Strona1
„ZASKOCZENI PRZEZ MIŁOŚĆ”
Prolog
- Panno Swan, miło mi panią zawiadomić, że właśnie
wygrała pani randkę z miliarderem - oświadczył radosny głos
w słuchawce.
Zdumiona Bella zamrugała oczami i podejrzliwie
przyjrzała się słuchawce, nim znów przyłożyła ją do ucha.
- Słucham?
- Tu radiostacja muzyczna KLMS. Wygrała pani weekend
w romantycznej Victorii w Kolumbii Brytyjskiej. Pani
towarzyszem będzie Edward Cullen, najbardziej pożądany
kawaler w Seattle!
Zaskoczona Bella siadła na krześle. Niestety, nie trafiła i
znalazła się na podłodze.
- Auu! - jęknęła.
- Wszystko w porządku, panno Swan?
- Niezupełnie, właśnie wylądowałam na podłodze. W
słuchawce rozległ się chichot
- Słyszeli państwo? Nasza wina, przed
zakomunikowaniem nowiny powinniśmy poprosić
zwyciężczynię, żeby usiadła. Panno Swan, czy już uwierzyła
pani w swoje szczęście?
- Nie, ja... nie.
- Kochani, ona po prostu zaniemówiła! - Mężczyzna
znów radośnie zachichotał. Najwyraźniej wydawało mu się, że
jest niezwykle dowcipny.
- Czy jestem na antenie? - ostrożnie spytała Bella.
- Tak. Przed chwilą wylosowaliśmy pani nazwisko. Bella
wcale nie była taka pewna, że czuje się z tego powodu
szczęśliwa. Pewna była natomiast tego, że nie zgłaszała się do
żadnego konkursu. Wiedziała o nim, bo ostatnio ludzie nie
mówili o niczym innym. Wiedziała też, kim jest Edward
Cullen. W końcu połowa miasta pracowała dla niego.
Istotnie był nadzwyczaj atrakcyjnym mężczyzną, a firma,
którą zarządzał w Forks, mieście w stanie Waszyngton,
była jednym z najpoważniejszych pracodawców. .
- Panno Swan, czy mogłaby pani coś powiedzieć
słuchaczom? Pewnie chcieliby wiedzieć, co pani myśli o tej
niezwykłej nagrodzie.
- Myślę, że jestem.
Przez otwarte drzwi zauważyła biegnącą w kierunku jej
domu sąsiadkę, wymachującą przenośnym odbiornikiem.
- O Boże, wygrałaś! - wrzasnęła Rosali, wpadając do
domu. Podbiegła i wyrwała jej słuchawkę z ręki. - Halo?
Jestem Rosali Brandon, najlepsza przyjaciółka Belli.
Rosali szczebiotała coś bez sensu do słuchawki, a Bella
usiłowała wszystko sobie poukładać w głowie. No tak, to
pewnie Rosali zgłosiła ją do konkursu. Dwa tygodnie
wcześniej tyle o nim mówiła, żałowała, że jako mężatka sama
nie może wziąć udziału i próbowała namówić Bellę do
zgłoszenia się.
Boże, pomyślała Bella, rozcierając pulsujące skronie. Nie
miała najmniejszej ochoty na jakikolwiek wyjazd z
kimkolwiek. Przed kilkoma laty straciła w wypadku
narzeczonego i nadal czuła przejmującą pustkę i ból. Nie
zwracając uwagi na rozgorączkowany głos przyjaciółki,
sięgnęła po leżący na stoliku stary egzemplarz gazety, w
której zamieszczono informacje o konkursie i zdjęcie Edwarda
Cullena. Jego spojrzenie wyraźnie świadczyło, że to
mężczyzna, który zwykle dostaje to, czego chce.
Wszyscy, całe miasto pewnie pomyśli, że zwariowała, ale
nie miała najmniejszego zamiaru skorzystać z "wygranej"
randki.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
„Wylosowana dziewczyna nie chce randki z miliarderem".
Edward Cullen patrzył ze zgrozą na wielki tytuł w gazecie.
- Zabiję go - wydusił wreszcie.
- Kogo chcesz zabić? - spytała Alice, szefowa działu
zajmującego się kontaktami z mediami.
- Twojego brata.
- To także twój brat. A dokładnie, o którego ci chodzi i
czym cię zdenerwował... w tym tygodniu?
- Jacob. Wpakował mnie w ten przeklęty konkurs jego
stacji radiowej. Nie chciałem brać w tym udziału i wyraźnie
mu to powiedziałem. A teraz spójrz.
Podał siostrze gazety. Alice uniosła brwi.
- Sam sobie jesteś winien. Przecież powiedziałeś: „Co
tylko chcesz", gdy poprosił o przysługę. Kiedy zorientowałeś
się, o co mu naprawdę chodzi, powinieneś po prostu odmówić.
Ty jednak ciągle traktujesz nas jak dzieci, którymi musisz się
opiekować.
- To wcale nie tak. Wiem przecież, że stacja ma kłopoty -
odpowiedział Edward zirytowany - dlatego gdy Jacob mnie
poprosił... Och. dajmy zresztą temu spokój.
Rodzeństwo ciągle mu zarzucało, że usiłuje odgrywać rolę
ojca i wtrąca się do ich życia, a przecież on, jako najstarszy,
próbował tylko się nimi opiekować.
- Po prostu przeczytaj to. Zerknęła do gazety.
- Nie ma ochoty się z tobą spotkać? - spytała rozbawiona.
- To wcale nie jest śmieszne. Zdajesz sobie sprawę, jak
niezręczna jest ta sytuacja dla mnie i dla stacji Jacoba?
- Mógłbyś oświadczyć się tej pani. Może wtedy
zmieniłaby decyzję?
- Mnie to nie śmieszy. Nie ożenię się i kropka. Mam tak
dość kłopotów, a ty zachowujesz się jak nieznośny bachor i
nawet nie próbujesz mi pomóc.
Alice oddala mu gazetę, nic przestając się uśmiechać.
- Pojedź i pogadaj z nią. Na zdjęciu dziewczyna wygląda
całkiem interesująco. Może jest już z kimś zaręczona albo jest
jakiś inny, poważny powód tej odmowy, a tylko gazeta robi z
tego sensację, żeby przyciągnąć czytelników.
Edward spojrzał na zdjęcie Belli Swan. Niezbyt wyraźne,
ale dziewczyna nie sprawiała wrażenia wariatki ani dziwaczki.
Można by powiedzieć nawet, że jest ładna. A z artykułu
wynikało, że to osoba rozsądna, wiec powinna zrozumieć, jak
ważna jest ta sprawa dla jego brata. Jacob popełnił w
przeszłości parę błędów, a teraz, miał wreszcie szansę odnieść
sukces. Mógłby osiągnąć go sam, bez pieniędzy Edwarda,
- Nie potrafię tego dobrze załatwić - mruknął Edward. -
Lepiej, żebyś ty do niej pojechała.
Alice roześmiała się i pokręciła głową.
- Po pierwsze, to ty uważasz, że jesteś jedyną osobą, która
potrafi wszystko załatwić, wiec załatw i to. Po drugie, każda
prawdziwa kobieta miałaby prawo wpaść w złość, gdybyś
próbował załatwić taką sprawę przez gońca, zamiast zjawić się
osobiście.
- Jesteś moją siostrą, a nie gońcem.
- Na jedno wychodzi. - Alice pochyliła się z poważną
miną. - Edward, masz rację, że to poważny problem dla
radiostacji. Kiepska reklama. Ale jeśli dziewczyna odmówiła,
bo wychodzi za mąż, potrafię to obrócić na naszą korzyść.
Jeśli powód jest inny, lepiej namów ją na spotkanie. Tylko
bądź czarujący. Ostatecznie która samotna kobieta odmówi
randki z uroczym, samotnym miliarderem?
Edward spojrzał raz jeszcze na Belli Swan, spoglądającą
na niego ze zdjęcia. Złożył gazetę i schował do teczki.
Uśmiechnął się.
- Słusznie, zamierzam to sprawdzić.
Bella wbiła łopatkę w ziemię, drugą ręką chwyciła
wyjątkowo uparty chwast, który wyrósł w zupełnie
nieodpowiednim miejscu. Pochyliła się jeszcze bardziej i
szarpnęła. W tej chwili przy krawężniku zatrzymał się jakiś
samochód. Nie oczekiwała żadnej wizyty, więc nawet nie
spojrzała w tamtym kierunku.
- Panna Swan?
Zielsko niespodziewanie poddało się, a Bella upadła na tyłek.
Otrzepała szorty i koszulkę z ziemi i
odwróciła głowę, Dostrzegła przede wszystkim eleganckie
pantofle i nogawki spodni z ostrym kantem. Spojrzała wyżej i
zdumiona wytrzeszczyła oczy.
Edward Cullen.
Oczywiście widywała go już nieraz, ale zawsze tylko z
daleka, gdy przemawiał lub przyjmował nagrody.
Edward wyciągnął rękę.
- Dzień dobry. Jestem Edward Cullen. Podobno jesteśmy
umówieni na randkę.
Bella zamrugała oczami. Czyżby nie czytał gazet? Przecież
tylko o tym pisały, jakby to była jakaś wielka sprawa. No cóż.
reporter miejscowej gazety rozdmuchał wszystko okropnie.
Szczerze mówiąc, co takiego nadzwyczajnego było w tym, że
odmówiła?
Nadał trzymał wyciągniętą rękę. Bella westchnęła cicho.
Była umazana ziemią i nie mogła tak po prostu podać mu ręki.
- Przepraszam, lepiej żeby pan mnie nie dotykał. Mam
brudne ręce.
Otrzepała dłonie i zaczęła się podnosić.
- Nie szkodzi - powiedział, pomagając jej wstać.
Był silny. Nim się spostrzegła, uniósł ją w górę. Mimo że
należała do wysokich kobiet, jej oczy znalazły się na
wysokości jego brody. Uniosła głowę i spojrzała bacznie. Miał
zielone oczy, czarne włosy, władcze spojrzenie i zmysłowe
usta. Niewątpliwie był pociągający. Przełknęła ślinę. Od
śmierci Setha to pierwszy mężczyzna, który naprawdę zrobił
na niej duże wrażenie.
- W czym mogłabym panu pomóc? - spytała, starając się
uwolnić rękę.
- Jest upał, więc chciałbym prosić o szklankę wody... i
chwilę rozmowy.
Domyślała się, o czym chce rozmawiać. Pewnie jego
zdaniem osobiście powinna mu powiedzieć, że nie chce żadnej
randki. Tylko jak miałaby to zrobić? Nie można przecież
najzwyczajniej zadzwonić do znanego miliardera i pogadać
sobie z nim. Nawet próbowała, ale bezskutecznie.
- Zgoda - powiedziała ostrożnie.
- Zaprosi mnie pani do środka?
- Oczywiście.
Wreszcie uwolni! jej rękę. Bella szybko się odwróciła.
Czuła, że jej ciało pokryła gęsia skórka, a oddech stał się
niepokojąco przyspieszony. Była zła na siebie. Przecież nie
jest już podlotkiem, żeby tak reagować na widok pierwszego
lepszego atrakcyjnego mężczyzny. Ma w końcu dwadzieścia
sześć lat i wystarczająco dożo doświadczeń z przeciwną płcią,
by powściągnąć emocje.
Cullen wszedł za nią po schodach. W mieszkaniu było
chłodno. Przez otwarte okna wpadał lekki wietrzyk
- Ładnie tutaj.
Wzruszyła ramionami. Dobrze wiedziała, że dom jest
mały, stary i w oczach kogoś tak zamożnego jak Edward
Cullen musi wyglądać żałośnie. Dla niej jednak ten dom
był spełnieniem marzeń z dzieciństwa spędzonego wśród
obcych. Był jej i to liczyło się najbardziej.
- Mówię szczerze, panno Swan - dodał cicho. Odwróciła
się zaskoczona. Widać obserwował ją i wyczuł
niedowierzanie.
- Rozumiem. - Zarumieniła się, co nie zdarzyło się już od
lat. Nie miała przecież powodu, żeby czuć się zakłopotana.
Nie zgodziła się na randkę. Wielka rzecz. Podeszła do
śniadaniowego stolika.
- Może mrożonej herbaty? Świeżo zaparzona.
- Chętnie.
Jej serce nadal biło nierównym rytmem. Odetchnęła
głęboko, żeby odzyskać równowagę ducha. Nie spodziewała
się tej wizyty.
Umyła ręce i starając się robić wrażenie osoby
opanowanej, sięgnęła po dzbanek, z zamrażalnika wyjęła
kostki lodu. Postawiła na stoliku dwie szklanki, wsypała lód i
zalała herbatą.
- Z cukrem? - spytała zadowolona, że powiedziała to
spokojnym głosem.
- Nie, dziękuję.
Przyglądał się jej z rozbawieniem.
- Nadal mi pani nie dowierza, prawda? - zapytał od
niechcenia.
Bella niemal wypuściła dzbanek z ręki.
- Zupełnie nie ma pani do mnie zaufania. Czy tak jest w
stosunku do wszystkich, czy tylko do mnie?
- Ufam wielu osobom - odparła, nie kryjąc wcale niechęci
- i nie mam powodu, żeby traktować pana inaczej. Na pewno
jest pan miłym człowiekiem.
- Jednak nie chce się pani ze mną umówić.
No tak najwyraźniej nie lubił owijać niczego w bawełnę.
- Cóż, aktualnie z nikim się nic spotykam, wiec nie chodzi
o pana. Ja po prostu...
Uniosła ręce i opuściła je w geście bezradności. Nie miała
ochoty mówić o swoich prywatnych sprawach, o tym, że od
śmierci Setha kilkakrotnie nawet umówiła się na randkę, lecz
za każdym razem było beznadziejnie. Zresztą czy mogło być
inaczej? W końcu przeżyła już miłość swojego życia, a to nie
zdarza się dwa razy. Dlatego właśnie nie szukała nikogo na
pocieszenie.
Westchnęła cicho i podała gościowi szklankę z napojem.
- Mam nadzieję, panie Cullen, że lubi pan herbatę z
dodatkiem mięty. Ta jest z mojego ogródka.
- Wspaniale.
Edward przyglądał się Belli Swan. Miała wyrazistą twarz i
sylwetkę pełną ekspresji. Szczupła, z długimi nogami,
brązowe włosy splecione w krótki warkocz. Nie była w
jego typie, ale mogła się podobać. I miała cudowne oczy -
ciepły odcień złocistego koniaku. Patrzył w nie wprost
zafascynowany.
Zdawał sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Bella wyraźnie
była uparta i starała się rozmawiać uprzejmie. lecz na dystans.
Zwykle unikał trudnych kobiet; życie i tak było wystarczająco
skomplikowane. Do diabła. Dlaczego nie powiedziała na
przykład, że wychodzi za mąż, zamiast tego, że się z nikim nie
spotyka?
- Proszę... mów mi Edward - zaryzykował, starając się
przywołać uśmiech, który jego najmłodsza siostra nazwała
kiedyś zniewalającym. Tym razem jednak nie zrobił wrażenia.
- Czy mógłbym mówić do pani Belli, a może raczej Bella?
- Raczej Bella, choć nie widzę powodu, żebyśmy mówili
sobie po imieniu, jeśli więcej się już nie zobaczymy. - Uniosła
zaczepnie brodę.
Zacisnął zęby. Musi zdobyć się na cierpliwość. Co prawda
Bella Swan była wyjątkowo uparta, ale w jej słowach nie było
agresji. Po prostu mówiła szczerze i otwarcie.
- Nie wiadomo, co los przyniesie. Może jeszcze
zostaniemy przyjaciółmi - powiedział powoli.
- Nie sądzę. - Pokręciła przecząco głową. Zaskoczony
Edward aż uniósł brwi. Zaproponował jej właśnie, żeby
wkroczyła w jego życie, a ona odmówiła. Zirytowany
pomyślał, że widać słówko ,nie" musi być jej ulubionym.
Nie będzie randki.
Nie będzie przyjaźni.
Nie...
Dotychczas życie go rozpieszczało. Nie był
przyzwyczajony, żeby ktokolwiek mu odmawiał, dlaczego
wiec ona nie chciała się zgodzić? Była młoda, samotna i na
pewno zależało jej na wygranej w konkursie. Gdy spojrzała na
niego po raz pierwszy, dostrzegł w jej oczach zainteresowanie.
Nie była więc tak obojętna, za jaką próbow...
renata656