Rozdział 15.doc

(43 KB) Pobierz
15

15.

Wpojenie

 

              Oby to nie była prawda. Oby to się nie stało – modliłam się w duchu. Jacob wciąż wpatrywał się w Kate. Jego oczy błyszczały, a obecny w nich dotychczas smutek, zniknął. Nie było nawet odrobiny tego starego bólu. Teraz jego oczy przepełnione były… miłością…

              Kate stała z nożem w ręce i nie miała nawet bladego pojęcia o tym, co nastąpiło
i o tym, jak bardzo zmieni się jej życie. Ogromnie martwiłam się o Jake’a, bo przecież jego wybranka była wampirem… Jak to się mogło w ogóle stać? Wampir i wilkołak? To kompletnie nie miało sensu… Zaczynały się dziać coraz dziwniejsze rzeczy.

              Jacob wstał, podbiegł do Kate i delikatnie wyjął jej nóż z dłoni.

              - Usiądź proszę – wskazał ręką sofę, uśmiechając się promiennie. – To nie przystoi, aby kobieta służyła mężczyźnie. A w szczególności tak piękna kobieta. Pozwól, że odtąd ja będę twoim sługą.

              Po tych słowach zdębiałam. Byłam w totalnym szoku. Nigdy nie widziałam takiego Jacoba. Nie wyobrażałam sobie nawet, że kiedykolwiek mógłby się tak zachowywać. Zdałam sobie sprawę z tego, że wpojenie tak mocno działa na wilkołaka, że zmienia diametralnie jego zachowanie. Ale żeby aż tak?! Byłam pod wrażeniem gestów Jake’a i tego, co mówił. Jednak w głowie nie mieściło mi się to, jak mogło dojść do tego, aby wilkołak wpoił sobie wampira? Jakim cudem mogło to się stać? Będę musiała o tym porozmawiać z Billy’m – pomyślałam. Ale wszystko w swoim czasie.

              - Czy będziesz tak łaskawa i pozwolisz mi usiąść obok siebie? – usłyszałam głos Jake’a, który stał obok siedzącej na sofie Kate i wpatrywał się w jej oczy.

              - Oczywiście – powiedziała zdezorientowana dziewczyna.

              Jake usiadł, ale natychmiast wstał i złapał się za głowę.

              - Ależ jestem nietaktowny. Nawet się nie przedstawiłem. Black – powiedział
i wyciągnął do niej rękę – Jacob Black.

              - Kate – powiedziała wstając i podając mu dłoń. Jednak zaraz zawstydzona opuściła wzrok.

              Po chwili spojrzała na mnie zdumiona i zdezorientowana. Nie wiedziała dlaczego Jacob tak się zachowuje. Nie uprzedziliśmy jej o tym, bo przecież nikt nie mógł przewidzieć, że Jacob sobie ją wpoi. Jednak na razie nie chciałam jej wtajemniczać. Niech sam jej o tym powie.

              - Zatem Kate, mieszkasz z Cullenami, tak?

              - Tak. Od niedawna.

              - A czy pozwolisz mi na to, abym odwiedzał cię tutaj?

              - Jeżeli chcesz – powiedziała lekko zawstydzona i spojrzała na mnie.

              Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, jak zareagować i uśmiechnęłam się.

              - Chciałbym tak patrzeć na ciebie dzień i noc – ujął jej dłoń i delikatnie pocałował, po czym spojrzał jej w oczy i powiedział:

              - Czy wybaczysz mi tę zuchwałość?

              - To było bardzo miłe Jacob.

              Miałam wrażenie, że oglądam stary film. Jacob jako szarmancki młodzieniec
i zawstydzona jego zalotami wybranka, czyli Kate. A ja patrzyłam na nich z boku i nie dowierzałam temu, co widziałam. Byłam świadkiem narodzin nowej miłości. Tak samo dziwnej, jak moja i Edwarda, ale być może jeszcze bardziej niebezpiecznej.

              Jacob nie zjadł nic z tego, co przyniosłyśmy dla niego na kolację. Siedział wpatrzony w Kate, trzymając jej drobną dłoń, a ona nieśmiało spoglądała na niego.

              Jednak ten piękny widok, który dane mi było obserwować, haniebnie zepsuł Edward, wchodząc do salonu z uśmiechem na ustach.

              - O, widzę, że już poznałeś nową członkinię naszej rodziny.

              - Tak – odparł tylko Jacob, uśmiechając się do Kate.

              Miałam ochotę udusić Edwarda za to, o czym zaczął mówić, jednak miałam nadzieję, że powstrzyma się przynajmniej jakiś czas z powiedzeniem tego najgorszego… Ale nie poczekał…

              - Nie powinno ci przeszkadzać to, kim jest, bo odżywia się tak samo, jak my. Również jest wegetarianką.

              W tym momencie zdębiałam. Edward, niczego nieświadomy, poinformował właśnie Jacoba, że Kate jest wampirem. W takich momentach miałam ochotę go skopać. Po co on się do cholery odzywał?

              Spojrzałam szybko na Jake’a. na jego twarzy malowało się niedowierzanie. Bałam się jego reakcji. Obawiałam się tego, co może się stać, gdy Jacob wpadnie w furię.

              - O czym ty mówisz? – Jacob zwrócił się do Edwarda zdziwiony.

              - Bello, on o niczym nie wie? Sądziłem, że go uprzedziłaś… - Edward zdumiony spojrzał na mnie.

              - Co tu jest grane do jasnej cholery?! – krzyknął Jacob i wstał. – O co tu chodzi?!

              - Jake, spokojnie. Zaraz ci wszystko wytłumaczymy.

              - Jestem spokojny! – krzyknął jeszcze głośniej.

              Edward chciał do niego podbiec, ale powstrzymałam go skinieniem głowy. Nie miałam ochoty na bójkę. Przestraszona Kate siedziała skulona na sofie. Było mi jej szkoda, ale musiałam się skupić na Jacobie. Nie miałam czasu na tłumaczenie jej zawiłych historii
z udziałem wilkołaków i wampirów w rolach głównych. Nie chciałam, aby w złości, Jacob zrobił coś głupiego.

              - Jake, posłuchaj – podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. – Wiem, że ta sytuacja jest dla ciebie trudna. Wyjaśnię ci, co się dzieje, ale proszę cię, nie rób niczego głupiego.

              - Bells, mów, co jest grane.

              Widziałam, że denerwuje się coraz bardziej, a to nie wróżyło niczego dobrego. Musiałam działać szybko.

              - Posłuchaj Jacob, Kate mieszka z nami, ponieważ uratowałam jej życie. Nie pytaj
w jaki sposób i w jakich okolicznościach, bo to jest w tej chwili nieważne. Teraz ważne jest to, kim ona jest… A raczej czym…

              Ujrzałam dziwny błysk w oczach mojego przyjaciela. Jego szczęka drżała, a dłonie zaciskały się w pięści.

              - Jake, tylko spokojnie – złapałam go za ręce. – To, co powiem będzie dla ciebie ciosem, ale postaraj się przyjąć ten cios, jak facet. Razem sobie poradzimy z tą sytuacją. Jacob – patrzyłam mu w oczy, - Kate jest wampirem. Wpoiłeś sobie wampira…

              - Nieeee!!!

              Z ust Jacoba wydobył się przeraźliwy krzyk. Przerażona odskoczyłam od niego. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takiej furii. Rękami zrzucił wszystko ze stołu. Jego ciało drżało od cyklicznych i równomiernych dreszczy. Na jego skórze pojawiły się kropelki potu. Wiedziałam, co to wszystko oznacza… Musiałam działać.

              - Jake, uspokój się – powiedziałam łagodnie. – To do niczego nie prowadzi. Złością niczego nie zdziałasz. Usiądź i porozmawiajmy. Proszę cię. Jeszcze nie wszystko stracone. Proszę Jake…

              Widziałam, jak powoli się uspokaja. Z każdym moim słowem, drżał coraz mniej. Podeszłam do niego i łapiąc go za rękę, usiedliśmy na sofie. Kate przesiadła się na fotel.

              - Bello, ale jak to się mogło stać? Przecież to niemożliwe. Ja nawet jej nie wyczułem – powiedział podłamany.

              - Nie wiem, jak do tego doszło, ale dowiemy się. Edward porozmawia z Carlisle’m. Zapytamy też Billy’ego. Wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży.

              Nie byłam tego taka pewna, ale musiałam go jakoś pocieszyć. Nie mogłam dopuścić do kolejnego ataku złości.

              - Jeżeli chodzi o zapach, o to, że jej nie wyczułeś – wtrącił Edward. – To może to być spowodowane silnymi emocjami. Nie wiem, jak to jest u wilkołaków, ale ja sam na własnej skórze przekonałem się, że emocje mogą dużo zdziałać. A pod ich wpływem nie należy działać pochopnie.

Jacob trochę się uspokoił. Miałam nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu poukładał sobie w głowie całą tą sytuację. Liczyłam na to, że opanował już swoje wilcze zapędy, ale nie przewidziałam jednego. Tego, że Kate przyjdzie go pocieszyć…

Podeszła do nas i złapała go za rękę mówiąc:

- Wszystko będzie dobrze Jacob…

Nie zdążyła nawet dokończyć tego, co chciała powiedzieć, a Jacob już cały drżał. Po czole spływały mu kropelki potu. W jednej chwili delikatne drżenie przeszło w silny dygot
i strzępy ubrania poszybowały wysoko w górę. Przeobrażenie przebiegło w bardzo szybkom tempie i stał przed nami ogromny i rozgoryczony wilk.

Nie mogłam pojąć dlaczego do tego dopuścił, ale wiązało się to chyba z tym, że nie mógł wytrzymać tego całego napięcia. Dziewczyna, którą tak szybko pokochał, i o której równie szybko miał zapomnieć, znów dała o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. On nie był gotowy na jej słowa. A tym bardziej, na pokrzepiający dotyk. Nie mógł wytrzymać tego, że nie będzie mógł z nią być. Tylko kto mu to powiedział? Ubzdurał sobie to, że ich potencjalny związek nie mógłby mieć przyszłości…

              - Edward! Zabierz stąd Kate! – krzyknęłam do mojego ukochanego, ale było już za późno…

              Jacob jednym susem doskoczył do przerażonej dziewczyny. Z jego gardła wydobył się głośny i przerażający charkot. Jednym machnięciem ogromnej i ciężkiej łapy pozbawił Kate orientacji, po czym wbił kły w jej głowę, odrywając ją od reszty ciała. Kamienne fragmenty kobiety latały nad nami we wszystkie strony. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić, jak go powstrzymać. Edward próbował przerwać tą egzekucję, ale nie mógł sobie poradzić
z rozwścieczonym wilkiem, dla którego jedynym celem było teraz zabicie wampirzycy.
I udało mu się to.

              - Jake! – krzyknęłam w pewnym momencie, gdy już oprzytomniałam i odzyskałam głos. – Jake! Jake, przestań! Nie rób tego, proszę! Przecież ona okazała się miłością twojego życia! Jak możesz to robić?! Jake!! – wołałam rozpaczliwie w jego kierunku.

              Przez chwilę spojrzał na mnie swoimi ogromnymi, brązowymi oczami, w których zaszła pewna zmiana. Uspokoił się trochę. Rozejrzał się po pokoju, po czym cicho zawył
i wybiegł na zewnątrz, kierując się w stronę lasu. w jego oczach ujrzałam żal i przerażenie,
a cichy odgłos przepełniony był bólem. Dotarło do niego, co zrobił.

              Stałam otępiała, wpatrując się w drzwi, przez które wybiegł.

              - Bello!! – Edward wyrwał mnie z transu wołając. – Bello, zrób coś! Musimy pomóc Kate! Przecież potrafisz.

              Spojrzałam w kierunku porozrzucanych szczątków i nagle oprzytomniałam. Przecież mogłam spróbować. Może udałoby mi się to, co w Volterze.

              - Masz rację. Jak mogłam o tym nie pomyśleć, tylko czy nie jest za późno? Pospieszmy się.

              Razem z Edwardem zaczęliśmy zbierać fragmenty ciała Kate. Ułożyliśmy je wszystkie obok siebie. Skupiłam na nich całą swoją uwagę, ale nie działo się zupełnie nic.

              - Edward, to chyba na nic. Jest za późno.

              - Spróbuj jeszcze raz Bello. Uda ci się.

              Ponownie porządnie się skoncentrowałam. Myślałam tylko o tym, aby te wszystkie kawałki połączyły się w jedno. Ale się nie połączyły…

              Było za późno…

 

Serdecznie dziękuję za przeczytanie:)

Przerwa była dłuższa niż planowałam, ale miałam małe kłopoty zdrowotne,

dlatego trochę przeciągnęło się dodanie piętnastego rozdziału.

Cieszę się, że jeszcze o mnie nie zapomniałyście i skromnie liczę na to,

że będziecie ze mną do końca New day:)

Mam nadzieję, że tym rozdziałem Was nie zawiodłam…

Obiecałam akcję, emocje i mam nadzieję, że udało mi się to przekazać.

Bardzo proszę Was o komentarze, bo wiecie, jak one pomagają w pisaniu…

Do następnego rozdziału:)

Pozdrawiam, Kasia

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin