WARTOŚĆ I WAŻNOŚĆ MSZY ŚWIĘTEJ.doc

(55 KB) Pobierz
WARTOŚĆ I WAŻNOŚĆ MSZY ŚWIĘTEJ

WARTOŚĆ I WAŻNOŚĆ MSZY ŚWIĘTEJ

 

Widzieć:

Dyskusja na temat: dlaczego ludzie nie chodzą na Mszę świętą?

 

Nie raz zadawaliście sobie lub rodzicom pytania:

Þ              Dlaczego mam iść do kościoła na Mszę świętą?

Þ              Czy to naprawdę ważne?

Þ              Czy nie wystarczy, że modlę się w domu?

Są to bardzo ważne pytania.

 

              Oto dwa listy młodych ludzi w wieku 17 lat

 

„Zauważyłam, że ostatnimi czasy Msza święta stała się dla mnie prawdziwą kulą u nogi. Gdy nie idę w niedzielę do kościoła, nie robię z tego problemu, ale później zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Zaznaczam, że tego rodzaju sytuacja trwa już dwa lata. Nie wiem, czy to długo, czy krótko. Po rekolekcjach i spowiedzi sytuacja się poprawiła. Staram się przez pewien czas nie opuszczać Mszy świętej, ale później wszystko powraca do normy. Sytuacja ta mnie bardzo denerwuje. Nie chciałabym traktować Mszy świętej jako dodatku do mego życia. Co mam robić?”. Ania.

 

„Jest niedziela lub święto, powinienem pójść na Mszę świętą, ale ja nie czuję takiej potrzeby. Idę do kościoła, ale myślami jestem daleko i prawie się nie modlę, nie uczestniczę we Mszy świętej. Przyszedłem tylko dlatego, że mi kazano. Czy nie lepiej żebym w ogóle nie poszedł do kościoła?”. Jacek.

 

              Może i ty przeżywałeś, czy przeżywasz coś podobnego.

 

Þ              W jakim celu ludzie przychodzą do kościoła?

 

Autentyczne przeżycie pewnego księdza z Krakowa:

„Pewnej pięknej niedzieli siedzę sobie w konfesjonale i słyszę nagle dość głośny głos: widziałeś, Krysia ma nowy kapelusz. Aż mnie zamurowało. Tym bardziej, że byli to moi pobożni znajomi. Miałem nadzieję, że ktoś zwróci im uwagę, ale myliłem się. Wszystkie głowy skierowały się w stronę Krysi. Aż tu nagle wstaje jakaś pani, była obca, bo jej nie znałem. Podeszła do mojej znajomej. Myślałem, że nareszcie znalazł się ktoś, kto zwróci uwagę ... A ona po prostu zapytała: przepraszam, a która to pani Krysia?”.

 

To tylko jeden z przykładów niewłaściwego zachowania na Mszy świętej. A oto inna historia.

 

Pewna dziewczyna opowiadała mi, że ponad pół roku nie chodziła do kościoła. Wolała ten czas spędzić w gronie rówieśników, którzy tak jak ona nigdy w życiu nie doświadczyli spotkania z Jezusem na Mszy świętej. Postawa życiowa tej dziewczyny zmieniła się, gdy zdała pewien bardzo ważny egzamin. Powiedziała Bogu tak: „Jak Ty mi pomożesz w zdaniu tego egzaminu, to ja powrotem zacznę chodzić na Mszę świętą”.

 

Þ              Zastanówcie się i powiedzcie, jak ta dziewczyna traktowała Boga?

Þ              Czym jest dla ciebie Msza święta?

 

Długą chwilą podczas której się nudzisz, socjologicznym przyzwyczajeniem, od którego boisz się uwolnić, pańszczyzną niezbędną dla zaspokojenia sumienia, lub może pobożnym ćwiczeniem jak każde inne?

 

Oto świadectwa z przeżycia Mszy świętej – jedno kapłana, a drugie człowieka świeckiego.  

„Msze mojego życia, Msza mojego życia. Pierwsza zapamiętana Msza? Pewnie w Tczewie. Pierwszy kościół, jaki pamiętam, to fara Świętego Krzyża, ale nie jest to wspomnienie, tylko wspomnienie snu. Pierwsza komunia: nie do Mszy nas przecież przygotowywano, ale do komunii i ten tylko moment pamiętam. Uniesienie, wstrząs, radość, słodycz – ale to przygotowanie i samo święto zawarło się między dwoma biegunami: straszny lęk przed świętokradztwem i śmiercią z jednej, a słodycz z drugiej strony. Sentymentalizm modlitewek i pieśni, a to wszystko na trzeźwym Pomorzu.

              W czasie wojny  - wielkie emocje z pierwszym służeniem do Mszy świętej w Żabnie: potwornie wielki i ciężki mszał, byłem i pozostałem za słaby do tego wszystkiego. Ciężar słów świętych. Po latach pewien nieszczęśliwy ksiądz powiedział mi: teraz, jak podczas prymicji, słowa palą mi się w mszale. Jest więc i taka ciemna łaska.

              W seminarium rektor, zapalony liturgista, dużo robił, by nam przybliżyć Mszę, ale nie ja sam czekałem na jego egzorty z niepokojem. Z wykładów ks. Sawickiego o Eucharystii zapamiętałem: zakochani często zapewniają, że chcieliby się zjeść żywcem.

              Msza prymicyjna w sztywnym, złotoczerwonym ornacie. Obciśnięty gorsetem rubryki: nieomylność za cenę posłuszeństwa. Stopniowo coraz ważniejsze: że jest tu sprawa ciała i krwi, aż nie do wiary, że dała się zamknąć w obrzęd. Dramat coraz bardziej własny, ale i pogodniejsze zbliżenia: południe gdzieś na Południu. Robotnicy w skąpym gorącym cieniu. Przy drodze. Ubogi obiad: trochę serca, oliwek. Jedzą chleb i piją czerwone wino. Widzę, jak ten chleb staje się ich ciałem, jak wino zamienia się w krew i płynie pod śniadą skórą. Więc to jest tak.

              Ciało i Krew. Jedno i drugie wydane. Bezbronność Jezusa. Co oni z Nim wtedy robili, co my dziś. Jakiej miłości i czystości trzeba, by mieć jakieś prawo dotykania Ciała. Pasja, patos, bezbronność, czułość. Także to słowo: Baranek. Mały biały baranek, ufny i miękki, na niepewnych sztywnych nóżkach. A wokół brudne łapy. Rzeźnia. Wszystko naprawdę: umieranie, śmierć. Pochylone z zainteresowaniem głowy pewnych teologów.

              Różne Msze: w szpitalu, w więzieniu. Płaczący nieustannie 20 latek, który zastrzelił swoją żonę i zabrakło mu siły, żeby zrobić to samo ze sobą. Nie umieli żyć. Msza na statku z Hajfy: Żydzi chrześcijanie, odrzuceni w Polsce, w Izraelu, wszędzie, jadący do Włoch, do Australii, do USA, donikąd.

              Msza za moją zmarłą matkę z homilią Leszka Kuca. Nikt nie zapamiętał ani słowa, to była smuga światła i ciepła. Dotknięcie Pocieszyciela. Leszek miał charyzmat eucharystii. Jego włoscy uczniowie wydrukowali na obrazku pośmiertnym jego wyznanie: „to, co mi daje w życiu najwięcej radości i cierpienia, to Msza i wykłady”. Jego Msze obdarzały pokojem i pogodą, tym, czego sam najbardziej potrzebował. Były budujące.

              Msze w Ziemi Świętej, na tych miejscach, gdzie jeszcze nie opadł kurz wzniesiony stopami Jezusa. „Tyłeś-to, moja miłości ...”. tu, gdzie płakał z bezsilnej miłości nad Miastem, gdzie krwią się pocił, opodal miejsca, gdzie Go zabijano, gdzie dziś pusty grób z ceremoniami i sporem o kompetencje szydzi z modlitwy „żeby byli jedno”.

              Masze z Papieżem. Jego charyzmat eucharystii, podnoszącej serca tłumów: nie bójcie się, otwórzcie ... Pogoda Mszy w Castel Gandolfo, podobnym wtedy do wiejskiej plebanii latem. Niezapomniana Msza w kaplicy prywatnej na Watykanie, w tej klatce z kamienia, metalu i szkła, bez odrobiny wełny, lnu czy drewna, gdzie człowiek jest jedyną miękką częścią przestrzeni. Na słowa lekcji: „taki bowiem godzi się nam arcykapłan, który by umiał cierpieć i współczuć”, Jan Paweł II nagle wyprężył się na spiżowym siedzisku cezara i został od nas wzięty. Na naszych oczach oddalał się – zaciśnięte pięści, odrzucona w tył głowa, mógł już być dzieckiem, kobietą lub starcem, był już ostatnim człowiekiem na kalwarii świata.

              To była także moja Msza, więc nie całkiem odbiegam od tematu; jak w ogóle można zachęcać do takiego ekshibicjonizmu, ale mówi się: potrzeba świadectwa. Wstydzę się pisać, mówić o tym, więc trochę uciekam, przywołuję tych, co mają prawdziwy charyzmat sprawowania eucharystii. Boże, moje Msze ...coraz wyraźniej pomiędzy szczęściem Boga a grozą świata, pomiędzy cierpieniem Boga a obojętnością ludzi. Msza jest miejscem, gdzie wszystko się krzyżuje. Podnosimy udręczone ciała i wszystką przelaną krew, Jezus nas podnosi. U Don Bosco w Turynie kupiłem taki druk: „odprawiaj każdą Mszę jakby była pierwsza, jedyna, ostatnia”. Alba biała od krwi, ornat oznaczający miłość – jak temu sprostać? Boże, moje Msze, ile ich w oschłości serca lub w idiotycznym, nerwowym dygocie, nad jakim nie umiem zapanować. Msze przepłakane, z sercem w gardle i te, które dają cudowne poczucie wspólnoty z żywymi i umarłymi. Najbardziej przejmujące Msze w czasie rekolekcji, wsparte wytworzonym poczuciem porozumienia z ludźmi, kiedy moje głuche ciało staje się słowem, a słowo Boże przeradza się w komunię. Siła i pewność Mszy w najgorszych czasach i chwilach – czasy są wspólne, chwile własne – kiedy czułem się bezpieczny. Czułem, że jestem narzędziem. Wiedziałem wtedy, że powinienem całe życie spędzić tak, stojąc przy ołtarzu, mówiąc do ludzi o Bogu, sam wypowiadany przez Słowo, czułem, że tylko to jest ważne, a wszystko inne, co robię, cała reszta, jest głupstwem i stratą czasu” (ks. Janusz Pasierb, poeta, historyk sztuki).

 

Już w momencie udawania się do kościoła czuję, jak powstaje wokół mnie pewna aura, która otacza mnie, aż do wejścia do świątyni. Aura oczekiwania, nadziei i chęci uspokojenia po całym tygodniu zmagań z życiem.

              Pierwszy znak krzyża świętego, otwierający Mszę świętą jest początkiem narastającego misterium. Liturgia słowa dla mnie jest intelektualnym przygotowaniem do Ofiary.

              Biorąc często czynny udział, jako lektor, najmocniej przeżywam listy św. Pawła. Listy genialne w swej prostocie i tak niezwykle współczesne i precyzyjne w swych sformułowaniach – wskazujące nam nieomylnie drogę do Boga.

              Bardzo istotna i ważna jest homilia po słowie Bożym. Jakże mało niestety jest kapłanów, których słowo jest rzeczywiście homilią, a nie kazaniem. Interpretacja słów Ewangelisty, nawiązanie do życia, w którym się obracamy, nauka stąd płynąca – jakże niewielu potrafi to przekazać. Należy do nich mój duszpasterz, któremu wiele zawdzięczam.

              Zbliża się moment uczestnictwa w cudzie - ... oto Ciało moje ... oto Krew moja – najwyższy moment skupienia modlitewnego, teraz już oczekuję na jedno – na przyjęcie Boga.

              Przystępuję do stołu Pańskiego – a potem cudownie uspokojony i czysty – myśli moje układają się w jedną modlitwę – modlę się całym sobą – mam w sobie pewność, mam siłę, jestem wolny.

              Przyjmuję z radością błogosławieństwo – jestem gotów – wolny, silny, spokojny twórczą pewnością – wyjść naprzeciw życiu” (Andrzej Łapicki, aktor).

 

Þ            Co robisz na Mszy świętej?

 

Obserwujesz księdza, który może jest twoim przyjacielem, albo kimś, kogo krytykujesz; słuchasz, krytykujesz śpiewy; potępiasz lub podziwiasz toczącą się ceremonię; szczegółowo oglądasz stroje i zachowanie uczestników; a może medytujesz.

 

Osądzić:

              Pismo Święte

 

Tak nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę. Jezus posłał Piotra i Jana z poleceniem: Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć. Oni Go zapytali: Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali? Odpowiedział im: Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie, i powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta cię: gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?

              On wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie. Oni poszli, znaleźli tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę.

              A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich: Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni w królestwie Bożym.

              Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie rzekł: Weźcie go i podzielcie między siebie; albowiem powiadam wam: odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu, aż przyjdzie królestwo Boże.

              Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę! Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22,7-20).

 

Þ            Kiedy Jezus ustanowił Mszę świętą?

Þ            W jakich okolicznościach?

Þ            Czym była Pascha?

 

„Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę! Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22,19-20).

              Ileż to razy w życiu widzieliśmy, jak roztyje się dwoje kochających się ludzi. W chwili odejścia – gest, fotografia jakiś przedmiot podawany z ręki do ręki by przedłużyć w jakiś sposób obecność w nieobecności. I nic więcej. Ludzka miłość zdolna jest do takich symboli. Jezus Chrystus rozstając się ze swoimi przyjaciółmi nie pozostawia im symbolu, a rzeczywistość siebie samego.

 

„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15,13).

              Wielkość każdej miłości mierzy się wielkością daru. Miłość Boga ku nam jest nieskończona, jak nieskończony jest Dar Boży dla każdego z nas. Tym Darem nie jest coś, lecz sam Jezus Chrystus.

              Prawdziwej miłości nie mierzy się uczuciem, „bo ono jest zmienne, niestałe, czasem ślepe. Jeżeli zatem kochasz Boga, to zdobędziesz się na pewien trud modlitwy i pójścia na Mszę świętą. To będzie twoja ofiara związana z miłością do Boga, ludzi, samego siebie.

 

„Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,53-54).

              Czy wyobrażacie sobie człowieka, który by powiedział: ja nie muszę jeść, aby żyć? Gdybyś nie jadł, umarłbyś. Czy widziałeś chodzące trupy? A ja widziałem! Zastanawiasz się, w jaki sposób mogłem je zobaczyć? To bardzo proste. Jeżeli uwierzysz słowom Jezusa, to bez trudu poznasz, czy żyjesz dla Boga, czy jesteś chodzącym trupem.

 

Eucharystia jest dla nas chrześcijan słońcem. Słońce jest źródłem życiodajnej energii. Tam, gdzie nie docierają promienie słońca, nie ma życia. W ciemnościach nie rozwija się życie. Jeżeli chrześcijanin nie uczestniczy w Eucharystii, jego życie wiary stopniowo zamiera, jak zamiera roślina pozbawiona światła.

 

Działać:

§            Wyjaśnienie gestów i postaw w liturgii Mszy świętej.

 

 

 

4

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin