Cywilizacja. Legenda - C.K. Norwid.txt

(24 KB) Pobierz
Autor: Cyprian Norwid
Tytul: Cywilizacja. Legenda

I

Znajomy m�j m�ody uwagi mi robi�, �e �aglowym lepiej okr�tem przep�ywa� Oceanu
przestrze�. - Pozwoli�em mu m�wi� w tym przedmiocie i s�ucha�em go, opar�szy
si� kolanem o t�omoczek podr�ny, a biodrami o ciosan� z kamienia por�cz
wybrze�a portowego.

Ale skoro dom�wi� on periodu - ale skoro spojrza�em na wielki zegar miejski i
zmiarkowa�em, i� za niewiele czasu parostatek, zwany: Cywilizacja, ruszy z
miejsca, gdzie przysta� by�, i osob� moj� z sob� poniesie, przerwa�em m�odemu
przyjacielowi memu jego m�wienie.

- By� czas - rzek�em - kiedy w rzeczywisto�ci dotykalnej pod r�k� moj� mia�em
klucze pi�kno�ci onych, o kt�rych marzenie swoje mi przedstawiasz - -

A s��w tych dom�wiwszy, wb��ka�y mi si� w pami�� rymy, kt�re nuci�em,
ogl�daj�c klamry i zamkni�cia podr�nego mego t�omoczka.

Co dzie� woda w okr�t ciecze,

Nog� z �o�a ani st�p;

Co wieczora - o! cz�owiecze,

W g�r� r�kaw! - i do pomp.

 Po�egna�em, co kocha�em,

Upominek z��czy nas;

R�k� jedn� - przestrze� da�em,

Drug� r�k� da�em czas.

 Co dzie� woda w okr�t ciecze,

Nog� z �o�a ani st�p;

Co wieczora - o! cz�owiecze,

R�kaw w g�r� - i do pomp!

- Oto i widzisz - m�wi�em mojemu m�odemu znajomemu - �e rzeczy te nie s� mi
wcale obce; owszem, od ogromnych �aglowego okr�tu podwalin, budowanie arki
przypominaj�cych, a kt�re spoczywaj� na samym dnie �odzi okr�towej;
przeszed�szy nast�pnie miejsca ciemne, gdzie ordzawione wod� s�on� �a�cuchy
kotwic si� pier�cieni� lub wyci�gni�te s� pod�u�nie w niedba�ym na posadzce
odpocznieniu; przeszed�szy jeszcze wy�ej, do korytarzy kabin, i wy�ej, na
pok�ad okr�towy, kt�rego ka�da deska bia�a jest i mi�kka od umywa�, a
wszystkie s� jakoby wieko skrzypiec pi�knie wygi�te; i podni�s�szy oczy tam,
gdzie lin wielu okr�towych niewzdrygliwe siatki si� przekre�laj� na
niebiosach, albo i gdzie powietrze rozbija namioty swoje szerokimi �aglami -
albo i gdzie trzy maszt�w krzy�e ko�czynami swoimi podobne s� jakiej�
mistycznej troisto�ci, kiedy umieraj� we mg�ach rannych, w m�tach opalowego
�wiat�ocienia a wilgoci ciep�ej i s�onawej, m�tach niekiedy przedartych
zgubionymi przez odesz�e s�o�ce promieniami - wszystko to, jak widzisz, jest
mi znane.

To - i nadto huk �agli p�kaj�cych, do wystrza��w podda� si� maj�cego miasta
podobny - i upadanie majtk�w niebezpieczne ze szczyt�w zatrz�sionego burz�
masztu - i przekle�stwa ich, j�zykiem m�wione morskim, kt�ry mo�e jeszcze
fenickie ma w korzeniu swoim pierwiastki - i niecierpliwienie si� czterech
�odzi, zawieszonych po okr�tu bokach, a kt�re tylko w czas przystani spokojnej
lub w czas ostatecznego niebezpiecze�stwa bywaj� z �a�cuch�w swych spuszczane.

Jako� - od oczyszczanego najstaranniej miedzianego gwo�dzia okr�towego a� do
gwiazdy w niebiosach jak gw�d� b�yszcz�cej. Tako�, od safirowej chwili
najpogodniejszego uciszenia a� do czarno�ci otch�annej burz powietrznych - od
wyci�gni�tych r�owych r�k dzieci�cia ku rybom wielkim, co id� za okr�tem niby
�e psy domowe, a� do rzucaj�cych twarde rozkazy gest�w okr�towego kapitana w
r�kawice futrem szorstkie uzbrojonego. Jako� od tego, co podpiera i uspokaja,
a� do tego, co tob� jako li�ciem suchym pomiata i czyni ciebie znikomo�ci�
podrywan� z planety, albo daje ci uczucie do onych dw�ch w niczym niepodobne:
bo uczucie t�pego i g�uchego spokoju materii ze znu�enia - uczucie g��bokie i
nikczemne! - podobne do rozmowy cia�a cz�owieczego z piaskiem grobu, kt�ry
jemu nale�y, albo atom�w cia�o cz�owieka sk�adaj�cych z planetarnym ci��enia
�rodkiem. Kiedy, jednym s�owem, jeste� dlatego tylko, �e chwil� przedtem
by�e�, nim, na mokrym i m�tnym zwoju popl�tanych sznur�w okr�towych
wyci�gn�wszy si�, rzek�e� sobie niezrozumia�ym j�zykiem dla nikogo: "Oto jest
stateczno�� i spoczynek."

O! tak - powiadam tobie, i widzisz, �e poezja tych rzeczy bezpo�rednio mi
znana - ani co nowego pod tym wzgl�dem obiecywa� sobie potrafi�bym! Lecz
zm�czony ju� jestem i dlatego wybra�em dogodny paro-statek, Cywilizacj� zwany,
a�eby w�r�d r�kojmi, kt�re cz�owiekowi epoka ofiaruje, zarazem drogiego u�y�
spocznienia i zarazem chwili jednej nie utraci�, z szybko�ci� wielk�
post�puj�c.
A kiedy to m�wi�em, us�yszeli�my niecierpliwy po�wist i us�yszeli�my gwa�towny
szum wybucha� kot�a parowego. I �eglarzy dw�ch w kapeluszach, na kt�rych
wypisane by�o s�owo: Cywilizacja, ujrzeli�my id�cych ku nam po szerokiej desce
��cz�cej pok�ad statku z wybrze�em - ci uchwycili podr�ny m�j t�omoczek - a
ja u�cisn��em mi�kk� r�k� m�odego mego znajomego i poskoczy�em za unosz�cymi
ci�ar, a� wzdrygn�a si� deska, kt�ra wybrze�e z Cywilizacj� po��cza�a.

O! deski te - �eby�cie wiedzieli! - jak deski, kt�re w portowych miastach na
wybrze�ach martwo i cicho le�� - �eby�cie wy wiedzieli, do ila patetycznymi
one s� sprz�tami! - Wszak�e one nie wi�cej nad p�tora stopy bywaj� d�ugie, a
po��czaj�ce nieraz �wiata cz�ci!

Po�egna�em, co kocha�em -

Upominek z��czy nas

Jedn� r�k� przestrze� da�em,

R�k� drug� da�em czas.

 II

I nie wyg�aszaj�c s�owem m�wionym, ale tylko nut� sam� do�piewuj�c te rymy,
wbieg�em pomi�dzy ramiona dw�ch �andarm�w, kt�rzy odp�yni�cia statku strzegli,
jako kariatydy dwie czczo�� powietrza podpieraj�ce - i oto pomi�dzy onymi
policjantami dwoma, jakoby przez odrzwia furty �ywej, wszed�em na Cywilizacji
pok�ad.
Pi�knie by�o - �wieci�o s�o�ce Bo�e, odbijaj�c przybywaj�ce do nas przez
otch�anie-otch�ani promienno�ci swoje w �wiec�cych guzikach policjant�w i w
mosi�nych parostatku gwo�dziach - czysto�� albowiem i porz�dek nigdzie mo�e
wi�cej uwidomionymi nie bywaj�, jak na odp�yn�� maj�cym statku parowym.

A �e zna�em tam, w�r�d podr�nych, niejakiego lekarza, po wielekro� drog� t�
robi� nawyk�ego, tedy umy�li�em sobie, i� obezna� mi� b�dzie m�g� nieledwie ze
wszystkim i nieledwie ze wszystkimi. By� to za� cz�owiek wieku podesz�ego,
kt�ry przez lat trzydzie�ci lekarskie rzemios�o praktykuj�c, tak wielk� zyska�
sobie wzi�to��, i� nareszcie musia� zaniedbywa� powierzaj�cych si� mu chorych,
z powodu i� zbywa�o mu czasu na indywidualno�ci ich mie� wzgl�dy - wycofa� si�
przeto jak m�� zacny z tak niebezpiecznego pola prac swych i przestawa�
najwi�cej z przyjacielem swoim adwokatem, kt�ry niemniej, t�� sam� drog�,
dlatego tylko �e s�ynnym by� i sumiennym, na prywatne usun�� si� by� ustronie.

Tych m��w dw�ch szuka�em oczyma mymi, na statek wchodz�c, ale mi�sza�o si�
jeszcze krz�tanie si� podr�nych, kt�rzy w�a�nie �e weszli, i krz�tanie si�
s�u�by okr�towej, kt�r� portowy rz�dzi� pilot spostrzeg�em wi�c tylko kilku
dzikich ambasador�w niejakiego ksi���tka z wysp odleg�ych, kt�rzy z t�umaczem
swym i s�u�b� obchodzili doko�a wn�trze okr�tu, macaj�c r�koma por�cze
wschod�w mahoniowe i ozdoby mosi�ne bardzo �wiec�ce - a na twarzach tych
dzikich by�a rado��, �e wszystko doko�a jest tak r�wno, pi�knie i g�adko.

 III

I p�yn�li�my dzie� jeden i dzie� wt�ry - a dnia trzeciego, gdy byli�my jeszcze
na onym wst�pnym Oceanu pasie, gdzie zielone fale uderzaj� o �ciany wapienne i
pionowe wysp niewielkich, wzmog�y si� wiatry znaczne i by�a burza. Co jak
tylko si� pomi�dzy podr�nymi rozg�osi�o, zeszli jedni do kabin, a�eby
wyci�gn�� si� na ��kach swoich, drudzy za� na pok�ad okr�tu po�pieszali,
"a�eby - m�wili oni - burz� widzie�".

I widzia�em, jako wst�powa� na �w pok�ad niejaki oficer kawalerii, p�aszczem
si� swoim okrywaj�c, spod kt�rego ko�czyn �wieci�y si� krzywe ostrogi - by� to
energiczny cz�owiek i maj�cy gesty niespokojne, jakoby szukaj�ce wko�o siebie,
czyli nie jest co? do uskromienia.

�ywio� wszelako rozhukany, parskaj�c bia�ymi �liny swymi, ma�o wa�y sobie
energie ludzi pojedy�czych, skoro te nie za po�rednictwem praw �ywio�owi onemu
w�a�ciwych krz�taj� si�, i jakkolwiek b�d� spr�y�cie si� niepokoj�, jest to
�ywio�owi oboj�tne.

Majtek jeden w opo�czy ceratowej, od st�p do g��w strumieniami wody
ja�niej�cy, przebieg� gwi�d��c obok oficera kawalerii i podtrzyma� zachwian�
posta� niewie�ci�, kt�ra w�a�nie �e na pok�ad wst�powa�a, trzymaj�c si� r�ki
pewnego m�odego podr�nego. O osobie tej za� m�wiono na okr�cie, �e jest przez
nadobnego towarzysza swego wykradzion�.

Pi�kna by�a to dama, ale co do nieposzlakowanej dorodno�ci, nale�a�o si�
wi�cej jej mi�emu, kt�ry przy tym bardzo rzewliwe mia� spojrzenia i ruchy
wi�cej ni� wykwintne. Spogl�dali oboje jako ludzie morza nie�wiadomi, kt�rym
si� wydawa, i� burza morska ust�p�w nie ma bardzo blisko uczu� si� daj�cych,
ale �e jest czym� z daleka i od razu do widzenia mo�ebna, jak opera. On
zatopi� b��kitne oczy swoje w chmur nawa�y, a ona zda�a si� wejrzeniem i
poczuciem i�� za wszelk� my�l� towarzysza, gdy tymczasem miot�y si� fale
ogromne na przechylany w otch�a� pok�ad, i nie by�o bynajmniej win� moj�, �e
dostrzeg�em obuwie wi�cej ni� lekkie na udatnych stopach nieznajomej, tak i�
my�l� m� by�o zbli�y� si� i ostrzec t� osob�, jak dalece nara�a zdrowie swoje
- lecz gdy na to wspomnia�em, i� wykradziona jest, wstrzyma�em si� i
zwierzy�em to zacnemu doktorowi, z kt�rym na jednej z �aw pustych usiedli�my.

Ku czemu powa�ny m�j przyjaciel rzecze do mnie:

- Obrazi�by� m�odego tej pi�knej osoby towarzysza, ale i ja sam dopiero jutro
uwag� t� zrobi� im potrafi�, gdyby mi� w tym wzgl�dzie zapytano; jakkolwiek
znam m�odzie�ca, owszem, dlatego w�a�nie, i� znam go, jestem ostro�ny. Jest to
albowiem czu�y cz�owiek - czu�y, m�wi� - to jest: obra�liwy; raz us�yszysz od
niego �z� rzewn� przesi�k�e s�owo, drugi raz znowu jedn� z tych sentencji,
kt�ra, gdyby by�a wyrzezan� na mosi�nej ga�ce grubego jakiego kija, zaledwo
�e by�aby na miejscu swoim. Przy tym s�odkie i tkliwe ma on chwile - sam
powiada, i� jest artyst� - �ony swojej pod r�k� mu nie dawaj, bo si� jej
o�wiadczy z �zami w oczach - ksi��ki mu ani parasola nie po�yczaj, bo got�w je
zatrzyma� sobie na pami�tk�!

A gdy s��w tych w�a�nie domawia� powa�ny m�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin