Kultura Internetowa.pdf

(123 KB) Pobierz
10430741 UNPDF
Kultura Internetowa, Listopad 1997, No 01
ISSN 1480-3542
KULTURA ELEKTRONICZNA
Roman Antoszewski
Była epoka kamienia łupanego, epoka brązu, jeszcze wiele innych epok ze
swoimi specyficznymi kulturami, mięliśmy wiek pary i elektryczności.
Koniec obecnego stulecia przebiega pod hasłem globalnej wsi,
komputerów, wszechogarniającej elektroniki, a przede wszystkim
światowej sieci informacyjnej opanowywujacej coraz bardziej wszystkie
dziedziny życia.
Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy świadkami i uczestnikami tworzenia się
nowej kultury o światowym zasięgu, kultury elektronicznej czy internetowej.
W tej globalnej kulturze, jak w każdej innej, wyróżnić można tzw.
subkultury, i na wzór subkultury więziennej, klasztornej, wygnańczej,
sztubackiej, akademickiej, żebraczej, czy jakiej tam jeszcze wyróżniłbym
dosyć szczególna subkulturę - mianowicie subkulturę dyskusyjnych list
elektronicznych i dziedzin życia z tym związanych.
Dla zwięzłości w dalszych rozważaniach będę posługiwał się określeniem
'subkultura elektroniczna' mając na myśli cały kompleks zjawisk, nowy
etos, etos internetowych list dyskusyjnych.
Mam nadzieje, ze inne sprawy związane z kultura elektroniczna będą
stanowiły przedmiot rozważań w tym periodyku.
Subkultura, zakładam, to najogólniej zachowania i rytuał panujący i
obowiązujący w środowiskach w jakiś sposób wyróżnialnych i
odznaczających się pewna spójnością - uczestnicy subkultury więziennej
siedzą w kiciu, sztubacy studiują lub udają ze studiują, wygnańcy zostali
wypędzeni skądś i to wypędzenie było dla nich czymś życiowo ważnym,
itp. itd.
Uczestników subkultury elektronicznej wyróżnia:
1
 
1. Dostęp i korzystanie z najszybszego, jak dotąd, przekazu informacji
typu 'osoba do osoby' oraz 'osoba do grupy subkulturowej' bazujący
na elektronicznym zapisie informacji i przekazie przy pomocy
światowej sieci Internetu.
2. Duży stopień anonimowości wystąpień. Nawet kiedy dyskutant
używa jak najbardziej autentycznego nazwiska i adresu, dla
odbiorcy przekazu gdzieś tam w Patagonii, będzie on tylko zbitka
liter i zespołem poglądów, które wywnioskować można z jego
wypowiedzi. Anonimowość ta odnosi się do prawie wszystkich
istotnych cech członka elektronicznej subkultury - jego wieku,
statusu społecznego, miejsca zamieszkania (wiele elektronicznych
adresów jest zupełnie 'patriotycznych'), wykształcenia, statusu
rodzinnego itp. Tylko używany język i poziom inteligencji, jaka
wynika z wypowiedzi zdradza status obywatela kosmopolitycznego
światka elektronicznej subkultury. Zauważmy, ze jest tu olbrzymie
pole dla uprawiania fikcyjności, i na to nie ma rady.
3.
Nurzając się w tej subkulturze nie mamy wyboru, musimy się z tym
pogodzić. Uczestnicząc w życiu internetowym wyzbywamy się
swojej osobowości codziennej - stajemy się 'imejlem' wyróżnialnym
tylko przy pomocy kilkunastu literek emaliowego adresu. Na
dodatek bez trudności możemy rozmnażać swoja 'imejlowa'
osobowość po prostu przez przyjęcie drugiego, trzeciego, itd., alias.
Genialna to 'wyszalnia' dla paranoików, ludzi kochających działać
na czyjś rachunek, itp., a równosześnie najprostszy chyba sposób
klonowania, klonowania intelektualnego.
4. Olbrzymi stopień bezkarności. W zasadzie, jak dotąd, na forum
elektronicznym powiedzieć można wszystko, co tylko ślina na
klawiaturę podrzuci. Można nie liczyć się zupełnie z godnością
adresata, z godnością własna, czy innych członków elektronicznego
światka. Właściwość ta, tak szokująca i nowa dla Polaków
wychowywanych przez dziesięciolecia pod czujnym okiem cenzury,
jest szalenie często nadużywana. W społecznościach kryminalnych
za 'aspołeczne' zachowania dostaje się nożem w plecy, w
klasztorze dostaje się pokutę, wygnaniec będzie jeszcze bardziej
wygnany.. W subkulturze elektronicznej nic z tych rzeczy - tam
gdzie cenzury nie ma (nie ma moderatora, czy jak to tam nazwać),
bezkarność jest absolutna. Owszem, szczególnie ciężko
2
 
poszkodowani potrząsają straszakiem sadu, inni mordobicia, inni
uciekają się wreszcie do samosądu, o czym osobno, ale
skuteczność tego pospraszania jest praktycznie zerowa.
5.
Faktycznych, proporcjonalnych powiedziałbym, skutków
'aspołecznego' zachowania się 'przestępca' nie ponosi a ofiara
żadnej satysfakcji nie otrzymuje. Najwyższym wymiarem kary jest
wykluczenie z grupy moderowanej, zresztą rzadko stosowane i
iluzoryczne, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by
'wykluczenie' po prostu brał udział w działalności grupy pod
zmienionym nazwiskiem, jeśli uczestniczenie w 'życiu
elektronicznym' jest dlań ważne, o czym niżej.
Dodać jednak trzeba, ze wykluczenie z grupy traktowane bywa
przez jej uczestników wyjątkowo poważnie, co tez należy uznać za
pewna specyficzna cechę tej społeczności związana w sposób
oczywisty z psychika członków grupy. Bywa, ze postraszony przez
'właściciela listy' wyrzuceniem zmienia nagle styl, łasi się wręcz,
podlizuje, tak nieznośna jest mu myśl o utracie tego kontaktu ze
światem. Niektórzy ukarani czy skrzywdzeni, przekonani o swojej
niewinności, uciekają się do wielodniowych, megabitowych
'pyskówek', wreszcie do terroru, wymierzając karę przeciwnikom,
zasypują ich listami na prywatne adresy. Bywały przypadki
zatykania list 'bombami' informacyjnymi, przypadki zastraszania itp.
Jak w każdej subkulturze tak i na listach dyskusyjnych, terror jest
desperackim sposobem dochodzenia sprawiedliwości..
6. Racje, dla których członek subkultury elektronicznej bierze udział w
jej życiu.
7.
Wydaje się, ze najczęstsza racja przynależności do jakiejś grupy
dyskusyjnej jest po prostu nieopanowana, przemożna chęć
wypowiedzenia się, chęć wykazania, ze się istnieje, ze się jest
czymś, ze jest się w stanie czegoś dokonać, jednym słowem, ze się
jest (gadam, wiec jestem.., żeby sparafrazować kartezjuszowska
myśl o istnieniu).
Ta konieczność utwierdzania się w swoim istnieniu jest motywem
ludzkiego postępowania od czasów niepamiętnych (od podpalania
Akropolu, uszkadzania 'Pięty' czy dziel Leonarda da Vinci, do rycia
serca przebitego strzała na pomnikach przyrody, czy wreszcie
3
 
uwieczniania się przy pomocy grafitti).
Związane jest to niewątpliwie z osamotnieniem człowieka w
społeczeństwie.
Wbrew pozorom 'latarnictwo', samotność jednostki w tłumie, jest we
współczesnym świecie częstsze, niz. byśmy to byli skłonni uznać.
Ta dokuczliwa samotność, to zagubienie, poczucie nicości, to
'latarnictwo' pośród tłumów, szczególnie powszechne i dokuczliwe
jest właśnie wśród emigrantów rożnej maści.
Nasuwa się tez smutne spostrzeżenie, poparte licznymi, często
wręcz wzruszającymi wypowiedziami na listach dyskusyjnych, jak to
polscy emigranci, nawet w ośrodkach o licznej Polonii są
'latarnikami'. Polacy na emigracji, w odróżnieniu od niektórych
innych narodowości, nie lubią się z bliska. Aktywny udział w
elektronicznych dyskusjach, kłótniach czy pyskówkach daje te
namiastkę ucieczki od 'latarnictwa'. Motywacja uczestniczenia w
listach profesjonalnych jest zupełnie inna i dlatego chyba ton
dyskusji na tych listach nie posiada cech 'elektronicznej subkultury',
jest raczej przedłużeniem kontaktów zawodowych czy pewnego
rodzaju turystyka zza biurka.
Te racje połączone z faktyczna bezkarnością wypowiedzi
przyciągają do elektronicznego światka osoby najróżniejszego
autoramentu. Są tu ludzie spragnieni wymiany myśli, rzeczowej
konfrontacji poglądów, potrzebujący porad, ludzie, którym 'się chce
do człowieka', ale jest tez światek wygłupów, psikusów, sztubackich
żartów, przytułek dla rożnego rodzaju przygłupów i głupoli, oraz
półświatek prostactwa, chamstwa, umysłowego i obyczajowego
prymitywizmu, no i zwykłego wariactwa, psychopatologii czy
opętania.
Z tymi to racjami leżącymi u podstaw przynależenia do internetowej
społeczności wiążą się bardzo istotne sprawy. Bardzo często, zbyt
często, dyskutanci rożnych list wyżywają się, by wygłaszać
poglądy, które na żadnym innym forum wymiany myśli nie zostałyby
zaakceptowane 'do druku', a w przypadku wygłaszania, autor by po
prostu został wypchnięty ze sceny czy z podium za obsceniczny
język, obraźliwe zwroty itp. Na Internecie może sobie gadać ile
chce i co chce. Wielu dyskutantów traktuje wiec listy dyskusyjne
jako swojego rodzaju wyszalnie, lub cos jak wychodek, latrynę
publiczna, w której można załatwić potrzeby fizjologiczne, puścić
smrodliwego baka, zrobić głupia minę do lustra, zajrzeć przez
wydłubana dziurkę w ścianie, co robi sąsiad... Wszystko to ze
słusznym przeświadczeniem o absolutnej anonimowości i
bezkarności. Stad tez widzimy na niektórych listach przerażająca
liczbę 'nawiedzonych', maniaków, naprawiaczy świata z pozycji
4
 
faktycznych lub potencjalnych pacjentów domu wariatów, fanatyków
głoszących najbardziej bzdurne, aspołeczne, rasistowskie,
faszystowskie i jakie tam jeszcze poglądy.
8. Subkultura elektroniczna odznacza się tez specyficznym stylem,
językiem, żargonem, kształtują się w niej pewne nowe cechy, nowa
składnia wypowiedzi, jednym słowem jest to nowa forma nie tylko
obyczajowa, ale i literacka. Zwraca uwagę np. zanikanie pewnych
tradycyjnych, polskich zwrotów grzecznościowych. Coraz częściej
zastępuje się polskie 'pan', - 'tykaniem'. Jest to chyba pewnym
nietrafnym naśladowaniem angielskiego 'you', które przecież wcale
nie tłumaczy się na polskie 'ty'. Angielskie 'you', niemieckie 'Sie', a
nawet rosyjskie 'Wy' wcale nie oznacza utraty dystansu miedzy
dyskutantami, co sugeruje polskie 'ty'. We wielu przypadkach
dystans miedzy uczestnikami jest niezbędny i pożyteczny, bardzo
przydaje się dla utrzymania właściwej formy dyskusji, trudniej na
'pan' przechodzić do wulgarnej pyskówki, choć i od tego sa
specjaliści. Uderza tez niezwykła liczba stosowanych skrótów
fachowych (komputerowych) i pseudofachowych, wymyślanych 'ad
och', z chęci skrócenie kłopotliwej procedury wystukiwania tekstu, a
czasem dla podkreślenia swojego światowego obycia
internetowego.
9.
Z innych cech specyficznych wymienić warto łatwość
'odszczekiwania się', łatwość prowadzenia konwersacji w stylu
kargulowych konfrontacji pod płotem. Szczególna cecha listowych
wypowiedzi jest łatwość cytowania, często tendencyjnego
wybranych zdań czy pojedynczych słow. dyskutanta. Stanowi to
idealne narzędzie dla uprawiania tasiemcowych pyskówek o słowo,
o wyrażenie, wreszcie o cos co nie pozostaje w żadnym związku z
meritum sprawy.
POLSZCZYZNA, STYL. I PATOLOGIA.
Kilkanaście miesięcy temu zainteresowałem się polskimi listami
dyskusyjnymi z myślą o oczytaniu się we współczesnym polskim języku
pisanym. Wiedza ta jest Polakom potrzebna, szczególnie przebywającym
na emigracji przez dłuższy czas i tym, którzy maja przekazywać postawy
języka polskiego studentom czy familiantom.
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin