Cruz Melissa de la - Pocałunek Wieczności 02 - Tajemnicza Wyspa [tłum.nieof.].pdf

(105 KB) Pobierz
Tajemnicza Wyspa
328357215.001.png
UKRYTA WYSPA
Melisa de la Cruz
Melisa de la Cruz
UKRYTA WYSPA
Wzeszło słońce. Hannah obudziła się o trzeciej nad ranem, w zimny, lutowy dzień i
zauważyła, że jeden ze starych, miedzianych kinkietów na ścianie był włączony. Wydzielał
przyćmioną, ledwo dostrzegalną poświatę. Raz zamigotało, zniknęło, nagle znowu się
włączyło. Pierwszym co zanotowała, był wadliwy kabel lub jej niedbałość
Czy wyłączyła światło zanim poszła do łóżka? Ale kiedy znowu się powtórzyło.
Następnego wieczoru i dwa dni później, zaczęła zwracać na to uwagę. Za czwartym razem już
się obudziła, kiedy to się stało. Wymacała na nocnym stoliku swoje okulary, włożyła je żeby
ze zmarszczonymi brwi wypatrywać jarzącej się żarówki. Na pewno pamiętała, żeby
wyłączyć światło zanim poszła spać. Obserwowała jak wszystko powoli gasło, opuszczając
pokój w jeszcze większej ciemności. Później poszła spać. Inna dziewczyna była by
wystraszona, może trochę przerażona, ale Hanna była trzecią zimę na ukrytej wyspie i
mieszkała w dziwnym, „cichym domu.” W lato, tylne drzwi na owady, nigdy nie są
zamknięte, nawet jeśli wiatr uderza w nie raz po raz lub, gdy ktoś wchodził do domu lub z
niego wychodził - chłopak mamy, sąsiad, przyjaciele Hanny, których rodzice mieli dom na
wyspie i spędzali w nim lato. Nikt, nigdy nie zamykał drzwi na tajemniczej wyspie. Nie
popełniano tu przestępstw. Chyba, że kradzież roweru była uważana za zbrodnię, a jeśli twój
rower zginął, to najprawdopodobniej tylko ktoś pożyczył go żeby pojechać do marketu i
znajdywano go następnego dnia. Stojącego przy frontowym wejściu, obok schodów, a
ostatnie morderstwo odnotowano około 1700 roku.
Hannah miała 15 lat, a jej mama pracowała jako barmanka w The Good Shop 1 ,
chrupki, wyłącznie organiczna kawa. Restauracja i bar, który był otwierany tylko na trzy
miesiące w roku, podczas sezonu kiedy wyspę opanowywali ( słowa jej mamy) ludzie z
miasta na wakacjach. Letni ludzie ( kolejna nazwa jej mamy) i ich pieniądze żyły na wyspie
prawdopodobnie przez rok obrotowy tak jak oni. Po zakończeniu sezonu, w zimę zostaje
kilku ludzi na wyspie związanych z duchem miasta.
Ale Hannah lubiła zimę, patrzeć na oddalający się prom na oblodzonej rzece, jak śnieg
cicho przykrywa wszystko, jakby magicznym kocem. Lubiła samotnie spacerować po plaży
smaganej wiatrem, gdzie błotnisty dźwięk jej butów, szurających po wilgotnym piasku jest
jedynym dźwiękiem przez całą milę. Ludzie zawsze opuszczają wyspę podczas zimy. Mają
dość brutalnych śnieżyc szalejących nocą, wyjącego jak kostucha wiatru za oknami.
Narzekają na samotność i odosobnienie. Niektórzy ludzie nie lubią ciszy, ale Hannah to
cieszy. Bo jedynie wtedy może słyszeć swoje myśli.
Hannah i jej mama ruszały w drogę tak jak wakacyjni ludzie. Kiedyś, kiedy jej rodzice
byli jeszcze razem, jeździli na wakacje do jednego z dużych, kolonialnych bloków przy plaży,
obok przystani jachtowej przy hotelu Sunset Beach. Ale to się zmieniło po ich rozwodzie.
Hannah rozumiała, że ich życie zmieniło się.Ona i jej matka był teraz pomniejsza na jakiejś
innej drodze. Każdy im współczuł, odkąd jej ojciec uciekł ze swoją handlową zręcznością.
