ŚW. PROT i JACEK.doc

(38 KB) Pobierz
[55] LEGENDA NA DZIEŃ ŚWIĘTYCH PROTA I JACKA

[55] LEGENDA NA DZIEŃ ŚWIĘTYCH PROTA I JACKA

11 września

 

 

Legenda przypadająca na dzień, kiedy Kościół obchodzi wspomnienie świętych Prota i Jacka [Hyacinthus] jest właściwie całkowicie poświęcona ich towarzyszce św. Eugenii, obok której oni grają w całym opowiadaniu zaledwie role niemych statystów. Jest to wynikiem faktu, że samodzielna legenda o tych dwu świętych, na Wschodzie greckim w ogóle nie znana, na łacińskim Zachodzie była bardzo słabo rozwinięta [BHL nr 6975-77]. Popularniejsza natomiast była legenda o św. Eugenii [wraz z Protem i Jackiem]. Choć reprezentuje ją tylko jeden zabytek grecki [BHG nr 608], to jednak niewątpliwie jest ona pochodzenia wschodnie­go, ściślej aleksandryjskiego, i nawiązuje do tamtejszego środowiska, gdzie tradycje starej uczoności pogańskiej, kontynuowane następnie przez chrześcijańską szkołę katechetyczną w w. II i III, a później jeszcze przez dość ruchliwy i poważny na swoje czasy ośrodek studiów filozoficznych [neoplatońskich i chrześcijańskich w w. V i VI] - stykały się ze światem pierw­szych mnichów chrześcijańskich, docierających do miasta z pobliskiej pustyni i odgrywają­cych nawet pewną rolę w jego życiu u schyłku epoki antycznej. Echa stykania się tych dwu środowisk odnajdujemy wyraźnie w legendzie o św. Eugenii, znakomitej pannie rzymskiej, która ze studentki filozofii stała się mnichem [nie mniszką!]. Ten ostatni motyw znamy już z legendy o św. Teodorze, również aleksandryjskiego pochodzenia [por. wyżej nr 36]. W na­szym wypadku jednak zostaje on rozwiązany odmiennie. Eugenia oskarżona - podobnie jak Teodora - o zgwałcenie kobiety, daje na koniec poznać swą płeć i dowodzi w ten sposób bezpodstawności oskarżenia popieranego przez fałszywych świadków. Wygląda na to, że takie ujęcie jest świadomym przekształceniem motywu Teodory.

W tej postaci legenda o św. Eugenii dostała się do Vitae patrum [PL LXXIII 605-20 = = BHL nr 2666] i została jeszcze czterokrotnie opracowana po łacinie, a mianowicie dwa razy prozą [BHL nr 2667-68] oraz dwa razy wierszem [przez Aldhelma i Flodoarda, ib. nr 2669-70].

Prot i Jacek byli sługami, ale zarazem kolegami w studiach filozoficznych Eu­genii, córki Filipa, pochodzącego ze znakomitego rodu rzymskiego. Ów Fi­lip, został przez senat mianowany prefektem Aleksandrii [1] i udał się tam, zabierając ze sobą żonę Klaudię, synów Awitusa i Sergiusza oraz córkę Eugenię. Otóż Eugenia znała doskonale wszystkie sztuki wyzwo­lone [2] oraz literaturę, Prot zaś i Jacek uczyli się wraz z nią i również doszli do doskonałości we wszystkich gałęziach wiedzy. Gdy Eugenia miała lat 15, syn konsula Akwilina, imieniem Akwilinus, chciał ją pojąć za żonę. Ona jednak odrzekła mu: Wybiera się małżonka nie zwracając uwagi na jego urodzenie, ale na jego charakter. Tymczasem dostała się do jej rąk nauka św. Pawła [3] i serce jej poczęło się skłaniać ku wierze chrześcijańskiej. W tym czasie wolno było chrześcijanom mieszkać w oko­licach Aleksandrii. Otóż zdarzyło się raz, że Eugenia udając się na wieś na samotną przechadzkę usłyszała chrześcijan śpiewających: Wszyscy pogańscy bogowie to diabły, Pan zaś uczynił niebiosa [4]. Wtedy rzekła do chłopców, którzy wraz z nią się uczyli, Prota i Jacka: Zgłębiliśmy w dokładnej nauce sylogizmy filozofów [5]: dowody Arystotelesa, idee Platona, przestrogi Sokratesa. Ta myśl jednak wyklucza wszystko, cokol­wiek głosili poeci i mówcy, cokolwiek myśleli filozofowie. Samozwańcza władza [6] uczyniła mnie waszą panią, mądrość jednak zmieniła mnie w waszą siostrę. Idźmy więc razem jak bracia za Chrystusem.

Myśl ta spodobała się obydwu chłopcom. Eugenia tedy przybrawszy męskie szaty udała się do klasztoru, którym zarządzał mąż Boży Helenus. Nie pozwalał on nigdy żadnej kobiecie przychodzić do siebie. On to pewnego razu, gdy rozmawiał z jakimś heretykiem, a nie mógł znaleźć dość silnego argumentu dla poparcia swego zdania, kazał rozpalić wielki ogień i rzekł, że kto w nim nie spłonie, tego wiara jest prawdziwa. Gdy zaś ogień zapłonął, pierwszy wszedł doń i wyszedł nietknięty. Ponieważ zaś heretyk nie chciał wejść do ognia, więc wszyscy go wypędzili. Do tego to Helenusa udała się Eugenia i oświadczyła mu, że jest mężczyzną, on zaś odrzekł: Słusznie nazywasz się mężem, bo po męsku postępujesz, chociaż jesteś kobietą. Bóg bowiem wyjawił mu całą prawdę o niej. Euge­nia zatem, podobnie jak Prot i Jacek, przyjęła od niego mnisi habit i ka­zała wszystkim nazywać się bratem Eugeniuszem. Tymczasem ojciec i matka ujrzawszy, że wóz Eugenii powrócił do domu pusty, zasmucili się bardzo i kazali jej wszędzie szukać, lecz znaleźć nie mogli. Pytali więc wróżbiarzy, co stało się z ich córką, a ci odrzekli, że bogowie przenieśli ją pomiędzy gwiazdy. Ojciec kazał więc sporządzić posąg swej córki i żądał, aby wszyscy oddawali jej cześć. Ona tymczasem wraz ze swymi towarzyszami żyła w bojaźni Bożej, po śmierci zaś przeora wybrana zo­stała na jego miejsce.

Była wtedy w Aleksandrii pewna niewiasta bogata i dostojna, imieniem Melancja. Eugenia uzdrowiła ją z febry powracającej co cztery dni, na­maszczając ją olejem w imię Jezusa Chrystusa, a ona ofiarowywała jej za to wiele darów, Eugenia jednak nie przyjęła ich. Owa niewiasta sądziła, że brat Eugeniusz jest mężczyzną. Odwiedzała go wiec często, a widząc urok młodości i piękność jego zapłonęła doń gwałtowną miłością. Poczęła tedy usilnie rozmyślać nad tym, w jaki sposób mogłaby się mu oddać. Udając zatem chorobę posłała po brata Eugeniusza, aby przybył do niej i ra­czył ją odwiedzić. Gdy zaś przybył, wyznała mu, jak bardzo go kocha i pożąda, oraz prosiła, aby został jej kochankiem. Mówiąc to pochwyciła go, objęła, całowała i namawiała do grzechu. Wzdrygnął się na to brat Eugeniusz i rzekł: Wiesz, że ty słusznie nosisz imię Melancji, bowiem pełna jesteś czarnej obłudy [7]. Nazywasz się czarna i jesteś rzeczywiście córką ciemności, przyjaciółką diabła, przewodniczką nieczystości, pokar­mem żądzy, siostrą wiecznego strachu i córką wiekuistej śmierci! Kobieta tedy zawiedziona, a obawiając się, aby jej występek nie doszedł do pu­blicznej wiadomości, wolała raczej pierwsza zdradzić tajemnicę i poczęła krzyczeć, że brat Eugeniusz chciał ją zgwałcić. Następnie udała się do pre­fekta Filipa i poskarżyła mu się w ten sposób: Pewien obłudny młodzie­niec chrześcijański przyszedł do mnie pod pozorem, że mnie uleczy, ale rzucił się na mnie bezwstydnie i chciał mnie zgwałcić. I byłby mnie zmu­sił, abym uległa jego żądzy, gdyby nie pomoc służebnej, która była w sy­pialni i uwolniła mnie.

Usłyszawszy to prefekt zapłonął wielkim gniewem i wysłał liczny od­dział pachołków, aby Eugenię i innych mnichów skutych w żelaza przy­prowadzili przed niego. Następnie zaś wyznaczył dzień, w którym wszyscy mieli być rzuceni na pożarcie dzikim zwierzętom. Gdy zaś chrześcijanie stanęli przed nim, rzekł do Eugenii: Powiedz nam, ty zbrodniarzu, czy wasz Chrystus tego was nauczył, abyście żyli w zepsuciu i w bezwstydnym szale gwałcili nasze kobiety? Eugenia zaś spuściwszy głowę, aby prefekt jej nie poznał, odrzekła: Pan nasz uczył nas skromności i obiecał wieczne życie tym, którzy zachowają czystość. Moglibyśmy udowodnić, że ta Melancja złożyła fałszywe zeznanie, lepiej jednak, abyśmy cierpieli, niż aby ona została przekonana [8] i ukarana. Wtedy bowiem owoc naszej cier­pliwości byłby stracony. Niech jednak przyprowadzi ową służebną, o któ­rej mówi, że była świadkiem naszej zbrodni. Niech jej usta zbiją owe kłamliwe oskarżenia. Przyprowadzono więc służącą, ona jednak pouczona przez swoją panią, uparcie twierdziła, że brat Eugeniusz chciał zadać gwałt pani, a inni domownicy, podobnie namówieni, również twierdzili, że tak było. Wtedy Eugenia rzekła: Minął już czas milczenia, nadeszła chwila, gdy trzeba przemówić! Nie chcę, aby ta bezwstydna kobieta skła­dała winę na sługi Boże i aby chlubiła się swym oszustwem. Nie przez własną pychę, ale dla chwały Bożej ukażę prawdę, aby ona zwyciężyła kłamstwo i aby mądrość pokonała złośliwość! Mówiąc to rozdarła swój habit i od głowy aż do dołu, czyli aż do pasa, ukazała się jako niewiasta, po czym rzekła do prefekta: Ty jesteś moim ojcem, Klaudia matką, ci dwaj, którzy z tobą siedzą, to moi bracia, Awitus i Sergiusz. Ja jestem Eu­genia, twoja córka, a ci dwaj to Prot i Jacek! Usłyszawszy to ojciec poznał swoją córkę, rzucił się wraz z matką w jej objęcia i płakał rzewnie. Ubrano tedy Eugenię w złote szaty i posadzono na honorowym miejscu. Ogień zaś z nieba spadł i spalił Melancję oraz jej domowników.

Eugenia nawróciła na wiarę Chrystusową swego ojca, matkę, braci i całą rodzinę. Z tego powodu ojciec jej został złożony ze swego urzędu, a przez chrześcijan wybrany biskupem. Poganie jednak zamordowali go, w chwili gdy trwał na modlitwie. Klaudia wraz z synami i Eugenią wróciła do Rzymu i tam nawrócili wielu ludzi do Chrystusa. Eugenia z rozkazu cesarza została przywiązana do wielkiego kamienia i wrzucona do Tybru. Kamień jednak pękł, a ona chodziła po falach bez szwanku. Następnie wrzucono ją do płonącego pieca, lecz ten wygasł, a Eugenia odczuła tylko chłód. Zamknięto ją więc w ciemnym więzieniu, lecz wspa­niałe światło tam rozbłysło. Gdy zaś przez 10 dni pozostawiono ją bez pożywienia, ukazał się jej Zbawca i podając jej chleb najbielszy rzekł: Przyjm ten pokarm z ręki mojej, ja jestem twoim Zbawicielem, którego ukochałaś całą mocą duszy. Wyrwę cię stąd tego dnia, w którym zesze­dłem na ziemię. Istotnie w dzień Narodzenia Pańskiego posłano do niej kata, który ściął jej głowę. W jakiś czas później Eugenia ukazała się swojej matce i przepowiedziała jej, że w najbliższą niedzielę pójdzie za nią. Gdy zaś nadeszła niedziela, Klaudia podczas modlitwy wyzionęła ducha. Prot i Jacek zostali zaprowadzeni do świątyni pogańskiej, ale tam modlitwą swoją zniszczyli bożka. Ponieważ zaś nie chcieli złożyć ofiary, więc wkrótce potem ponieśli męczeńską śmierć przez ścięcie. Umęczeni zostali za czasów Waleriana i Galiena [9] około roku Pańskiego 256.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin