Small Lass - Zdobędę Cię.pdf

(345 KB) Pobierz
332062229 UNPDF
Lass Small
Zdobędę Cię
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tom Brown był fotografem. Zawsze fascynowała go
perspektywa, światło i cień. Kiedy zaczynał, strasznie
denerwował robieniem zdjęć znienacka swe liczne rodzeństwo
w Tempie w stanie Ohio.
- Nigdy nie rób zdjęć, które mogłyby sprawić komuś
przykrość. Rozumiesz? - powiedział mu Salty, jego ojciec.
Kiedy Salty Brown wypowiedział to ostatnie zdanie, Tom
wyraźnie zrozumiał zawartą w nim groźbę. Nigdy nikomu nie
pokazał swego archiwum takich zdjęć. Spalił nawet te, na
których można by kogoś rozpoznać.
Tom miał dwanaście lat, kiedy Salty wskazał mu pewne
miejsce w piwnicy.
- Tu mógłbyś sobie urządzić całkiem przyjemną ciemnię -
powiedział.
Tom z pomocą całego rodzeństwa od razu zabrał się do jej
urządzania. Wszyscy mieszkający w domu Brownów umieli
sprzątać, naprawiać, zajmować się autami i posługiwać
wszelkiego rodzaju narzędziami.
Choć Tom przez ostatnie osiem lat nie mieszkał w Ohio,
ciemnia nadal istniała. W czasach, kiedy jej używał, nauczył
swoje rzeczywiste i przyszywane rodzeństwo wszystkiego, co
sam umiał. Od tamtej pory technika wywoływania i
powiększania zdjęć bardzo się rozwinęła. W liceum Tom był
klasowym fotografem i zdobywał pieniądze na własne
wydatki, sprzedając zdjęcia. Potem ukończył wydział sztuk
pięknych na Uniwersytecie Teksańskim. Studiował
oczywiście fotografię. Po dyplomie zarabiał na życie
robieniem zdjęć. Zamieszkał w Austin, w Teksasie.
Przed trzema laty w Wigilię Bożego Narodzenia jego brat,
Bob, poślubił w rodzinnym domu w Ohio Jo Malone. Kiedy
państwo młodzi postanowili spędzić miesiąc miodowy na
poddaszu w domu rodziców, Tom chytrze zaopatrzył ich w
dwie purpurowe prezerwatywy. Jego brat, Cray, podrzucił im
również kilka bardziej zwyczajnych.
Bob i Jo nadal mieszkali na poddaszu, a w drodze było już
ich drugie dziecko.
Brownowie mieli wyraźną rodzinną skłonność do
poddaszy, bo Cray też przez jakiś czas mieszkał w San
Antonio na strychu. Dopiero po narodzinach swego
pierwszego dziecka Cray i Susanne przeprowadzili się do
własnego domu.
Mieszkając w Austin przez osiem lat, Tom stał się
rodowitym Teksańczykiem. Uwielbiał tamtejszą mowę i
specjalne znaczenie, jakie mieszkańcy tego stanu nadawali
słowom.
Będąc synem aktorki Felicji, uwielbiał także teatr.
Przed dwoma laty zaczął rozglądać się za jakimś
mieszkaniem w Zachodnim Teksasie, lecz w tej słabo
zaludnionej okolicy nie było łatwo cokolwiek znaleźć.
- Zamieszkaj z nami - zaproponował jego przybrany brat
Tweed.
- Wiem, że Connie jest wyjątkowa - odparł Tom, - ale czy
jesteś pewien, że nie będzie miała nic przeciwko temu, że
usiądę wam na karku?
Tweed roześmiał się.
To szef Tweeda, Sam Fuller, znalazł Tomowi pokój u
Petersonów. Tom wprowadził się i szybko stał się częścią
rodziny. Pewnego dnia Tom wybrał się na przechadzkę po
bezludnej, porośniętej cedrami okolicy. Robił zdjęcia,
przyglądał się i zachwycał krajobrazem. Wtedy zobaczył psa.
Zwierzę stało na szczycie niewielkiego wzgórza i było
znakomicie widoczne. Jak to bywa z dzikimi zwierzętami, nie
nauczyło się chować i nie zwracać na siebie uwagi.
Pies nie wyglądał na dzikiego, choć był czujny i ostrożny.
Miał poczucie miejsca, którego dzikie zwierzę tak by nie
demonstrowało, nie był też aż tak ostrożny. Było to
krótkowłose, żółte stworzenie, całkiem spore, z masywnym
karkiem i krótkimi uszami. Pies wyglądał na zagłodzonego,
jego żebra były wyraźnie widoczne. Był bez obroży.
Tom woził ze sobą w samochodzie strzelbę, nie nosił
jednak pistoletu. Nie znosił przemocy. Miał ze sobą tylko nóż.
Nie uśmiechała mu się walka z tym wielkim zwierzęciem, a
od auta dzielił go kawałek drogi.
Pies go obserwował.
Ciekawe, skąd się tu wziął, zastanawiał się Tom. Może w
okolicy zdarzył się jakiś wypadek samochodowy i kiedy
odnaleziono auto i martwego kierowcę, nikt nie wiedział, że
był tam jeszcze pies? Mimo pofałdowanego terenu, ludzie
często jeździli z nadmierną szybkością po tej wyludnionej
okolicy.
- Co tu robisz, mały? - rzekł Tom uspokajającym tonem.
Pies usiadł, ale nie przestał być czujny. Rozglądał się
dokoła, ale kątem oka cały czas obserwował Toma.
- Mam coś do jedzenia i wodę w samochodzie. Chodź.
Ale nie podchodź do mnie za blisko - dodał z nerwowym
uśmiechem.
Odwrócił się i ostrożnie ruszył w kierunku auta. Wolał nie
prowokować psa do pościgu. Obejrzał się ukradkiem i
zobaczył, że pies go obserwuje, ale nie idzie za nim.
- Chodź, stary. Dam ci wody.
Powtórzył to po raz trzeci, ale tym razem automatycznie
dodał: „Do nogi". Spojrzał na psa.
Zwierzę podniosło się, spojrzało za siebie i wolno ruszyło
w kierunku Toma.
Tom zaniepokoił się. Poczuł na plecach kropelki potu,
mięśnie mu stężały.
Nie bał się. Brownom zawsze się wydaje, że dadzą sobie
radę ze wszystkim, bo tego nauczył ich Salty. Był więc po
prostu gotowy do walki.
Pies, choć szedł za nim, nie posłuchał komendy: „Do
nogi". Czujnie rozglądał się dokoła.
Ktoś stracił dobrego psa.
W miejscu, do którego zwierzę nie mogło dosięgnąć
językiem, widniała rdzawa plama zaschniętej krwi. Pies nie
przymilał się ani nie próbował zachowywać się przyjaźnie.
Szedł jednak obojętnie za Tomem, jakby był to jedyny
kierunek, w którym powinien zmierzać.
Tom zdjął dekiel z koła, opłukał go i nalał do niego wody.
Pies siedział w bezpiecznej odległości i przyglądał mu się.
Uniósł się na moment, kiedy Tom wlewał do dekla pierwszą
porcję wody, lecz przysiadł znowu, kiedy naczynie zostało
napełnione.
- Masz, stary - rzekł Tom, wyciągając w jego kierunku
dekiel pełen wody.
Pies nie poruszył się. Był trochę niespokojny,
szaroróżowy język drżał niecierpliwie, ale zwierzę pozostało
na swoim miejscu. Czyżby miał za sobą ciężkie przejścia?
Czy ktoś zrobił mu krzywdę, próbując go złapać?
Tom wolniutko zbliżył się do niego. Przez cały czas
mówił coś uspokajającym tonem. Postawił dekiel na ziemi
mniej więcej w jednej trzeciej odległości między sobą i psem i
wycofał się w milczeniu. Pies zaskomlał.
Tom wrócił do auta, wsiadł do środka i cicho przymknął
drzwi.
Pies podszedł do dekla, szybko wychłeptał wodę i od razu
odskoczył na bezpieczną odległość.
Tom powoli wysiadł z auta, wziął kanapki i dzbanek z
wodą, podszedł do dekla i napełnił go znowu. Położył kanapki
obok dekla i wrócił do auta.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin