Toma Mi Mano roz 3.pdf

(163 KB) Pobierz
281633066 UNPDF
Trudne powroty
„Bo ty i ja, jeste ś my jak drzewo rozci ę te na dwoje. I je ż eli si ę
go na powrót nie z ł o ż y, drzewo umrze. „
Margit Sandemo
Saga o ludziach lodu
Czy zastanawiałeś się może kiedyś, jak byłoby zacząć wszystko od nowa? Tak,
byłoby doskonale, szczególnie znając swoje błędy, ale co jeśli sytuacja cię do
tego zmusza, a błędów nie pamiętasz?
Pojawiasz się nagle, w swoim dawnym życiu, ale twój umysł jest jak czysta
karta. W dodatku ktoś mówi ci, że twoja matka nie żyje. Na początku nie
możesz sobie przypomnieć, kim była, ale po chwili, gdy zamykasz oczy, widzisz
z najdrobniejszymi szczegółami jej twarz, słyszysz krzyk, ostatnie słowa, które
wypowiedziała, przed śmiercią, słabym, skrzekliwym głosem “ Emmett, Bella
kocham was… Phil, nie pozwólcie mu się załamać…”, a później wszystko się
urywa.
Oprócz najbliższych, którzy byli z tobą przez te wszystkie lata, towarzyszyli ci
w najgorszych chwilach twojego życia, nie masz nikogo. Oprócz brata i
ojczyma nie masz nikogo, przynajmniej ty tak uważasz.
Budzisz się w świecie, w którym otaczają cię nieznajome twarze, a każda z nich
mówi, że coś ją z tobą łączyło. Jakaś dziewczyna przedstawia się, jako twoja
przyjaciółka, jakiś chłopak wmawia ci, że byliście parą, jednak twój brat
zaprzecza. Jego pamiętasz, bo był z tobą w chwili, gdy myślałaś, że nadszedł
twój koniec i był przy tobie, kiedy otwierałaś oczy, jemu ufasz.
Najgorsze jednak jest to, że oczach posiwiałego mężczyzny widzisz płynną
czekoladę, którą później odnajdujesz w swoich, patrząc w lustro. Nie znasz go, a
jednak czujesz, że coś was łączy, chociażby te oczy. Mężczyzna ociera łzy i
szepcze “Jak dobrze, że do nas wróciłaś”, a ty nie wiesz co masz odpowiedzieć,
jak go nazywać. I w końcu padają słowa “Nie pamiętasz mnie? Przecież jestem
twoim ojcem”.
Kolejna lawina zdarzeń jest nie do powstrzymania. Diagnoza - częściowa utrata
pamięci. W dodatku, kiedy próbujesz wstać, twoje nogi są bezwładne, tak, jakby
były z waty. Lekarze nie potrafią powiedzieć, co się stało, jednak twoi najbliżsi
szukają specjalistów, którzy będą w stanie ci pomóc. Wyrok - długotrwała
terapia.
Nie zapominajmy jeszcze o bliznach powstałych przy kontakcie ze szkłem z
rozbitej szyby. Cała twoja twarz pokryta jest większymi i mniejszymi bliznami,
jednak dwie największe znajdują się na twarzy i dekolcie. Od prawego ucha, aż
do połowy policzka widnieje wielka, czerwona szrama, której żaden chirurg
plastyczny nie potrafi zlikwidować.
I gdy już myślisz, że nic gorszego nie może cię spotkać, dzieje się coś, co łamie
twoje serce. Ojczym, którego traktowałaś jak własnego ojca ginie w wypadku…
Czy twoje życie zakończyłoby się właśnie w tym momencie? Czy poddałbyś się
w walce o normalność?
Bella się nie poddała…
Dziewczyna jechała właśnie do swojego domu w Phoenix, miała zabrać stamtąd
swoje walizki i ruszyć wraz z biologicznym ojcem i bratem do Forks, gdzie
miała spędzić resztę życia.
- Bella - usłyszała cichy, spokojny głos starszego brata - już jesteśmy -
powiedział, a ona uchyliła obciążone snem powieki.
Jej oczom ukazał się niewielki, biały domek z ogródkiem. To w nim spędziła
ostatnie półtora roku swojego życia. To tutaj trafiła po rocznej śpiączce i
półrocznej rekonwalescencji, to on przypominał jej kochaną matkę i ojczyma.
Dziewczyna pragnęła w nim zostać, ale wiedziała, że nie będzie w stanie sobie
poradzić, a nie chciała skazywać brata na opiekę nad nią na całe życie. Marzyła
o tym, aby w końcu stanąć na nogi i móc tańczyć jak dawniej, chciała wrócić do
muzyki, ale nie była tą wesołą dziewczyną, jaką zapamiętali dawni, prawdziwi
przyjaciele. Była kimś zupełnie innym, ale wciąż walczyła o lepsze życie, nie
tylko dla siebie.
- Emmett - zwróciła się do brata - dobrze wiesz, że nie musisz z nami jechać -
powiedziała, gdy brat wziął ją w ramiona, a później posadził na wózku.
- Nie potrafiłbym cię zostawić - powiedział spokojnie głaszcząc bliznę na jej
twarzy - Bella jesteś moją małą, zabawną siostrzyczką.
- Taaa - powiedziała z sarkazmem - na pewno zabawną.
- Jeszcze wrócisz do formy - Emmett mrugnął do niej, a ona nie mogła
powstrzymać uśmiechu - jeszcze będziesz ze mną biegać.
Dziewczyna posmutniała stwierdzając, że jej wiara powoli słabnie. Z każdym
dniem osłabia się również jej samoocena. Zaczyna postrzegać samą siebie, jako
utrapienie i ciężar dla rodziny, której części nawet nie znała.
Chciała wierzyć w słowa swojego brata i trzymała się ich każdego dnia, tak jak
tonący trzyma się brzytwy. Wiedziała, że słowa nie pozwolą jej się podnieść, nie
pozwolą jej stanąć na nogi, ale wierzyła, że nie pozwolą jej upaść dając złudną
nadzieję.
Dziewczyna wjechała do swojego pokoju, znajdującego się na parterze i
przyjrzała się dokładnie zdjęciu wiszącemu ścianie. Kobieta w błękitnej, letniej
sukience trzymająca za rękę mężczyznę w stroju sportowym, oboje z szerokimi
uśmiechami przyglądają się dzieciom, które stoją przed nimi. Dwójka jakże
roześmianych dzieciaków wtulająca się w zakochaną parę i trzymająca się za
ręce. Rodzeństwo, jakie trudno znaleźć w obecnym świecie, niezwykle zgodni i
oddani sobie.
- Mama byłaby z ciebie dumna - powiedziała cicho dziewczyna, gdy usłyszała
potężne kroki od strony drzwi - zawsze chciała, abyś się mną opiekował.
- I nie mam zamiaru jej zawieść - odpowiedział Emmett podchodząc do siostry i
mierzwiąc jej brązową czuprynę - poza tym - wzruszył ramionami - jesteś moją
siostrą i kocham cię Bells - schylił się w kierunku siostry, założył jej włosy za
ucho i pocałował bliznę, która powstała w wypadku.
Nigdy nie brzydził się tego śladu, nigdy też nie odwrócił twarzy od siostry, nie
pozwolił jej się poddać i nie pozwoli. Przecież obiecał Renee kilka lat temu, że
będzie wzorowym bratem, więc nie może jej zostawić. Nie chce.
- Dziękuję ci - wyszeptała Bella kiedy Emmett wpatrywał się w zdjęcie -
dziękuję, że jesteś.
- Dla ciebie zawsze - Emmett ponownie zmierzwił jej włosy i dodał - pora
ruszać nasze tyłki i jechać na lotnisko.
- Wiem - szepnęła cicho - Obiecaj mi tylko, że nie sprzedamy tego domu -
powiedziała błagalnie.
- Nie sprzedamy - obiecał.
- Mam dość pieniędzy, by utrzymać nasze dwa domy - powiedział Charlie, gdy
otworzył drzwi pokoju córki - przy mnie niczego wam nie zabraknie.
Bella wiedziała, że pod względem pieniężnym Charlie mógł zapewnić im
wszystko, ale gdzie miłość, gdzie wsparcie, jakiego potrzebowali, czy to się nie
liczy. Ich ojciec od kilku lat prowadził dobrze prosperującą firmę ochroniarską,
która przynosiła mu spore dochody, ale zatracił zupełnie swoje ludzkie oblicze.
Opiekował się dziećmi z obowiązku, a nie z miłości. Przynajmniej tak to
wyglądało w oczach Isabelli.
- Nie wątpimy tato w twoje możliwości finansowe - zaśmiał się Emmett - ale to
chyba czas, abym sam zaczął pracować.
- Jeśli chcesz, możesz zostać ochroniarzem w mojej firmie - powiedział Charlie
słodkim, ojcowskim tonem - jeśli jednak nie podoba ci się ta praca, postaram się
znaleźć ci coś innego.
- Dzięki tato - powiedział Emmett szczerząc się - ochroniarz to niezła posada.
- Cieszę się, że ci się podoba - zaśmiał się ojciec.
Nie zostali jednak długo w tym białym domu, musieli się przenieść. Oczywiście
w drodze na lotnisko Emmett towarzyszył siostrze, siedząc z nią na tylnym
siedzeniu. Jednak nie zamienili ze sobą ani jednego słowa.
W tym samym czasie życie Edwarda Cullena biegło swoim torem. Właśnie
zakończył pracę nad nowym filmem “ Your time”, w którym grał główną rolę.
Tuż po kolacji pożegnalnej, którą zorganizowała jego partnerka z planu, ruszył
do swojego apartamentu. Miał jednak dość zatłoczonych ulic Los Angeles i
ciągłego zainteresowania prasy, chciał wyrwać się z miasta Aniołów do Forks,
gdzie mieszkali jego rodzice.
Decyzja zapadła niemal natychmiast. Chłopak wpadł do swojego apartamentu,
zadzwonił na lotnisko i spakował walizki. Miał sporo szczęścia, bo znalazło się
jeszcze jedno miejsce wolne w pierwszej klasie.
Chłopak jechał tak szybko jak tylko potrafił, bo stęsknił się za rodziną. I chociaż
nie chciał sam przed sobą przyznać się, że jedzie do dobrze znanego mu miasta
z nadzieją, że zobaczy tam swojego anioła, tak właśnie było. Po raz pierwszy od
roku poczuł niewyjaśnioną nadzieję, liczył na to, że spotka w Forks te piękne,
czekoladowe oczy.
Chłopak spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bo wiedział, że nie zabawi
tam długo. Postanowił zostać u rodziców najwyżej tydzień, nie więcej. Nie
wiedział jednak, że coś zatrzyma go w mieście.
Całą drogę na lotnisko rozmyślał o płynnej czekoladzie i kochanych,
malinowych ustach, o policzkach, które tak często oblewały się szkarłatnym
rumieńcem, gdy mówił dziewczynie jak ładnie wygląda. W uszach brzmiał mu
piękny, kobiecy głos i śmiech brzmiący jak dzwoneczki.
Po raz setny spojrzał na schowane w lewej kieszeni swoich jeansów zdjęcie.
Dziewczyna o kasztanowych włosach uśmiechała się szeroko, a jej oczy
błyszczały szczęściem. Tak bardzo chciał zobaczyć swoją przyjaciółkę, miłość
życia, którą utracił trzy lata wcześniej. Chciał, chociaż usłyszeć, że u niej
wszystko dobrze.
Tymczasem Isabella właśnie wsiadała do samolotu, oczywiście pomagał jej w
tym Emmett, który usiadł obok niej i starał się podtrzymywać dziewczynę na
duchu. Mimo tych rzeczy, które jej się dotąd przydarzyły bała się bardziej
latania, niż jazdy samochodem. Bała się, że upadnie tak nisko i tak gwałtownie,
że nie będzie już w stanie się podnieść. Z drugiej strony chciała umrzeć i
odciążyć rodzinę, jednak wola życia i chęć rozwinięcia zagadki kłębiącej się w
jej głowie była silniejsza.
Chciała dowiedzieć się, kim jest właściciel zielonych oczu, ale wiedziała
równocześnie, że nie będzie mogła ukazać mu swoich uczuć. Kto mógł
pokochać kaleką i oszpeconą dziewczynę?
Drugą, ważniejszą sprawą była jednak kwestia opieki nad nią. Skoro kochała te
zielone oczy, nie mogła skazać ich właściciela na życie z kaleką. Nie chciała
obciążać i krzywdzić swoją sytuacją kolejnej osoby. Dość już naoglądała się
cierpienia brata i ojca.
Isabella wpatrywała się w okno i chciała płakać, jednak nie mogła robić tego na
widoku publicznym. Nie potrafiła na widok swoich łez skazać kochanego brata,
który czuwał nad nią, jak ojciec czuwa nad swoim pisklęciem.
Emmett nie mógł patrzeć na cierpienie wymalowane w oczach siostry. Wiedział,
że musi jakoś poprawić jej humor, ale nie miał pojęcia jak to zrobić.
Schwycił jej twarz w dłonie i spojrzał prosto w oczy - Jeśli w tej chwili się nie
uśmiechniesz pomyślę, że nie chcesz, abym był blisko - powiedział chłodnym
tonem mając nadzieję, że Bella zacznie się śmiać słysząc powagę w jego głosie.
Zamiast oczekiwanego efektu, Emmett zobaczył łzy spływające po jej
policzkach. Przytulił więc mocno siostrę i westchnął.
Pobyt w Forks będzie trudniejszy niż myślałem - powiedział w swoich myślach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin