Clancy Thomas Leo (Tom) - 5 - Zwiadowcy - 2 - Smiercionośna Gra.pdf

(710 KB) Pobierz
Clancy Tom - Zwiadowcy 2 - Smiercionoœna Gra
Tom Clancy
Przy współpracy Steve’a Pieczenika
Śmiercionośna gra
Cykl: Net Force. Zwiadowcy tom 2
Tłumaczyła Anna Zdziemborska
tytuł oryginału: Tom Clancy’s NET FORCE EXPLORERS: The Deadliest
Game
 
Powieści Toma Clancy’ego w Wydawnictwie AiB
Patrioci:
Polowanie na „Czerwony Październik”
Kardynał z Kremla
Stan zagroŜenia
Suma wszystkich strachów
Dług honorowy
Dekret
Tęcza sześć
Bez skrupułów
Czerwony Sztorm
w przygotowaniu
Niedźwiedź i Smok
Centrum:
Centrum
Zwierciadło
Racja stanu
Casus belli
Równowaga
OblęŜenie
Net Force:
Net Force
Akta
Kwant
Zwiadowcy:
Wandale
Śmiercionośna gra
w przygotowaniu
Cyberszpieg
 
Podziękowania
Pragniemy podziękować następującym osobom, bez których napisanie tej ksiąŜki
byłoby niemoŜliwe: Dianie Duane, za pomoc w dopracowywaniu rękopisu; Martinowi
H. Greenbergowi, Larry’emu Segriffowi, Denise Little i Johnowi Helfersowi z Tekno
Books; Mitchellowi Rubinsteinowi i Laurie Silvers z BIG Entertainment; Tomowi
Colganowi z Penguin Putnam Inc.; Robertowi Youdelmanowi, Esquire; i Tomowi
Mallonowi, Esquire; oraz Robertowi Gottliebowi z William Morris Agency, agentowi
i przyjacielowi. Doceniamy waszą pomoc.
 
* * *
Prolog
Waszyngton, Dystrykt Columbia
marzec 2025
W dzisiejszych czasach pokój bez okien, taki jak ten, moŜna znaleźć w kaŜdym
z tysięcy budynków, w których mieszczą się róŜne firmy, poniewaŜ świat stał się
wirtualny i dowolnie wybrana ściana moŜe na Ŝyczenie uŜytkownika pełnić funkcję
okna. Jednak ludzie znajdujący się w tym konkretnym pomieszczeniu nie mieli
najmniejszej ochoty na ujrzenie w nim chociaŜby namiastki okna. Niewykluczone, Ŝe
odnosili się z niechęcią do samego pojęcia okna, poniewaŜ nieodłącznie kojarzy się
ono zarówno z wyglądaniem na zewnątrz, jak i zaglądaniem do środka. Ściany w
pokoju pozbawionym mebli były nieprzeniknione, chociaŜ równomiernie emitowały
chłodne światło, padające na duŜy, czarny i błyszczący stół, usytuowany na środku
oraz na pięciu siedzących przy nim męŜczyzn.
Byli Garniturami. Klapy oraz krawaty niektórych były nieznacznie węŜsze lub
szersze od innych, jednak tylko ledwo zauwaŜalne róŜnice wieku czy preferencji w
ubieraniu w jakiś sposób odróŜniały ich od siebie nawzajem.
Poza tym ich krawaty miały stonowane kolory, koszule zaś były białe albo
pastelowe, ale zawsze gładkie. Prawie pod kaŜdym względem męŜczyźni sprawiali
nijakie wraŜenie i traktowali tę nijakość jak przebranie. Stanowili jednolitą grupę.
- Więc kiedy to będzie gotowe? - spytał człowiek siedzący pośrodku.
- JuŜ jest gotowe - odpowiedział mu ostatni po lewej, dość młody męŜczyzna o
włosach i oczach stalowego koloru. - Urządzenia sterujące zostały zainstalowane
ponad osiemnaście miesięcy temu i od tego czasu umacniamy ich pozycje oraz
przygotowujemy do działania w trybie maksymalnej interwencji.
- I nikt niczego nie podejrzewa?
- Nikt. Mamy zerową tolerancję przecieków... co nie znaczy, Ŝe ewentualny
przeciek stanowiłby jakiś problem. Środowisko jest z załoŜenia tak chaotyczne, Ŝe
człowiek mógłby tam zrzucić bombę atomową i spowodowałby ogólną rozpacz i
obrzucanie się nawzajem oskarŜeniami, nie doczekałby się natomiast Ŝadnego
wiarygodnego oszacowania strat.
Młodo wyglądający męŜczyzna wydał z siebie pogardliwe parsknięcie. - Nikt
tam zresztą nie jest zainteresowany analizowaniem czegokolwiek. Całe tło ma za
zadanie dostarczać emocji i „doświadczenia”. Nawet kiedy program zacznie działać,
zorientują się co się dzieje, kiedy juŜ będzie za późno.
MęŜczyzna siedzący pośrodku odwrócił się do jednego z dwóch zajmujących
miejsce po jego lewej, starszego męŜczyzny o głęboko pomarszczonej twarzy i
potarganych blond włosach, które zaczęły się juŜ pokrywać siwizną. - A co z ludźmi z
działu finansowego? Są gotowi?
MęŜczyzna ze srebrzystą czupryną kiwnął głową. -JuŜ wiele miesięcy temu
ustalili punkt maksymalnych zysków. Wszystkie przewidywania pokrywają się z
wynikami ze świata rzeczywistego... jeśli „rzeczywisty” to odpowiednie słowo.
MoŜemy zatrząsnąć światem, co do tego nie ma wątpliwości. Wystarczy wcisnąć
guzik. Teraz musimy tylko zająć odpowiednie pozycje.
MęŜczyzna w centrum kiwnął głową. - W porządku. Dwie pańskie sekcje będą
musiały ściśle ze sobą współpracować na tym polu. To zresztą dla was nic nowego.
Upewnijcie się, Ŝe wybierzecie właściwy „punkt”... a kiedy zaczniecie działać, nie
oszczędzajcie się. Chcę, Ŝebyście wszystko przewrócili do góry nogami. Wielu ludzi
będzie obserwować ten pokaz i za fundusze, które w to wpakowali, będą się
 
spodziewali czegoś spektakularnego. O, przepraszam. Chciałem powiedzieć
„zainwestowali na boku” - pozostali się uśmiechnęli - „licząc na moŜliwie najlepsze
wyniki”. Upewnijcie się ponad wszelką wątpliwość, Ŝe końcowy wynik gry zgadza się
z modelowym. Nie Ŝyczę sobie potem Ŝadnych głodnych kawałków o „spornych
rezultatach”.
Dwaj męŜczyźni, do których skierował swoją wypowiedź, pokiwali głowami.
- No, dobrze - powiedział człowiek siedzący pośrodku. - Lunch z ludźmi
Tokagawy jemy o wpół do drugiej. Nie spóźnijcie się. Musimy zaprezentować się
jako solidarna grupa, a sami wiecie do jakiego stopnia ten mały Ŝałosny człowieczek
zwraca uwagę na formy towarzyskie.
- Jeśli to się uda - powiedział męŜczyzna, do którego ani razu nie zwrócił się
człowiek siedzący pośrodku - nie będziemy juŜ musieli zawracać sobie głowy
formami towarzyskimi. To on będzie zmuszony do wzmoŜenia czujności.
MęŜczyzna zajmujący centralne miejsce zwrócił głowę w jego kierunku z taką
precyzją, z jaką mechanizm naprowadzający działa odnajdując swój cel.
- Jeśli? - zapytał.
Drugi męŜczyzna pobladł nieznacznie na twarzy i spuścił wzrok.
MęŜczyzna siedzący pośrodku popatrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym
wstał. Inni zrobili to samo.
- Samochód przyjedzie tu pięć po pierwszej - powiedział. - Zabierajmy się do
pracy.
MęŜczyzna, który zbladł, opuścił pomieszczenie jako pierwszy. Zaraz za nim
wyszedł ten, który nie odezwał się przez całe spotkanie. Młody męŜczyzna, o włosach
stalowego koloru, spojrzał przelotnie na człowieka zajmującego centralne miejsce, po
czym równieŜ opuścił pomieszczenie. Drzwi się zamknęły.
MęŜczyzna zajmujący miejsce pośrodku roześmiał się cicho - Bomba atomowa,
mówisz? - powiedział. - To mogłoby być zabawne.
MęŜczyzna o srebroszarych włosach przybrał lekko szyderczy wyraz twarzy i
skierował się do wyjścia. - CóŜ - powiedział - szczerze mówiąc, ja bym się nie
przejmował. Oni pewnie i tak pomyśleliby, Ŝe to czary...
Bród rzeki Artel, Talair, wirtualne Królestwo Saraos
113. zielonego miesiąca roku deszczowego smoka
Okolica śmierdziała tak, jakby niedaleko zalegała hałda padliny. To właśnie
przyszło Shelowi do głowy, kiedy odchylił płachtę namiotu i wyjrzał na tereny zalane
promieniami zachodzącego słońca.
Spojrzał znuŜony na rdzawe, tonące juŜ w cieniu lasy sosnowe, pola połoŜone
na zboczach oraz na brzeg rzeki, który dzisiaj w południe stał się polem bitwy. I nagle
na kilka magicznych chwil to miejsce wyglądało jak marzenie wojownika: zwarte
szeregi wojska, połyskujące włócznie, chorągwie powiewające na porywistym wietrze
i surmy bojowe wygrywające buńczuczne sygnały, niesione przez rzekę oddzielającą
jego siły od sił Delmonda. Delmond nadciągnął nad rzekę z dwoma tysiącami konnicy
i trzema tysiącami piechoty, po czym wysłał na drugi brzeg Azure Alaunta - swojego
herolda, z typową dla niego arogancją, a raczej arogancją, z której zaczął słynąć,
podporządkowując sobie pomniejsze królestwa Sarxos. Tradycyjne uprzejmości, które
zazwyczaj wymieniają między sobą dowódcy przeciwnych armii, tym razem nie miały
miejsca. Nie doszło do propozycji pojedynku, Ŝeby oszczędzić nieuniknionego
rozlewu krwi swoich Ŝołnierzy. Nie pojawiła się nawet powszechnie stosowana i
rozsądna sugestia, Ŝeby kwatermistrzowie obu armii spotkali się i omówili moŜliwość
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin