Tajemny Krąg
Księga 1
Inicjacja
Zakładniczka
L.J.Smith
Spis Treści :
Inicjacja………………………………………………………. 9
Zakładniczka…………………………………………………..239
Mojej Matce,
Równie cierpliwej i kochającej, jak Matka Ziemia.
Mojemu Ojcu, rycerzowi bez skazy.
Rozdział 1
Cape Cod okazało się gorące i parne, chociaż wszystko powinno tu być idealne jak w
zamku Camelot. Tak przynajmniej twierdził przewodnik Cassie.
Pomijając - co przewodnik dodawał drobnym druczkiem - sumaka jadowitego,
kleszcze, końskie muchy, trujące owoce morza oraz prądy głębinowe w pozornie spokojnych
wodach.
Książka ostrzegała też przed pieszymi wycieczkami na wąskie półwyspy, bo wysoka
fala przypływu mogła nagle odciąć cię od lądu. Tyle że akurat w tej chwili Cassie oddałaby
wszystko, żeby utkwić na jakimś półwyspie wrzynającym się głęboko w Ocean Atlantycki.
Byle Portia Bainbridge znalazła się po drugiej stronie.
Jeszcze nigdy Cassie nie czuła się tak umęczona.
- ...a mój drugi brat, ten który należy do Koła Debat na MIT, ten który dwa lata temu pojechał
na Światowy Turniej Debat do Szkocji... - ciągnęła Portia. Cassie spojrzała na nią
półprzytomnie i znów odleciała w jakiś przeklęty trans. Obaj bracia Portii studiowali na MIT i
obaj byli przerażająco zdolni, co widać było nie tylko po ich wynikach w nauce, ale też po
osiągnięciach sportowych. Sama Portia też była przerażająco zdolna, chociaż zdała dopiero do
drugiej klasy, tak samo jak Cassie. A ponieważ ulubionym tematem Portii była ona sama,
większość ostatniego miesiąca poświęciła na dzielenie się z Cassie każdym szczegółem
swojego życia.
- ...a potem, kiedy w zeszłym roku zajęłam piąte miejsce w improwizowanym
przemawianiu na Krajowych Mistrzostwach Ligi Oratorskiej, mój chłopak powiedział: „No,
przecież to jasne, że dobijesz do tytułu Mistrza Stanów..."
Jeszcze tylko tydzień, powiedziała sobie Cassie. Jeszcze tylko jeden tydzień i będę
mogła wrócić do domu. Na samą myśl ogarniała ją tęsknota tak silna, że łzy napływały jej do
oczu. Dom. Miejsce, gdzie są jej wszystkie przyjaciółki. Gdzie nie czuje się obca,
pozbawiona talentów, nudna i głupia tylko dlatego, że nie wie, co to jest małż sercówka.
Gdzie będzie mogła śmiać się z tego wszystkiego - ze swoich cudownych wakacji na
Wschodnim Wybrzeżu.
- ...więc tata powiedział: „A może ja ci go po prostu kupię?", ale ja na to: „Nie... No,
chyba żeby faktycznie..."
Cassie wpatrywała się w morze.
To nie to, że na Cape nie było pięknie. Małe domki pokryte cedrową dachówką, białe
drewniane parkany obrośnięte różami, wiklinowe fotele na biegunach stojące na werandach i
pelargonie zwieszające się spod krokwi - wszystko to było śliczne jak z obrazka. A wiejskie,
pełne zieleni place, kościoły o wysokich wieżach i stare budynki szkoły sprawiały, że Cassie
wydawało się, że cofnęła się w czasie.
Ale dzień w dzień miała też na głowie Portię. I chociaż Cassie co wieczór wymyślała
jakieś powalająco dowcipne uwagi, którymi mogłaby poczęstować koleżankę, jakoś nigdy nie
udało jej się żadnej wygłosić. Zresztą to, co mogła zrobić Portia, nie było najgorsze. Cassie
najbardziej doskwierała świadomość, że jest tu kompletnie obca. Że znalazła się poza swoim
własnym żywiołem, jakby morze wyrzuciło ją na niewłaściwy brzeg. Przytulne
dwupoziomowe mieszkanie w Kalifornii wydawało się rajem.
Jeszcze tylko tydzień, pomyślała. Muszę wytrzymać jeszcze tylko tydzień.
No i mama, taka ostatnio blada i cicha... Cassie poczuła ukłucie niepokoju i szybko
odsunęła od siebie tę myśl. Mamie nic nie jest, powiedziała sobie z przekonaniem. Pewnie źle
jej tutaj, tak samo jak mnie, chociaż mama tutaj właściwie się urodziła. Na pewno odlicza dni,
kiedy będziemy mogły wrócić do domu, dokładnie tak samo jak ja.
Oczywiście. Na pewno o to właśnie chodziło i to dlatego mama robiła taką smutną
minę, kiedy Cassie mówiła, że tęskni za domem. Pewnie czuła się winna, że przywiozła tu
córkę, i wmawiała jej, że Cape to miejsce wprost idealne na wakacje. Wszystko wróci do
normy, kiedy tylko znajdą się w domu. lak będzie lepiej dla nich obydwu
- Cassie! Słuchasz mnie czy znów śnisz na jawie?
- Och, słucham - odparła szybko.
- To o czym przed chwilą mówiłam?
Cassie się zmieszała. O chłopakach, pomyślała rozpaczliwie. O Kotle Debat, o
studiach, o Krajowych Mistrzostwach Ligi Oratorskiej... Ludzie czasami twierdzili, że myśli o
niebieskich migdałach, ale tutaj zarzucano jej to wyjątkowo często.
- Mówiłam, że nie powinni takich ludzi wpuszczać na plażę - powtórzyła Portia. - A już na
pewno nie z psami. To znaczy wiem, że to nie teren prywatny, ale przynajmniej jest tu czysto.
A teraz, sama popatrz. - Cassie spojrzała w stronę, w którą gapiła się Portia. Zobaczyła tylko
jakiegoś chłopaka idącego po piasku. Znów popatrzyła niepewnie na Portię.
- On pracuje na kutrze - wyjaśniła koleżanka, marszcząc nos, jakby czuła jakiś niemiły
zapach. - Widziałam go dziś rano na przystani, przy rozładunku. Moim zdaniem nawet się nie
przebrał. Wyjątkowy nie chluj.
Cassie wcale nie wydawał się niechlujny. Miał ciemnorude włosy, był wysoki i nawet
z tej odległości widziała jego uśmiech. Tuż obok chłopaka biegał pies.
- Z facetami z kutrów się nie rozmawia. Nawet się na nich nie patrzy - dorzuciła
Portia. A Cassie widziała, że to prawda. Na plaży było może z dziesięć innych dziewczyn, w
grupkach po dwie czy trzy, niektóre z chłopakami, niektóre nie. Ale kiedy chłopak je mijał,
dziewczyny spuszczały oczy albo odwracały głowy i zaczynały się gapić w drugą stronę. To
nie było takie zalotne odwracanie wzroku, żeby potem znów popatrzeć i zachichotać. Raczej
wzgardliwe lekceważenie. Kiedy chłopak podszedł bliżej, Cassie dostrzegła, że uśmiechał się
niewesoło.
Teraz dwie dziewczyny stojące najbliżej Cassie i Portii odwracały wzrok od niego. I
niemal przy tym parsknęły z pogardą. Chłopak wzruszył lekko ramionami, jakby niczego
innego się po nich nie spodziewał. Cassie nadal nie mogła w nim dostrzec niczego odrażającego.
Miał na sobie postrzępione szorty z obciętych dżinsów i T-shirt, który pamię...
akinorew12