Hannah nie obchodziło bardzo, to co myśleli inni ludzie. Lubiła dom, w którym
mieszkali. Wygodna ruina w Cape Cod z werandą i sześcioma sypialniami schowanymi w
kątach - jedna na poddaszu, trzy na parterze i dwie w piwnicy. Była to zabytkowa, żeglarska
kopia wyspy, otoczona wodą w salonie obitym drewnianymi panelami. Dom należał do
rodziny, która nigdy go nie używała. Dozorca nie zwracał uwagi ,że najmuje go samotna
matka.
Po pierwsze, przesunęły zajmujące ogromną przestrzeń dwa marmurowe stoły do
pintballu 2 . Ale po czasie poprawiły go i był przytulny, ciepły. Hannah nigdy nie czuła się
samotna czy przerażona w tym domu. Zawsze czuła się bezpiecznie.
1
Stół do pintballu- http://i21.tinypic.com/30bgttu.jpg
Nie widziałam sensu żeby to tłumaczyć, bo w dalszej części teksu dziwnie by to wyglądało, więc zostawiłam w
oryginale. Chyba, że jak ktoś chce w dobrym sklepie;)
2
&
Mimo to, następnej nocy, o trzeciej nad ranem. Kiedy światła mrugały i drzwi
poruszały się otwierane z łoskotem, zaskoczona Hannah wstała rozglądając się uważnie
dookoła. Skąd pochodzi wiatr? Wszystkie okna były zabezpieczone przed wichurą i nie czuła
powiewu. Z początku zauważyła cień, ciągnący się przy drzwiach.
- Kto tam jest? - zapytała twardym i rzeczowym głosem. To był ten ton głosu, którego
używała, kiedy pracowała jako kasjerka w sklepie spożywczym w czasie wakacji. Kiedy
miejscowi skarżyli się na cenę rukoli 3 .
Nie bała się. Była tylko ciekawa. Co powoduje, że światło zapala się i gaśnie? A drzwi
otwierają się później z łoskotem?
- Nikt - odpowiedział ktoś.
Hannah odwróciła się. To był chłopak siedzący na krześle w rogu. Hannah niemal
krzyknęła. Nie była na to przygotowana. Kot. Może jakaś zagubiona wiewiórka lub coś w tym
rodzaju, tego się spodziewała. Ale chłopak… Hannah była nieśmiała co do chłopców. Szybko
zbliżała się jej słodka szesnastka i nigdy nie całowałam kamienia milowego. To było okropne,
gdy niektóre dziewczyny zajmowały się tym, ale zbyt okropne żeby Hannah się zgadzała się z
nimi.
- Kim jesteś? Co tutaj robisz?- zapytała Hannah próbując brzmieć na odważniejszą niż
- To mój dom - powiedział spokojnie chłopak.
Był w jej wieku, zauważyła. Może trochę starszy. Miał ciemne, kudłate włosy
opadające na jego oczy. Nosił podarte spodnie i brudną koszulkę. Był przystojny, ale
wyglądał na zamyślonego i zasmuconego. Miał brzydką ranę na szyi.
Hannah zatrzymała wzrok na swoim podbródku, gdyby mogła, schowałaby się w
swojej pidżamie z flaneli w obrazki sushi. On musi być jej sąsiadem, jednym z chłopców
O'Malley, którzy mieszkają obok. Jak dostał się do jej sypialni bez niezauważony? Co on od
niej chce? Czy powinna zacząć krzyczeć? Czy jej mama o tym wie? Czy ma wezwać pomoc?
I ta rana na jego szyi - wygląda na zanieczyszczoną. Coś strasznego mu się przydarzyło i
Hannah czuła ciarki i gęsią skórkę.
- Kim jesteś?- zapytał chłopak, gwałtownie obracając się od stołu.
- Jestem Hannah - powiedział cichym głosem. Dlaczego powiedziała mu swoje
prawdziwe imię? Czy ma to jakieś znaczenie?
- Mieszkasz tu?
- Tak.
- Dziwne - powiedział w zamyśleniu.- Cóż. Miło Cię poznać Hannah.
Następnie wyszedł z jej pokoju i zamknął drzwi. Wkrótce potem światło wyłączyło
się.
&
Hannah leżała w swoim łóżku, rozbudzona od dłuższego czasu. Serce galopowało jej
w piersi. Następnego ranka nie powiedziała swojej mamie o chłopaku w jej sypialni. Była
przekonana, że to był tylko sen. Bo był. Tylko go sobie wymyśliła. Zwłaszcza, że po części
wyglądał jak młodszy Johnny Depp. Chiała mieć chłopaka tak bardzo, że jeden się pojawił.
3
była.
Liściaste warzywo o aromatycznym zapachu i oryginalnym, lekko pikantnym smaku.
Nie, żeby on był jej chłopakiem. Ale jeśli miałaby mieć chłopaka, to wyglądałby
właśnie tak. Chłopcy, którzy tak wyglądali, nie chcieli dziewczyn takich jak ona. Hannah
wiedziała jak wygląda. Mała. Przeciętna. Cicha. Jej najlepszą cechą, są jej oczy, szklane
morze zieleni, otoczone gęsto ciemnymi rzęsami. Ale znikają one za okularami przez
większość czasu.
Jej matka zawsze oskarżała ją o zbyt dużą wyobraźnię i może miała rację. W końcu
dopadło ją, zwariowała zimą. To wszystko wydarzyło się w jej myślach. Ale później,
następnego wieczoru, on wrócił. Wędrował w jej pokoju, tak jakby tu należał. Gapiła się na
niego, zbyt przerażona, żeby coś powiedzieć i dał jej wytworną kokardę zanim zniknął.
Następnej nocy nie spała. Natomiast, czekała.
&
Trzecia rano.
Światła zapłonęły. To tylko wyobraźnia Hannah, czy martwe światło faktycznie urosło
w siłę? Drzwi trzaskały. Ten czas.
Hannah obudziła się i czekała na to. Widziała jak chłopak pojawia się przy jej szafie,
materializuje się z nikąd. Zamrugała oczami, krew huczała w jej uszach, próbowała walczyć z
atakiem paniki. Kimkolwiek był… nie był człowiekiem.
- Znowu ty - powiedziała próbując być odważną.
Obrócił się. Miał te same ubrania co dwie noce wcześniej. Posłał jej smutny, tęskny
uśmiech.
- Tak. Kim jesteś? Co robisz?- zażądała
- Ja?
Spojrzał zakłopotany przez moment i rozciągną szyję. Tym razem mogła wyraźnie
zobaczyć jego ranę pod brodą. Dwie dziurki. Pokryte strupami i…niebieskie. Miały głęboki
kolor indygo, nie brązowo - czerwone jak przypuszczała.
- Myślę, że mogę nazwać siebie wampirem.
- Wampirem?- Hannah wzdrygnęła się. Jeżeli byłby duchem, to inna sprawa. Ciocia
Hannah powiedziała jej wszystko o duchach- jej ciotka przechodziła przez fazy Wiccan, jak
również okres przewodnika duchów. Hannah nie bała się duchów. Nie krzywdziły jej, chyba,
że były złośliwe i hałaśliwe. Duchy były mgłą, widmami, może nawet umiały robić sztuczki
ze światłem.
Ale wampiry…
Krąży na wyspie legenda o rodzinie wampirów, która terroryzowała ją dawno temu.
Krwiożercze potwory, blade i nieżywe, zimne i wilgotne w dotyku, kreatury nocy, które mogą
przemieniać się w nietoperze, szczury lub coś gorszego. Zatrzęsła się i rozglądnęła się po
pokoju zastanawiając się jak szybko mogłaby przebiec od łóżka do drzwi. Jeśli miałaby czas
na ucieczkę. Czy dałaby radę wymknąć się wampirowi?
- Nie martw się, nie jestem tym rodzajem wampira. - powiedział uspokajająco, jakby
czytał w jej myślach.
- Jakim rodzajem jesteś?
- Oh, wiesz, gryziemy ludzi bez ostrzeżenia. Wszystko o Drakuli jest bzdurą.
Wyrastają mi rogi z głowy.- wzruszył ramionami - Jedna rzecz, nie jesteśmy brzydcy.
Hannah chciała się roześmiać, ale czuła, że to będzie niegrzeczne. Jej strach powoli się
zmniejszał.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin