 
�sw� �aci�sk� siostr�" spod jarzma Austrii. Potem nast�puj� dalekie wyprawy: chi�ska, 
syryjska i katastrofalne przedsi�wzi�cie meksyka�skie (1862). W 1866 r., nazajutrz 
po bitwie pod Sadow�, w kt�rej Prusacy rozgromili wojska austriackie, Pary� ozdobiony 
by� flagami. Z niepoj�tej sympatii dla zwyci�zc�w.
Szale�cza polityka. Rosja os�abiona po wojnie krymskiej na d�ugi czas odwraca�a 
si� od Europy. Austria zaczyna�a si� chwia� coraz bardziej, w znacznej mierze dzi�ki 
Francuzom. Tym, kto z tego korzysta�, by� Bismarck. Wojska pruskie atakowa�y przy 
aplauzie Francji du�skie ksi�stewka i rozprawia�y si� z Habsburgami. Proces 
bismarkowskiego zjednoczenia Niemiec w jedn� Rzesz� pod ber�em Prus odbywa� si� 
przy aplauzie Pary�a. Francja gromi�a bowiem nieprzyjaci� swoich nieprzyjaci�.
Bezgraniczna g�upota. Niemcy owego czasu by�y w oczach rz�dz�cych Francj� 
zawi�ym konglomeratem dwor�w, na kt�rych koncertowano na flecie, mozaik� ksi���t 
i arcyksi���t z Almanachu Gotajskiego, promenad� dam i huzar�w, wit...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin