Od tygodnia już niezmiennie Budzę się o bladym wicie A że wstawać jest za wczenie To rozmylam nad mym życiem. Jakie było - mniejsza o to Swej przeszłoci już nie zmienię Tylko rodzi się pytanie - Czy to ja czy przeznaczenie ? Czyjš więcej jest zasługš Albo raczej czyjš winš Że dzi jestem tu gdzie jestem I dni płynš tak jak płynš ? Ale chyba już nie pora Winowajcy teraz szukać Mšdrzej będzie się postarać Przeznaczenie ciut oszukać. Może zmienić kolor włosów ? Może być bardziej zuchwałš ? I tak żyć aby mnie ono W nowej roli nie poznało. Może zaczšć sport uprawiać ? Horyzonty swe poszerzyć...? W takš zmianę - słowo daję ! Przeznaczenie nie uwierzy. Przytyć trochę - nie za wiele Zaczšć bywać... choćby w kinie Ani chybi - gdy mnie spotka Jak obcego wnet ominie ! I ten los - kulawy lepiec Co się za mnš wszędzie wlecze Z tš dewizš swojš głupiš Że co być ma, nie uciecze. Może wreszcie się odczepi Lub go sama zgubię w tłumie ? Może wreszcie - lecz pytanie Czy ja tak się zmienić umiem ? Czy potrafię tak inaczej ? Tylko że... do baby-jędzy ! Może bym i potrafiła Lecz czy starczy mi pieniędzy ? Braknie ! Ale z tym oszustwem Myl doprawdy wręcz przesłodka I na forsę znajdę sposób - Idę zagrać w Toto-Lotka !
Wiola-Andrzej