zakochac sie w górach.rtf

(36 KB) Pobierz

Zakochać się w górach

Przygotowania do wyjazdu zaczęły się na tydzień przed nim samym. Rezerwacja domku poza sezonem nie sprawiła żadnego problemu, a i nasze kieszenie miały to dużo lżej odczuć. Jak na nasza paczkę było to przygotowanie się z niesamowicie obszernym zapasem czasu. Wszystko zostało zapięte - naszym zdaniem - na ostatni guzik i w czwartek z samego rana wyruszyłem razem z koleżanką na dworzec w Katowicach łapać pociąg. Reszta grupy miała się zjechać z różnych stron Polski. O dziwo, co w naszych wycieczkach jest rzadko spotykane połączenie sprawdzone tylko przez internet nadal istniało, pociąg przyjechał punktualnie a do kas były małe kolejki. Z minuty na minutę uważałem, że to szczęście w naszym przypadku jest mocno na kredyt. „Krakanie” sprawdziło się dopiero na jakieś dziesięć minut przed miejscowością Sól. Pociąg stanął w środku lasu i całkowicie ucichł. Po piętnastu minutach dowiedzieliśmy się, że bardzo długo może dalej nie pojechać, gdyż przewrócone drzewo zniszczyło kawałek trakcji a zanim przyjadą tu nasi elektrycy...... Konduktor nie musiał kończyć, znajdowaliśmy się w środku niczego. Po wysondowaniu konduktora i ustaleniu na mapie gdzie w przybliżeniu jesteśmy postanowiliśmy nie czekać. Nie byliśmy jedynymi osobami, które postanowiły dokończyć podróż na własnych podeszwach. Jakiś kilometr, może dwa drogi dalej od torów odbijał czerwony szlak, którym według mapy powinniśmy dotrzeć do jedynego przystanku po drodze, schroniska, w którym mieliśmy kwatery, gdy w podstawówce byłem z klasą na wycieczce w tych okolicach. Z tej wyprawy zapamiętałem, że mimo wszystkich deszczowych dni, które nas wtedy spotkały (słońce oczywiście wyszło w dzień naszego powrotu) jak fantastyczne są górskie wędrówki. Szlak zaczął piąć się ostro w górę. Szliśmy jeszcze z trzema osobami z pociągu, ale rozstaliśmy się przy pierwszym rozgałęzieniu szlaku, oni ruszyli dalej szlakiem zielonym a my nadal uparcie brnęliśmy dalej czerwonym. Po drodze nasz szlak krzyżował się jeszcze ze szlakiem żółtym, co mnie już mocno uspokoiło, bo mapa też tak wskazywała, byliśmy na właściwej drodze.

- O cholera – ze zdumienia mi się wyrwało, gdy nagle dotarliśmy do hmmmm... końca szlaku. Dalsza droga zginęła wraz z drzewami. Nie wiem czy ta wycinka była legalna, ale temu cymbałowi, który kazał wyciąć tyle drzew całkowicie zacierając wszelki ślad dalszego szlaku, którym chcieliśmy iść nakopałbym do dupy. Po około pół godzinnym poszukiwaniu dalszej jego części – wycinka była ogromna a z mapy mieliśmy mgliste pojęcie jak mógłby on przebiegać dalej – poddaliśmy się i wróciliśmy do szlaku żółtego, który wprawdzie okrężną drogą, ale jak mieliśmy nadzieję bez dalszych niespodzianek miał nas doprowadzić do celu. Do schroniska dotarliśmy już z niemal trzy godzinnym opóźnieniem a po zapoznaniu się z cenami, – które z lekko nieprzystępnych jak tu ostatnio byłem właściciel wyśrubował na tak absurdalny poziom, że nawet wody mineralnej bym tam nie kupił – ruszyliśmy dalej dziwiąc się naiwnością turystów, którzy w nim coś kupują. Jedyną grupą, którą spotkaliśmy po drodze była wycieczka z podstawówki. Było ich słychać już na pięć minut zanim ich zobaczyliśmy. Ich przewodnik wyglądał na osobę miejscową i choć nie nosił kierpców i ciupagi to akcent zdradzał u niego góralskie pochodzenie. Zapytał nas gdzie idziemy a po podaniu przeze mnie nazwy ośrodka stwierdził, że lepiej zrobimy jak zawrócimy, bo na jego oko idzie załamanie pogody. Podziękowaliśmy, ale stwierdziliśmy, że pójdziemy dalej. Wprawdzie był listopad, ale pogoda była przepiękna a niebo niemal bezchmurne, więc nie potraktowaliśmy tego ostrzeżenia zbyt poważnie. Zresztą byliśmy przygotowani na deszcz. Prócz śpiworów w plecakach niosłem na plecach namiot dwuosobowy, który dawał się rozłożyć dosłownie w dwie minuty.

- Myślisz, że tan facet ma z tym schroniskiem podpisaną jakąś umowę na wabienie klientów? – zapytała Magda.

-Tak – stwierdziłem - A w zamian za to może u nich wodę pić za darmo. – dodałem z uśmiechem połączonym z pogardą na wspomnienie ceny 5zł za małą butelkę.

Jakieś półtorej godziny później okazało się, że facet miał rację. Na lewo od nas najpierw pociemniało na horyzoncie a potem nadciągnęły czarne chmury, które nie wróżyły nic dobrego. Pierwsze krople deszczu przyjąłem z marsem na twarzy. Po chwili już jednak niezrażeni, ubrani w przeciwdeszczowe kurtki i spodnie brnęliśmy dalej. Wzmógł się wiatr, przez którego świst dźwięk dzwoniącej komórki usłyszałem nie wiem, po którym sygnale. Dzwoniła moja dziewczyna:

- Cześć za ile będziecie? – zapytała Dominika.

Opowiedziałem o opóźnieniu pociągu i problemach na szlaku.

- To się pospieszcie, bo zapowiadają pogorszenie pogody w TV – stwierdziła a ja odparłem, że wiem, bo właśnie moknę.

Dowiedziałem się też, że nie tylko my nie dotarliśmy a kobieta w ośrodku się zaczyna irytować, bo zamiast zapowiedzianych siedmiu osób na razie są dwie. Rozłączyłem się zapewniając Dominikę, że jak się zmieni sytuacja będę dzwonił.

A sytuacja u nas była z minuty na minutę coraz bardziej tragiczna. Pociemniało tak, ze zacząłem się obawiać, iż jeszcze chwila a przestanę w ogóle widzieć ścieżkę. Deszcz też przybrał na sile a zwały błota, które sobą spowodował skutecznie utrudniały nam i zniechęcały dalszą drogę. Na chwilę przed tym zanim sam chciałem zaproponować, że może jednak rozbijemy namiot i przeczekamy przez noc deszcz „pękła” Magda (co dało mi szansę utrzymania resztek pozorów twardziela). Stwierdziła, że wystarczająco się nachodziła jak na jeden dzień i chce się przebrać w coś w miarę suchego.

Rozłożeni namiotu nie stanowiło problemu, bo był z typu odczep sprężynę, rzuć i ciesz się rozłożonym namiotem (o ile wyląduje na podłodze). Przeszkodą była lejąca się strumieniami z nieba woda. Saperka nie miała na tej wycieczce priorytetu pakowania do plecaka, więc do okopania namiotu wykorzystałem metalowy kubek – a o to, z czego będę pił herbatę czy inne napoje postanowiłem martwić się później.

W czasie, gdy okopywałem namiot Magda w środku zdążyła się przebrać i rozłożyć karimaty oraz koce na nich. Wszedłem do środka i zacząłem zdejmować buty.

- Zabiję tego pierdolonego gnoja! – rzuciła Magda podniesionym głosem. Zapomniałem o ściąganiu drugiego buta tak mnie zatkało. Nigdy nie słyszałem żeby używała takiego języka.

- Hmmm? – zapytałem unosząc pytająco brwi i zastanawiając się czy gniewu nie przerzuci zaraz na mnie, choć zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi.

- Patrz, co ten idiota mój brat wrzucił do pokrowca na śpiwór. – Naprawdę dużo mnie kosztowało żeby nie zacząć się śmiać. Zamiast śpiwora wyleciały jakieś ciuchy i bielizna a Magda była tak wkurzona, że zgarnęła wszystkie te rzeczy i wywaliła na zewnątrz. Lało tam nadal, ale stwierdziłem, że komentowanie tego byłoby proszeniem się o kłopoty.

- No to się dzisiejszej nocy wyśpię i na pewno nie zmarznę. – stwierdziła Magda z rezygnacją w głosie.

- Zawsze możesz spać ze mną – stwierdziłem żartobliwie.

- Tak, jasne – odparła – myślisz, że później Dominika najpierw zabije Ciebie czy mnie? – zapytała śmiejąc się.

- Masz, trzymaj – dałem jej swój śpiwór – mam jeszcze koc – dodałem widząc jej pytający wzrok.

Burza rozkręciła się na całego, dołączając do deszczu grzmoty i pioruny potęgowała je z każdą zbliżającą ją do nas chwilą. Z każdym błyskiem można było mieć wrażenie, że namiot stoi w płomieniach. Oświeciłem latarkę, która dawała zadziwiająco mało światła. Zadzwoniłem do Dominiki, żeby się nie martwiła i powiadomiła właścicielkę schroniska, że nic nam nie jest i nie ma w pościg za nami wysyłać GOPR-u. Połączenie nie było zbyt dobre, ale udało nam się dogadać. Następne dwie godziny spędziliśmy z Magdą na ćwiczeniu gry we wszelkie gry karciane dla dwóch osób a byliśmy tak zdesperowani, że graliśmy nawet w wojnę. Zauważyłem, że z godziny na godziny jestem cieplej ubrany a generalnie ciepło mi nie jest. Magda znalazła na to skuteczny sposób obejścia i wyciągnęła dużą butelkę swojskiego wina z truskawek, które robił jej dziadek. Już po pierwszym kubku było mi cieplej poprawił mi się humor a próg śmiania się z żartów, które zaczęliśmy sobie opowiadać obniżył tak – zresztą Magdzie też, – że raz po raz mieliśmy napady śmiechu z żartów, które normalnie nawet by mnie nie śmieszyły. Płyn z butelki zniknął w mgnieniu oka a ja dokładnie czułem jak bardzo mam już w czubie.

- Teraz to już jest mi dużo mniej zimno – stwierdziłem powstrzymując chęć czknięcia.

- Jak jest ci nadal zimno to, choć tu do mnie już ja cię rozgrzeję – wypaliła Magda. Musiała o wiele za dużo wypić, ale skomentowałem to tylko stwierdzeniem, że jak nie będę mógł wytrzymać to nie omieszkam. Położyłem się w ubraniu pod kocem, a właściwie byłem cały nim owinięty. Cały czas miałem wrażenie, że robi się jeszcze zimniej niż przed chwilą.

Jakiś czas później na zewnątrz zrobiło się podejrzanie cicho i dopiero sobie po chwili uświadomiłem, że przestał padać deszcz. Wypite wino mnie przyszpiliło i mimo ogromnej niechęci musiałem się zebrać spod ciepłego koca i wyjść za potrzebą.

Pierwszy krok pogrążył moje adidasy w kilku centymetrowej warstwie śniegu. Z nieba nade mną sypało się go więcej i nie wyglądało, że ma się to w najbliższej przyszłości zmienić. Zakląłem w duchu, opróżniłem pęcherz i wróciłem do namiotu. Przywitały mnie słowa Magdy:

- Rany jak jest zimno – rzuciła z lekką paniką w głosie – idzie zima czy co?

- Jakbyś zgadła. Śniegu jest na razie tylko kilka centymetrów, ale pogoda się nie poddaje – odparłem.

-Myślisz, że zmieścimy się w tym śpiworze razem? – a na moją minę dodała – Mówię poważnie jest mi tak zimno, że szczękam zębami.

Ostrzegawcze światełko tym razem zabłysło ledwo w moim umyśle, ale zgasło nagle, gdy mi zaszczękały zęby. Magda rozsunęła śpiwór ze stwierdzeniem – Tylko się pospiesz!

Śpiwór zbyt obszerny nie był a ja sam próbowałem sie w niego wsunąć zbyt przesadnie ostrożnie, co wywołało tylko szelmowski uśmiech na ustach Magdy. Próbowała mi pomóc i pociągnęła na siebie, czym tylko wytrąciła mnie z równowagi. Upadając najpierw otarłem się lewą rękę o jej pierś a potem poczułem jak jej twardy sutek wbija mi sie w klatkę piersiową. Nabrała głośno powietrza przez nos, co zelektryzowało mnie jeszcze bardziej. Podparłem się na obu rękach i nawzajem się przeprosiliśmy a ja położyłem się na boku i zacząłem nieudolne próby zasunięcia śpiwora. Zasunąłem go dopiero jak się do mnie niemal przytuliła. Odwróciłem się, jej twarz znajdowała się tuż przy mojej. Myślałem o wszystkim tylko nie o tym, że mam dziewczynę i proszę się o wielkie kłopoty. Nie wiem, kto kogo pocałował wydaje mi się, ze zrobiliśmy to nawzajem. Objąłem ją ręką w pasie i maksymalnie przysunąłem do siebie. Nasze języki się spotkały i zaczęły nawzajem „drażnić”. Magda obejmowała z całych sił moje barki, tak jakby miała zamiar już nigdy mnie nigdzie nie wypuścić a moje ręce zawędrowały na jej pośladki. Jak to jest, że jak jakaś dziewczyna jest dla mnie tylko przyjaciółką to niezauważam, jakie ma piękne ciało. To była najbardziej kształtna pupa, jakiej dotykałem w życiu. Wylądowaliśmy w końcu znów na boku i przerwałem pocałunek, chociaż bardziej przypominał już tzw. „pójście w ślinę”. Odsunąłem się od niej, więc chciała nie chciała musiała mnie puścić. Jej ręce znalazły się zaraz pod moją koszulką i gładziły całą klatkę piersiową. Lewa ręka zaczęła się obniżać a gdy minęła mój pępek to z wrażenia aż przełknąłem ślinę. Jednym ruchem zjechała pod spodnie wraz ze slipkami i potraktowała mojego członka tak, że aż jęknąłem z wrażenia. Oczywiście nie chciałem być dłużny i moje palce znalazły się zaraz na materiale jej majtek i zaczęły przez materiał ocierać i drażnić muszelkę. Po takim traktowaniu otworzyła oczy bardzo leniwie i po dłuższej chwili. Wzrok wyrażał wszystko, co chciała „pieść mnie aż do utraty zmysłów albo przestań się bawić i pokaż mi jak głęboko wejdzie we mnie”. Zdejmowanie ciuchów pod przepełnionym śpiworem jest chyba najlepszą grą wstępną, jaką można wymyślić, nie wiem czy mieliśmy nawzajem jakieś miejsca na ciele, których nie dotknęliśmy. Leżeliśmy koło siebie nadzy i „nieśmiało” poznawaliśmy swoje ciała. Bawiłem się jej lewą piersią. Język i usta drażniły sutek palce gładziły brodawkę i ugniatały samą pierś. Moje zęby pociągnęły pierś za sutek do góry, na co zasyczała mimo rozkoszy. Przeprosiłem i znowu spotkały się nasze usta. Śpiwór miał jednak duży minus nie dało się „zjechać” tak nisko żeby zwilżyć jej cipkę wiec musiałem użyć półśrodków. Najpierw zacząłem w nią wchodzić jednym paluszkiem, później zwilżyłem dokładnie w jej ustach dwa i też wszedłem nimi w jej cipkę. Taki uśmiech na twarzy kobiety mógłbym oglądać cały dzień. To było coś jak połączenie rozleniwienia ze zdaniem „rany, ale jest mi przyjemnie”. Dwa moje palce wchodziły w nią a kciuk drażnił górną część jej warg sromowych.

-Wydaje mi się, że jestem wystarczająco wilgotna tam na dole – powiedziała.

Uwielbiam jak kobiety wyskakują jak Filip z konopi z takimi „nieśmiałymi” tekstami podczas pieszczot. Przestałem robić jej palcówkę i przesunąłem sie nad nią cały. Chwyciła mnie swoją ciepłą rączką i wprowadziła mojego członka w siebie. Mimo trzaskającego mrozu było nam gorąco, jedynym chłodnym kawałkiem mojego ciała były pośladki, o które Magda oparła swoje pięty. Poruszałem się powoli; góra-dół stopniowo przyspieszając. Nie umiałem sie napatrzyć się na twarz Magdy. Zamknięte oczy, które otwierała na chwilę żeby wydać z siebie jęk przy głębszych pchnięciach, wyraz rozkoszy na twarzy mieszający sie chyba z przerażeniem – co my w ogóle robimy – i te piękne rude (choć w półmroku kolor akurat się tylko domyślałem) rozlewające się na całej poduszce włosy. Ile bym dał, żeby sie dowiedzieć się czy na dole też ma taki kolor włosków. Uśmiechnąłem się na tą myśl i nie myśląc więcej zwolniłem i ja zapytałem. Te jej wielkie rozbawione w tym momencie oczy i uśmiechnięte usta rozbroiły mnie kompletnie.

- Pewnie ze mam rude – odparła – Tylko tam na dole mam ich mało i są wygolone w trójkącik. Na to ja się uśmiechnąłem.

- Musisz mi kiedyś pokazać – powiedziałem pół żartem, pół serio i znowu ją pocałowałem. Przyspieszyłem znowu i po chwili jej jęki wypełniły cały namiot. Pulsowała na mnie coraz mocniej i mocniej, aż w końcu z ust Magdy wyrwał się długi przeciągły jęk i wstrząsnął nią orgazm. Doszedłem już jak jej szczytowanie prawie się kończyło. Wciągnąłem ja na siebie i tak leżeliśmy ciężko oddychając. Byłem nadal w niej a Magda wcale nie kwapiła się żeby ten stan zmienić. Przytuliła sie do mnie a głowę położyła mi na ramieniu.

- Wiesz z tym pokazem będzie ciężko. Wątpię żeby Dominika chciała Cię dzielić ze mną. - powiedziała czymś na pograniczu rozleniwionego szeptu – Zresztą ja też nie chciałabym Cię dzielić z nią – dodała. Uśmiechnąłem się sie smutno i pocałowałem ją w czoło.

- Jak jutro... znaczy dzisiaj – na tą myśl się nie wiem, czemu uśmiechnąłem – dojdziemy do schroniska to czeka mnie tak czy siak rozmowa z Dominiką, zapewne długa i nieprzyjemna – odparłem z rezygnacją.

- Chcesz jej powiedzieć, co miedzy nami zaszło? - zapytała zaniepokojona.

- Przypuszczam, że dopóki nie zacznę rozmawiać nie będę wiedział, co chcę powiedzieć – nadal miała niepewną minę – Może inaczej mój związek z Dominiką nie jest w najlepszym okresie i gdyby nie to wątpię czy doszłoby do czegoś miedzy nami – mimo pauzy z mojej strony nic nie wtrąciła a ja sie musiałem chwilę zastanowić czy z Dominiką przez ostatni czas łączyło mnie coś więcej niż sex i jak ubrać moje myśli w słowa tak żeby Magda się na mnie zaraz nie obraziła – Jesteś wspaniałą kobietą, ale ja nie należę do facetów, którzy mają trzy dziewczyny i biegają od jednej do drugiej żeby się wyszaleć. Mambza dużo rzeczy do przemyślenia i za mało czasu na nie. Dobrze będzie jak po rozmowie z nią nie dojdzie do rękoczynów a skończy się na kłótni ew. płaczu.

Teraz patrzyła już na mnie wzrokiem, w którym było coś na kształt zrozumienia.

- Czyli jak się z nią nie dogadasz to będziesz mój? - zapytała

- Tak o ile będziesz się chciała ze mną zadawać – odparłem z przesadną chyba szczerością.

- Będę, będę. Czekałam dwa lata to dzień mnie nie zbawi – zaskoczyła mnie. Kto by się spodziewał, że szczerość może uderzyć człowieka po oczach z taką siłą.

- Cholera, ale jest ze mnie zaślepiony głupek – odparłem i oboje sie roześmialiśmy się.

- Mam ochotę na więcej – powiedziała i zaczęła się wiercić z moim członkiem nadal w sobie – Ty sobie leż i nic nie rób teraz ja się Tobą zajmę – dodała.

Na efekty jej zabiegów nie trzeba było długo czekać. Znowu stał mi na baczność a Magda poruszała sie tak, że za każdym razem byłem przekonany, że tym razem już z niej wypadnie i w tym właśnie momencie nadziewała się znowu aż do samego podbrzusza. Jej sutki i piersi poruszały się nad moją twarzą i ustami w takim tempie i z takim rozmachem, że nie byłem w stanie się jej odwdzięczyć. Mimo, że była mokra i śliska w środku przez połączenie mojej spermy i jej soków nie wytrzymałem takiego traktowania długo. Wytrysk tym razem znacznie mniej obfity, ale tym razem poczułem jak coś z niej kapie prosto na moje nogi. Poruszyła się jeszcze kilka razy i znowu opadła na mnie. Mogłem mówić dopiero po chwili i pierwszą rzeczą, jaka mi przyszła do głowy było:

- A Ty?

- Odbiję to sobie innym razem – odparła – Załóżmy, że to było na kredyt – dodała i wyciągnęła z kieszeni swoich spodni paczkę chusteczek.

- Masz doprowadź się do porządku po pobrudzimy cały śpiwór – z tymi słowami podała mi jedną.

Po chwili znów leżeliśmy wtuleni w siebie, oczy powoli nam się zamykały i nawet świt, który się właśnie zaczynał nie dałby rady – środek lata zresztą też nie – wygonić nas z objęć.

 

* * *

Wstaliśmy po dziewiątej. Magda nie spełniła swojej obietnicy, było na to zdecydowanie za zimno. Ubrani we wszystkie suche ciuchy z plecaka po zwinięciu namiotu zaczęliśmy brnąć w kierunku schroniska. Po dziesiątej rozdzwoniła się moja komórka a w słuchawce rozległ sie głos Dominiki:

- Cześć, żyjecie? Jak tam u was jest, choć w połowie tak zimno jak tu... brrr – nie dokończyła.

- Tak żyjemy – odparłem trochę smętnym tonem.

- Co Ty taki nie w sosie jesteś? Niewyspałeś się? Już ja sobie z Magdą pogadam – szczerbiotała radośnie jak skowronek. Nawet nie chciałem wiedzieć czy sie czegoś może domyślać czy to tylko poczucie humoru.

- Tak jestem nie w sosie. Jest mi zimno, mam przemoknięte buty wraz ze skarpetkami i idę w śniegu prawie od godziny. Szczerze to mam nadzieję, ze sobie palców nie odmroziłem – miałem na ten rok dość zimy i widoku śniegu – jedyne, co mnie trzyma przy marszu to, że według mapy powinniśmy być w schronisku maksymalnie za pół godziny.

- To daj z siebie resztkę sił i się pospiesz. Czekam tu na Ciebie przy rozpalonym kominku z butelką wina – nie powiem zachęta godna wzmianki. W tym momencie chodziło mi oczywiście o wino i kominek.

- Uwierz mi daje z siebie resztki sił – odparłem już z odrobiną humoru w głosie – Jak nas nie będzie za trzydzieści minut dzwoń po GOPR – dodałem na wszelki wypadek.

- Dobrze – dodała już poważnym tonem – pa kochanie widzimy sie za pół godziny misiaczku– Z tymi słowami się rozłączyła. Akurat jej się udało wybrać dzień na dobijanie mnie „słodkościami” słownymi. Na mój umęczony wzrok Magda zrobiła pytającą minę.

- Nie pytaj – rzuciłem i udało mi się nawet uśmiechnąć.

Kwatera, która bardziej przypominała schronisko niż hotel czy dom wypoczynkowy wyłoniła się niecałe piętnaście minut później. Zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż za ostatniej bytności, ale to można było po trosze zgonić na chęć pozbycia się śniegu, mokrych ciuchów i wygrzania „starych” kości przy kominku. Rozmowa zeszła na plan dalszy, nieunikniony, ale dalszy.

W progu przywitał nas Paweł, który przyjechał dzień wcześniej od Dominiki.

- Za trzy, cztery godziny ma być pozostała „zaginiona” trójka – wypalił zaraz po tym jak tylko „zmiażdżył” mi rękę – dziś w nocy też ma cały czas sypać, więc jutro na wycieczkę się możemy przejść, co najwyżej do miasta a i to też tylko wtedy, gdy wcześnie wyjdziemy – dodał.

- Paweł, Ty weź sie rusz z tego progu, bo jeszcze chwila i nas wnieść będziesz musiał żebyśmy odtajali przy kominku – odparłem z udawaną złością. Po drodze dorwała nas właścicielka ucieszona, że jednak dotarliśmy cali i zdrowi. Dominika siedziała przed kominkiem na moje wejście zerwała się i rzuciła mi na szyję.

- No jesteście, nawet sobie sprawy nie zdajesz jak się tu wynudziliśmy – rozpromieniona jak zwykle wycałowała mnie po twarzy. Stwierdziłem, że im szybciej się z nią rozmówię tym lepiej.

- Słonko, możemy pogadać w cztery oczy? - wyszeptałem jej do ucha.

- Oj, Ty zbereźniku dopiero wszedłeś a już chcesz być ze mną sam na sam? - niemal to wykrzyczała, ale straciła rezon widząc mój całkowity brak reakcji.

- Chodź, zobaczysz, jaki mamy fajny pokój – dodała jakby nic się nie stało. Poszliśmy na górę w całkowitym milczeniu i atmosfera zaczęła gęstnieć z kroku na krok, W sumie było mi już wszystko jedno. Już zdecydowałem, że z Dominiką nie łączy mnie już nic poza obopólną chęcią zaspokojenia popędu seksualnego. Nie wiedziałem jeszcze, co mnie łączy z Magdą, ale i tak było to coś znacznie piękniejszego. Dominika zaczęła jak tylko zamknąłem za sobą drzwi:

- Chyba nie chciałabym krakać, ale coś mi się wydaje, że właśnie masz mi zamiar oznajmić, że kończymy nasz związek – nie wiem jak kobiety to robią i nie wiem czy chcę wiedzieć – w ciąże nie zaszłeś to, o czym innym chciałbyś pogadać w cztery oczy – dodała jakby umiała czytać mi w myślach.

- Wiesz, że zawsze wolę całkowitą szczerość – przytaknęła kiwnięciem głowy – to już nie jest związek od kilku miesięcy. A skoro to przeczuwałaś to się pewnie zaraz dowiem, że już sobie kogoś znalazłaś – dodałem z rezygnacją w głosie – znowu przytaknęła, cóż szczerość za szczerość.

- To jak zaczynamy się nienawidzić juz do końca życia? Czy może jednak spróbujemy nie wydłubać sobie i nie tylko sobie oczu – rozmowa przybrała obrót, jakiego się nie spodziewałem, więc co mi szkodziło zapytać.

- I co mamy niby zostać przyjaciółmi? - widok jej twarzy był czymś jak pomieszanie zdziwienia, kpiny i może nadziei.

- Przyjaciółmi może nie, ale może też nie wrogami – zaraz jak tylko to powiedziałem zobaczyłem, że być może istnieje szansa na kompromis, której nie brałem pod uwagę. Tylko jak jej jeszcze powiedzieć, że być może za chwilę zobaczy mnie całującego się z jej najlepszą przyjaciółką i nie stracić zębów.

- Teraz się zaczynają schody, po Twojej minie sądząc z obu stron – czytanie w myślach powinno być zabronione konwencja genewską – Tam na dole siedzi sobie jeden chłopak i obgryza paznokcie czy nie zejdziesz zaraz na dół i mu szczęki nie przestawisz – no i tego się nie spodziewałem aż mi gałki oczne o mało z wrażenia nie wyskoczyły.

- Przeżyję jakoś fakt, że jesteś z Pawłem – prawie mi sie głos nie załamał – Nie ma to jak ironia – ciągnąłem po głębokim wdechu – Tam na dole siedzą teraz dwie osoby i obgryzają paznokcie. Teraz szczęka opadła Dominice, z wrażenia aż sobie siadła.

- Długo jesteś z Magdą? - tego pytania się spodziewałem, gniewu w głosie też do tego jeszcze krzyku i rzucania we mnie wszelkimi przedmiotami. Na szczęście sprawdził się tylko gniew i też nie tak duży jak się spodziewałem.

- Możnaby powiedzieć, że od wczorajszej śnieżycy – wyrzuciłem w końcu z siebie – A Ty z Pawłem? - zapytałem. Milczała długo, bardzo długo. Obowiązywała nadal szczerość za szczerość wiec wycofać sie nie mogła.

- W zasadzie od momentu jak byłam u niego w październiku – no ładnie miesiąc – Za dużo trochę wypiliśmy oboje a potem jakoś tak wyszło.

Dziwne, ukuło mnie to gdzieś tam głębiej niż mam mostek, ale mając na uwadze rozwój sytuacji stwierdziłem, ze i tak się wywinąłem z niezłego kotła.

- Chodź zejdziemy tam do nich zanim te paznokcie do kości ogryzą – nie było ze mną tak źle mogłem nawet żartować – Ja może na schodach rzucę, że jak go dorwę to mu nogi połamię? - tak poczucie humoru nadal działało. Nawet mi się udało rozbawić Dominikę.

- Ok, ale ja krzyczę, że wydłubię tej flądrze oczy paznokciami – tak zdecydowanie wiedziałem, że rzeczywiście może nawet się polubimy. Zeszliśmy na dół. Dominika podeszła do Pawła i zaczęła mu chyba opowiadać, że jego szczęka ocaleje. Magdy nigdzie nie było. Rozejrzałem się po kuchni – pusto. Przestrzeń, która nie przypominała mi nic innego jak świetlicy – pudło. Jej plecak nadal stał w pokoju z kominkiem. Już sie zastanawiałem czy nie wyszła na dwór, gdy usłyszałem strumień wody lejący się najwyraźniej spod prysznica. Przemyślałem, co będzie jak sie okaże, że to kąpie się właścicielka, ale stwierdziłem, że zaryzykuję i wszedłem. Było otwarte, więc przestałem sie martwić. W przezroczystej kabinie tyłem do mnie stała nago Magda. Stanął mi momentalnie, ależ ja jestem szczęśliwcem – pomyślałem. Myła te swoje śliczne rude włosy a ja po cichu wyskoczyłem z ciuchów. Otworzyłem szklane drzwi kabiny najciszej jak potrafiłem. Zorientowała się, że ktoś jest koło niej dopiero jak lewą ręką przejechałem jej po dole pleców i wjechałem na pośladek a prawą przejechałem po brzuchu i zjechałem niżej zobaczyć gdzie mogą pasować moje paluszki. Odwróciła głowę jakby sprawdzając czy to ja. Mój wzrok zawędrował za ustami całującymi jej ciało najpierw na piękne piersi a potem na włosy łonowe. Nie kłamała naprawdę była ruda tam na dole. Chwyciłem ją w ramiona i oparłem plecami o ścianę. Teraz już wiem, co oznacza określenie perlisty śmiech.

- Mam jeszcze pianę na głowie Ty wariacie – zaśmiała się z oburzeniem. Ukląkłem i zanim się do niej dobrałem ze śmiechem stwierdziłem:

- To ją szybko z siebie zmywaj, póki masz jak.

Ustami pociągnąłem ją za włoski a potem pocałowałem. Pocałunek przeszedł w pieszczotę z języczkiem. Miałem nadzieję, że zostawiłem jej wystarczająco dużo czasu na pozbycie się piany. Językiem próbowałem się dobrać do jej guziczka a moje dwa palce zaczęły sie w niej rytmicznie poruszać. Bardzo długo mój język nie umiał go znaleźć. Najpierw próbował sam, potem wspomogły go palce rękę, które w nią nie wchodziły. Magda jęczała, żebym przestał, bo wszyscy nas usłyszą i wtedy wspomagany już przez drugą rękę odchyliłem na tyle jej wargi, żeby sie dobrać do jej najczulszego punktu. Teraz już nie chciała żebym przestał, mimo, że jęczała jeszcze głośniej. Nie trzeba było czekać długo. Najciszej jak umiała jęknęła, że właśnie dochodzi i zaczął jej się orgazm. Chwyciłem ją rękami za pupę, więc nie upadła, mimo, że ugięły sie pod nią nogi. Podniosłem sie szybko do góry, objąłem, lekko uniosłem i opuściłem tak, że sie na mnie nabiła. W pierwszej chwili zabolało mnie jak nie wiem, bo dobrze nie trafiłem, ale po chwili mogłem sie w niej poruszać a zamierzałem spłacić jej kredyt z nawiązką, więc po chwili narzekała, że to dla niej za dużo i już nie może. Siłą rozpędu szczytowała znowu zanim ja się w ogóle zdążyłem rozgrzać, Stwierdziła, że chyba zaraz straci przytomność i strasznie chce jej się pić. Wyniosłem ją na zewnątrz z kabiny, usiadłem na zamkniętej toalecie a ją posadziłem sobie na kolanach. Długo dochodziła do siebie wtulona we mnie. Pocałowałem ją a pocałunek trwał i trwał. Nasze języki znów ocierały sie o siebie. Przerwała pocałunek i stwierdziła, że pierwszy raz się właśnie dowiedziała, jaki smak mają jej soki. Rozbawiony zacząłem ją całować po szyi i ramionach. Zacząłem się bawić jej piersiami i moje pocałunki też wylądowały w końcu na nich.

- Mam na Ciebie jeszcze ochotę, ale już nie mam zupełnie siły – stwierdziła. Wstałem znowu trzymając ją na rękach i zaniosłem do pralki, na której posadziłem. Ułożyła się na naszych ubraniach, które leżały na niej. Wszedłem w nią głęboko i zacząłem sie poruszać bardzo szybko. Oddech znowu nam przyspieszył. Trzymałem ją rękami za pupę, żeby mi czasem nigdzie nie „uciekła” i poruszałem się w niej to tył to wprzód. Nie miała już siły chyba nawet jęczeć. Ostatkiem sił krzyknęła, gdy wstrząsnął nią kolejny orgazm i ułożyła się w łuk eksponując jeszcze bardziej swoje piersi. Skończyłem długo po niej, już się zastanawiałem czy czasem nie dojdzie znowu, ale z drugiej strony bałem się, że mogłaby naprawdę stracić przytomność.

- Nie przyjmiesz mnie do siebie do pokoju? - zapytałem, gdy oboje byliśmy w stanie skupić na sobie wzrok. Nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła.

- Ale tylko pod warunkiem, że w nocy będziemy spali, może być w jednym łóżku, ale spali – dodała co wywołało u mnie kolejny uśmiech. Ubrałem się w koszulkę i bokserki. Z reszty moich i jej ciuchów zrobiłem jeden kłębek, podałem jej wielki frotowy ręcznik, który przywiozła i po tym jak się nim szczelnie okryła i z kłębkiem ubrań na kolanach zaniosłem ją do pokoju i chwili dobrego, odprężającego snu...

Komentarze:

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin